10 lipca 2012

Życie to bajka - Część I rozdział 5


Jest Malfoy, są kłopoty

Hermiona siedziała w swoim dormitorium i miała dość wszystkiego. Przeklinała w duchu swoją decyzję o powrocie od Hogwartu. Odkąd postanowiła dokończyć swoją edukację magiczną nic nie wychodziło po jej myśli,zacząwszy od nauki skończywszy na relacjach z innymi. Minął ponad tydzień od pogrzebu i wydarzeń, które nastąpiły po nim. Żadnych z tych zdarzeń panna Granger nie wspominała miło, na domiar złego za chwilę musiała zejść do lochów na wieczorny patrol z Malfoy'em. Gdy znalazła się już na miejscu, nie zaszczyciła swojego towarzysza spojrzeniem. Ignorowała go, tak jak to robiła przez ostatnie kilka dni. Draco czuł się głupio przez wydarzenia z ostatniego tygodnia, chciał o tym porozmawiać z Hermioną, ale ta zbywała go milczeniem za każdym razem. A wszystko to zaczęło się w gabinecie McGonagall....
Dwójka studentów znajdowała się w gabinecie Dyrektorki. Brunetka i blondyn. Słuchali pani profesor uważnie, z każdym jej słowem, byli coraz bardziej zniesmaczeni.Ona i on nie mogli pojąć dlaczego ta kobieta każe im to zrobić.
-Ale pani profesor-zaczęła Hermiona -uważam, że poradzę sobie sama, nie potrzebuję pomocy ze strony Malfoy'a.
-Dokładnie.-wtórował jej Draco.
-To już postanowione panno Granger.Jutro pani i pan Malfoy udacie się na pogrzeb pańskiej babci. Muszę wiedzieć, ze ktoś ma na ciebie oko. Przykro mi, że nie odpowiada ci wybór osoby,ale nikogo innego nie mogę ci zaoferować. Wszyscy profesorowie są mi jutro potrzebni w zamku, a po nich o pomoc proszę Prefektów Naczelnych. Zatem mam nadzieję, że uszanujesz mój wybór Hermiono.- tutaj Minerwa zaszczyciła ją krótkim spojrzeniem i przeniosła wzrok na Draco i swój dalszy wywód kierowała w jego stronę.- Z kolei do pana Malfoy'a mam prośbę, aby odprowadził pan pannę Granger do zamku przed zmrokiem. Teraz możecie opuścić mój gabinet i udać się do swoich dormitoriów. Wypocznijcie przed jutrem i panno Granger moje kondolencje.-Hermiona kiwnęła głową i bez słowa opuściła gabinet Dyrektorki, za nią ruszył Smok, który rzucił krótkie spojrzenie Minerwie.
-Niech by cię szlag trafił Malfoy.
-Co? To nie moja wina, że stara Kocica chciała cię wysłać z obstawą na tę mugolską uroczystość.
-Oh zamknij się.-szepnęła i zniknęła za drzwiami swojego dormitorium.
Następnego dnia wraz z Malfoy'em teleportowali się z Hogsmeade do małego kościółka, gdzie miał odbyć się pogrzeb. Stanęli z tyłu i w ciszy uczestniczyli w obrządku. Gdy wszyscy goście już opuścili miejsce pochówku babci, Hermiona nieśmiało podeszła do grobu i złożyła na nim mały bukiecik. Szepnęła:
-Kocham cię i przepraszam, że mnie przy tobie nie było babciu.-po tych słowach po jej twarzy spłynęła samotna łza. Odwróciła się w kierunku Malfoy'a i powiedziała:
-Możemy już iść.
-Chcesz już wracać do zamku? Mamy jeszcze trochę czasu do zmroku -zapytał.
-Nie.
-W takim razie chodź, zjemy coś namieście.
Zabrał ją do restauracji na ulicy Pokątnej. Posiłek spożywali w ciszy, pod koniec Malfoy odważył się odezwać do milczącej Gryfonki:
-W porządku?
-Nie, Malfoy, nic nie jest w porządku.
-Ok, masz ochotę na deser?
-Obojętne mi to.
-To załóżmy, że masz. Zamówię dla nas po kawałku sernika. Jest wyśmienity.
-Skoro tak mówisz.-odparła obojętnie Hermiona.
Po zjedzeniu deseru opuścili lokal i udali się na małą przechadzkę po Pokątnej. Draco niepokoiła obojętność Hermiony. Uważał, że powinna płakać w taki dzień,być pełna smutku, a ona po prostu zachowywała się jakby nic nieczuła. Może nie chce czuć, zaświtał głos w jego głowie. A jeden Merlin to wie. W pewnym momencie zaszli do małego parku, który mieścił się przy ulicy Pokątnej. Usiedli na ławce z dala od innych i patrzeli przed siebie, to znaczy Hermiona patrzała przed siebie, a Draco ją obserwował. Po jakimś czasie po twarzy dziewczyny zaczęły płynąć łzy. Wkońcu coś poczuła,pomyślał błyskotliwie Malfoy. Na początku płacz Hermiony był niemy, potem można było usłyszeć szloch i pociąganie nosem.Malfoy podał jej chusteczkę, ale dziewczyna nie przyjęła jej, gdy chciał ją przytulić w akcie pocieszenie odtrąciła jego rękę i zerwała się z ławki. Szła przed siebie ciągle płacząc. Czuła się bezsilna. Draco lekko zirytowany jej zachowaniem dogonił ją i zamknął w silnym uścisku. Początkowo dziewczyna się wyrywała,biła go, lecz z utratą sił przestała, na końcu przytuliła się do niego i uspokoiła.
Pech chciał,że moment w którym przytulała się do Ślizgona musiał zobaczyć jej chłopak, który właśnie zmierzał w kierunku Magicznych Dowcipów Weasley'ów.
-Mogę wiedzieć, co to ma znaczyć?-zapytał Ron. Hermiona oderwała się od Draco i spojrzała a niego ze zdziwieniem. Nie wiedziała, co powiedzieć, nie spodziewała się go zobaczyć.
-No słucham. Możesz mi wytłumaczyć Hermiono dlaczego obściskujesz się publicznie z tą fretką?Zapomniałaś kto jest twoim chłopakiem?
-Ron?-Tylko tyle potrafiła wydusić z siebie panna Granger. Spojrzała z przerażeniem na obu mężczyzn.Draco, który dalej ją obejmował, był spokojny i opanowany.Lustrował ją swoimi stalowymi oczami jakby chciał wyczytać coś z jej twarzy. Ron stał kilka stóp od nich i był wściekły. Jego twarz przybrała kolor purpury, ręce miał zaciśnięte w pięści i patrzał nienawistnym spojrzeniem na dwójkę Prefektów. Draco widząc, że Hermiona nie jest w stanie nic powiedzieć, odezwał się pierwszy.
-Wracamy z pogrzebu Weasley. Właśnie mieliśmy wracać do zamku na kolację.
-Nie wierzę Ci Malfoy. Odczep się od mojej dziewczyny i przestań jejdotykać, bo pożałujesz.
-Grozisz mi?-zapytał z ironicznym uśmiechem, ciągle przytulając Granger.
-Tak.-odparł krótko Rudzielec i wyciągnął różdżkę, kierując ją w stronę pary. Hermiona wyrwała się z uścisku Draco i stanęła pomiędzy mężczyznami.
-Ron nie bądź niemądry, schowaj różdżkę i idź do pracy.-zaczęła dyplomatycznie Hermiona.
-Niemądry?Najpierw lepisz się do Malfoy'a, a teraz próbujesz ze mnie zrobić głupka. Posłuchaj mnie moja droga. Nie jestem idiotą, za którego mnie uważasz, mam oczy i nie pozwolę, żebyś mnie zdradzała naprawo i lewo.
-Ron,przesadzasz. Do niczego między nami nie doszło. Skończ z tą nieuzasadnioną zazdrością, porozmawiamy innym razem.
-Nie.Rozmówimy się tu i teraz.-Odparł wściekły Ron, nadal celując różdżką w Hermionę i Draco.
-Radzę ci opuścić różdżkę wypłoszu, bo w przeciwnym razie może ci się stać krzywda.-wtrącił się Malfoy.-Poza tym wydaje mi się,że to niegrzeczne celować w swoja dziewczynę.
Wściekły Ron uniósł różdżkę i próbował wycelować w Malfoy'a, lecz strumień wystrzelony przez niego chybił i trafił Hermionę. Na policzku Gryfonki pojawiło się głębokie rozcięcie, z którego sączyła się krew. Oczywiste było, że Weasley nie chciał jej zranić. Gdy tylko zorientował się, co zrobił chciał podejść do niej i naprawić swój błąd. Lecz przerażona dziewczyna, wydusiła z siebie:
-Nie podchodź.-Ron zamarł w miejscu. Obserwował jak Draco podchodzi do dziewczyny, szepcze zaklęcia i usuwa ranę z jej twarzy, jak podnosi ją na ręce i znika z nią. Patrzał na to wszystko jak przez mgłę,zastanawiał się jak mógł to zrobić, jak mógł zranić ją.Jestem dupkiem,przeszło mu przez myśl. Musiał się z nią zobaczyć i musiał ja przeprosić, lecz wiedział, że ona nie będzie chciała go widzieć.
Po dotarciu do Hogwartu Draco zaprowadził ją do Skrzydła Szpitalnego,gdzie pani Pomfrey obejrzała jej ranę. Malfoy spisał się dobrze,więc Hermiona dostała tylko eliksir przeciwbólowy i uspokajający.Nie musiała zostać w Skrzydle na noc, więc została odstawiona do swojej sypialni. Malfoy powiadomił o całym zdarzeniu Dyrektorkę.Minerwa obiecała, że zajmie się tą sprawą. Hermiona była w szoku, nie spodziewała się, że Ron ich zaatakuje. Lecz najbardziej bolał ją fakt, że zarzucił jej zdradę. Miała do niego żal o ostatnie zdarzenia, ale po tym co stało się w parku, wiedziała, żenie może być z nim dalej. Musiała to skończyć. Ron pokazał jej,że jego zazdrość może być dla niej tragiczna w skutkach, a skoro jej nie ufa, to nie będzie się narażać. I ten przeklęty Malfoy,gdyby go tam nie było to nie dostałaby z zaklęcia. Otumaniona eliksirami zasnęła szybko. Nie śniła o niczym, przespała spokojnie całą noc. Malfoy zaglądał do niej kilka razy w nocy,żeby się upewnić, że wszystko z nią w porządku.
Dzień po pogrzebie Malfoy chciał z nią porozmawiać, ale ona unikała go.Gdy nastał poniedziałek musiała wyjść ze swojego dormitorium na zajęcia, lecz i wtedy nie udało mu się z nią porozmawiać.Zirytowany zachowaniem Hermiony Draco postanowił odprężyć się wieczorem w towarzystwie Pansy. Wieczór zmienił się w noc, a noc w ranek. Gdy Pansy wymykała się z dormitorium Dracona natknęła sięna Hermionę, która odjęła jej punkty i wlepiła szlaban. Zła Ślizgonka uciekła szybko do lochów, przeklinając panią Prefekt.Draco rad nie rad podzielił los Parkinson.
-Nie masz prawa karać mnie szlabanem, jestem na takiej samej pozycji jak Ty.-bronił się przed karą Ślizgon.
-Mogę.Regulamin mówi, że jeśli jeden z Prefektów Naczelnych złamie regulamin drugi ma prawo go ukarać. Ciesz się tylko, że otrzymałeś szlaban. Oboje wiemy, że gdy ktoś nocuje w nieswoim dormitorium mamy obowiązek powiadomić Dyrektora. Czego nie zrobiłam.
-Dlaczego nie poszłaś z tym do McGonagall?
-Toza to, co zrobiłeś dla mnie w sobotę. Możemy uznać, że jesteśmy kwita. A teraz spływaj Malfoy.
-A co takiego zrobiłem?-spytał zdziwiony.
-Spieprzyłeś mi życie, ale poza tym zająłeś się mną. A teraz serio zejdź miz oczu, bo pójdę do Dyrektorki i nie odzywaj się do mnie.
Ipo tym krótki wyjaśnieniu ponownie znajdujemy się w dniu patrolu lochów, wspominanego na początku rozdziału. Z tym, że ten dzień dopiero się zaczął. Po śniadaniu Hermiona dowiedziała się od profesora Rosa, że ma gościa, który czekał na nią na błoniach.Nie miała pojęcia, kto to mógł być. Gdy dotarła na miejsce gościem okazał się być Ron.
-Czego chcesz?-spytała bez ogródek. Była niezadowolona z jego wizyty, ale skoro tu był, to mogła mu przekazać, że nie chce być z nim dłużej.
-Chciałem porozmawiać po lunchu, bo teraz muszę udać się do gabinetu McGonagall. Możemy się tu spotkać za te kilka godzin?-spytał błagalnie Rudzielec.
-Dobrze,ale poświęcę ci tylko chwilę.
-Dzięki.-uśmiechnął się niewyraźnie i skierował swoje kroki w kierunku zamku.
Do czasu spotkania postanowiła, że napisze kilka esejów na zajęcia.Skierowała swoje kroki do biblioteki i zaczęła pracę. Po pewnym czasie przysiadł się do niej Malfoy.
-Słyszałem,że Weasley, kręci się po zamku, z rozkazu Kocicy mam cię pilnować, więc musisz znosić moją obecność do czasu, aż Łasica opuści zamek.
Nie odpowiedziała mu nic, dalej zajmowała się swoją praca domową.On cały czas siedział przy niej, gdy zbliżała się pora lunchu,zebrała swoje rzeczy i udała się w kierunku Wielkiej Sali. Na szczęście Malfoy usiadł przy swoim stole, więc mogła w spokoju zjeść. Towarzyszył jej w drodze na błonia, gdzie oboje czekali na Rona. Gdy Rudy się pojawił, Draco oznajmił im, że zostaje podczas ich rozmowy, bo ma takie rozkazy i koniec. Cała sytuacja bawiła Smoka, mógł bezkarnie wkurzać Łasicę. Ron nie był zadowolony z faktu, że Fretka będzie się przysłuchiwać ich rozmowie, ale przełknął to .
-Hermiono- zaczął Ron- chciałem cię przeprosić,za to jaki byłem w ostatnim czasie. Mam nadzieję, że mi wybaczysz i pozwolisz, by wszystko wróciło do normy.
-Ron,posłuchaj. Nie chcę słuchać twoich przeprosin. To jak zachowywałeś się ostatnio, otworzyło mi oczy. I myślę, że powinniśmy zakończyć nasz związek.
-Ale Miona, nie możesz podejmować takich decyzji za nas dwoje.
-Mogę Ron i nie nazywaj mnie Miona. To koniec pogódź się z tym.
Para stała naprzeciwko siebie. Hermiona patrzała się przed siebie,chciała,żeby Ron odpuścił i sobie już poszedł. Kończenie tego związku było trudniejsze niż sądziła, bała się, że Ron zacznie przepraszać, błagać, a ona w końcu mu ulegnie. Chcąc nie chcąc kochała go. Na domiar złego Malfoy stał od nich kilka stópi wszystko podsłuchiwał. Ron powoli przetwarzał jej słowa. Nie mógł pozwolić jej odejść. Kochał ją. Musiała mu przebaczyć.Zrobił krok w jej kierunku, chciał ją przytulić, szeptać do ucha, że ją kocha, błagać,żeby z nim została. Gdy stawiał kolejny krok w jej kierunku drogę zastąpił mu Malfoy.
-Zejdź mi z drogi Malfoy.- wycedził przez zęby Ron.
-Wybacz,ale jestem tutaj, aby zadbać o Granger. A twoje poczynania wydają mi się niebezpieczne, więc odsuń się od niej.
-Hermiono możemy porozmawiać, proszę.-skomlał Ron.
-Nie możecie Weasley. Odpowiadam za NIĄ, więc odpuść sobie.- odrzekł tryumfalnie Draco, wiedział, że to zagrywka poniżej pasa, ale zbyt dobrze się bawił dokuczając Łasicy. Hermiona wiedziała, że ani jeden ani drugi chłopak łatwo nie odpuści, ale Ron miał prawo do krótkiej rozmowy, bez wtrąceń Malfoy'a. Położyła dłoń na ramieniu Draco i przemówiła.
-Malfoy możemy porozmawiać na osobności? Ron poczekaj chwilę.
-Się robi.-odrzekł Draco i uśmiechnął się czarująco w jej stronę.
Dla Rona to było za dużo, jego Hermiona dotyka, tej Fretki, która się do niej szczerzy. Momentalnie zrobił się czerwony na twarzy, ale tym razem nie wybuchnął, poczeka cierpliwie na nią. Gdy Hermiona i Draco znaleźli się z dala od zasięgu słuchu Rona, tylko Dracze zauważył mały wybuch zazdrości Rona, na jego twarzy. Postanowił to wykorzystać przeciwko niemu.
-Co ty sobie wyobrażasz Malfoy, w tej chwili masz spłynąć i dać nam spokój. Nie masz prawa pakować się w moje życie z butami.-skrzyczała go Miona.
-Mam rozkaz pilnować cię, więc mogę wszystko.-odparł wesoło.-Powiedziałaś mu chyba wszystko, co chciałaś.
-A skąd Ty możesz to wiedzieć?-prychnęła.
-To chyba oczywiste, powiedziałaś mu, że go rzucasz, co więcej tu dodawać. Teraz możesz szukać pocieszenia w ramionach innego.
-Może jeszcze w Twoich?-zakpiła.
-Może tak, może nie. Zobacz twój kochaś jest zazdrosny. - W momencie,gdy Hermiona odwracała głowę w kierunku Rona, Draco pocałował ją. Pocałunek był namiętny i pełen pasji, ze strony Ślizgona,szybko objął Hermionę, żeby ta nie uciekła. Na początku jego usta musnęły jej usta, jego język drażnił jej język, zachęcając do oddania pocałunku. Siłował się z nią chwilę do momentu, gdy mu uległa. Tak, po chwili Hermiona oddała mu pocałunek. Chciała poczuć smak jego ust, chciała czuć jego bliskość, chciała być przy nim. Na Merlina co się z Hermioną działo, po pewnym czasie rozsadek wrócił na swoje miejsce. Lecz było za późno, pocałowała Malfoy'a na oczach Rona. Matko,co ja zrobiłam,pomyślała i szybko oderwała się od Malfoy'a. Spojrzała na Rona,który wyglądał jakby ktoś wylał na niego wiadro lodowatej wody.
-Wiedziałem,że mnie zdradzasz, ale nie spodziewałem się, że polecisz na kasę.- powiedziawszy to Ron obrócił się na pięcie i opuścił błonia zostawiając Hermionę samą z Draconem. Po tym pocałunku,Ron opowiedział Harremu, Ginny, Lunie i reszcie jej przyjaciół, że zdradzała go z Draconem. Na skutek czego nikt nie chciał z nią rozmawiać. Pomimo tego, że ona była poszkodowaną w tej sytuacji,bo jej były chłopak jej nie ufał, a Malfoy ją całował, stała się winowajczynią. Taki więc odkąd wróciła do Hogwaru jej życie osobiste się sypie, nie ma chłopaka, przyjaciele nie chcą z nią rozmawiać, a Malfoy'a, którego nienawidzi musi oglądać codziennie. Jak podczas tego patrolu lochów.
-Możemy porozmawiać?-zaczął Draco.
-Ty już lepiej zostaw mnie w spokoju Malfoy.- odpowiedziała Hermiona, a że przypominała bazyliszka, chłopak sobie odpuścił i resztę patrolu spędzili w ciszy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz