Bitwa
W połowie marca do
Hermiony, Draco i Blaisa dotarła informacja, że bitwa jest tuż,
tuż. Zamiast przejmować się ocenami, zadaniami, obowiązkami
prefektów młodzi ludzie zbroili się do walki. Dla dziewczyny to
nie było nic nowego, uczucia, które towarzyszą jej przez każdego
rodzaju walką przestają się liczyć, ważne jest, aby zachować
trzeźwy umysł, stalowe nerwy i zepchnąć strach w najgłębsze
zakamarki siebie.
Do ostatniej chwili nikt
nie znał planu działania oprócz Draco i szefa Biura Aurorów.
Wszyscy czekali w napięciu na dokładną datę, instrukcje,
zachowywali się tak, aby w każdej chwili mogli zabrać się do
walki. Draco postanowił ostatni raz odwieść Hermionę od pomysłu
brania udziału w akcji Ministerstwa. Złapał ją w bibliotece,
gdzie doczytywała jeszcze jakieś klątwy i uroki, nie mógł się
wyzbyć wrażenia, że ona nigdy nie przestaje się uczyć.
- Możemy porozmawiać? - zapytał nieśmiało.
- Jeśli to się tyczy sam wiesz czego to tak, jeśli masz zamiar zawracać mi głowę czymś innym to nie. - odparła zwięźle ,nie przerywając lektury książki.
- Dobra Granger, jak wiesz to niebezpieczna operacja, szczególnie dla ciebie ze względu na twoje pochodzenia. Zatem byłbym wdzięczny jakbyś schowała swój upór do kieszeni i zrezygnowała z brania udziału w tym wszystkim. Rozumiem, że chcesz się wykazać, ale narobisz więcej szkody niż pożytku idąc tam jutro z nami.
- Powiadasz jutro? Dzięki za informacje. A teraz daj mi spokój, skoro od bitwy dzieli mnie jedno popołudnie to mam zamiar w pełni je wykorzystać, a ty mi w tym przeszkadzasz. Lepiej znajdź Astorie i z niej zrób słabą kobietę, która bez ciebie sobie nie poradzi.- chłopak stał i nie mógł się nadziwić, skąd ta dziewczyna bierze tyle sarkazmu i bezczelności. Stanowiła w tej kategorii poważne zagrożenie dla niego.
- Rób jak chcesz tylko trzymaj się jak najdalej ode mnie jutro, mam zamiar walczyć, a nie rozglądać się za tobą, czy sobie zrobiłaś krzywdę czy nie.
- Nie bój się o mnie, będę lepsza niż ty.
- Skąd ta pewność?
- Bo ja nie działam tak jak oni w porównaniu do ciebie, mamy zupełnie inne style walki. - Stał i spoglądał się na nią z niedowierzaniem, skąd ona to wszystko wie. Ale gorsze w tym było to, że w ten sposób dała mu do zrozumienia, że walczy jak Śmierciożerca.
- Czy ty Granger robisz mi jakieś przytyki odnoście mojego starego fachu? - zapytał podejrzliwie.
- Nie, stwierdzam tylko fakty, a teraz wybacz jestem umówiona. - wstała i opuściła bibliotekę.
Resztę popołudnia
Gryfonka spędziła na luźnej rozmowie z Hugh podczas, której
przypominali sobie najlepsze zagrania,które mogą wykorzystać
jutro.
- Malfoy się wygadał i powiedział mi kiedy zacznie się cała akcja. - poinformowała go Hermiona.
- To nie dobrze, wiesz czy jeszcze ktoś wie? - zapytał zmartwiony brunet.
- Nie sądzę, powiedział mi to, bo chciał, aby zrezygnowała. Zachowuje się jak szowinista pod tym względem.
- Bo chce cię bronić jako kobiety?
- Raczej traktuje mnie jako balast.
- O kimś innym, by to mógł powiedzieć, ale nie o tobie, chłopak doskonale wie, że radzisz sobie lepiej niż nie jeden facet.
- Taa na pewno i dlatego daje mi do zrozumienia, że przeze mnie cała akcja może się spalić.
- Uspokój się Hermiono, myślę, że Draco się o ciebie martwi i w ten sposób, chce cię odwieść od tego pomysłu. Jeśli się o kogoś martwisz, łatwiej ci walczyć, jeśli wiesz, że jest bezpieczny niż, jeżeli jest narażony na bezpieczeństwo.
- Hugh, mówisz mądre rzeczy, lecz wierz mi, Malfoy się o mnie nie będzie martwić. Lepiej skończmy ten temat, trzeba się szykować do boju.
- Hermiono nie rozpowiadaj, kiedy to nastąpi tym bardziej nie mów mi, niech nieuwaga Draco pozostanie między wami.
- Czyli udajemy, że ci nic o tym nie mówiłam? - zapytała z uśmiechem.
- Dokładnie, chodźmy na kolację umieram z głodu. - wstał i zaoferował jej swoje ramię, dziewczyna je przyjęła, w świetnym humorze udali się do Wielkiej Sali na posiłek. Wieczorem dostali krótkie liściki, że o piątej rano mają się wstawić w Ministerstwie Magii i resztę instrukcji potrzebnych na jutro.
Dzisiejszy wieczór Draco
i Hermiona spędzili bez kłótni i udali się na spoczynek.
Nazajutrz czyli podczas jednego z ostatnich dni marca cała brygada
Aurorska stawiła się w komplecie w Ministerstwie Magii. Plan był
prosty, przedstawił do szef Aurorów.
-Draco podejdzie i zacznie
przemawiać do wrogów, w tym czasie my podzieleni na mniejsze grupki
rozbiegniemy się po terenie i zajmiemy wyznaczone miejsca. Czekamy
na sygnał i atakujemy tylko w swoim sektorze. Grupa specjalna ma za
zadanie wyciągnąć Draco z centrum walki na obrzeża udając jego
pojmanie. Pan Malfoy i dwójka ochraniających go aurorów nie biorą
udział w walce. Reszta nie wychodzi za swój teren. Bierzemy ludzi
żywcem, tylko w wyjątkowych sytuacjach uśmiercamy. Myślę, że to
by było na tyle. Wyruszamy za godzinę, odpocznijcie, rozgrzejcie
się i przestudiujcie jeszcze raz plan działania.
Zgodnie z planem godzinę
później wszyscy znaleźli się na wielkiej polanie otoczonej gęstym
lasem. Podobnej do tej, co ostatnio. Wszyscy ustawili się na swoje
miejsca i czekali, aż Malfoy zacznie przemawiać. Wyszedł na środek
polany spowity w długą czarną szatę, z maską na twarzy, na
rękach miał rękawice z czarnej skóry, gdzieniegdzie nieposłuszne
włosy wymknęły się i powiewały na wietrze. Wyglądał groźnie,
lecz i pociągająco. Przemówił swoim niskim głosem, brzmiał i
zachowywał się jak pantera szykująca się do skoku na ofiarę,
zwinnie, cicho, dostojnie i przerażająco. Tłum ludzi słuchał
jego słów w ciszy, chłonąc każdy wyraz. Na znak Malfoy'a aurorzy
ruszyli do ataku. To była szybka rozgrywka, Ministerstwo, które
miało trzykrotną przewagę liczebną w ciągu kilku minut pojmało
złoczyńców, nie ponosząc przy tym strat w swoich ludziach. Po
zakończonej akcji Minister chciał porozmawiać z kapitanami
poszczególnych oddziałów i Malfoy'em.
Draco pomimo tego, że nie
brał czynnego udziału w pojmaniu czuł się wyczerpany, ważne dla
niego teraz było dowiedzieć się, co z Blaise i Granger.
Przedzierał się przez tłum w poszukiwaniu kapitana ich grupy, gdy
odnalazł Hugh zdziwił się, że obok niego stoi Gryfonka.
- A ona co tu robi? - zapytał bez uprzedzenia.
- To nasz mała gwiazda bitwy, uratowała kilka osób, przed śmiertelnym zaklęciem i przy okazji pojmała więcej więźniów niż niejeden auror z długoletnim stażem. Minister jest pod wrażeniem jej umiejętności.
- Widzisz Malfoy dałam sobie radę. - odparła mu z wielkim uśmiechem na twarzy. Draco był zaskoczony takim obrotem sprawy. Musiał przyznać, że spisała się nieźle, jednak złościł, go fakt, że to ona tego dokonała, a nie on. Oliwą do ognia była jej pewność siebie i to, że siedziała przytulona do Hugh pośród wszystkich. Miał nadzieję, że tylko mu się wydawało, że mają się ku sobie, ale ona publicznie okazywała względy temu aurorowi.
- Co z Blaisem? - zapytał.
- Wszystko dobrze, może być lekko poraniony na nodze, bo za późno zareagowałam, ale bitwę przeżył. - Malfoy dopiero teraz zauważył, że ona sama odniosła pewne rany. Jej policzek był rozcięty, bandaż na ręce przesiąknął krwią, a na nogach miała wielkie siniaki i krwiaki. Musiała się tego nabawić podczas ratowania innych. Chciał jej podziękować, ale przyszedł Minister Magii i zaczął klaskać. Brawa te kierowane były w kierunku Draco i Hermiony, wszyscy gratulowali im sukcesu. Zapraszali ich na wieczorną imprezę, ale dziewczyna odmówiła tłumacząc się obowiązkami szkolnymi i przez to już wieczorem cała trójka siedziała w Hogwarcie, gdzie leczyła obrażenia wojenne tzn Blaise i Hermiona byli w jej dormitorium z Luną, gdzie spożywali lekarstwa przygotowane przez panią Pomfrey. Rany Blaisa były powierzchowne w porównaniu do Hermiony, która przez kilka następnych dni chodziła lekko poobijana. Wszystkim mówiła, że potknęła się o miotły podczas nocnego patrolu. Jednak złośliwi twierdzili, że pobiła się z Astorią o Dracona, który unika od jakiegoś czasu Granger. Sam Smok nie miał ochoty siedzieć w jej towarzystwie, poczekał aż ona i Zabini opowiedzieli Lunie o wszystkim i dopiero po tym zobaczył, co u nich, gdy wiedział, że wszystko w porządku, poszedł przejść się po zamku.
Rozmyślał o tym, co się
dziś stało. Od dziś on i Blaise posiadają czyste karty w świecie
czarodziejów, cieszył się z tego powodu, jednak było mu żal, że
nie wziął udziału czynnego w walce, tylko przyglądał się
wszystkiemu z boku. Może gdyby też walczył, Granger nie zostałaby
najlepsza na polu walki. Podziwiał ją, lecz złościła go jej
pewność siebie, wiedział, że nie będzie się tym chwalić
publicznie, jednak oboje wiedzieli, że Malfoy poniósł porażkę.
Chciał jej wmówić, że jest słabą kobietą, a tymczasem ona
okazała się najlepsza, lepsza niż on sam. Urażona męska duma
bolała go najbardziej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz