26 maja 2013

Część XII

Część XII

Wielu z moich przyjaciół stało się moimi wrogami,
wielu nieprzyjaciół zaprzyjaźniło się ze mną,
ale obojętni pozostali mi wierni.
Stanisław Lec


Zdenerwowana Hermiona stała przed lustrem i po raz kolejny przyglądała się swojemu odbiciu. Od rozstania z Ronem minął tydzień, a jej ciało zaczęło wracać do dawnego, zdrowego wyglądu. Jej skóra straciła żółty odcień i na jej policzki zakradł się rumieniec. Jej zgarbiona sylwetka została zastąpiona przez dawną wyprostowaną i pewną siebie pozę. Jej rąk i nóg nie zdobiły już kolorowe siniaki, gdzieniegdzie można było dopatrzeć się żółtych plam, ale i one znikną za parę dni. Przez kuchnię Blaise'a zaczynała odzyskiwać dawne krągłości i jej wystające żebra i kości nie straszyły jej w odbiciu. Włosy, które przed rokiem sięgały jej do ramion i były proste, teraz swobodnie opadały na plecy i skręcały się w różnych kierunkach, tworząc nonszalancką fryzurę.

Poprawiła swój zielony sweterek i zastanawiała się, czy ubrała się odpowiednio na obiad z Draconem. Nie chciała wyjść na nadętą kwokę w wytwornym stroju, ale też nie chciała wyglądać zwyczajnie. Może się wydawać śmieszne, ale chciała wglądać ładnie. Tylko nie wiedziała czy dla niego czy dla siebie.

W ciągu ostatniego tygodnia młody blondyn często gościł w jej myślach. Zdumiona Hermiona odkryła, że jej stosunek do niego zmienił się diametralnie, była ciekawa czy on to zauważy. Zniknęła jej pogarda względem niego, czuła do niego wdzięczność, za okazaną pomoc i zrozumienie, które on też może jej ofiarować. Poza tym był jedyną osobą, z którą mogła porozmawiać na temat Weasleya. Ciągle mu nie ufała, ale postanowiła zawierzyć jego deklaracjom i dopuścić go do siebie. Jeśli da jej jakikolwiek znak, że może ją zranić ucieknie od niego i odetnie się od ich rodzącej się relacji.

Malfoy awansował na prawie przyjaciela. Uśmiechnęła się na tą myśl, bo nigdy się tego nie spodziewała w swoim życiu. Jednak po tygodniu mieszkania u byłego Ślizgona przekonała się, że ludzie z tego domu są przyjemni.

Blaise był wzorowym gospodarzem, gotował, nie marudził, gdy za długo siedziała w łazience, zabawiał wieczorami rozmową i nie wtrącał się w sprawy, które go nie dotyczyły. Cudowny mężczyzna, który jednak nie do końca był szczęśliwy. Zauważyła, że wodzi smutnym wzrokiem za Ginny i nie była pewna dlaczego.

Co do panny Weasley to była ciągle sobą. Ciągle kłóciła się z Zabinim i szukała swojej drogi w życiu na swój chaotyczny i nieskładny sposób. Objadała się ciastami autorstwa głupiego dekla i narzekała, że przez to przytyje. Ciągle siedziała w powietrzu na miotle, doskonaląc swoją formę. W całej tej sytuacji dziwiła się, że Blaise jeszcze nie krzyknął na Gin, za ciągle obelgi. Ale jak już wspominała był cudownym mężczyzną, więc nigdy nie wybuchnie.

Spojrzała na siebie ostatni raz w lustrze i teleportowała się pod umówioną restaurację.

***

Krewnych daje nam los. 
Przyjaciół wybieramy sami.
Mark Twain

Młody, przystojny mężczyzna siedział samotnie w kącie restauracji z daleka od innych gości i czekał na Hermionę, popijając trzecią lampkę czerwonego wina. Jak zwykle był odprężony, choć w środku szalał niepokój, gdyż bał się, że Hermiona go wystawi. Miał nadzieję, że przyjdzie i będą mogli porozmawiać ze sobą. Poczucie, że musi być dobry nie było w nim tak silne, jak przy niej. Czuł, że pomagając jej nie zmieni tylko jej życia, ale również i swoje. Splecenie się ich losów w dorosłym życiu było dla niego próbą, którą chciał wygrać. Chciał pokazać, że jest inny, że może pomóc dobrej osobie i sam przez chwilę poczuć się takim człowiekiem. Chciał zatrzeć ślady swojego dawnego ja, lecz będzie zawsze pamiętać, o tym kim był, aby nie zatracić się znowu i nie utonąć w otchłani negatywnych uczuć oraz czynów.

Uśmiechnął się przyjaźnie do przybyłej kobiety, wstał i odsunął dla niej krzesło. Gdy zajęła swoje miejsce, nerwowo przeczesała swoje włosy i spojrzała się przed siebie, czekając, aż on ponownie usiądzie.

- Witaj. - powiedział delikatnie, jakby nie chciał spłoszyć jej swoim głosem.
- Hej. - odpowiedziała i spuściła wzrok z jego twarzy. Nie wiedziała, co zrobić ze swoimi rękami, więc położyła je na kolanach, by nie skubać nerwowo serwetki. Draco chciał złagodzić jej stres, lecz sam nie do końca panował nad swoim
- Zamówiłem dla ciebie lampkę wina. Może najpierw wybierzemy jedzenie, a potem porozmawiamy? - zaproponował.
- Brzmi dobrze.

***


Przyjaźń wypływa z wielu źródeł, 
z których największy jest szacunek
Daniel Defoe

Po zjedzeniu obiadu w przyjemnym milczeniu,udali się na spacer,podczas którego szczerze porozmawiali.
- Tęsknię za Harrym. - zaczęła Hermiona, gdy szli wzdłuż rzeki.- Zawsze chciał dobrze dla wszystkich, lecz zapominał o swoim. Jego wspaniałomyślność negatywnie na niego wpłynęła i zaczął się staczać, a razem z nim Ron. To straszne widzieć, jak dwoje najbliższych ci osób znika i staje się zupełnie obcymi osobami.
- Nie ma nic stałego w życiu, wszystko się zmienia, ewoluuje. - odrzekł filozoficznie Draco.
- wiem, ja również stałam się inna. Pozwoliłam im oddalić się od siebie i zaczęłam ignorować ich wołanie o pomoc. Byłam złą przyjaciółką Draco.
- To co się stało Potterowi, nie jest twoją winą. A za wybory Weasleya odpowiada tylko on. W tym przypadku jesteś ofiarą.
- Pozwoliłam mu się bić Draco, nie przerwałam tego. Brnęłam w tą sytuację razem z nim. Więc...
- Przestań Hermiono. - przerwał jej Draco.- Ron cię wykorzystał, skrzywdził. Musisz sobie uświadomić, że to nie działo się z twojej winy. Zareagowałaś i przerwałaś tę spiralę przemocy. Jesteś teraz tu ze mną i twoje życie toczy się dalej. Wyjdziesz z tego dołka, poradzisz sobie i zostawisz tego dupka za sobą. Nie mogłaś nic zrobić, więc nie obwiniaj się, bo poczucie winy zje cię od środka i nie będziesz żyła, tak naprawdę. Analizowanie przeszłości nic nie da. Skup się na tym, co jest tu i teraz.
Hermiona obserwowała Dracona podczas jego przemówienia i zdała sobie sprawę, że mówi prawdę. Pierwszy raz od długiego czasu,czyjeś słowa miały sens i były prawdziwe. Draco stał się małym promykiem nadziei w jej szarym życiu.
- Jestem teraz z tobą i rozmawiamy. - po tych słowach wybuchnęła śmiechem. Śmiała się tak długo, że zaczął ją boleć brzuch. Malfoy cały czas stał z boku i obserwował jej zmaganie się z rzeczywistością. Sam przechodził przez ciągłe rozpamiętywanie przeszłości i nie chciał znów zatapiać się w swoim mroku, bo jeszcze z niego nie wyszedł do końca.
Hermiona skończyła chichotać i dopiero wtedy zauważyła spiętą postawę Ślizgona. Przytuliła się do niego i wyszeptała.
- Dziękuję, że jesteś moim przewodnikiem w tym bałaganie.- Mężczyzna mocniej do niej przywarł i trwali tak chwilę. - Chcę zgłosić Aurorom to, co zrobił mi Weasley, ale musisz mi pomóc.
- Będę przy tobie, gdy będziesz mnie potrzebować. - odrzekł uroczyście, zadowolony, że ktoś taki dobry jak Hermiona pokłada w nim swoją nadzieję.

- Wiem. - odpowiedziała.- Lecz, co z twoimi demonami z przeszłości Draco?- zapytała

________

Jestem okropna. Znikam na pół roku, nic nie publikuję, nie czytam i komentuję waszych prac. Ale postaram się powoli to nadrobić. Moim usprawiedliwieniem jest licencjat(straszny pożerać czasu). Kolejnej części spodziewajcie się szybciej. Tekst niezbetowano, więc przepraszam za błędy.
Mam nadzieję, że podoba się wam rozdział. 
Do napisania, wasza Otka.