Jest Malfoy, są kłopoty
Hermiona siedziała w
swoim dormitorium i miała dość wszystkiego. Przeklinała w duchu
swoją decyzję o powrocie od Hogwartu. Odkąd postanowiła dokończyć
swoją edukację magiczną nic nie wychodziło po jej myśli,zacząwszy
od nauki skończywszy na relacjach z innymi. Minął ponad tydzień
od pogrzebu i wydarzeń, które nastąpiły po nim. Żadnych z tych
zdarzeń panna Granger nie wspominała miło, na domiar złego za
chwilę musiała zejść do lochów na wieczorny patrol z Malfoy'em.
Gdy znalazła się już na miejscu, nie zaszczyciła swojego
towarzysza spojrzeniem. Ignorowała go, tak jak to robiła przez
ostatnie kilka dni. Draco czuł się głupio przez wydarzenia z
ostatniego tygodnia, chciał o tym porozmawiać z Hermioną, ale ta
zbywała go milczeniem za każdym razem. A wszystko to zaczęło się
w gabinecie McGonagall....
Dwójka studentów
znajdowała się w gabinecie Dyrektorki. Brunetka i blondyn. Słuchali
pani profesor uważnie, z każdym jej słowem, byli coraz bardziej
zniesmaczeni.Ona i on nie mogli pojąć dlaczego ta kobieta każe im
to zrobić.
-Ale pani profesor-zaczęła
Hermiona -uważam, że poradzę sobie sama, nie potrzebuję pomocy ze
strony Malfoy'a.
-Dokładnie.-wtórował
jej Draco.
-To już postanowione
panno Granger.Jutro pani i pan Malfoy udacie się na pogrzeb pańskiej
babci. Muszę wiedzieć, ze ktoś ma na ciebie oko. Przykro mi, że
nie odpowiada ci wybór osoby,ale nikogo innego nie mogę ci
zaoferować. Wszyscy profesorowie są mi jutro potrzebni w zamku, a
po nich o pomoc proszę Prefektów Naczelnych. Zatem mam nadzieję,
że uszanujesz mój wybór Hermiono.- tutaj Minerwa zaszczyciła ją
krótkim spojrzeniem i przeniosła wzrok na Draco i swój dalszy
wywód kierowała w jego stronę.- Z kolei do pana Malfoy'a mam
prośbę, aby odprowadził pan pannę Granger do zamku przed
zmrokiem. Teraz możecie opuścić mój gabinet i udać się do
swoich dormitoriów. Wypocznijcie przed jutrem i panno Granger moje
kondolencje.-Hermiona kiwnęła głową i bez słowa opuściła
gabinet Dyrektorki, za nią ruszył Smok, który rzucił krótkie
spojrzenie Minerwie.
-Niech by cię szlag
trafił Malfoy.
-Co? To nie moja wina, że
stara Kocica chciała cię wysłać z obstawą na tę mugolską
uroczystość.
-Oh zamknij się.-szepnęła
i zniknęła za drzwiami swojego dormitorium.
Następnego dnia wraz z
Malfoy'em teleportowali się z Hogsmeade do małego kościółka,
gdzie miał odbyć się pogrzeb. Stanęli z tyłu i w ciszy
uczestniczyli w obrządku. Gdy wszyscy goście już opuścili miejsce
pochówku babci, Hermiona nieśmiało podeszła do grobu i złożyła
na nim mały bukiecik. Szepnęła:
-Kocham cię i
przepraszam, że mnie przy tobie nie było babciu.-po tych słowach
po jej twarzy spłynęła samotna łza. Odwróciła się w kierunku
Malfoy'a i powiedziała:
-Możemy już iść.
-Chcesz już wracać do
zamku? Mamy jeszcze trochę czasu do zmroku -zapytał.
-Nie.
-W takim razie chodź,
zjemy coś namieście.
Zabrał ją do restauracji
na ulicy Pokątnej. Posiłek spożywali w ciszy, pod koniec Malfoy
odważył się odezwać do milczącej Gryfonki:
-W porządku?
-Nie, Malfoy, nic nie jest
w porządku.
-Ok, masz ochotę na
deser?
-Obojętne mi to.
-To załóżmy, że masz.
Zamówię dla nas po kawałku sernika. Jest wyśmienity.
-Skoro tak mówisz.-odparła
obojętnie Hermiona.
Po zjedzeniu deseru
opuścili lokal i udali się na małą przechadzkę po Pokątnej.
Draco niepokoiła obojętność Hermiony. Uważał, że powinna
płakać w taki dzień,być pełna smutku, a ona po prostu
zachowywała się jakby nic nieczuła. Może nie chce czuć,
zaświtał
głos w jego głowie. A jeden Merlin to wie. W pewnym momencie zaszli
do małego parku, który mieścił się przy ulicy Pokątnej. Usiedli
na ławce z dala od innych i patrzeli przed siebie, to znaczy
Hermiona patrzała przed siebie, a Draco ją obserwował. Po jakimś
czasie po twarzy dziewczyny zaczęły płynąć łzy. Wkońcu
coś poczuła,pomyślał
błyskotliwie Malfoy. Na początku płacz Hermiony był niemy, potem
można było usłyszeć szloch i pociąganie nosem.Malfoy podał jej
chusteczkę, ale dziewczyna nie przyjęła jej, gdy chciał ją
przytulić w akcie pocieszenie odtrąciła jego rękę i zerwała się
z ławki. Szła przed siebie ciągle płacząc. Czuła się bezsilna.
Draco lekko zirytowany jej zachowaniem dogonił ją i zamknął w
silnym uścisku. Początkowo dziewczyna się wyrywała,biła go, lecz
z utratą sił przestała, na końcu przytuliła się do niego i
uspokoiła.
Pech chciał,że moment w którym przytulała się do
Ślizgona musiał zobaczyć jej chłopak, który właśnie zmierzał
w kierunku Magicznych Dowcipów Weasley'ów.
-Mogę wiedzieć, co to ma
znaczyć?-zapytał Ron. Hermiona oderwała się od Draco i spojrzała
a niego ze zdziwieniem. Nie wiedziała, co powiedzieć, nie
spodziewała się go zobaczyć.
-No słucham. Możesz mi
wytłumaczyć Hermiono dlaczego obściskujesz się publicznie z tą
fretką?Zapomniałaś kto jest twoim chłopakiem?
-Ron?-Tylko tyle potrafiła
wydusić z siebie panna Granger. Spojrzała z przerażeniem na obu
mężczyzn.Draco, który dalej ją obejmował, był spokojny i
opanowany.Lustrował ją swoimi stalowymi oczami jakby chciał
wyczytać coś z jej twarzy. Ron stał kilka stóp od nich i był
wściekły. Jego twarz przybrała kolor purpury, ręce miał
zaciśnięte w pięści i patrzał nienawistnym spojrzeniem na dwójkę
Prefektów. Draco widząc, że Hermiona nie jest w stanie nic
powiedzieć, odezwał się pierwszy.
-Wracamy z pogrzebu Weasley. Właśnie mieliśmy wracać
do zamku na kolację.
-Nie wierzę Ci Malfoy. Odczep się od mojej dziewczyny
i przestań jejdotykać, bo pożałujesz.
-Grozisz mi?-zapytał z ironicznym uśmiechem, ciągle
przytulając Granger.
-Tak.-odparł krótko Rudzielec i wyciągnął różdżkę,
kierując ją w stronę pary. Hermiona wyrwała się z uścisku Draco
i stanęła pomiędzy mężczyznami.
-Ron nie bądź niemądry, schowaj różdżkę i idź do
pracy.-zaczęła dyplomatycznie Hermiona.
-Niemądry?Najpierw lepisz się do Malfoy'a, a teraz
próbujesz ze mnie zrobić głupka. Posłuchaj mnie moja droga. Nie
jestem idiotą, za którego mnie uważasz, mam oczy i nie pozwolę,
żebyś mnie zdradzała naprawo i lewo.
-Ron,przesadzasz. Do niczego między nami nie doszło.
Skończ z tą nieuzasadnioną zazdrością, porozmawiamy innym razem.
-Nie.Rozmówimy się tu i teraz.-Odparł wściekły Ron,
nadal celując różdżką w Hermionę i Draco.
-Radzę ci opuścić różdżkę wypłoszu, bo w
przeciwnym razie może ci się stać krzywda.-wtrącił się
Malfoy.-Poza tym wydaje mi się,że to niegrzeczne celować w swoja
dziewczynę.
Wściekły Ron uniósł różdżkę i próbował
wycelować w Malfoy'a, lecz strumień wystrzelony przez niego chybił
i trafił Hermionę. Na policzku Gryfonki pojawiło się głębokie
rozcięcie, z którego sączyła się krew. Oczywiste było, że
Weasley nie chciał jej zranić. Gdy tylko zorientował się, co
zrobił chciał podejść do niej i naprawić swój błąd. Lecz
przerażona dziewczyna, wydusiła z siebie:
-Nie
podchodź.-Ron zamarł w miejscu. Obserwował jak Draco podchodzi do
dziewczyny, szepcze zaklęcia i usuwa ranę z jej twarzy, jak podnosi
ją na ręce i znika z nią. Patrzał na to wszystko jak przez
mgłę,zastanawiał się jak mógł to zrobić, jak mógł zranić
ją.Jestem
dupkiem,przeszło
mu przez myśl. Musiał się z nią zobaczyć i musiał ja
przeprosić, lecz wiedział, że ona nie będzie chciała go widzieć.
Po dotarciu do Hogwartu Draco zaprowadził ją do
Skrzydła Szpitalnego,gdzie pani Pomfrey obejrzała jej ranę. Malfoy
spisał się dobrze,więc Hermiona dostała tylko eliksir
przeciwbólowy i uspokajający.Nie musiała zostać w Skrzydle na
noc, więc została odstawiona do swojej sypialni. Malfoy powiadomił
o całym zdarzeniu Dyrektorkę.Minerwa obiecała, że zajmie się tą
sprawą. Hermiona była w szoku, nie spodziewała się, że Ron ich
zaatakuje. Lecz najbardziej bolał ją fakt, że zarzucił jej
zdradę. Miała do niego żal o ostatnie zdarzenia, ale po tym co
stało się w parku, wiedziała, żenie może być z nim dalej.
Musiała to skończyć. Ron pokazał jej,że jego zazdrość może
być dla niej tragiczna w skutkach, a skoro jej nie ufa, to nie
będzie się narażać. I ten przeklęty Malfoy,gdyby go tam nie było
to nie dostałaby z zaklęcia. Otumaniona eliksirami zasnęła
szybko. Nie śniła o niczym, przespała spokojnie całą noc. Malfoy
zaglądał do niej kilka razy w nocy,żeby się upewnić, że
wszystko z nią w porządku.
Dzień po pogrzebie Malfoy chciał z nią porozmawiać,
ale ona unikała go.Gdy nastał poniedziałek musiała wyjść ze
swojego dormitorium na zajęcia, lecz i wtedy nie udało mu się z
nią porozmawiać.Zirytowany zachowaniem Hermiony Draco postanowił
odprężyć się wieczorem w towarzystwie Pansy. Wieczór zmienił
się w noc, a noc w ranek. Gdy Pansy wymykała się z dormitorium
Dracona natknęła sięna Hermionę, która odjęła jej punkty i
wlepiła szlaban. Zła Ślizgonka uciekła szybko do lochów,
przeklinając panią Prefekt.Draco rad nie rad podzielił los
Parkinson.
-Nie masz prawa karać mnie szlabanem, jestem na takiej
samej pozycji jak Ty.-bronił się przed karą Ślizgon.
-Mogę.Regulamin mówi, że jeśli jeden z Prefektów
Naczelnych złamie regulamin drugi ma prawo go ukarać. Ciesz się
tylko, że otrzymałeś szlaban. Oboje wiemy, że gdy ktoś nocuje w
nieswoim dormitorium mamy obowiązek powiadomić Dyrektora. Czego nie
zrobiłam.
-Dlaczego nie poszłaś z tym do McGonagall?
-Toza to, co zrobiłeś dla mnie w sobotę. Możemy
uznać, że jesteśmy kwita. A teraz spływaj Malfoy.
-A co takiego zrobiłem?-spytał zdziwiony.
-Spieprzyłeś mi życie, ale poza tym zająłeś się
mną. A teraz serio zejdź miz oczu, bo pójdę do Dyrektorki i nie
odzywaj się do mnie.
Ipo tym krótki wyjaśnieniu ponownie znajdujemy się w
dniu patrolu lochów, wspominanego na początku rozdziału. Z tym, że
ten dzień dopiero się zaczął. Po śniadaniu Hermiona dowiedziała
się od profesora Rosa, że ma gościa, który czekał na nią na
błoniach.Nie miała pojęcia, kto to mógł być. Gdy dotarła na
miejsce gościem okazał się być Ron.
-Czego chcesz?-spytała bez ogródek. Była
niezadowolona z jego wizyty, ale skoro tu był, to mogła mu
przekazać, że nie chce być z nim dłużej.
-Chciałem porozmawiać po lunchu, bo teraz muszę udać
się do gabinetu McGonagall. Możemy się tu spotkać za te kilka
godzin?-spytał błagalnie Rudzielec.
-Dobrze,ale poświęcę ci tylko chwilę.
-Dzięki.-uśmiechnął się niewyraźnie i skierował
swoje kroki w kierunku zamku.
Do czasu spotkania postanowiła, że napisze kilka
esejów na zajęcia.Skierowała swoje kroki do biblioteki i zaczęła
pracę. Po pewnym czasie przysiadł się do niej Malfoy.
-Słyszałem,że Weasley, kręci się po zamku, z
rozkazu Kocicy mam cię pilnować, więc musisz znosić moją
obecność do czasu, aż Łasica opuści zamek.
Nie odpowiedziała mu nic, dalej zajmowała się swoją
praca domową.On cały czas siedział przy niej, gdy zbliżała się
pora lunchu,zebrała swoje rzeczy i udała się w kierunku Wielkiej
Sali. Na szczęście Malfoy usiadł przy swoim stole, więc mogła w
spokoju zjeść. Towarzyszył jej w drodze na błonia, gdzie oboje
czekali na Rona. Gdy Rudy się pojawił, Draco oznajmił im, że
zostaje podczas ich rozmowy, bo ma takie rozkazy i koniec. Cała
sytuacja bawiła Smoka, mógł bezkarnie wkurzać Łasicę. Ron nie
był zadowolony z faktu, że Fretka będzie się przysłuchiwać ich
rozmowie, ale przełknął to .
-Hermiono- zaczął Ron- chciałem cię przeprosić,za
to jaki byłem w ostatnim czasie. Mam nadzieję, że mi wybaczysz i
pozwolisz, by wszystko wróciło do normy.
-Ron,posłuchaj. Nie chcę słuchać twoich przeprosin.
To jak zachowywałeś się ostatnio, otworzyło mi oczy. I myślę,
że powinniśmy zakończyć nasz związek.
-Ale Miona, nie możesz podejmować takich decyzji za
nas dwoje.
-Mogę Ron i nie nazywaj mnie Miona. To koniec pogódź
się z tym.
Para stała naprzeciwko siebie. Hermiona patrzała się
przed siebie,chciała,żeby Ron odpuścił i sobie już poszedł.
Kończenie tego związku było trudniejsze niż sądziła, bała się,
że Ron zacznie przepraszać, błagać, a ona w końcu mu ulegnie.
Chcąc nie chcąc kochała go. Na domiar złego Malfoy stał od nich
kilka stópi wszystko podsłuchiwał. Ron powoli przetwarzał jej
słowa. Nie mógł pozwolić jej odejść. Kochał ją. Musiała mu
przebaczyć.Zrobił krok w jej kierunku, chciał ją przytulić,
szeptać do ucha, że ją kocha, błagać,żeby z nim została. Gdy
stawiał kolejny krok w jej kierunku drogę zastąpił mu Malfoy.
-Zejdź mi z drogi Malfoy.- wycedził przez zęby Ron.
-Wybacz,ale jestem tutaj, aby zadbać o Granger. A twoje
poczynania wydają mi się niebezpieczne, więc odsuń się od niej.
-Hermiono możemy porozmawiać, proszę.-skomlał Ron.
-Nie możecie Weasley. Odpowiadam za NIĄ, więc odpuść
sobie.- odrzekł tryumfalnie Draco, wiedział, że to zagrywka
poniżej pasa, ale zbyt dobrze się bawił dokuczając Łasicy.
Hermiona wiedziała, że ani jeden ani drugi chłopak łatwo nie
odpuści, ale Ron miał prawo do krótkiej rozmowy, bez wtrąceń
Malfoy'a. Położyła dłoń na ramieniu Draco i przemówiła.
-Malfoy możemy porozmawiać na osobności? Ron poczekaj
chwilę.
-Się robi.-odrzekł Draco i uśmiechnął się
czarująco w jej stronę.
Dla Rona to było za dużo, jego Hermiona dotyka, tej
Fretki, która się do niej szczerzy. Momentalnie zrobił się
czerwony na twarzy, ale tym razem nie wybuchnął, poczeka cierpliwie
na nią. Gdy Hermiona i Draco znaleźli się z dala od zasięgu
słuchu Rona, tylko Dracze zauważył mały wybuch zazdrości Rona,
na jego twarzy. Postanowił to wykorzystać przeciwko niemu.
-Co ty sobie wyobrażasz Malfoy, w tej chwili masz
spłynąć i dać nam spokój. Nie masz prawa pakować się w moje
życie z butami.-skrzyczała go Miona.
-Mam rozkaz pilnować cię, więc mogę wszystko.-odparł
wesoło.-Powiedziałaś mu chyba wszystko, co chciałaś.
-A skąd Ty możesz to wiedzieć?-prychnęła.
-To chyba oczywiste, powiedziałaś mu, że go rzucasz,
co więcej tu dodawać. Teraz możesz szukać pocieszenia w ramionach
innego.
-Może jeszcze w Twoich?-zakpiła.
-Może
tak, może nie. Zobacz twój kochaś jest zazdrosny. - W momencie,gdy
Hermiona odwracała głowę w kierunku Rona, Draco pocałował ją.
Pocałunek był namiętny i pełen pasji, ze strony Ślizgona,szybko
objął Hermionę, żeby ta nie uciekła. Na początku jego usta
musnęły jej usta, jego język drażnił jej język, zachęcając do
oddania pocałunku. Siłował się z nią chwilę do momentu, gdy mu
uległa. Tak, po chwili Hermiona oddała mu pocałunek. Chciała
poczuć smak jego ust, chciała czuć jego bliskość, chciała być
przy nim. Na Merlina co się z Hermioną działo, po pewnym czasie
rozsadek wrócił na swoje miejsce. Lecz było za późno, pocałowała
Malfoy'a na oczach Rona. Matko,co
ja zrobiłam,pomyślała
i szybko oderwała się od Malfoy'a. Spojrzała na Rona,który
wyglądał jakby ktoś wylał na niego wiadro lodowatej wody.
-Wiedziałem,że mnie zdradzasz, ale nie spodziewałem
się, że polecisz na kasę.- powiedziawszy to Ron obrócił się na
pięcie i opuścił błonia zostawiając Hermionę samą z Draconem.
Po tym pocałunku,Ron opowiedział Harremu, Ginny, Lunie i reszcie
jej przyjaciół, że zdradzała go z Draconem. Na skutek czego nikt
nie chciał z nią rozmawiać. Pomimo tego, że ona była
poszkodowaną w tej sytuacji,bo jej były chłopak jej nie ufał, a
Malfoy ją całował, stała się winowajczynią. Taki więc odkąd
wróciła do Hogwaru jej życie osobiste się sypie, nie ma chłopaka,
przyjaciele nie chcą z nią rozmawiać, a Malfoy'a, którego
nienawidzi musi oglądać codziennie. Jak podczas tego patrolu
lochów.
-Możemy porozmawiać?-zaczął Draco.
-Ty już lepiej zostaw mnie w spokoju Malfoy.-
odpowiedziała Hermiona, a że przypominała bazyliszka, chłopak
sobie odpuścił i resztę patrolu spędzili w ciszy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz