Mówi się, że człowiek jako wolna
istota może kierować swoim życiem. Wszyscy znają maksymę: Jesteś
panem swego losu. Ja jednak w to nie wierzę. Już od urodzenia ktoś
sterował moim życiem, zawsze mówił, co robić i w jaki sposób,
nigdy nie pytano się mnie na, co mam ochotę, lecz odkąd poszedłem
do Hogwartu to zaznałem trochę wolności i szczęścia. Chyba tak
mogę nazwać wyrwanie się spod skrzydeł apodyktycznego ojca i
wyniosłej matki? Moja wolność trwała pięć lat do momentu, w
którym mój ojciec nie zawiódł Czarnego Pana i musiałem zająć
jego miejsce. Kto by pomyślał, że wydarzenia z szóstego roku w
Hogwarcie tak wpłyną na mnie. Z dzieciaka, który uważał się za
pępek świata stałem się zastraszonym chłopakiem, który płakał
w damskiej toalecie. Bez przyjaciół, wsparcia, odwagi byłem
zupełnie sam. Uwierzycie, że pomagały mi rozmowy z duchem
dziewczyny, która zginęła w imię zasad wyznawanych przez Czarnego
Pana? Ironia ja, który kiedyś był uważany za księcia Slytherinu
stał się zwykłym sługusem dla czarodzieja z pewną ideą. I
właśnie przez tego człowieka rok później od wydarzeń, które
miały miejsce na Wieży Astronomicznej stoję pośród ruin zamku,
który kiedyś dał mi namiastkę radości.
Wszystko co dzieje się wokół mnie
obserwuję jakby z boku w zwolnionym tempie. Nie jestem uczestnikiem
bitwy, mam wrażenie jakbym oderwał się od rzeczywistości i
szybował ponad wszystkim. Nie czuję nic, jestem pustką. Nie
ruszają mnie porozrzucane wszędzie martwe ciała, kałuże krwi na
każdym kroku, nie przejmuję się błaganiami o litość, szeptami
ludzi, którzy za chwilę umrą. Jest walka i jestem ja. Nie
egzystujemy razem tylko obok siebie.
W mojej głowie słyszę dwa słowa
Avada Kedavra, moje usta wypowiadają tę formułkę jak mantrę,
przed oczami śwista mi, co chwilę zielone światło. Nie chcę
nikogo ranić, lecz wiem, że muszę to zrobić, aby przetrwać. Nie
czuję się człowiekiem, walczę z ludźmi wokół mnie i straszę
ich. Tak straszę i sieję zamęt, robię to, co czynię od kilku
lat. Stwarzam pozory, że się nie boję, że jestem stanie kogoś
skrzywdzić, że jestem panem swego losu. A tak naprawdę jestem
małym chłopcem zaklętym w ciele mężczyzny, który się boi i
chce stąd uciec.
To wszystko działo się tak szybko,
jeden krzyk,świst, uderzenie i jestem prawie martwy. Leżę na
posadzce koło rozwalonej zbroi. Moje oczy są bez wyrazu, na twarzy
maluje się ból i zdziwienie, ciało spoczywa w dziwnym,
nienaturalnym ułożeniu. Czuję potworny ból w klatce piersiowej.
Umieram? Chyba tak, powoli gasnę,
odpływam do krainy śmierci. Zostałem pokonany przez nieznajomego,
nieznaną mi klątwą. Odchodzę w bólu i agonii, nie mam siły
błagać o ratunek bądź skończenie mojej męki. Moje ciało
płonie, każda komórka osobna komórka składająca się na mnie
boli. Leże i dalej obserwuję walkę, widzę twarze ludzi, których
znałem, ale oni mnie nie widzą, czuję strach, zapach śmierci, ale
nie czuję ciepła krwi. Jestem odrętwiały,zimny. Jestem wrakiem
człowieka na ciele i umyśle.
Czy właśnie teraz jest czas na
wspominanie najszczęśliwszych chwili w życiu, czy teraz powinienem
widzieć całe swoje istnienie przed oczami? Nie widzę nic, jest
pustka i strach przed nieznanym. Już wiem, że umieranie boli, ale
co będzie potem? Będzie lepiej czy gorzej? Czy piekło i niebo
istnieją czy nie? Czy ja będę istnieć dalej czy teraz skończy
się mój żywot? Boję się, niech ktoś mnie chwyci za rękę,
proszę. Wokół mnie chaos, a ja leżę na posadzce i ostatnie, co
zapamiętam to zapach i kolor krwi. Mojej własnej krwi.
****
I tak właśnie umiera ostatni potomek
czysto krwistego rodu. Sam, bez przyjaciół, rodziny. Umiera
posiadacz serca z kamienia, które nigdy nie kochało. Umiera właśnie
teraz pośród kurzu bitewnego i pośród obcych mu ludzi. Pomimo
tego, że chciał żyć i chciał się zmienić. Znika z tego świata
sekunda po sekundzie, kawałek po kawałku, marzenie po marzeniu.
Krew przestaje płynąć, płuca przestają oddychać, a serce bić,
jedynie przez jego mózg przelatuje tysiąc myśli. Wszystkie te
przemyślenie sprowadzają się do tego, że zmarnował swoje
istnienie i nic z niego nie wyniósł. Wie, że nikt nie zapłacze
nad jego grobem, nikt go nie wspomni, nikt nie zapali za niego
świeczki i nikt nie będzie życzył jego udręczonej duszy spokoju.
Choć może odejście z tego świata przyniesie mu ulgę? Może po
drugiej stronie w końcu będzie sobą, bez niczyjej kontroli nad tym
co robi? Może gdy zamknie swoje oczy ostatecznie i ulotni się z
nich iskierka życia w końcu odżyje.
Ostateczne pożegnanie, trumna z
drewna uderza o twardy grunt, garść ziemi zostaje rzucona, a on
zamknięty w środku. Pustka, ciemność i smutek - Dracon Malfoy
udał się na wieczny spoczynek.
___________
Jak wakacje mijają? Mnie kompletnie rozkojarzyły i zabrały wenę z chęcią do pisania. Tkwię w pustce twórczej, na każdy możliwy sposób. Zatem nie wiem, kiedy nowy rozdział jakiegokolwiek opowiadania.
Mam jeszcze dwie miniaturki na dysku, więc będę się nimi ratować tymczasowo.
Wrzuciłam na tego bloga w końcu początek Życie to bajka. Nie poprawione, więc przepraszam za jakość.
Hej. Bardzo ładny tekst ;) Byłabym nawet skłonna powiedzieć, że najlepszy jaki napisałaś ;D
OdpowiedzUsuńJest taki prawdziwy, naładowany emocjami.
Aż mnie kurczę natchnęłaś i wiem, jak zakończę to, co wcześniej sprawiało mi pewien problem ;)
to nie dramione a istny dramat! wow! ale emocje! powiem Ci ze miałam cichą nadzieję że Hermiona złapie go za rękę w tej ostatniej chwili , było by tak romantycznie <3 ale i tak wyszło super, wg jak nie Ty :D pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuńWitam.
OdpowiedzUsuńCzy jesteś zainteresowany/a oceną swojego bloga? Poszukujesz ocenialni, która wytknie Twoje błędy i zauważy dobre strony? Subiektywne oceny blogów! Zapraszamy! http://pomocne-oceny.blogspot.com/
ps. przepraszamy za spam.
Witaj, droga blogerko! Nastał dziś wielki dzień, bowiem Charming, dawniej Ms_Riddle zdecydowała się dodać nową notkę. Zechciej zajrzeć na uwierzyc-w-magie.blogspot.com, zapraszam ;)
OdpowiedzUsuńOch Merlinie! Ten komentarz kieruję do każdej miniaturki Dramione, którą przeczytałam na Twoim blogu. Wspaniałe!!! Naładowane emocjami, krótkie, ale trafiające w sedno. Oby tak dalej i zazdroszczę talentu:)
OdpowiedzUsuńto było piekne takie realne masz talent
OdpowiedzUsuńCo Ty masz z tą śmiercią, odchodzeniem, nieszczęśliwymi zakończeniami? Wchodząc tutaj miałam nadzieję na piękną historię, jak w niektórych przypadkach. A jedyne co widzę to jakieś smuty, w dodatku wybacz ale to nie są opowiadania najwyższych lotów. Zanim zdążę się w to zagłębić, wczuć, to się kończy. Naturalnie tak jak zwykle. Nie mam żadnej przyjemności z czytania tego. Szkoda, bo mało jest blogów które naprawdę są dobre. Większość jest taka jak Twój. Czyli nijaka, nie interesująca.
OdpowiedzUsuń