27 maja 2012

VII

Część VII


Nie żałuj umarłych Harry!
Żałuj ludzi żywych,
którzy nie wiedzą,
co to miłość
J.K.Rowling

          Przemierzał puste uliczki szybkim krokiem, starał nie rzucać się w oczy. Wychodziło mu to doskonale, nikt z przechodniów nie zawiesił na nim oka, pomimo jego płomienno-rudych włosów i dość wysokiego wzrostu.

          Był człowiekiem spieszącym się, jak inni z pozoru. W rzeczywistości zmierzał do kryjówki paru łajdaków, którzy w ostatnim czasie sterroryzowali kilka wiosek magicznych. Ronald Weasley został oddelegowany przez szefa Biura Aurorów, do przeprowadzenia akcji pojmania zbrodniarzy.

          Misja miała być cicha i skuteczna. Według planu, mieli ich obezwładnić w ciągu minuty. Zdjęciem zabezpieczeń miał zająć się Harry, który uwielbiał być na pierwszej linii ognia. Adrenalina, która wytwarzana była podczas walk napędzała obu mężczyzn.

          Wszyscy Aurorzy pojawili się we wskazanym miejscu o ustalonej porze. Tłum mężczyzn ubranych w czarne peleryny w mgnieniu oka znalazł się w środku kryjówki terrorystów. Nie obyło się bez walki, która z minuty na minutę stawała się coraz krwawsza.

          Pojawiły się pierwsze ofiary w ludziach ze strony Ministerstwa. Ron nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Sądził, że pojmą ich w kilka minut. Po czym wróci do Ministerstwa, świętować swój kolejny sukces.  

          Tym razem było inaczej. Zlekceważył potencjał wroga i teraz ponosił konsekwencje tej zniewagi. Ginęli ludzie, za których był odpowiedzialny. Przez jego lekkomyślność życie stracili jego przyjaciele.

          Złość jaka w nim się zebrała, zalała całe jego ciało. Nie działa już według schematu ustalonego wcześniej. Rzucał zaklęciami na ośle, zielone smugi wylatywały z jego różdżki z zadziwiającą szybkością. Nie cackał się z wrogiem, nie liczyło się pojmanie żywcem, liczyła się śmierć. Musiał pomścić swoich ludzi, swoją urażoną dumę i być może zagrożoną pozycję. Za każdą złą akcję dostaje się naganę. Strasznie tego nie lubił, więc starał się podratować wyniki akcji. Przez swój egoizm tracił zdrowy rozsądek.

          Chciał pokazać, że przeciwnik ich zaskoczył, a on zrobił wszystko, co w jego mocy. Chce wykreować się na ofiarę, która naraziła swoje życie dla reszty zespołu, na bohatera, który chciał pomścić śmierć współpracowników.

          W furii Ron nie myślał trzeźwo, liczyła się tylko śmierć. Opanował do perfekcji rzucanie zaklęć niewybaczalnych, były jego znakiem rozpoznawczym. Odkąd Minister zezwolił używać tych czarów na akcjach, korzystał z tego przywileju z nawiązką. W jego oddziale to on zabił najwięcej ludzi, był mistrzem torturowania i wyciągania informacji od swoich ofiar. Ciemna strona pochłonęła go, choć walczył w imię dobra.

          Ron stał się złym człowiekiem i doskonale o tym wiedział.

***

          Zrezygnowany wrócił do domu, gdzie zaczął pić Ognistą w dużych ilościach. Gdy do domu wróciły dziewczyny był już nieźle wstawiony. Hermiona podeszła do niego i zastygła na widok jego czerwonych od płaczu oczu. Podeszła i delikatnie położyła na jego barku rękę, strzepną ją i wyszeptał w podłogę:

          - Harry nie żyje.

          Hermiona zatkała usta, stała w miejscu kilka minut. Nie dochodziło do niej nic oprócz pustki, którą sprowadziła owa wiadomość. W międzyczasie Ron powiedział wszystko Ginny, przepraszał ją za to, że dopuścił do tego. Jego siostra nie chciała, go słuchać. Wybiegła z domu płacząc spazmatycznie, nikt nie wiedział dokąd udała się. Jej ostatnie słowa wyprowadziły brata z równowagi:

          - To twoja wina, że Harry nie żyje.

***

          Po jej wyjściu Ronald powrócił na kanapę, gdzie zajął się opróżnianiem drugiej butelki alkoholu. Hermiona usiadła koło niego.

          - Jak to się stało? - wyszeptała.

          - Nie wiem, wszystko szło po naszej myśli, lecz nagle Harry padł martwy na ziemię. Nikt nic nie widział, nikt nic nie wie. Ministerstwo wszczęło już śledztwo w tej sprawie, przesłuchali mnie i resztę członków załogi, lecz nic mi nie powiedzieli. Jestem zawieszony jako auror. Moja kariera jest skończona. - skończył żałośnie swój wywód. Dziewczyna słuchała się go z niedowierzaniem.

          - Twój przyjaciel nie żyje, a ty przejmujesz się swoją karierą. Ron. Co z tobą jest nie tak? - krzyknęła oburzona.

          - Nie odzywaj się do mnie takim tonem. - odpowiedział jej krzykiem Weasley.

          Wstał wzburzony i nerwowo zaczął chodzić po pokoju. Zza pleców dobiegł go głos Hermiony:

          - Nic więcej mi nie powiesz Ronaldzie? Nie powiesz mi jak zginął mój przyjaciel, narzeczony twojej siostry? - dopytywała się.

          Zagotowało się w nim, odwrócił się i spoliczkował dziewczynę. Poczuła metaliczny smak krwi w ustach. Miejsce uderzenia piekło ją boleśnie.

          - To był także mój przyjaciel. - syknął i opuścił mieszkanie.

***

          Zrozpaczona Hermiona osunęła się na ziemię i pogrążyła w płaczu. Nie wiedziała, kiedy zasnęła na podłodze z wyczerpania. Obudziło ją nad ranem pojawienie się poczochranej Ginny, która pochyliła się nad nią i delikatnie głaskała jej twarz.

          - Gdzie byłaś? - szepnęła Hermiona.

          - Na boisku, latałam całą noc. Ron, ci to zrobił?

          - Tak. - odpowiedziała i spuściła głowę ze wstydu.



Lata

Dla Ew.
___


Rok pierwszy

Oczarowałaś mnie swoimi pięknymi, zielonymi oczami. Gdy cię pierwszy raz zobaczyłem czułem, że będziesz dla mnie ważna. Podczas naszego pierwszego spotkania obdarzyłaś mnie jedynym miłym spojrzeniem. Potem w nich widziałem wrogość, niechęć, pogardę. Nie rozumiałem dlaczego?

Rok drugi

Starałem ci się przypodobać, siadłem koło ciebie na posiłkach, pożyczałem pióra, gdy ty swojego zapomniałaś. Zapraszałem na mecze Quidditcha, lecz ty zawsze mnie ignorowałaś i traktowałaś z dystansem. Byłaś inna niż wszystkie dziewczyny i jedyna, która nie darzyła mnie sympatią w naszym domu.

Rok trzeci

Skoro bycie miłym, nie przyniosło żadnego skutku. Traktowałem cię jak inne osoby, zacząłem ci dokuczać i zauważyłem, że wtedy zwracasz na mnie uwagę. Coraz częściej robiłem ci głupie żarty i słyszałem swoje nazwisko z twoich ust. Twoje oczy dalej były dla mnie zimne, opanowałaś do perfekcji lodowate spojrzenie przeznaczone tylko dla mnie. Było mi przykro.

Rok czwarty

Nie potrafiłem zrozumieć dlaczego spędzasz czas z tym Smarkiem, nic sobą nie reprezentował, był podły, gardził osobami twojego pochodzenia. Pomimo to nazywałaś siebie jego najlepszą przyjaciółką. Nieświadomie raniłaś mnie tą relacją. Moje zaczepki przybrały na intensywności, często dawałem ci w kość. Coraz częściej, głośniej krzyczałaś moje nazwisko. Była to melodia pieszcząca moje uszy.

Rok piąty

Zrozumiałem, że cię kocham od czterech lat, od pierwszej chwili, gdy cię ujrzałem. Czułem to całym sobą, powiedziałem ci o tym. Odtrąciłaś mnie. Zabolało, lecz i w końcu ja zacząłem cię nienawidzić, jak ty nienawidziłaś mnie. Odrzucenie napędzało mnie do uprzykrzania ci życia. Wiem, że płakałaś przeze mnie, żałuję tego.

Rok szósty

Ignorowałem cię, pasował nam ten układ. Jednak, gdy zobaczyłem cię w ramionach tego Krukona mur, który zbudowałem runął. Pojawiła się zazdrość. Wpadłem w wir randek z dziewczynami, które nic dla mnie nie znaczyły. Stałem się łamaczem serc i regulaminu szkolnego. Wtedy najwięcej czasu poświęciłem na psocenie. Byłem Huncwotem pełną piersią, choć była dziurawa, bo ty wyrwałaś mi serce.

Rok siódmy

Coś się zmieniło - my. Ja spoważniałem, ty odezwałaś się przyjaźnie do mnie. Pozwoliłaś na pierwsze trzymanie się za ręce, pierwszy pocałunek. Pierwsza powiedziałaś, że mnie kochasz, wypełniłaś pustkę w moim sercu. Sprawiłaś, że byłem szczęśliwy po tylu latach u twojego boku.

Pokochałaś, choć nie chciałaś. Dałaś szansę. Powiedziałaś tak. Dałaś mi syna i zginęłaś razem ze mną.

Kocham cie Lily Potter
James Potter.

25 maja 2012

Zakręt część szósta


Krótkie wyjaśnienie.
Onet kiepsko działa, więc podziękowałam mu za współpracę i za namową Ew, zmieniłam serwis blogowy. Od dziś tutaj będę publikować nowe rozdziały z Hermiona Dracon, Spełniając nasze marzenia i Umówisz się ze mną Evans. Wszystkie moje wypociny znajdziecie w jednym miejscu. Proszę o wpisanie się w subskrypcję , jeśli chcecie być informowane. 

Blog jest w trakcie budowy i przenoszenia tekstów, więc proszę o cierpliwość i wybaczcie mi, że jeszcze nie wszystkie opowiadania są tutaj. Część z nich dodam później, bo będą poprawiane.

Stare blogi będą funkcjonować dalej, lecz nie będę na nich nic nowego dodawać.

Wasza onetowska Otka, teraz Otka z blogspot
_________

Nie potrafię oddychać, duszę się, pustka wokół mnie jest przerażająca. Strach, który rozpływa się po moim ciele, paraliżuje mnie. Zabija mnie kawałek po kawałku. Płacę za swoje błędy, kłamstwa, podwójne życie, za szczęście, którego nigdy nie powinnam doświadczyć. Spoglądam zlękniona na kartkę papieru, która zniszczyła moje życie i życie pewnego mężczyzny.

Jestem Hermiona Weasley i moja szansa na szczęście została przekreślona.

Wróćmy do wcześniejszych wydarzeń z mojego życia. Po zdarzeniach na balu, ciągle miałam się na baczności, wystrzegałam się kontaktów z Draconem, myśli o nim. Postąpiłam tak, jak obiecałam Ginny. Przyrzekłam, że nigdy nie pocałuję ponownie Dracona Malfoya, że będę wierna mojemu mężowi Ronaldowi Weasleyowi, któremu będę winna dozgonne oddanie. Spisałam na siebie wyrok, którego żałuję, lecz muszę odpokutować swoje przewinienia. Moje tchórzostwo nie pozwoliło mi przyznać się do prawdziwej miłości, za bardzo bałam się, co powiedzą ludzie, jak poczuje się Ron na wieść o tym, że go zdradzałam. Myślę, że wybaczyłby mi stosunek fizyczny z Malfoyem, ale na pewno nie, fakt, że kocham go całym sercem i zawsze będę.

Nazywam się Hermiona Weasley i staram się wypłynąć na powierzchnię.

Za milczenie Ginny przypłaciłam ogromną cenę. Zraniłam jedynego człowieka na świecie, który mnie w pełni rozumiał. Odrzuciłam go, jak starą szatę. Bez słowa wyjaśnienia, odsunęłam się od niego, wyrzuciłam z mojego życia. Złamałam daną obietnicę, że nigdy więcej go nie opuszczę. Zostawiłam go i nigdy nie powiedziałam mu, jak bardzo go kocham, to on był stroną, która deklarowała uczucie, za nas oboje. Ja tylko potrafiłam brać i ranić.

Nazywam się Hermiona Weasley i jestem pieprzoną egoistką.

Wróciłam do pracy, udaję przed światem, ze moje życie jest takie, jakie było. Uśmiecham się do ludzi sztucznym uśmiechem, choć w głębi płaczę, jak małe dziecko. Funkcjonuje na skraju wyczerpania psychicznego, lecz nie mogę się załamać. Ginny stale obserwuje mnie i pilnuje, aby Ronald był szczęśliwy ze mną. Kontroluje mnie, mówi, co mam robić. Zachowuje się, jak jakiś pieprzony bóg, który steruje moim życiem. Gdy tylko coś jest nie tak, grozi, że powie o wszystkim Ronowi, a ja poddaje się wtedy posłusznie jej woli i zadowalam męża.

Nazywam się Hermiona Weasley i jestem niewolnicą.

Praca jest katorgą, wtedy widuję go najwięcej. Gdy spoglądam na jego sylwetkę rozpadam się. Nie potrafię nic zrobić, ból, który czuję w sercu zabija mnie, powoli, okrutnie. Zapadam się w ciemność zwaną rozpaczą, mój mózg katuje mnie obrazami przeszłości, w której byłam szczęśliwa z nim. Przesuwa leniwie obrazy z mojego starego życia, gdzie kochałam i potrafiłam oddychać pełną piersią. Dziś moje powietrze bez jego obecności wypełnione jest szkłem, które rani mnie dotkliwie, za każdym razem, gdy nabieram go do płuc. Pustka to moje życie, mój los. Jeśli mam, tak dalej egzystować, w bólu, bez niego to właśnie trafiłam do piekła i sama sobie jestem katem. Cierpię, gdy go nie ma obok, cierpię, gdy jest i nie mogę go dotknąć. Zabijam się codziennie powoli życiem bez niego. Zabiłam jego i naszą miłość

Nazywam się Hermiona Weasley i jestem morderczynią.

Najgorszy jest widok jego oczu, zioną pustką, wyraz uwielbienia, miłości zastąpił lód i nienawiść. Frustracja, która go wypełnia, jest wyczuwalna w otoczeniu. Został zraniony, wykorzystany, porzucony bez słowa wyjaśnienia. Pewnie myśli, że był dla mnie zabawką, odskocznią. Nigdy nie dałam mu do zrozumienia, że był całym moim światem i zawsze nim będzie. Poznaje gniew człowieka, który jest dla mnie wszystkim, choć nie powinien. On przynajmniej nasze uczucie zmienił w nienawiść, a ja dalej będę trwać w nim, nieszczęśliwie zakochana.
Od naszego ostatniego spotkania zmienił się. Zniknęło przyjazne uosobienie, wróciła ironia, złośliwość. Nie chodzi rozluźniony, lecz spięty, gotowy do ataku. Stracił na wadze, jego urok zbladł. Jest cieniem samego siebie przeze mnie. Próbował dociec przez pewien czas, czemu go znowu unikam, lecz przegoniłam go. Ciągle próbuje, lecz go zbywam. Nie lubi być ignorowany, prędzej, czy później wybuchnie i pozna prawdziwy powód, dla którego go unikam. Myślę, że ta kartka papieru, która za chwile zrujnuje nam życie, będzie najlepszym sposobem

Jestem Hermona Weasley i za chwilę zniszczę Dracona Malfoya

Zapraszam go po raz ostatni do swojego gabinetu, wskazuje, gdzie ma usiąść. Unikam jego wzroku. Wiem, że chce wiedzieć wszystko, lecz nie powiem mu całej prawdy, pozna tylko bolesne konsekwencje mojego czynu.
- Draconie... - zaczynam, chce mi przerwać, uciszam go ruchem ręki – nie możemy się więcej spotykać. Pewnie zauważyłeś, że cię unikam od jakiegoś czasu. Moje miejsce jest przy mężu, zawsze tam było. To, co się stało pomiędzy nami, nigdy nie powinno mieć miejsca. Wybacz, że tak długo cię zwodziłam. Zapomnij o tym, co było i proszę nie zdradź naszego sekretu. - wypowiedziałam to z maską na twarzy, choć w środku umierałam, na dźwięk tych wszystkich kłamstw. On również pozostaje niewzruszony, czuję jak moje słowa go dogłębnie zraniły, odebrały mu ostatnią nadzieję.
- A więc to koniec Granger? - zapytał zimno.
- Nigdy nie było początku Malfoy. Nie nazywaj mnie Granger, jestem Weasley. - odrzekłam butnie. Zaśmiał się cicho.
- Weasley? To czemu uciekałaś od niego do mnie, taki szmat czasu? - zakpił.
- To była największa pomyłka mojego życia.
- Dobrze się składa, bo mojego też. Myślałem, że mnie kochasz, lecz teraz wiem, ze jesteś jak inne kobiety. Bierzesz, co chcesz i uciekasz.
- Wierz mi, nie chciałam tego romansu.
- Nie? To dlaczego wracałaś? Dlaczego chciałaś, żebym cię kochał? Dlaczego nauczyłaś kochać głaz, jakim byłem? Dlaczego dałaś mi nadzieję? Dlaczego zniszczyłaś moje serce? - krzyczał w złości.
- To nie ważne Malfoy. Ważna jest teraz moja rodzina i nienarodzone dziecko.
- Jego dziecko?
- Tak. - wstał i opuścił pokój.

Nazywam się Hermiona i już nigdy więcej nie miałam go, zobaczyć.

_____

Za tydzień opublikuję siódmą część Zakrętu. I jakie wrażenia?

20 maja 2012

Umówisz się ze mną Evans? - Rozdział 3


Krótkie wyjaśnienie.
Onet kiepsko działa, więc podziękowałam mu za współpracę i za namową Ew, zmieniłam serwis blogowy. Od dziś tutaj będę publikować nowe rozdziały z Hermiona Dracon, Spełniając nasze marzenia i Umówisz się ze mną Evans. Wszystkie moje wypociny znajdziecie w jednym miejscu. Proszę o wpisanie się w subskrypcję , jeśli chcecie być informowane. 

Blog jest w trakcie budowy i przenoszenia tekstów, więc proszę o cierpliwość i wybaczcie mi, że jeszcze nie wszystkie opowiadania są tutaj. Część z nich dodam później, bo będą poprawiane.

Stare blogi będą funkcjonować dalej, lecz nie będę na nich nic nowego dodawać.

Wasza onetowska Otka, teraz Otka z blogspot
_____


     Lily siedziała w damskim dormitorium i rozmyślała o ostatnich wydarzeniach. Zachowanie Pottera intrygowało ją i denerwowało. Chłopak bezczelnie się jej przyglądał, czynił liczne aluzje słowne, wydawało się jej, że wystawia jej cierpliwość na próbę. Zwierzyła się ze swoich obaw dziewczynom, lecz one nie podzielały jej zdania.
     - Przesadzasz, Rogacz nic do ciebie nie ma. - rzuciła Dor.
     - Dokładnie. - wtórowała jej Mary. - Jesteś na jego punkcie przeczulona, bo przez lata cię zaczepiał, a jak tego nie robi, doszukujesz się tego w zwykłych czynnościach.
     - Chłopak zachowuje się względem ciebie, tak samo, jak w stosunku do nas. - kontynuowała dziewczyna Syriusza, spojrzała znacząco na McDonald i obie zakryły sobie usta. Lils wiedziała, że przyszedł im jakiś ciekawy wniosek, którym za chwilę się z nią podzielą. Miała przeczucie, że nie spodoba się jej to.
     - Chyba, że ty chcesz, aby James to robił. - pisnęła, nienaturalnie wysokim głosem Mary. Ich dedukcja wywołała u dziewczyny wielkie rumieńce. Nic nie odpowiedziała, odwróciła się od nich i udawała, że patrzy w okno.
     - Odpowiadaj Lils! - nalegała Meadowes.
     - Mylicie się. - szepnęła i wyszła z pokoju.

     Tok rozumowania dziewczyn zaskoczył ją, lecz musiała w głębi ducha przyznać im racje. Możliwe, że chciała, aby James ją podrywał, chciała, aby zabiegał o jej względy. Uczucia, który były w niej podczas ich rzekomego flirtu strasznie się jej podobały. Przypomniała sobie jego zaskoczenie, rozczarowanie, gdy dowiedział się, że jest z Agustinem. Fakt, że mógł być o nią zazdrosny, podłechtał jej próżne, w tym momencie ego.

     Kłótnie jakie odbywała w ostatnim czasie ze swoim chłopakiem o Pottera, pogłębiały jej odczucia w tej sprawie. Agustin zawsze był spokojny i rozważny, poruszał drażliwe tematy, tylko wtedy, gdy miał stuprocentową pewność, co do swoich obaw. Dlatego chciał rozmawiać o nim, dlatego wybuchnął z jego powodu. Czuł, że James może mu zagrozić i odebrać Lily. Znał ją na tyle dobrze, że wiedział, że podświadomie pozwoliłaby mu na to. Agustin to wiedział, a ona nie.

     Jej odkrycie zszokowało ją. Mogła polubić Jamesa Pottera!

     Natomiast James od paru dni chodził zadowolony z siebie. Delikatnie zaczepiał Lily, lecz nikt nie widział, że to robi. Nawet Syriusz uważał, że skończył z nią i w końcu skupi się na żartach i innych dziewczynach. Widział, że jego przyjaciel obmyśla plan wielkiego podrywu, jednak, gdy pojawiła się Doracas zamilkł i więcej nie poruszył tego tematu. Łapa po raz pierwszy myślał o swoim związku poważnie. James cieszył się z tego powodu i wspierał go w tych działaniach.

     Pogrążony w swoich rozmyślaniach, zawędrował na piąte piętro, gdzie natknął się na całującą parę. Była to Lily z Agustinem. Jego Lils całowała się z tym nadętym Puchonem! Bez słowa minął ich i skierował się do swojego dormitorium, dotarł tam szybko, dzięki skrótom. Zastał w nim Remusa i Syriusza.
     - Lily ślini się na środku zamku z tym bałwanem. - krzyknął do swoich przyjaciół.
     - Ma do tego prawo, James. - zaczął Remus.
     - Myślałem, że etap Lily mamy za sobą. - żalił się Syriusz. - Zapomnij o niej. Nie widzisz, że ona ma kogoś.
     - Łapa ma rację, musisz ruszyć na przód. Poznaj jakąś miłą dziewczynę.
     - Może Mary. - krzyknął Black.
     - Mary? - zapytał Lunatyk.
     - Tak, nasz Mary. Nie widzisz, jak wodzi za Jamesem wzrokiem, gdy ten zagaduje Evans. Masz pod nosem idealną kandydatkę.
     - Tak to świetny pomysł. Możesz umówić się na podwójną randkę z Syriuszem, Dor. - Rogacz spoglądał na nich jak na parę wariatów. Chciał pogadać o Evans, a oni planują jak go umówić z Mary, jej przyjaciółką. Ich plany były coraz gorsze, bał się, że za chwilę zaplanują ich ślub.
     - Przestańcie. - krzyknął. - Niech chcę żadnej innej dziewczyny oprócz Lily. Zrozumcie to.
     - Ale Mary jest fajną dziewczyną. - jęknął Lunio.
     - No właśnie, spotkaj się z nią wszyscy będą zadowoleni. - wtórował mu Łapa. James miał wrażenie, że   rozmawia z ćwierć mózgami.
     - Dajcie mi spokój.
     - Rogacz i Mary jak to ładnie brzmi. - kontynuował Remus.
     - Nie, musimy jej, znaleźć pseudonim. - przekonywał Syriusz.
     - Dobra może, Mała albo czekolada?- wymyślał Lunatyk. Syriusz dołączył do niego. Potter nie mógł uwierzyć, że to jego przyjaciele. Zachowali się jak stare małżeństwo, które próbuje wydać swojego syna-kawalera.
     - Skończcie! - krzyknął. - Nie umówię się z McDonald. Mam po dziurki w nosie, waszej psiej solidarności.
     - Co? - zdziwili się.
     - Koniec tematu, pchlarze. - chłopcy zamilknęli.

     Lily poświęciła więcej uwagi na obserwację Pottera. Zauważyła, że czochra włosy, gdy się denerwuje lub nudzi. Ten gest był uroczy. Jego oczy zawsze mają ciepły wyraz. Szczególnie zachwyciły ją jego dłonie, były silne i męskie, a zarazem delikatne. Widziała, jak łapie znicza. Szybkim, zdecydowanym ruchem, zaciskał delikatnie palce na złotej kuleczce. Rozmyślanie o nim dekoncentrowało ją, szczególnie podczas treningów, gdzie podczas lotu na miotle jego oczy były często na jej poziomie i mogła patrzeć wprost na nie, a nie z dołu lub ukradkiem, jak zwykle to robiła. W szatni podziwiała jego muskularny tors, gdy potem o tym myślała, robiła się czerwona, jak piwonia.

     Agustin zauważył, że Lils jest coraz częściej nieobecna myślami. Nie lubi, jak wspomina o Huncwotach i Jamesie, próbował jej delikatnie zasugerować, aby się z nim nie zadawała, lecz nie chciał wyjść na zaborczego chłopaka.

     Tymczasem życie innych Gryfonów z siódmego roku płynęło innym torem niż Evans i Pottera. Perter wymykał się od przyjaciół i znikał na długie godziny. Remus zajmował się nauką, obowiązkami prefekta, poskramianiem pomysłów Syriusza i szukał sposobu, jak złagodzić skutki transformacji w wilkołaka. Syriusz kuł nowe podstępy, podrywał Dorcas, dręczył swojego brata, całował Dor, wykręcał kawały Ślizgonom, zabiegał o uwagę Dor, całował ją, myślał o niej. Mary cały czas plotkowała o chłopakach. Lily zamykał się w sobie i uciekal myślami od nich wszystkich, a James paplał do niej beztrosko.

     Podczas jednego ze swoich monologów Potter zwraca jej uwagę, że go nie słucha.
     - Nie zwracasz uwagi na, to co mówię Lily. - żali się. Lily jest rozdrażniona. Agustin nie chce, aby się zadawała z Rogaczem, ten cały czas przeszkadza jej w myśleniu i plecie o taktyce na najbliższy mecz.
     - Słuchaj Potter, nie mam ochoty słuchać, tego co mówisz. Daj mi spokój.
     - Uspokój się. Nic złego nie robię.
     - Jesteś pewien? - zapytała. Ich spojrzenia się spotkały i James zrozumiał, że ona wie, że się jej przygląda cały czas i świadomie zaczepia.
     - Cholera. - wyrwało mu się. - Musimy pogadać, choć do mojego dormitorium. - kiwnęła głową na znak zgody i poszła za nim bez słowa. Gdy byli już na miejscu, dziewczyna zaatakowała go.
     - Skończy się na mnie gapić Potter i posyłać mi dwuznaczne teksty.
    - Spokojnie Lily. Nie gapię się na ciebie, patrzę na mojego rozmówcę po prostu. A to, że nie rozumiesz mojego żartu, to nie moja wina.
     - Dobrze, wiesz, że robisz to specjalnie. Dziewczyny myślą, że zwariowałam, ale wiem, ze zaczepiasz mnie specjalnie. Jaki masz cel Potter? Chcesz mnie wkurzyć? To gratuluję udało ci się.
     - Nie rozumiem. - spytał zbity z tropu.
     - Flirtujesz ze mną, do jasnej cholery Potter. Ja mam chłopaka, tak nie można.
     - Chciałem zauważyć, że odpowiadasz tym samym. Zachęcasz mnie do tego.
     - Nie prawda.
     - Prawda.
     - Nie! - broniła się dalej.
     - Lily posyłasz mi TO spojrzenie, gdy myślisz, że nie patrzę.
     - Jakie spojrzenie? - spytała zbita z tropu.
     - To, jakie miałaś podczas naszego pocałunku. Patrzysz na mnie nim podczas treningów, lekcji, za każdym razem, gdy cię na tym przyłapię. Masz je nawet, jak odpływasz myślami, gdzieś daleko. Może nie uważasz mnie za bystrego faceta, lecz mam oczy i widzę pewne rzeczy. Lily nie patrzysz na mnie już tym lodowatym wzrokiem, rumienisz się, gdy coś do ciebie mówię, gdy ktoś nakryje cię na pogrążaniu się w myślach. Jesteś inna w stosunku do mnie, niż kiedyś. - Lily poczerwieniała na jego słowa, przejrzał ją, wiedział, że o nim myśli. Gdy się do niej zbliżył. Zareagowała gwałtownie, spoliczkowała go i starała się zaszczycić najbardziej lodowatym spojrzeniem,na jakie ją stać.
     - Mylisz się. - rzuciła mu i uciekła z jego dormitorium.

     Biegła przed siebie do pokoju wspólnego puchonów. Musiała się wygadać komuś. Dziewczyny pewnie,by poparły Rogacza, tylko Agustin zmiesza z błotem Pottera i ją pocieszy.

     Zły puchon, przemierzał korytarze szkolne, wywołał Pottera z pokoju Gryfonów. Zaskoczony szukający czekał na rozwój wydarzeń.
     - Jak jeszcze raz, rozzłościsz Lily to zrobię ci krzywdę. Zrozumiano? - rzucił prefekt w jego kierunku.
     - Nie radzę ,zadzierać ze mną Vascez.
     - Trzymaj się z dala od mojej dziewczyny Potter.
     - Zobaczymy, jak długo będzie twoja. - rzucił czarnowłosy i zniknął za portretem Grubej Damy.   

19 maja 2012

Umówisz się ze mną Evans? - Rozdział 2


     Siedzieliśmy w przedziale od dobrych dwóch godzin, a ona jeszcze się nie pojawiła. Zerkałem, co jakiś czas przez drzwi czy może nie patroluje korytarzy, lecz nie uchwyciłem żadnego Prefekta. Lunatyk wrócił jakiś czas temu, lecz nie potrafił powiedzieć, kiedy zdobi to Lil. Siedziałem jak na stadzie małych akromantul, zniecierpliwiony ciągłymi żartami Syriusza i Dor, inteligentną rozmową Mary z Remusem, Peterem, który, co chwilę uciekał z przedziału, wstałem i opuściłem całe to towarzystwo. Podszedłem do okna i wyciągnąłem mugolskie papierosy, zaciągnąłem się dymem, który miał mnie uspokoić, lecz nie działał. Oparłem się o framugę okna i podziwiałem widoki za oknem.

     Szłam właśnie z Agustinem korytarzem, chciałam wpaść do przedziału moich przyjaciół i powiedzieć im, że wrócę za jakiś czas, lecz po drodze zobaczyłam go. Stał oparty o ścianę i zaciągał się dymem papierosowym. Miał przymknięte oczy, okulary ściągnął i usadowił na czubku głowy, jego włosy sterczały we wszystkich kierunkach, leniwie opadając na jego powieki, koszulę miał niedbale odpiętą, krawata jak zwykle nie posiadał. Wyglądał niewinnie, spokojnie, zupełnie jak nie James z mojego snu, tfu Potter. Przeszłam obok niego pośpiesznie tak, aby Agustin niczego nie zauważył i poczułam zapach jego perfum, dalej używał tej samej wody jak rok temu. Zrobiło mi się słabo i przewróciłam się wprost na nic, nie spodziewającego się kapitana drużny Gryffindoru w Quidditchu.

     Poczułem jak ktoś na mnie wpada, pod wpływem ciężaru drugiej osoby, znaleźliśmy się oboje na ziemi. Dzięki swojemu szybkiemu refleksowi, zapobiegłem bolesnemu upadkowi tej drugiej osoby, sam po części amortyzując jej uderzenie swoim ciałem. Gdy zorientowałem się, że to Lil leży na mnie, postanowiłem nieśpiesznie pozbierać się z ziemi. Zgrabnym ruchem przewróciłem nas tak, że to teraz ona leżała pode mną, spojrzałem jej w oczy i szepnąłem:
     - Tak się za mną stęskniłaś, że postanowiłaś się na mnie rzucić?
     - Chyba w twoich marzeniach.
     - To widać się spełniają, skoro wpadłaś na mnie.
     - Potter nie przesadzaj, zakręciło mi się w głowie i akurat upadłam na ciebie.
     -Ciekawe, bo z tego, co widzę twój chłopak stoi kilka metrów od nas i jakoś na niego nie wpadłaś przy upadaniu.
     - O Merlinie Agustin!, Szybko schodź ze mnie, żeby sobie jeszcze czegoś o nas nie pomyślał.
     - Na przykład czego?
     - Że rozbiłam to specjalnie lub ty to zrobiłeś, proszę cię zejdź ze mnie.
     - A zrobiłaś?
     - Nie! - krzyknęła za głośno, rumieniąc się przy tym widowiskowo, zdradzając swoje zdenerwowanie tą sytuacją. Posłałem jej swój firmowy uśmiech, szybko zerwałem się do pionu, Evans w tym czasie próbowała niezgrabnie podnieść się, jej chłopak stał z boku i się wszystkiemu przyglądał. Do gentalmanów to on nie należy. Zaoferowałem Lil swoją dłoń i podniosłem ją, gdy stała szybko, doprowadziła się do porządku, szepnęła ciche:
    -Dzięki. - po czym zniknęła ze swoim Puchonem, kłócąc się o coś.

     Reszta podroży minęła mi bez jej towarzystwa, dopiero po uczcie natknąłem się na Agustina, z którym odbyliśmy małą pogawędkę, a potem na Lil, która miała pretensję o rozmowę z jej lubym.
     - Potter powiedz mi, dlaczego znowu zarobiłeś szlaban i straciłeś punkty rok szkolny dopiero co się zaczął? - wysyczała zła, uśmiechnąłem się do niej łobuzersko.
     - Drugi prefekt naczelny ci nie powiedział?
     - Nie. Chcę wiedzieć, bronię cię przed nim, a ty mi tu taki numer wywijasz.
     - Spokojnie Lil. Nic się nie stało. -odpowiedziałem i ciszej dodałem – Jeszcze.
     - Mów, pókim dobra.
     - Podobno podrywałem dziewczynę prefekta naczelnego. - odpowiedziałem i czekałem na jej reakcję, która była natychmiastowa. Oblała się wielkim rumieńcem i spuściła wzrok.
     - A podrywasz? - zapytała cichutko.
     - A czujesz się podrywana? - zapytałem, sugestywnie unosząc brew, przybliżyłem się do niej i czekałem na dalszy rozwój wydarzeń
     - Ja, nie wiem. - zaczęła nieśmiało.
     - A dasz się poderwać? - wyszeptałem jej w ucho. Zadrżała pod wpływem mojego głosu i szepnęła.
     - Czy ty Potterze mną flirtujesz w tej chwili?
     - Być może.
     - To lepiej przestań, bo twój szlaban potrwa jeszcze dłużej.
     - Serio Lil, dostanę szlaban za rzekomy flirt, którego nie było? -
     - Nie było? - spytała zaskoczona i rozczarowana.
     - No raczej, ty masz chłopaka, a ja mam randkę z pięknością z Ravenclawu dziś wieczorem.
     - Dziś wieczorem? Przecież masz szlaban.
     - Nie mogę mieć szlabanu, za coś czego nie zrobiłem. Sama musisz przyznać, że cię nie podrywam i nie podrywałem w pociągu, więc dlaczego mam być karany za to.
     - No dobrze, jesteś zwolniony. Ale żeby mi to było ostatni raz.
     - Dobrze Lil, następnym razem będziesz moja. - rzuciłem na odchodne i zacząłem się oddalać.
     - Co ? - krzyknęła za mną Ruda.
     - Będę cię podrywać, jeśli tak tego chcesz.
     - A co z twoją randką?
     - Ściema, chciałem zobaczyć jak bardzo jesteś zazdrosna o mnie. Pozdrów swojego chłopaka.
     - Potter, wracaj tu. Zabiję cię!

Umówisz się ze mną Evans? - Rozdział 1


     Dlaczego musiałam cię poznać? No dlaczego. Nigdy nie poznam odpowiedzi na to pytanie. Wiem jedno, że pomimo tego, że mam wakacje męczysz mnie swoją obecnością. To straszne. Mam siedemnaście lat i spędzam moje ostatnie wakacje przed skończeniem edukacji w swoim rodzinnym domu, który mieści się na mugolskich przedmieściach Londynu. Wracając do mojego prześladowcy to jest nim James Potter, który nawet nie wie, że jest koszmarem z moich snów. Od roku nie próbował mnie zaprosić na randkę, nie wyznawał miłości, nawet mogę powiedzieć, że nie zwracał na mnie szczególnej uwagi. Po prostu funkcjonował obok mnie, czasem mówić cześć. Jednak nawiedza mnie we śnie. Od dziesięciu miesięcy śnię o tym kruczowłosym chłopaku, dokładniej o naszym pocałunku, który notabene był moim pierwszym, prawdziwym i to z kim? Z tym durniem Potterem, on oczywiście o tym nie wie, jak zresztą nikt inny. Nie potrafiłam powiedzieć o tym moim przyjaciółkom, one myślą, że zrobiłam to z moim chłopakiem Agustinem, którego poznałam w połowie szóstego roku. Jednak to jest teraz nieważne, wracając do tematu tego poczochranego durnia. Dręczy mnie swoim orzechowym wzrokiem za każdym razem jak oddam się w objęcia Morfeusza. Czuję się jak maniak, który rozpamiętuje szczęśliwe dla siebie chwilę. Przypominam sobie całą sytuację znad Jeziora. Znam na pamięć nasze kwestie, ruchy, odczucia. Odtwarzam ten pocałunek, co noc. I nie wiem dlaczego to robię. Nigdy nie budzę się zniesmaczona po tych marzeniach, wręcz przeciwnie jestem wypoczęta, mam dobry humor. Ostatnio zauważyłam, że jak mam zły dzień, to chcę już iść spać, aby zrelaksować się tym snem. To chore, lecz nie wiem dlaczego tyle czasu moja podświadomość poświęca temu Gryfonowi.

     Dziś znowu miałam ciężki dzień, posprzeczałam się z moją siostrą Petunią, która miała dziś przedstawić rodzinie swojego narzeczonego - Vernona. Byłam tak wytrącona z równowagi jej docinkami, że pogroziłam jej różdżką, za co zrugali mnie rodzice, którzy nie tolerowali, gdy chciałam uciszyć siostrę magią. Jednak dziwoląg, jak pieszczotliwie nazywa mnie Tunia trzymała nerwy na wodzy i udawała zwykłą dziewczynę, która uczy się w internacie. Oliwy do ognia dolało przypadkowe spotkanie Severusa, który wyglądał za zabiedzonego, chciał ze mną porozmawiać, lecz nie pozwoliłam mu zbliżyć się do siebie. Ot, co nie potrafię wybaczyć nazwania mnie szlamą, wybrał czarną magię, której ja nie toleruję, więc nie mogę go znosić. Po tym pechowym dniu z rozkoszą zasnęłam i śniłam o gryfonie o orzechowych oczach. Znowu czułam jego ręce na moim ciele, dotyk jego ust na moich, ta ekscytacja, że jest tak blisko. Wiem, że coś ze mną jest nie tak, skoro cieszę się ze snu o chłopaku, którego nie znoszę.

     Na szczęście nadszedł czas mojego wyjazdu do Hogwartu, cały dzień biegałam po domu szukając potrzebnych rzeczy, książek, ubrań. Byłam tak podekscytowana powrotem do czarodziejskiego świata, że nie zwracałam uwagi na złośliwe docinki Petunii najmniejszej uwagi. Szybie pożegnanie z rodzicami, ostatnie spojrzenie na siostrę i znikam za magiczną barierką, by znaleźć się na Peronie 9 i ¾ . Szybko odnajduję moje dwie przyjaciółki Mary i Dorcas, która dalej była z Syriuszem, przez jej związek pewnie znowu będziemy dzielić z Huncwotami przedział podczas podróży. Uśmiecham się do nich promiennie. Witam się z dziewczynami wielkim przytulańcem, Syriuszowi, Remusowi, Peterowi rzucam krótkie cześć i czekam na dalszy rozwój wydarzeń.
     - Syriusz zajął dla nas przedział - zakomunikowała mi Dor.
     - Świetnie wpadnę do wad po zebraniu Prefektów.
     - Zapomniałam, że mamy w naszym gronie dwóch porządnych Prefektów. - zażartowała Mary.
     - Właściwie to jednego. - poprawiłam ją.
     - Jak to? - spytała zdziwiona. - Widzę, że Remus ma swoją odznakę, a ty na pewno swojej nie straciłaś, więc jest was dwoje.
     - Straciłam swoją. - oczy moich przyjaciół rozszerzyły się ze zdziwienia, tylko Remus pozostał z obojętnym wyrazem twarzy.
     - Zostałam Prefektem Naczelnym. - pochwaliłam się i na dowód pokazałam im świecącą odznakę z napisem Prefekt Naczelny.
     - No to mamy przerąbane, jeśli Lilka nas złapie na psoceniu. Kochanie wpłyniesz na nią, żeby nie wlepiała nam dużo szlabanów. Muszę mieć czas, żeby spotykać się z tobą. - łasił się Łapa do swojej dziewczyny.
     - Po prostu bądźcie grzeczni, to nikomu nie stanie się krzywda. - zawiadomiłam jednego z naczelnych psotników Hogwartu.
     - A kto jest drugim? - zapytał Lupin. I wtedy zaczęła się niezręczna sytuacja, bo miałam odpowiedzieć, lecz w tym momencie pojawił się Potter, z rozwianymi włosami i kilkudniowym zarostem. A ja spiekłam na jego widok wielkiego buraka i nie odpowiedziałam na jego przywitanie rzucone w kierunku wszystkich. Chłopak spojrzał się ukradkiem na mnie i lekko uśmiechnął. - Lily kto jest drugim Prefektem Naczelnym? - upominał się o odpowiedź Remus, którego chwilowo ignorowałam.
     - Mój chłopak. - rzuciłam krótko.
     - To ty masz chłopaka? - zdziwili się jednocześnie Syriusz i James. Zła wysyczałam krótkie:
     - Tak. - i zniknęłam w pociągu.

     Stałem wbity w ziemię i obserwowałem jak znika w drzwiach pociągu. Nie spodziewałem się, że te plotki o niej i tym Puchonie to prawda, a tu proszę dostaję ich potwierdzenie od samego źródła. Tak jak radził mi Łapa, starałem się zapomnieć o Lily i moich końskich zalotach, ale jak mogę to zrobić, gdy ktoś próbuje się dobrać do mojej Lil. Koniec z dobrym Rogaczem, zawalczę o nią ostatni raz, nawet jeśli odrzuci mnie po raz kolejny. Jeśli w tym roku nie zdobędę jej serca, dam jej spokój i pozwolę żyć swoim życiem. Teraz tylko muszę obmyślić wielki plan o kryptonimie Lily Potter. Strzeż się Rudzielcze.

Umówisz się ze mną Evans? - Prolog


     Była teraz w trakcie szóstego roku w Hogwarcie. Minął rok odkąd Severus przestał być jej przyjacielem. Nie łatwo przyszło jej pogodzić się z tym faktem. Przeszłości nie da się zmienić. Trudno, pomyślała Lily.

     Listopad wdarł się do zamku wraz z zimnym wiatrem,ulewnym deszczem, kolorowe liście spadały tłumnie z drzew, błonia stały pustką, uczniowie tłoczyli się w pokojach wspólnych przy kominkach. Ale oczywiście ona nie mogła być jak inni, musiała wraz z całą drużyną Gryffindoru być na treningu Quidditcha z rozkazu ich durnego kapitana- Jamesa Pottera. Zziębnięci Gryfoni po skończonym treningu udali się z ulgą do szatni, w duchu przeklinając go. Każdy marzył, żeby zrzucić przemoczone ciuchy i wziąć ciepły prysznic. Sam kapitan został jeszcze na boisku i ćwiczył, dalej w strugach deszczu.

     Lily, jak to Lily spod prysznica wyszła ostatnia, zapomniawszy o Potterze, jak zwykle przeszła do szatni w samym ręczniku, gdzie zamierzała ubrać się i wrócić do wieży Gryffindoru. Jednak pech chciał, że w tym samym czasie w pomieszczeniu był Potter, który skończył latać i właśnie zmierzał w kierunku dziewczyny. W samych bokserkach wpadł na Lily, po czym oboje wylądowali na ziemi, w wyniku zderzenia panna Evans została pozbawiona okrycia i leżała przed Potterem jak ją natura stworzyła. Pomyślicie pewnie, że James wykorzysta ten moment, by uwieść lub przynajmniej bezczelnie patrzeć się na gołą Lily. Otóż to błędna diagnoza, oczywiście Rogacz zerkną ukradkiem na Lily i to, co zobaczył zaparło mu dech w piersiach. Lily już nie była małym podlotkiem, tylko prawdziwą kobietą, pełne piersi, wcięcie w talii, kształtne biodra i pupa. Widoki te zachwyciły Pottera. Wracając do właściwego zachowania chłopaka, szybkim ruchem zgarnął ręcznik i postawił dziewczynę na nogi. Zawstydzona i zażenowana sytuacją Lily otwarła oczy w momencie, gdy Potter podnosił ją do góry. Gdy zobaczyła, kto na nią wpadł, zagotowało się w niej, nie wiedziała, czy opieprzyć chłopaka, czy najpierw strzelić go z liścia. Lecz on w tym momencie patrząc w jej piękne zielone oczy, nakrył ją ręcznikiem i odsunął się od niej.
     - Wszystko w porządku? - zapytał się .
     - Chyba tak - odparła ze spokojem. Cała jej złość ulotniła się w momencie, w którym ją okrył i patrzał się w jej oczy z nieukrywaną troską.
     - W takim idę pod prysznic. Do zobaczenia.
     - Dziękuję. - wyszeptała dziewczyna i uciekła z szatni.

     Chłopak od dawna marzył o tym, żeby Lily spojrzała na niego przychylnym okiem, ale nie mu to dane, ciągle odrzucała jego zaloty i traktowała z dystansem. Przede wszystkim chciał,żeby dziewczyna w końcu, go polubiła. Nie wiedział, co zrobić, jedyne co teraz przychodziło do głowy to wziąć lodowaty prysznic.. Chyba muszę, ja przeprosić, za ten incydent, pomyślał.

     Rudowłosa ubrała się szybko i udała się do swojego dormitorium, gdzie mogła przemyśleć wszystko w spokoju. Gdy przekroczyła próg pokoju, zobaczyła swoją przyjaciółkę Mary leżącą na łóżku i przeglądającą jakąś gazetę.
     - Jak trening? - spytała Mary.
     - Widziałam Pottera w samych gaciach – rzekła bez zastanowienia Ruda.
     - Co? I jak wygląda? To prawda, co dziewczyny mówią o jego mięśniach brzucha? Opowiadaj.- pisnęła brunetka.
     - Ma silne ręce.
     - Oj Lily nie bądź taka, powiedz, coś czego nie wiedzą wszyscy. Przecież jego ręce może widzieć, każdy, z brzuchem nie paraduje na widoku.
     - No, więc sama nie wiem.. To była chwila, ale trzeba przyznać, że ta plotka jest prawdą. Jest dobrze zbudowany i widać, że pracuje nad swoją sylwetką.
     - Och. A jak jego tyłek? Zgrabny? - Tego już było za wiele, Lily już na samą myśl o torsie Pottera, robiła się czerwona i było jej gorąco, a ostatnie pytanie było nie na miejscu. To w końcu pupa tego durnia, co jej do tego.
     - Nie wiem, co z jego tyłkiem. Jak chcesz wiedzieć Mary, to idź do niego, pewnie chętnie ci pokaże, może przy odrobinie szczęścia pozwoli ci się dotknąć.
     - Sorry, zapomniałam, że dalej jesteś na niego cięta. Nie gniewasz się?
     - Nie, ale skończmy temat Pottera. Lepiej powiedz mi, jak ci idą przygotowywania na sobotnią imprezę w pokoju wspólnym.
     - Dobrze.- odrzekła Mary i zaczęła szczegółowo opisywać Lily, w co zamierza się ubrać, jak umalować. W czasie, gdy Mary opowiadała, Lily mogła udawać, że jej słucha, przytakiwać i odpłynąć myślami do zdarzenia w szatni. Dziwiło ją jego zachowanie. Dlaczego się na mnie nie gapił, czy nie powiedział czegoś głupiego, tylko oddał mi ręcznik i szybko odszedł? To zupełnie nie w jego stylu. Pewnie spadł z miotły. Do rzeczywistości przywołało ją pytanie przyjaciółki.
     - A ty w czym idziesz?
     - Chyba nie idę, wiesz, że nie lubię takich imprez, poza tym drażni mnie widok zakochany par całujących się, gdzie popadnie. I pewnie Potter znowu zachowa się jak idiota i znowu najem się przez niego wstydu przed całym domem.
     - Przestań, nie będziesz siedzieć sama w dormitorium i uczyć się. Chodź zabawimy się razem i będziemy podrywać chłopaków z siódmego roku. Ten Moon to niezłe ciacho, możesz zająć się jego przyjacielem Thomsonem.
     - Zobaczę.
     - Nie zawiedź mnie Lily.

     W sobotni poranek Lily obudziła się jako pierwsza, ubrała się cicho i wyszła na śniadanie. Przy stole Gryffindoru zastała niewiele osób, zajęła pierwsze wolne miejsce z brzegu i zajęła się konsumpcją tosta. Po jakimś czasie usłyszała głosy dwóch chłopaków zbliżających się do stołu.
     - Och, daj spokój chłopie, umów się z kimś. Jesteś nie do zniesienia. Powiedz mi ,kiedy ostatni raz się całowałeś?
     - Nie twoja sprawa Syriuszu. - Odrzekł Potter.
     - Jak to nie moja sprawa. - oburzył się Black. - Zachowujesz się jakbyś miał okres, wybuchasz, co chwile złością, nie chcesz płatać dowcipów, zostawiłeś Smarka w spokoju, prawie się nie odzywasz. Chłopie to nie ty, oddalasz się od nas, a co gorsza psujesz reputację Huncwotów. Widzę, że potrzeba ci dziewczyna. Jesteś wyposzczony! Małe, co nieco z dziewczyną od razu ci poprawi humor. No dalej James wyrwij dziś na imprezie jakąś ładną dziewczynę.
     - Już mówiłem, nie będę nikogo podrywać, nie mam ochoty. Musisz sobie znaleźć innego kompana na dzisiejszy podryw. Może Lunatyk, bo Peter pewnie będzie zajęty jedzeniem.
     - No widzisz jesteś nie do zniesienia.
     - A ty jesteś nudny. - odpowiedział James i odwrócił się w stronę Lily – Cześć Lily, możemy porozmawiać po śniadaniu?
     - Cześć. Mo-mo-możemy. - odparła zdziwiona.
     - Okej, to będę czekał na ciebie nad Jeziorem.
     - Dobra, do zobaczenia.
     - Do zobaczenia.

    Gdy się zjawiła nad Jeziorem, on rzeczywiście na nią czekał. Stał oparty o drzewo.
     - Co chciałeś? - spytała bez powitania Zielonooka.
     - Przeprosić się za incydent, który miał miejsce podczas ostatniego treningu.
     - Aha. - odpowiedziała mało inteligentnie i zarumienił się. Chciała o tym incydencie zapomnieć i nie wracać do niego. Miała nadzieje, że Potter zrobi to samo. Ale najwidoczniej Potter wrócił do tego zdarzenia i pewnie teraz się zacznie z niej nabijać. Cholera,a co jeśli, o tym komuś powiedział, pomyślała zaniepokojona.
     - Więc przepraszam, że wpadłem na ciebie, powinienem się upewnić, czy kogoś nie ma w szatni. Mam nadzieję, że się nie gniewasz. - Lily nie wiedziała, co zrobić. On z niej nie drwił, jak robiło to przez ostatnie parę lat. On po prostu przepraszał. I patrząc w jego brązowe oczy, stwierdziła, że mówi prawdę. Chłopakowi naprawdę było przykro z tego powodu i był szczery. Chyba.
     - Nie gniewam. - wydusiła w końcu po krótkim milczeniu.
     - Więc, między nami wszystko w porządku? - spytał się i wyciągnął rękę na znak zgody.
     - Tak- odpowiedziała i również wyciągnęła swoją rękę w jego kierunku.

     Gdy wykonała ten gest, ich ręce złączyły i chłopak lekko ją uścisnął. Podczas tej czynności zarówno chłopaka, jak i dziewczynę przebiegły przyjemne dreszcze po plecach. James spojrzał jej w oczy i lekko się uśmiechnął, ona tylko patrzała się w jego orzechowe oczy. Jak mogła wcześniej nie zauważyć, że jego oczy są naprawdę ładne, zjechała wzrokiem niżej na jego nos i usta, które w tej chwili zastygły w tym nieśmiałym uśmiechu. Te wargi są stworzone do całowania, pomyślała, lecz szybko skarciła się w myślach, za własne rozważania. To, że on jest miły dla ciebie nie musi od razu, wywoływać u ciebie rozważania na temat całowania. Uspokój się Lily. Lecz ona naprawdę miała ochotę, zbliżyć się do niego i go pocałować. Nawet nie zorientowała się, kiedy jej nogi zrobiły w stronę chłopaka krok, tak że znalazła się niebezpiecznie blisko niego.

     Chłopak zdziwiony jej zachowaniem obserwował ją. Najpierw podała mi rękę, teraz stoi i się na mnie patrzy, jakby mnie pierwszy raz na oczy widziała, a teraz się zbliżyła i patrzy się na mnie tymi swoimi zielonymi oczami. Jest bardzo blisko,aż chciałbym ją przytulić.

     Dziewczyna zaczynała panikować, stała stanowczo za blisko, chciała go pocałować, ale też nie. Nie wiedziała, co robić. Z pomocą przyszedł jej Potter, który puścił jej rękę, już miała się od niego odsunąć, gdy poczuła jego rękę na swoich plecach. James objął Lily delikatnie w pasie, drugą ręką odgarnął włosy z jej twarzy, po czym pogłaskał ją po policzku, szyi i pochylił się nad nią i pocałował. Lily, dalej nie wiedziała, co począć, dotyk Pottera, był bardzo przyjemy, lecz gdy ją pocałował, w głowie zaświeciła się kontrolka, to ten palant Potter, nie powinnaś całować się z nim. Lecz jej ciało znowu nie posłuchało umysłu i zbliżyło się do niego jeszcze bliżej, tak blisko,aż poczuła na swoim ciele jego ciało, jej ręce powędrowały na jego plecy, a usta zaczęły oddawać pocałunek. Pocałunek ten z początku delikatny i nieśmiały, zaczął przybierać na intensywności, stawał się coraz bardziej namiętny i zachłanny. Oboje byli w nim całkowicie zatraceni. Chłopak delikatnie przejechał językiem po jej wargach, Lily delikatnie rozszerzyła swoje wargi pozwalając chłopakowi na intensywniejszy pocałunek. Nieśpiesznie wsunął swój język i zaczął pieścić jej podniebienie i zęby. Dziewczyna cicho westchnęła i sama włożyła swój język do ust Jamesa.

     Jego ręce zaczęły przesuwać się po jej plecach, powoli wzdłuż kręgosłupa, jedna ręka spoczęła między łopatkami, a druga powoli dotknęła jej policzka. Dziewczyna zamruczała, gdy poczuła jego rękę na swojej twarzy, bardzo jej się to spodobało. Ten delikatny gest bardzo ją rozczulił . Nie zastanawiając się wiele, przytuliła się do niego mocniej. Gdy to zrobiła, chłopak błagał w myślach, żeby to nie był sen.

     Nie wiedzieli, ile trwali w tym pocałunku, wiadomo było, że jest im dobrze. Lecz nic nie może, wiecznie trwać. Pod wpływem pieszczot człowiek się zatraca, lecz przychodzi moment na opamiętanie. Gdy tylko Lily zdała sobie sprawę z tego, co się przed chwilą działo, odskoczyła od chłopaka speszona i krzyknęła.
     - James!
     - Cholera. - Zaklął chłopak i nim zdołał powiedzieć coś więcej. Dziewczyna odwróciła się na pięcie i pobiegła w kierunku zamku.

     Biegnąc płakała, nie wiedziała, dlaczego, ale robiła to. Jak mogła to zrobić, jak on mógł. Co ona sobie myślała, całując tego nadętego patałacha. Co gorsza podobało jej się to. Ale wystraszyła ją jej reakcja na ten pocałunek, nie spodziewała się, że będzie się jej to podobać, że on będzie chciał ją pocałować!

     Chłopak wciąż stał w miejscu i patrzył na oddalającą się dziewczynę. Ciągle brzmiało mu w uszach, wypowiedziane przez nią jego imię. Zwróciła się do niego po imieniu, pierwszy raz odkąd się znają. Cieszył się z tego, ale wiedział, że powiedziała to tylko, dlatego, że byłą w szoku. Wiedział, że musi ja znaleźć i porozmawiać.

     Od tego wydarzenia minął prawie rok, nasi bohaterowie szli teraz do siódmej klasy, która miała zakończyć ich edukację w Hogwarcie. Od tamtego zdarzenia nie zamienili ze sobą ani słowa. Lily traktowała Jamesa jak powietrze, a on przestał za namową kolegów uganiać się za nią i wołać swoje słynne „ Umówisz się ze mną Evans?”. Oboje żyli swoim życiem obok siebie, lecz w tym roku miało się to zmienić.

13 maja 2012

Życie to bajka - Część II rozdział 30


Krótkie wyjaśnienie.
Onet kiepsko działa, więc podziękowałam mu za współpracę i za namową Ew, zmieniłam serwis blogowy. Od dziś tutaj będę publikować nowe rozdziały z Hermiona Dracon, Spełniając nasze marzenia i Umówisz się ze mną Evans. Wszystkie moje wypociny znajdziecie w jednym miejscu. Proszę o wpisanie się w subskrypcję , jeśli chcecie być informowane. 

Blog jest w trakcie budowy i przenoszenia tekstów, więc proszę o cierpliwość i wybaczcie mi, że jeszcze nie wszystkie opowiadania są tutaj. Część z nich dodam później, bo będą poprawiane.

Stare blogi będą funkcjonować dalej, lecz nie będę na nich nic nowego dodawać.

Wasza onetowska Otka, teraz Otka z blogspot

Zapraszam do lektury opowiadania z hermionadracon - Życie to bajka, którą człowiek sam sobie musi wymyślić.
______




Każdy głupi może wiedzieć. Sedno to zrozumieć.
Albert Einstein



Powszechnie znane zasady kwalifikacyjne na trzyletni Uniwersytet Aurorów uległy zmianie. Ze względu na wojnę, która uszczupliła mocno szeregi Aurorów i uniemożliwiła wielu czarodziejom kształcenie się wymogi, które musiał spełnić przyszły rekrut, stały się łagodniejsze.

Dalej trzeba było zdać OWTM-y z eliksirów, zielarstwa, obrony przed czarną magią, zaklęć i transmutacji na, co najmniej Powyżej Oczekiwań. Musieli przechodzić testy na charakter, praktyczne umiejętności obrony, odporność na presję z zewnątrz, sprawdzian na wytrwałość i poświęcenie. Przymykali oko na przeszłość kryminalną, jeśli czarodziej oczyścił swoje imię, jak Draco. Na uniwersytet można startować od razu po Hogwarcie, bez uprzedniego skończenia innego kierunku wyższego. Przestał również obowiązywać trzyletni okres oczekiwania na przyjęcie, po pozytywnym zdaniu egzaminów, dostawało się na staż od razu.

Na wstępne egzaminy w przeddzień urodzin Hermiony w Ministerstwie Magii wstawili się solenizantka i Draco. Oboje denerwowali się, nerwowo rozglądali po sali w poszukiwaniu znajomej osoby, która uśmiechem mogła dodać im trochę otuchy. Na początku czekał ich pisemny test z wiedzy ogólnej, który miał pokazać ich poziom wiedzy, składał się z ponad sześciuset pytań i napisanie go zajmowało trzy godziny. Zmęczeni ciągłym siedzeniem i myśleniem młodzi czarodzieje, zostali podzieleni na mniejsze grupy, które zostały zaprowadzone w różne części Ministerstwa, gdzie będą pokazywać swoje umiejętności praktyczne. Na końcu czekała ich wycieczka do Departamentu Tajemnic, gdzie w specjalnie przygotowanej sali będą musieli, brać udział w wyimaginowanych misjach, walkach. Wraz z każdym kolejnym etapem są eliminowani najsłabsi kandydaci. Po ostatnim egzaminie ludzie są odsyłani do domów, gdzie mają odpocząć i następnego dnia ponownie wstawiają się w Ministerstwie, gdzie dowiedzą się czy zdali.

Wyczerpani byli Prefekci nie natknęli się na siebie przez cały dzień i nie mieli pewności, czy druga osoba dziś startowała w wyścigu szczurów o miejsca na Uniwersytecie. Poczochrana i głodna Hermiona zjawiła się w Norze koło północy, gdzie czekała na nią Pani Weasley z posiłkiem i czarna sowa z listem. Uśmiecha się pod nosem na widok jedzenia i zwierzaka Malfoya.
- Jak poszło kochanieńka? - dopytuje się Molly, zrezygnowana dziewczyna siada obok niej na krześle i zaczyna konsumować ziemniaki.
- Myślę, że dobrze. Dotrwałam do ostatniego etapu, Hugh uśmiechnął się do mnie jak kończyłam testy w Departamencie Tajemnic. Mam bardzo dobre stopnie z OWTM-ów. Wyniki ogłoszą jutro.
- Miło mi to słyszeć, pewnie jesteś zmęczona. Nie przeszkadzam ci, zjedz, umyj się i idź spać. Obudzić cię jutro? - zapytała na odchodnym mama Rona.
- Dziękuję za wszystko pani Weasley. Wstanę sama. - Molly posłała jej dobroduszny uśmiech i poszła spać. Hermiona została sama z talerzem, sowa i listem od Draco. Otwarła go.

Wszystkiego najlepszego.
D.M.
Ps Nie widziałem cię dzisiaj na egzaminach, jak ci poszło?

Dziękuję, jesteś pierwszą osobą, która złożyła mi życzenia.
H.G
Ps Skoro mnie nie widziałeś, to skąd wiesz, że tam byłam.

Zawsze jestem pierwszy i najlepszy. Jak nie masz planów na jutro możemy powtórzyć piknik z zeszłego roku.
D.M
Ps Nie przegapiłabyś takiej okazji.

Skromność to twoje drugie imię. Mam plany, ale dziękuję za propozycję.
H.G
Ps Jednak trochę mnie już znasz.

Zapomniałaś dodać, że jestem piekielnie przystojny. Miłego świętowania. Ale wiesz, że chwile spędzone beze mnie, są czasem zmarnowanym.
D.M.
Ps Też chciałbym tak, myśleć. Jesteś dalej dla mnie jedną, wielką zagadką.

Do jutra Malfoy.
H.G.

Do zobaczenia Granger.
D.M.

Skończyła jeść i odpłynęła we wspomnienia. Draco mile zaskoczył ją jej małym przyjęciem urodzinowym nad jeziorem. Siedzieli wieczorem na kocu wpatrzeni w niebo, podziwiając gwiazdozbiory, które wzajemnie sobie pokazywali. Między nimi była spokojna atmosfera, przepełniona chwilą odprężenia. Żadne z nich nie czuło się źle w tej sytuacji, przyjemnie było oderwać się do problemów i na chwilę odpłynąć od realnego świata. Dwóch byłych wrogów, siedziało obok siebie i rozmawiało o wszystkim i o niczym. Wyczarował dla niej malutki bukiecik tulipanów, który ususzony tkwił w jej kufrze po dziś dzień. Taka mała pamiątka po miłym Malfoyu.

Wtedy po raz pierwszy przytuliła się do niego tak naprawdę. Zmarznięta próbowała się nim ogrzać, on nieśmiało obejmował ją i trwali w takiej pozie do momentu, gdy Draco postawił przed nią mały torcik z jedna świeczką. Pomyślała wtedy o cytacie z jej zawieszki: Bądź odważna zawsze, by znaleźć miłość.

Odruchowo dotknęła łańcuszka, który wisiał na jej szyi od roku i pomacała małego lwa, który miał przypominać jej o Ronie i miłości. Odkąd go nosi, nie potrafi się zakochać i być szczęśliwa. Spojrzała na paczuszkę, którą przyniosła sowa wraz z pożegnaniem Malfoya. Otworzyła ją i zobaczyła małego, srebrnego węża o szafirowych oczach. Do paczuszki był dołączony krótki liścik.

Na nowy rozdział, który jest pozbawiony lwiego ogona.

Czyżby Draco posyłał jej aluzję do Gryfońskiej natury? A może próbuje uzmysłowić jej, coś innego?

Może czas zamienić Lwa na Węża?  

Życie to bajka - Część II rozdział 29



Przyjaźń zawsze jest pożyteczna, a miłość często bywa szkodliwa.
Seneka Młodszy



Czuję się jak w piątej klasie, gdy wraz z Harrym i Ronem czekałam na wyniki SUM-ów, widzę niecierpliwiącą się sowę, siedzącą na parapecie w kuchni pani Weasley i nie potrafię od niej, zabrać listu, który zaważy na mojej przyszłości. Wiele osób powtarza mi, że zdam bez problemu, bo jestem Hermioną Granger, tą która wszystko wie. Lecz ja nie jestem teraz tego taka pewna. Pomyliłam się raz, może zdarzyło mi się to więcej razy, a co się stanie, gdy nie dostanę się na Uniwersytet Aurorski, co ja pocznę ze sobą i swoim życiem? Mój plan runie, a ja zostanę z niczym. Muszę się wziąć w garść. Na szczęście wyręcza mnie pani Weasley, bierze kopertę i kładzie ją przede mną. Siedzę i patrzę się na nią do wieczora, nie potrafię się przełamać i rozedrzeć jej papier. Z letargu wyrywa mnie, przybycie kolejnej sowy. Jest to czarny puszczyk o szarych oczach, przypominają trochę ślepia Malfoya, ale nie w tym rzecz. Ptak upuszcza na stół zwitek pergaminu i czeka, aż go otworzę. Zdziwiona chwytam papier w ręce, jest zaadresowana do mnie, zgrabnym, znajomym pismem, otwieram i czytam krótką wiadomość.

Jak ci poszło ?
D.M.

Kurczę, tego się nie spodziewałam. Nie mieliśmy kontaktu od wesela, a on mi przysłał liścik sową. Zatkało mnie bardzo.

Nie wiem. Jeszcze nie otworzyłam. A Ty?
H.G.

Po kilku minutach oczekiwania dostaję odpowiedź zwrotną.

Same Wybitne plus adnotacja, że jestem jedną z dwóch osób o takim wyniku. Obstawiam, że chodziło im o ciebie.
Nie bój się, otwórz tę kopertę.
D.M

Dziwnie słuchać się Malfoya, cały dzień wszyscy domownicy próbowali, do tego czynu przekonać mnie, jednak dopiero jego słowa na pergaminie dodały mi otuchy. Zrobiłam to.

Miałeś rację, chodziło o mnie.
H.G.

Gratuluję
Draco
ps do zobaczenia na testach kwalifikacyjnych.

Czyli domyślił się, że będę startować w wyścigu o miejsce na Uniwersytecie Aurorskim. Bystry chłopak.

Do zobaczenia.
Hermiona
ps Może teraz nie byłam lepsza, ale na testach skopię ci zadek tak, że na miotle nie będziesz, umiał usiedzieć.

Oj Granger,
chciałabyś zobaczyć mój tyłek na miotle.
Draco

Nie.
Hermiona

Ostatnie zdanie nie było miłe, ale grunt, że odpisała. Miałem nadzieję, że wspomni coś o naszym ostatnim spotkaniu, ale widzę, że trzymamy się unikania tego tematu. Wrócę do niego innym razem. Tymczasem idę polatać na miotle, puki na niej usiedzę.

Życie to bajka - Część II rozdział 28



Przyjaciół nie pozyskuj lekkomyślnie, a tych, których pozyskałeś, lekkomyślnie nie porzucaj.
Solon



Ona

Po weselu Potter'ów zamieszkałam u państwa Weasley'ów, którzy traktują mnie jak własną córkę. Nigdy nie rozumiałam dlaczego pani Weasley, otaczała Harry'ego taką troską i matczynymi uczuciami. Chyba mu trochę zazdrościłam, bo mnie zawsze trzymała na dystans, lecz w ostatnich miesiącach pokazała, że mogę uważać się za jej drugą córkę. Zajmuję pokój bliźniaków, który od dawna stał pusty, nic w wystroju nie zmieniłam. Łóżko Freda stoi puste od jego śmierci, a ja zajmuję drugie – Georga. Czuję pustkę w domu pełny ludzi, lecz życzliwe uśmiechy Molly dodają mi otuchy. Muszę przyznać, że to wszystko jest miłe z ich strony i mam nadzieję, że kiedyś im się odwdzięczę.

Aktualnie czekam na wyniki OWTM-ów, które wpłyną na moją przyszłość. Postanowiłam, że wstąpię na Uniwersytet Aurorski, do którego namawiali mnie przyjaciele. Zrozumiałam z czasem, że to jest to, co chcę w życiu robić. Zresztą barwne opowieści Harry'ego i Rona o zajęciach, zdarzeniach na szkoleniach tylko utwierdziły mnie w tym przekonaniu. Muszę, tylko złożyć wyniki moich egzaminów i czekać, na wezwanie do odbycia testów kwalifikacyjnych. Bardzo się denerwuję.

Wakacje minęły mi na bezowocnym szukaniu mieszkania w centrum Londynu, spotkaniach z Luną i Blaisem. Muszę przyznać, ze chłopak mojej przyjaciółki jest fajnym facetem, jak na Ślizgona. Poznaliśmy się lepiej, ufam mu coraz bardziej i trochę zazdroszczę Lunie, że znalazła taką miłość w osobie, po której się tego nie spodziewała. Ich historia jest jak z bajki, będą mieli, co opowiadać wnukom na starość.

Puki, co jestem sama, z Hugh rozstałam się parę tygodni temu i od tamtej pory utrzymujemy nikły kontakt. Musimy oboje przeboleć to rozstanie, bo jest szansa, że od października będzie moim wykładowcą, a nie chcę mieć skomplikowanych relacji między nami, jeśli do tego dojdzie. Duże wsparcie w tej sytuacji otrzymałam od Rona, który mnie podtrzymywał na duchu i przynosił chusteczki, gdy tego potrzebowałam. Nie myślcie, że płakałam po Hugh, ostatnio mam napady płaczu bez powodu. Po prostu życie mi ostatnio dokopało, moi rodzice ostatecznie się mnie wyrzekli i zerwali całkowicie kontakt ze mną. Nie potrafię dobrze lokować swoich uczuć przez, co tracę przyjaciół i nie mam szczęścia do facetów - z Thompsonem nie wiem, czemu się związałam. Kolejny błąd, który popełniłam.

Sytuacja z Malfoyem oczywiście była absurdem. Nie czułam nic do niego, lecz coś pchało mnie w jego kierunku. Dopiero po kilku miesiącach zaprzeczania, zdałam sobie sprawę, że on mnie fascynował, jednak tak skutecznie to wypierałam, że sama zaczęłam, w swoje kłamstwa wierzyć. Przez swój upór odepchnęłam go od siebie, doprowadziłam do naszego konfliktu i pomimo kilku prób pogodzenia się z jego strony, pokazywania mi, że jednak zależy mu na mnie, przekreśliłam naszą relację. Myślę, że on się zmienił, lecz nie potrafiłam, przełamać lat niechęci i spojrzeć na niego z innej strony. Dopiero z perspektywy czasu dostrzegłam pewne rzeczy , jeśli postąpiłabym inaczej kilka miesięcy temu, moje życie wyglądałoby zupełnie inaczej, lecz już jest za późno. Muszę , pogodzić się z utratą kolejnego przyjaciela – Malfoya. Tak przyjaciela. To, że go całowałam czy też raz poszłam do łóżka, było spowodowane alkoholem lub negatywnymi emocjami. Chyba.

Wyjątkiem jest nasz ostatni pocałunek, do którego doszło przez te jego oczy. Jego spojrzenie pozbawione złości, ironii, było czyste jak łza, pokazywało jego prawdziwe ja, które nie do końca poznałam lub wcale. Wydawał się wtedy taki naturalny i niewinny. Sprawiał wrażenie dobrego chłopaka, w którym warto się zakochać. Może plotę trzy po trzy, lecz podczas wesela, gdzie roztaczała się aura miłości tak postrzegałam Malfoya. Tak naprawdę przeszło mi przez myśl, że chcę, go pocałować, lecz gdy zdałam sobie sprawę z tego, że jednak to zrobiłam stchórzyłam, przestraszyłam się własnego poczynania i uciekłam od niego. Co nie powinno go zdziwić, bo zazwyczaj tak było w naszej relacji, gdy tylko się do siebie zbliżyliśmy, to odpychaliśmy się wzajemnie.

Podczas spotkań z Luną i Diabłem wspominali parę razy o nim, lecz nigdy nie nawiązali do sprawy z końca wesela, mam nadzieję, że nikomu o tym nie powiedział. Poza tym ma dziewczynę i chyba nie może całować się z każdą chętną, choć kto to może wiedzieć.

W każdym razie czekam na wyniki OWTM-ów i mam nadzieję, że dostanę się na studia i ułożę swoje życie od nowa.

On

Wróciłem do swojego życia, a raczej rozpocząłem nowe. Z dala od ojca i matki, usamodzielniłem się. Kupiłem własny apartament w Londynie, który urządzałem od kilku tygodni. Moje cztery kąty miały być funkcjonalne, z klasą i szykiem, miały odzwierciedlić mnie.

Resztę czasu spędzałem na odwiedzinach matki, która doszła do siebie po rozwodzie i zaczęła udzielać się towarzysko. Przedstawiłem jej Astorię, były sobą zachwycone, usłyszałem nawet z ich ust słowa: ślub, Astoria Malfoy, wnuk. Przerażają mnie. Niestety moi „przyszli teściowie”, których poznałem w ostatnią sobotę, są tego samego zdania. Cieszę się na nadchodzący nowy rok szkolny w Hogwarcie, pozbędę się Astorii na kilka miesięcy, a z nią znikną zaczepki o weselu. Będę mógł żyć w spokoju i cieszyć się wolnym czasem.

Astoria bywa irytująca, lecz zazwyczaj potrafi się powstrzymać od niestosownego zachowania. Przeprosi mnie, gdy trzeba, powie coś miłego, da odczuć, że jestem potrzebny. Nie wiem czy robi to z jakiś uczuć, czy z faktu, że musi się związać z kimś ze statutem czystej krwi, a ja wydaję się jej najlepszym kandydatem. Nie rozmawialiśmy o tym nigdy, lecz wiem, że ten pogląd jest w nas zakorzeniony głęboko. Poza tym wiele osób twierdzi, że nasze dzieci będą piękne, w co nie wątpię, ale na razie nie mam zamiaru tego sprawdzać.

Moje wakacje się kończą, wyjeżdżam do ciepłych krajów, odprężyć się w towarzystwie Blaisa i Luny. Dzięki tej dziewczynie uśmiech nie schodzi z mojej twarzy, mówię poważnie, jest stuknięta, ale w pozytywny sposób. Zawsze powie, to co ma na myśli. Nieraz pokłóciła się z Astorią o różnice kulturowe, wiele razy nazywała ją nadętą kurą, oczywiście nie wprost, ale zawsze bawiły mnie jej określenia na moją dziewczynę. Potrafiła w kilku słowach zgasić ją i spowodować, że nie odzywała się do nas przez resztę dnia. Blaise ma szczęście, że są razem, z miłości.

W każdym razie czekam na wyniki OWTM-ów i mam nadzieję, ze dostanę się na studia i ułożę swoje życie od nowa.  

Życie to bajka. Część II rozdział 27



Trzeba być podobnym, aby się zrozumieć i innym, aby się pokochać.
Eliza Orzeszkowa



Dotyk twoich dłoni na moim ciele przyprawiał mnie o dreszcze.
Twoje nieśmiałe uśmiechy urzekły mnie.
W twoich ramionach podczas naszego, ostatniego, wolnego tańca czułam się bezpiecznie.
Stojąc z tobą ramię w ramię pod gwieździstym niebem, wspominałam nasze dobre chwile.
Obserwując twoją zmęczoną sylwetkę, zdałam sobie sprawę, że jesteś kimś innym niż myślałam.
Zapamiętując twoje roześmiane usta i roziskrzone oczy, widziałam w tobie innego człowieka.
Pozwalając ci się przytulić zapomniałam się.
Przylgnęłam do twojego ciała i chłonęłam twój zapach.
Zdziwienie w twoich oczach, gdy mówiłam ci, że są piękne, zadziałało jako impuls do czynu, który miał się nie zdarzyć.
Pocałowałam cię ponownie.
Skradłam to z twoich ust, szybko, niewinnie.
Zatraciłam się, sięgnęłam po rzecz zakazaną.
A potem cię zostawiłam.
I znowu zapanowała niezręczna cisza między nami.

Denerwujesz mnie okropnie.
Irytujesz.
Wprawiasz w osłupienie.
Bawisz się mną!
Wywołujesz mieszane uczucia.
Kusisz i jednocześnie trzymasz na dystans.
Jesteś blisko, a zarazem obok.
Nie wiem kim jesteś Hermiono Granger.
Pojawiłaś się dawno temu, lecz całkiem niedawno narozrabiałaś w moim życiu.
Na początku chciałem cię wykorzystać do zabawy z Weasley'em, udało mi się.
Lecz potem poznałem inną ciebie.
Tę, która spojrzała na mnie przychylnym okiem.
Tę, która rozmawiała ze mną i zaakceptowała moją przeszłość.
Tę, która namieszała mi w głowie.
Tę, która świadomie raniła i odrzuciła, gdy potrzebowałem zrozumienia.
Tę, która przestała być moim wrogiem
Tę, która pozwoliła czasem sobie pomóc.
Tę, która jest uparta, nieznośna.
Tę, która wysyła sprzeczne sygnały.
Tę, którą jednak nie poznałem
Zbliżasz się do mnie, tylko po to, by mnie odrzucić.

Od naszego ostatniego spotkania minął ponad miesiąc.
Nie kontaktowaliśmy się ze sobą, nie myślałam o tobie.
Zatrzymałam się na etapie naszego pogodzenia, które doprowadziło do pocałunku.
Dziwnie się zachowałam, dlaczego?
Zrobiłam to, bo patrzałeś na mnie nieokreślonym wzrokiem.
Czułam, że jest coś pomiędzy nami, lecz nigdy tego nie nazwaliśmy.
Może po każdym zerwaniu z facetem szukam pocieszenia w ramionach innego.
W moim przypadku ostatnio jesteś to ty - Malfoy.
Przyznam się, że boję się naszego ponownego spotkania, które może nastąpić za kilka tygodni.

Wtedy,gdy na weselu pocałowałaś mnie, rozpaliłaś to, co wcześniej zgasiłaś.
Wzbudziłaś we mnie mieszane uczucia, chciałem porozmawiać, a ty uciekłaś znowu.
Cholera.
Ponownie zostawiłaś mnie z niczym.
Stałem tam jak idiota i cię wołałem.
Czekałem, miałem nadzieję, ze wrócisz, lecz myliłem się.
Stchórzyłaś.

Zakręt część piąta


Denerwuję się sobotnim balem, pierwszy raz odkąd na nie uczęszczam. Staram się uspokoić, ale gdy pomyślę, że będę cały wieczór u Draco z Ronem , to oblewa mnie zimny pot. Co jeśli się zdradzimy i mój mąż lub ktoś inny się domyśli? Co jeśli nie wytrzymam presji? Moje życie będzie zniszczone,tak samo jak życie Draco i Rona.

Jestem Hermiona Weasley i przez swoje decyzje mogę zrujnować komuś życie.

Przyszła ubrana w sukienkę, którą dostała ode mnie, na jej szyi wisi delikatny łańcuszek z zawieszką w kształcie serca, mojego serca. Hermiona jako jedyna dostała nie tylko moje ciało, ale także duszę czyli to, co we mnie najlepsze. Bez niej moje dobro nie istnieje i mój świat jest pusty. Uzupełnia mnie i jest dla mnie wszystkim, chciałbym być teraz na miejscu Łasicy. Mógłbym ją obejmować publicznie, pokazywać wszystkim, że jest moja. Uszczęśliwiać, wielbić i kochać. Posyłam jej delikatny uśmiech ten, który podoba się jej najbardziej. Powoli w tej miłości uczę się stawiać jej potrzeby ponad swoje, staram się złączyć dwa organizmy w jedność.

Nazywam się Draco Malfoy i jestem niewolnikiem swojego serca, którym ona rządzi!

Jest gdzieś obok, ale nie ma odwagi podejść, omija mnie szerokim łukiem. Skoro ona tego nie zrobi, to ja wyręczę. Zaczynam rozmowę z Ronem i zmuszam ją do uczestnictwa, chcę usłyszeć jej głos, chcę, aby wymówiła moje imię. Lecz ona milczy, gdy od nich odchodzę, słyszę jak jej mężulek opieprza ją, że była dla mnie niegrzeczna, w odpowiedzi słyszę: „To tylko Malfoy, nie muszę z nim rozmawiać, poza tym też się nim brzydzisz, więc czemu odstawiasz tę szopkę przed nim”, Weasley rzuca jej, że musi być dla mnie miły. Zły odchodzi od niej i udaje się w kierunku baru. Sam też mam ochotę to zrobić, lecz muszę wykorzystać moment, w którym jest sama. Wracam do niej, szepczę, że ma być u mnie w sypialni za chwilę.

Jestem Draco Malfoy i zabolała mnie obojętność w jej głosie.

Dotarła pierwsza w miejsce spotkania, wślizguję się bezszelestnie za nią, nikt za nami nie szedł, w końcu mamy chwilę tylko dla siebie. Zamykam drzwi, zabezpieczam pomieszczenie magią i spoglądam na nią z wyrzutem.
-Więc jestem tylko Malfoyem?! – naskakuję na nią, czasem doprowadza mnie do szału. Jest lekko zdziwiona, lecz broni się.
- Dobrze wiesz, że nie. Muszę udawać przed moim mężem. - prychnąłem, zawsze chodzi o jej męża.
- Mam dość rozmawianiu o Weasleyu. Chcę ciebie i już. - uśmiecha się do mnie, zbliża się i całuje mnie czule w usta.
- Nie gniewaj się. - szepcze mi do ucha pomiędzy kolejnymi pocałunkami.

Nazywam się Draco Malfoy, nie jestem zły, lecz cholernie zazdrosny o nią.

Zaczynam się z nim droczyć, kuszę go, zachęcam do dalszego działania. Chcę przez chwilę poczuć, że istniejemy tylko my,a świat, który nas otacza to fikcja. Tylko ja i on, nasze pragnienie, namiętność i miłość. Widzę w jego oczach oddanie, czułość, wiem, że jestem dla niego całym światem. Światem, który tak kocha, a zarazem nienawidzi. Gdy jestem przy nim wiem, że jest najszczęśliwszym mężczyzną pod słońcem, lecz za każdym razem, gdy go opuszczam, ranię go w dotkliwy, najokrutniejszy sposób. Wbijam nóż w serce, które mnie kocha, odchodząc do męża,który nic dla mnie nie znaczy.

Jestem Hermiona Weasley i ranię osoby, które kocham.

Całuję ja coraz zachłanniej, mam ochotę na więcej, szybkim ruchem rozpinam zamek jej sukni, zsuwam z niej materiał, dotykam jej nagiej skóry. Wszystko nabiera tępa, kolejne warstwy mojego odzienia spadają na podłogę, czuję jej dotyk na sobie. Zaszliśmy tak daleko, że nic nas nie powstrzyma, jeszcze chwila i znowu będziemy jednością. Zatracam się w pożądaniu i w niej. Słyszę jej przyspieszony oddech, ciche westchnienia. Po wszystkim szepczę jej Kocham Cię, uśmiecha się i zaczyna ubierać. Musi wrócić do męża, ja nie mam ochoty schodzić do gości, kładę się na łóżku i obserwuję każdy jej ruch. Gdy wyszła zapaliłem papierosa, wypiłem szklankę brandy, zawsze tak robię, gdy widzę jak zakłada obrączkę.

Jestem Draco Malfoy i jestem nieszczęśliwy w swoim szczęściu.

Gdy wychodziłam natknęłam się na korytarzu na Ginny, która mnie szukała. Wymówiłam się złym samopoczuciem i tym, że chciałam chwilę odpocząć. Rozmawiałyśmy jeszcze chwilę, lecz w momencie, w którym miałyśmy się zbierać Malfoy wyszedł z swojej sypialni w wymiętym stroju. Potter spoglądała raz na mnie, raz na niego. Szybko połączyła fakty. Oboje zniknęliśmy w tym samym czasie, on jest niekompletnie ubrany, ma ślady szminki na koszuli, ja mam wygniecioną suknię i ślady jego ust szyi. Oboje jesteśmy w części domu zamkniętej dla gości i mamy strach w oczach.
- Jak mogłaś! - krzyczy Ginny i ucieka w stronę przyjęcia.
Moja tajemnica została ujawniona. Boję się, co będzie dalej.

Jestem Hermiona Weasley i rozbiłam się na swoim zakręcie.