10 lipca 2012

Życie to bajka - Część I rozdział 19


Wraz z widmem nadchodzącej bitwy w życiu Hermiony nadeszły pewne zmiany. W związku z tym, że została zaznajomiona z całą sprawą,otrzymała polecenie od szefa Aurorów, żeby brała udział w niektórych zajęciach, na które uczęszczali Harry i Ron. Dostała indywidualny tok, a co za tym idzie miała swojego osobistego opiekuna- Hugh Thomsona, który był na jej każde zawołanie.

Hermiona i Draco dalej się unikali, prawie wcale się nie widywali, czasem mijali się na korytarzach. Chłopak coraz więcej czasu spędzał w towarzystwie Astorii, postronni obserwatorzy brali ich za parę, te plotki irytowały Hermionę i utwierdzały w przekonaniu, że noc z nim to była pomyłka.

Święta zbliżały się coraz większymi krokami. Hermiona w związku z konfliktem z rodzicami postanowiła spędzić je w Norze. Tak więc ona, Harry, Ginny i Ron spędzili pierwsze dni wolne na przygotowywaniu Świąt w Norze pod nadzorem pani Weasley. Gdy Gryfonka miała chwilę wolnego uciekała od Weasley'ów do Luny, gdzie w spokoju korzystała z przerwy. Tylko z nią mogła poczuć się normalnie i tylko Krukonka wydawała się, rozumieć ją w pełni. Obie miały problemy ze Ślizgonami i tylko ze sobą mogły spokojnie porozmawiać na ten temat, bo Ginny nie rozumiała ich położenia.
-Ale, co będzie jak Blaise dalej się będzie tak zachowywać?-pytała po raz kolejny blondynka.
-Uspokój się kochana, jestem pewna, że za niedługo wszystko wróci do normy. Myślę, że jak się zobaczycie po nowym roku to będzie lepiej. Więcej wiary w was.
-Mam nadzieję, że masz rację, bo tata cały czas mi mówi, żebym posłała tego zdrajcę, gdzie pieprz rośnie.
-Dalej się nie przekonał do niego?
-Nie z czasem jego niechęć do niego rośnie, a jak się dowiedział, że mnie ignoruje to tak się ucieszył, że przez cały dzień śpiewał pod nosem. Rozumiesz to, bo ja nie. To mój ojciec powinien mnie wspierać, a nie cieszyć się z mojego nieszczęścia.
- Rodzice nie zawsze postępują,tak jakbyśmy chcieli.-odparła smutno Hermiona. Luna po chwili zdała sobie sprawę ze swojej głupoty i zaczęła przepraszać ją.

Cała rodzina Weasley'ów była ciągle pogrążona w smutku po stracie Freda, jednak wiadomość o zaręczynach Ginny i Harry'ego wniosła w ich życie trochę radości. Najbardziej cieszyła się Molly, która uważała Pottera za swojego syna, a teraz miał się nim stać prawnie. Martwiło ją jednak brak porozumienia pomiędzy Hermioną, a Ronem. Była para była cały czas pokłócona ze sobą, a wszystkie próby pogodzenia ich ze sobą kończyły się fiaskiem. W chwili złości Ron wykrzyczał jej, że nie powinno jej tu być, bo nie ma z nimi żadnego powiązania. Słowa te bardzo ją zabolały, ale zdała sobie sprawę, że chłopak ma rację.
-Bądź pewny Ronaldzie, że to ostatni raz, gdy przyjechałam do twojego domu.-odrzekła mu gorzko.
-I bardzo dobrze, nie chcę mieć z tobą nic wspólnego.-krzyknął jej rudzielec. Całej tej wymianie zdań przysłuchiwali się Ginny, pani Weasley i Harry.
-Nikt ci nie karze ze mną rozmawiać.
-Przecież tego nie robię.
-Nie? A co robisz,kiedy wcinasz się w moje życie i chcesz mnie pouczać, co robić.
-To się nie liczy.
-Nie liczy? Sam się odzywasz do mnie i masz pretensje, że musisz to robić? Ron sam sobie zaprzeczasz, raz chcesz kontaktu, a raz nie. Zdecyduj się, bo męczy mnie ten pieprzony zazdrośnik. Nie jesteś już moim chłopakiem i nim nie będziesz.
-Pewnie wolisz tego dupka Malfoy'a, powiedz jak to jest, gdy pieprzy cię arystokrata, co?
-Nic ci do tego. -odparła zła.
-Drażliwy temacik, czyżby pan czysto krwisty o tobie zapomniał?-zapytał z kpiącym uśmiechem.
-Nie twoja sprawa. Myślę, że czas zakończyć naszą rozmowę.-odwróciła się na pięcie i wyszła. Pani Weasley była zaskoczona zachowaniem swojego syna i ostro go skrytykowała za takie postępowanie. Kazała mu przeprosić dziewczynę i zagroziła, że jeśli jeszcze raz tak postąpi,to bardzo pożałuje swojego poczynania. Hermiona cieszyła się, że po Nowym Roku uwolni się od Rona, który do Hogwartu już nie powracał.

Draco spędzał te święta w towarzystwie matki w swoim rodzinnym domu. Chwile te jak na rodzinę Malfoy'ów były szczęśliwe. Chłopak opowiadał mamie o swoim życiu po powrocie do Hogwartu.
-Ludzie się mnie bali i patrzyli na mnie nieufnie, ale z czasem stałem się dla nich obojętny. Blaise cały czas stał za mną murem, choć jak wiesz znalazł sobie dziewczynę i poświęca jej dużo czasu. Sam zacząłem dogadywać się z Granger, więc ludzie zaczęli traktować mnie przychylniej, choć Weasley i Potter cały czas mają ochotę mi coś zrobić.
-Cieszę się synku, że ci się zaczyna układać. Opinia innych jest bardzo ważna, choć straciła na znaczeniu, lecz w naszym przypadku zmycie z siebie wpływów Czarnego Pana będzie trudne, ale widzę, że dajesz sobie radę. A jak nauka, poznałeś jakąś dziewczynę?
-Mam dobre stopnie. Jak zwykle kręci się obok mnie Parkinson i nie daje sobie powiedzieć, że ma dać mi spokój.
-No tak Pansy to nie jest dobra partia dla ciebie.
-Ale poznałem pewną dziewczynę jest dwa lata młodsza, może kojarzysz. Nazywa się Astoria Greengrass.
-Tak,kojarzę jej rodzinę, dobry wybór mój synu. Na pewno posiada maniery i odpowiednie wychowanie, z chęcią ją poznam.
-Spokojnie matko, dopiero ją poznałem.
-Dobrze synu, mam jeszcze dla ciebie jedną ważną wiadomość.
-Słucham.
-Złożyłam pozew o rozwód z twoim ojcem.
-Jak ojciec to zniósł?
-Nie wiem, nie mam z nim kontaktu. O sprawie poinformowałam go przez adwokata.
-Dobrze.
-Mam nadzieję, że poznam za niedługo Astorię.
-Mamo to tylko koleżanka.
-Dobrze synku, ale cieszę się, że radzisz sobie i będzie z ciebie porządny mężczyzna. - Uściskała syna i resztę Świąt spędzili w rodzinnej atmosferze.

Tuż po Nowym Roku w Ministerstwie Magii odbyło się zebranie w sprawie nowych popleczników czarnej magii. Aurorzy spotkali się z Draco w Departamencie Tajemnic. Blond włosy chłopak wygłosił nowe spostrzeżenia w połowie zamarł, bo zobaczył ją pośród tłumu aurorów.
-Co tutaj robi Granger?-zapytał ich szefa.
-Jest jedną z nas. Bierze udział w tej operacji, więc proszę to uszanować panie Malfoy.
-Podczas ostatniej akcji na wiele się nie przydała, musiałem ratować jej tyłek i samemu wycofać się z pola walki. Raczej nie widzę z niej pożytku.
-Pozwoli pan, że ja ocenię kto jest użyteczny, a kto nie.

Wściekły Ślizgon czekał na nią przed salą. Gdy wychodziła złapał ją za rękę i zaciągnął do jakieś pustej sali. Dziewczyna nie odezwała się do niego ani słowem, założyła ręce na piersi i patrzyła na niego wyzywającym wzrokiem.
-Masz zrezygnować, nie mam zamiaru znowu Cię ratować.-zażądał.
-Nie będziesz mi rozkazywał, zrobię to na, co mam ochotę.
-Zrozum Granger to nie miejsce dla ciebie, tamci ludzie cię zabiją.
-Spokojnie Hugh zadba o to, aby wiedziała jak się zachować w każdej sytuacji.
-Hugh?-zapytał zdziwiony.
-Mój prywatny nauczyciel.
-Słuchaj mała, myślisz, że jak się nauczysz paru aurorskich sztuczek to wygrasz z nimi.
-Wiem, że i bez tego dam radę, jakbyś nie wiedział, walczyłam z Śmierciożercami nie raz i nie dwa. Chyba nie pamiętasz, bo podczas wojny siedziałeś w domu. Więc daj mi spokój i zajmij się sobą chłopcze.- Po tych słowach ominęła go i wyszła. Draco stał wściekły w miejscu, miał ochotę się jej odgryźć, ale powstrzymał się. Miała rację, że w momencie gdy ona walczyła, to on nic nie robił. Lecz on wiedział do czego ci ludzie są zdolni, a ona nie do końca. Chciał ją ochronić, lecz skoro ona tak pogrywa to nie będzie robił nic na siłę. Przełknął swoją dumę i się pierwszy do niej odezwał, a skoro ona dalej go tak traktuje,to on nic nie będzie zmieniać w ich relacji.














Brak komentarzy:

Prześlij komentarz