10 lipca 2012

Życie to bajka - Część I rozdział 2


O przeszłości kilka słów

Draco Malfoy nie lubił nocy, wtedy wracały do niego obrazy z przeszłości. Dokładnie zdarzenia z ostatnich trzech lat jego życia. Z perspektywy czas żałował decyzji o byciu Śmierciożercą lecz, gdy miał szesnaście lat i podejmował ją wydawała mu się słuszna. Został sługą Voldemorta jak wszyscy w jego rodzinie, od małego był chowany w kulcie czystej krwi i czarnej magii. Po powrocie Czarnego Pana wydawało mu się czymś naturalnym, że będzie służyć ciemnej stronie.

Lecz okoliczności, w których został Śmierciożercą, nie wydawały mu się korzystne. Został zmuszony, do podjęcia szybkiej decyzji, o wstąpieniu w szeregi Voldermorta. Na jego decyzję wpłynęła groźba, zabicia matki i brak ojca w szeregach Czarnego Pana. Po naznaczeniu go Mrocznym Znakiem, wiedział, że musi wykonać zadanie, które powierzył mu Lord. To była kolejna próba dla rodu Malfoy`ów i kolejna groźba. Miał nadzieję,że gdy zostanie jego sługą zadowoli go. Tak się jednak nie stało. Musiał wykonać zadanie zlecone mu na szóstym roku w Hogwarcie, bo znowu grożono śmiercią jego matce. Musiał zapłacić za błędy Luciusza.

Młody Malfoy wiedział, że jego przeszłość będzie się ciągnęła za nim całe życie i dalej, będzie płacić za błędy swego ojca. Przypominał mu o tym Mroczny Znak wypalony na lewym przedramieniu. Postanowił sobie, że nie popełni więcej błędów z przeszłości i nie będzie taki jak ojciec, a Mroczny Znak miał mu o tym przypominać.

Podczas wojny Draco zaczął wątpić w wartości jakie wpoili mu rodzice. Nie brał udziału w walkach, Lord nigdy nie wysłał go na front. Przerażały go wojenne opowieści jego ciotki – Bellatrix. Nie potrafił zrozumieć jak mogą cieszyć historie o zadawaniu ból, cierpienia i śmierci innym ludziom. Większą część wojny spędził w Hogwarcie, gdzie starał się nie wychylać i pokornie wykonywał polecenia rodzeństwa Carrow. Kolejną część wojny spędził uwięziony w swoim domu, gdzie musiał znosić te okropne historie Bellatrix, użalania się ojca, który ubolewał nad straconą pozycją w świecie czarodziejów i szeregach Voldemorta. Jedynie w towarzystwie matki mógł czuć się komfortowo. Wiedział, że Narcyza tak jak on najchętniej wycofałaby się z grona Śmierciożerców, gdyby tylko to było możliwe.

Od najmłodszych lat mógł liczyć tylko na nią i mieć w niej oparcie. To ona broniła go przed ojcem i jego ręką. Dzięki niej dorosły Draco jest zdolny do refleksji nad swoim postępowaniem, wyciągnięcia wniosków, żałowania swoich czynów a, co najważniejsze jest zdolny do zmiany swojego postępowania. Ta kobieta uchroniła Draco przed staniem się potworem.

Ojcu nie zawdzięcza nic. Uważa, go za dwulicowego tchórza, którego postępowanie jest karygodne. Dzięki matce Draco zaznał trochę miłości, przynajmniej tak sądzi, bo w jego domu nigdy nie padły słowa: kocham cię i miłość.

Najchętniej zapomniałby o ostatnich trzech latach, lecz nie może. Chciałby żeby nikt nie pamiętał tych trzech lat. Jego powrót do świata Czarodziejów po wojnie był trudny. Jego rodzina była zdrajcami, sługami Lorda, nikt ich nie lubił. Nastał dla nich czas potępienia. Ich majątek skonfiskowano, zaczęły się godziny przesłuchań, procesów, walka o przetrwanie. Te wydarzenia wpłynęły na Malfoy`a o dziwo pozytywnie. Oczywiście czuł się załamany i winny, ale te uczucia wpłynęły też na jego zmianę charakteru i podejścia do świata. Wiedział, że może skończyć źle przez swoją przeszłość. Pokazał jednak Ministerstwu, że żałuje, zmienił się przez, co nie został skazany na odsiadkę w Azkabanie. Minister Magii - Kingsley Shacklebolt znał sytuację Dracona z opowieści Dumbledore`a i osobiście postanowił nie skazywać chłopaka na więzienie w zamian za współpracę z Aurorami w łapaniu ostatnich popleczników Voldemorta. Po interwencji samego Ministra Magii Draco stał się szpiegiem Ministerstwa i przyczynił się do schwytania kilku popleczników Czarnego Pana. Te wydarzenia oczyściły trochę jego imię i mógł wrócić do społeczności Czarodziejów w przeciwieństwie do Lucjusza, który miał spędzić resztę swego życia w towarzystwie Dementorów. Los był łaskawy dla jego Matki, zachowała wolność i oddano jej część fortuny Malfoy`ów.

Z zamyślenia wyrwał go hałas tłuczonego szkła, dobiegający z łazienki. Niewiele myśląc, chwycił różdżkę i udał się w kierunku łazienki. Ostrożnie uchylił drzwi i zajrzał do środka, to co zobaczył zadziwiło go. Zobaczył jak Granger siedzi na środku łazienki i płacze, jej dłonie ociekały krwią, a lustro za nią było stłuczone, na podłodze leżał list.
-Co tu do cholery się dzieje Granger?- zapytał.
-Nie twoja sprawa Malfoy. Zostaw mnie w spokoju.- odpowiedziała Gryfonka i odwróciła się do niego plecami, by podziwiać swoje odbicie w potłuczonym lustrze.
-Raczej moja sprawa, skoro dewastujesz moją łazienkę.
-Nie twoją, a naszą. Nie zapominaj, że mam takie samo prawo do tej łazienki jak i Ty.
Co też McGonagall strzeliło do głowy, żeby dać nam wspólną łazienkę. Pomyśleli oboje.
-Niech ci będzie. To czemu niszczysz naszą łazienkę?
-Już ci mówiłam nie twoja sprawa. Poza tym wszystko w porządku.
-Och Granger. Nie potrafisz kłamać.- Chłopak szybkim krokiem pokonał dzielącą ich odległość i znalazł się obok Hermiony. Chwycił jej ręce, żeby ocenić rozległość ran. W tym momencie dziewczyna próbowała zabrać swoje dłonie, ale Malfoy jej na to nie pozwolił. Chłopak stwierdził, że dziewczyna musiała być wściekła, bo rozcięcia na jej skórze były liczne, głębokie i znajdowały się w nich odłamki lustra.
-Co ci kobieto do głowy strzeliło, żeby tak się urzadzić.- Mruknął pod nosem i zgrabnym ruchem podniósł Hermionę i zaniósł do swojego dormitorium.

Oniemiała Hermiona siedziała na łóżku Ślizgona, gdy ten szukał czegoś w szafce koło łóżka.
Dormitorium Draco było podobne do tego, które zajmowała Hermiona, różniły się tylko kolorem. Pokój chłopaka był w barwach Slytherinu, a jej w kolorach Griffindoru. Pośrodku obu pokoi stało wielkie łoże z baldachimem i szafką nocną. Po jednej stronie łóżka znajdowało się przestronne biurko, mała biblioteczka i wielka szafa. Po drugiej stronie mieściły się wygodna kanapa z fotelem i kominek oraz wejście do wspólnej łazienki.

Jej obserwacje zakończył krzyk Malfoya.
-Uważaj, pobrudzisz mi pościel.
-Och.- wyrwało się Hermionie i dostrzegła plamę krwi na jego pościeli.-Ja nie..
-Po prostu trzymaj ręce przy sobie i niczego nie dotykaj.-przerwał jej szorstko chłopak.-Nie lubię mieszkać w brudzie
-Nikt cię nie prosił,żebyś mnie tu przyprowadzał Malfoy.
-Trochę wdzięczności, ratuję ci tyłek.
-Jeszcze nic oprócz pustych słów nie zrobiłeś.- po tych słowach wstała i zaczęła iść w kierunku wyjścia.
Co za uparte stworzenie, przeszło mu przez myśl.Zbliżył się do niej ponownie, posadził na łóżku i podał jej mały flakonik.
-Wypij to.-rozkazał.
-Co to jest?-spytała nie ufnie.
-Eliksir znieczulający. Pij albo powybieram Ci te kawałki szkła bez niego.
-Dobra już piję.-Wypiła zawartość jednym chlustem.-Mmm. Dobre, dodałeś jakąś esencję do samego eliksiru?
-Tak, nutkę wanilii. Skąd wiesz?
-Po prostu to da się wyczuć, kiedy ktoś udoskonali walory smakowe eliksiru.
-Dobra, powinien już działać. Podaj mi rękę, zajmę się tymi odłamkami.
Kolejne minuty mijały im w ciszy, Draco wyciągał kawałki lustra z dłoni Hermiony, a ta przyglądała mu się z zaciekawieniem. Gdy skończył, podał jej Eliksir gojący rany. Gdy dziewczyna go wypiła jej ręce wróciły do stanu sprzed wypadku. Obejrzała je dokładnie ze wszystkich stron i nie było żadnego śladu. Draco obserwował ją i dostrzegł kilka blizn na jej przedramieniu. Podszedł do niej ponownie, chwycił jej rękę i przyjrzał się dokładniej. Na jej ręce widniał napis SZLAMA.

Nagle stanęła mu scena, która rozegrała się ponad rok temu w jego domu. Bellatrix pochylała się nad dziewczyną i cięła jej skórę ostrym sztyletem. Po tej niewinnej torturze, jak to określiła Bella został Hermionie ślad po dziś dzień.
-Próbowałaś się tego pozbyć?-spytał chłopak.
-Tak. Nic nie działa.-odrzekła zmieszana dziewczyna.-Powinnam już iść. Dzięki za pomoc.
-Nie ma za co. To mój obowiązek, przecież jestem Prefektem.
Dziewczyna nic nie odpowiedziała, tylko skierowała się w stronę łazienki, by posprzątać bałagan, który narobiła i zabrać swój list, który do tego wszystkiego doprowadził. Gdy była już przy drzwiach, usłyszała głos Malfoya.
-Przepraszam.
-Co?Za co mnie przepraszasz?-spytała zdziwiona.
-Za to co zgotowała ci moja ciotka i za to, że nic nie zrobiłem, żeby jej przeszkodzić.
Hermiona stała w drzwiach i patrzała na Draco z niedowierzaniem na twarzy. Nigdy nie przyszło jej go głowy, że ten arystokrata za coś ją przeprosi. Nie wiedziała jak się zachować. Grzecznie byłoby podziękować, ale to Malfoy. Podczas wojny był po drugiej stronie, to jej wróg. Nie będzie za jedno przepraszam rzucać mu się na szyję, te słowa i tak nie zmienią niczego.
-Coś jeszcze?-spytała.
-Nie. Dobranoc.
Wyszła bez słowa. Jedno Reparo i lustro było jak nowe. List po wejściu do swojego pokoju rzuciła na stolik i poszła spać.

1 komentarz: