Część VIII
Rozmyślanie o śmierci,
jest rozmyślaniem o wolności.
Jim Morrison
Furia, która krążyła w jego żyłach
mieszała się ze smutkiem, który odczuwał po porażce i stracie
przyjaciela. Jego wiara w siebie została zachwiana. Musiał
podbudować się, zapomnieć o ostatnich wydarzeniach. Zatracić się
i poczuć jakieś pozytywne emocje.
Najlepszym lekarstwem na żal oraz
rozczarowanie były namiętność i pożądanie.
Wylądował w jakimś obskurnym hotelu
z kobietą, która miała zaspokoić jego samcze potrzeby i odwrócić
uwagę od tragedii, która go spotkała. Powietrze było wypełnione
potem, było słychać jęki kochanków. Zachowywał się brutalnie,
nie zważając na to, że zadaje kobiecie ból. Płacił i wymagał
od niej posłuszeństwa. Musiał pokazać swoją dominacje, że
panuje nad wszystkim.
Ronald Weasley był złym człowiekiem,
dopuścił do śmieci swojego przyjaciela, zdradzał swoją
dziewczynę i ranił rodzinę.
***
Tymczasem Hermiona zdezorientowana
wczorajszymi wydarzeniami siedziała przed lustrem i usuwała skutki
zatknięcia się jej twarzy z ręką Rona. Widziała, że postąpił
źle, lecz usprawiedliwiała go, że to przez śmierć Harryego.
Ciągle wychodziła z szoku po stracie przyjaciela, zniknięciu Ginny
i zachowaniu Ronalda.
Z ulgą rzuciła się w wir pracy,
który pozwolił na jakiś czas oderwać się od przykrych wspomnień.
Dni powoli mijały, a ona czekała na jakieś wieści w sprawie
śmierci Pottera. Świat czarodziejów, dalej nie wiedział o
śmierci ich bohatera, trwało tajne śledztwo.
Z Ronem nie miała kontaktu od paru
dni. Unikali się nawzajem. Ją zżerało od środka brak informacji,
a jego poczucie winy.
Podczas śledztwa wychodzi na jaw
niekompetencja Weasleya. Akcja, którą dowodził nie powinna mieć
nigdy miejsca. Szef Biura Aurorów jest wściekły na Ronalda, bo
wszystkie dowody wskazują na winę rudzielca.Informacja, że to
najlepszy przyjaciel Harry'ego jest odpowiedzialny, za jego śmierć
szybko obiegła Ministerstwa. Wszyscy byli w szoku.
Lekkomyślność i pewność siebie
zgubiły Weasleya. We wspomnieniach jednego z współpracowników
widać jak na dłoni, że podczas całej akcji nikt nie krył
Harry'ego. Na twarzy Pottera gościło zaskoczenie, gdy w jego
kierunku leciał zielony snop iskier. Miał czas na obronę, ale nic
nie zrobił. Gdy upadł martwy na ziemię wyraz twarzy się zmienił,
pojawił na niej spokój.
***
Ginny była rozbita i pogrążała się
w żałobie. Jej stan emocjonalny odbił się na jej wynikach na
treningach i wyglądzie, przypominała zombie. Po kolejnych
katastrofalnych ćwiczeniach Blaise, zaczepił ją i poprosił o
krótką rozmowę.
- Weasley, nie po to ci płacę grube
pieniądze, żebyś na treningach rozwalała całą taktykę. Skoro
zatrudniłaś się w Ognistych Smokach, to masz latać jak najlepiej.
Jeśli chcesz gwiazdorzyć, to nie u mnie. - naskoczył na nią w
swoim gabinecie.
- Postaram się poprawić. - wyszeptała
bezbarwnym głosem.
- Nie wystarczy, że się postarasz.
Masz, to po prostu zrobić. A jak nie, to pożegnaj się z odznaką
kapitana.
- Nie zależy mi na niej, jeśli
chcesz, to możesz ją oddać komuś innemu. Wystarczy mi bycie
zwykłym zawodnikiem. - odpowiedziała znowu bez emocji.
Zabini przyglądał się jej przez
chwilę i analizował jej zachowanie. Była inna, niż zazwyczaj.
Potulnie przyjmowała jego nagany i ani razu nie odszczeknęła się
w ostatnim czasie. Ewidentnie coś złego się z nią działo.
- Stało się coś, o czym chciałabyś
pogadać? - zmienił temat.
- Nie.
- Jak, coś to wiesz, gdzie mnie
szukać. - opowiedział .- Wracając do tematu. Musisz się poprawić.
Jesteś chlubą klubu, ale wszyscy zawodnicy mają dojść twojego
lekceważącego podejścia do obowiązków.
- Powiedzmy, że mam gorszy dzień.
- Możliwe, ale u ciebie to już trwa
ponad tydzień. Za niedługo ważny mecz, a ty nie dajesz z siebie
nic na boisku.
- Powiedziałam już, że postaram się
latać lepiej. - odparła zirytowana.
- Zaczyna się. - mruknął. - Nie
pokazuj mu tutaj humorków Weasley. Oczekuję od ciebie, że jutro
będziesz w formie. Jak nie, to trener rozważy ściągnięcie cię z
głównej drużyny do rezerwy.
- Dobrze. Mogę już iść? - zapytała.
Czuła jak skorupa, która okrywa się
przed resztą świata zaczyna pękać. Nie wiedziała, ile jeszcze
wytrzyma bez płaczu. Musiała uciec z tego pomieszczenia z dala od
Zabiniego. Potrzebowała samotności i spokoju.
- Do jasnej cholery Weasley. Nie zależy
ci na tej posadzie? Bo, jeśli masz nas gdzieś to powiedz, pożegnamy
się i nie będziesz musiała udawać cierpiętnicy w moim
towarzystwie. - krzyknął zirytowany jej obojętnością.
- Na niczym mi nie zależy Zabini. A
teraz wychodzę. - wstała i trzasnęła drzwiami z całej siły.
Puściła się biegiem do opustoszałej szatni.
Weszła pod prysznic w ubraniu i
odkręciła lodowatą wodę. Pozwoliła sobie na niemy szloch, który
targał jej ciałem. Woda doszczętnie przemoczyła jej ubranie, a
skóra zdrętwiała od kontaktu z zimną cieczą. Nie obchodził jej
fizyczny dyskomfort, chciała nim zagłuszyć wewnętrzny ból.
Po cichu Blaise wszedł do szatni,
rozejrzał się i zauważył dokąd udała się Ginny. Nie chciał
naruszać jej prywatności, więc postanowił poczekać na nią na
jednej z ławek. Lecz ona nie przychodziła, a minuty mijały.
Do jego uszu doszedł cichy szloch.
Zarwał się natychmiastowo, poszedł sprawdzić, co Weasleyówna
porabia tak długo pod prysznicem. Jej widok zmroził go. Siedziała
w stroju ćwiczebnym pod lejącą się wodą i płakała, a raczej
drżała w szlochu.
Niewiele myśląc, wskoczył do niej i
przytulił w akcie pocieszenia. Wolną ręką zakręcił wodę i
zaczął kołysać kobietę, która pod wpływem jego dotyku powoli
się uspokajała. Zatrzymali się w czasie. Wystarczyła bliskość
drugiej osoby, by ukoić zszargane nerwy. Znowu stali się
przyjaciółmi , jak za czasów szkolnych.
Ginny była mu wdzięczna, za ten
drobny gest. Poczuła się bezpieczna, zrozumiana. Blaise nigdy nie
naciskał i nie zmuszał do wyjaśnień. Tak było również i tym
razem.
Gdy kobieta całkowicie się uspokoiła,
Blaise zaproponował jej pomoc.
- Chodź Gin, przenocujesz u mnie.
Dziewczyna nic nie powiedziała, tylko
pozwoliła mu się poprowadzić. Pierwszy raz od kilku dni przespała
kilka godzin. Po przebudzeniu poczuła wyrzuty sumienia, że
zostawiła Hermionę samą, lecz jej zły stan emocjonalny szybko
wyparł te myśli. Liczyło się, że w końcu może chwilę odpocząć
od tego cyrku.
***
Byłem zmęczony życiem, zbyt wiele
razy otarłem się o śmierć. Za dużo tragedii i okrucieństwa
dosięgnęło moich bliski przeze mnie. Moje bohaterstwo niszczyło
osoby, które kocham. Najbardziej odbiło się to na Ginny. Teraz
będzie w końcu szczęśliwa. Zadbam o to z góry.
W końcu jestem sobą, znowu mam
kilkanaście lat i potrafię dostrzec piękno i dobro w tym, co mnie
otacza. Tutaj, gdzie teraz jestem jest mi dobrze. Otoczony osobami,
które kocham.
W niebycie spotkałem ponownie moich
rodziców, Syriusza, Tonks z Lupinem, Freda, Albusa, Hedwigę i
Zgredka. Jestem szczęśliwy Giny i ty też bądź.
Witam cieszę się że po tak długiej nieobecności dodałaś rozdział. Notka super fajnie że pojawił się Zabini.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńnowość na www.wbrew-woli.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńno dzięki, dzięki, poryczałam się, chciałaś tego? chciałaś? i tak mam katar,a teraz to już wg , o tyle dobrze że nikt mnie nie widzi. bosz, końcówka taka naładowana emocjami! biedna Ginny! a Rona powinni zamknąć dla przykładu :D czekam :D
OdpowiedzUsuńOdcinek przytłaczający. Mogę zabić Rona? Mogę?! Udało ci się nieźle opisać cierpienie Ginny. A Granger niech przejrzy na oczy i kopnie rudzielca, bo jest ślepa jak ćma przy żarówce.
OdpowiedzUsuńWitam!
OdpowiedzUsuńChciałam poinformować, że z okazji drugich urodzin Rejestru na http://rejestr-blogow.blogspot.com pojawił się konkurs literacki. Zapraszam do zapoznania się z zasadami i zgłoszenia, jeżeli Cię on zainteresuje.
Pozdrawiam serdecznie.
Cześć :D
OdpowiedzUsuńW końcu wzięłam się za nadrabianie :d
akurat padło że jesteś pierwsza na tej liście
z tym opowiadaniem się uporałam :d
ah pięknie się to wszystko toczy
chciałabym więcej napisać
ale lece czytać rozdziały do twojego drugiego opowiadania
Hej, na blogu uwierzyc-w-magie.blogspot.com pojawiła się druga część rozpoczętej niedawno serii "Wędrówka po kilku miejscach".
OdpowiedzUsuńZ poważaniem,
Walcząca-Z-Uciążliwym-Edytorem-Tekstowym-Blogspota Char.
Na together-until-the-death.blog.onet.pl pojawiła się już 7 miniaturka.
OdpowiedzUsuńZapraszam i pozdrawiam
nowy rozdział na www.wbrew-woli.blog.onet.pl Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńTo było urocze. Zaczynam rozumieć, dlaczego Harry nie rzucił żadnego zaklęcia by się bronić. To też bohaterski czyn: pozwolić się zabić. Tez trzeba mieć dużą odwagę.
OdpowiedzUsuńCo teraz oznacza, że rudzielec będzie z Zabinim. Może to i lepiej? :) Lecę czytać dalej.