10 lipca 2012

Życie to bajka - Cześć I rozdział 26


Wesele

Żaden dzień się nie powtórzy,
nie ma dwóch podobnych nocy,
dwóch tych samych pocałunków,
dwóch jednakowych spojrzeń w oczy”
W.Szymborska

Dzień ślubu Harry'ego i Ginny nadszedł wraz z pierwszymi promieniami ciepłego, letniego słońca. Wesele odbywało się w Norze, w której od wczesnych godzin porannych panował chaos nad, którym starała się zapanować pani Weasley. Mama panny młodej wydawała wszystkim polecenia, ten dzień miał być bez zarzutu, bo jej najmłodsze dziecko i jedyna córka wychodziła za Harry'ego Potter'a, który był dla niej jak syn. Zatem cała rodzina Weasley'ów posłusznie słuchała poleceń matki i bez szemrania wypełniała jej najdziwniejsze pomysły. Trzeba przyznać, że ślub ten jest piękniejszy od zaślubin Billa z Fleur. Namioty, które zostały postawione z tej okazji na polu państwa Weasley'ów miały pomieścić ponad trzystu ludzi. Zaproszenie na tę uroczystość dostali wszyscy przyjaciele pary młodej, ich rodziny i wiele ważnych osobistości z Ministerstwa, który pomogli im w czasie wojny, a także nowi znajomi, których poznali dopiero po wojnie, ale Harry i Ginny darzyli ich dużą sympatią. Zatem pojawili się ich znajomi z Hogwartu, między innymi Luna z Blaisem, Lavender, Parvati z siostrą, Neville, a także Draco Malfoy z Astorią. Może was to dziwić, ale od czasu ostatniej bitwy Harry poznał lepiej blondyna i stwierdził, że nie jest totalną tchórzofretką tylko młodym mężczyzną, który w końcu wszedł na dobrą drogę. Można ich nazwać dobrymi kolegami, bo Harry chętnie brał udział w akcjach w towarzystwie arystokraty i ufał jego umiejętnościom na polu walki, a to już coś znaczy. Nie wyobrażajcie sobie Pottera z Malfoy'em pod rękę, gdy piją razem i zwierzają się sobie z największych tajemnic i wyznają sobie dozgonną przyjaźń, co to to nie. Mężczyźni po prostu się polubili, ale nie doszukujmy się większych uczuć tutaj.

Hermiona i Ron na czas tej uroczystości zawarli pokój, który po pewnym czasie przerodził się w ponowną przyjaźń. Wszystko to dzięki interwencji pani Weasley, Harry'ego i Ginny, którzy przemówili tej dwójce do rozumu. Rona w obroty na początek wzięła Molly, która jako matka odwołała się do jego wychowania, sumienia i zagrała na jego uczuciach, oczywiście nie zapomniała o swoim złowrogim uroku, który pomógł zapanować jej w przeszłości nad bandą dorastających chłopców. Rudzielec wciąż darzył matkę wielkim respektem i nie chciał dostać od niej więcej wyjców, a wiedział, że jest zdolna posłać mu takiego podczas jego zajęć aurorskich. Nie zniósł, by ponownie takiego wstydu jak w drugiej klasie, dlatego wolał grzecznie posłuchać mamusi i być ułożonym synkiem. Również Harry na niego wpłynął, zaczął wspominać lata ich przyjaźni, przygód, które przeżyli razem, o problemach z zadaniami i zbawiennej roli Hermony w tym wszystkim. Obaj mężczyźni wiedzieli, że gdyby nie pomoc Hermiony nie dostawali, by takich dobrych ocen i pewnie nie jedną noc, by zarwali, gdyby dziewczyna się nad nimi nie ulitowała i nie podpowiedziała tego, czy owego. Na końcu Harry powiedział:
- Pomimo tego, że wam nie wyszło jako para, zapamiętaj to wszystko, bo to twoja pierwsza miłość i najlepsza przyjaciółka, która będzie zawsze obecna w twoim życiu. Nie ważne, z kim się potem zwiążecie, co będziecie robić, zawsze będziecie najlepszymi przyjaciółmi. Może wam się poszczęści i los kiedyś znowu was zwiąże. - dodał na otuchę Harry. Ron musiał przyznać mu rację, bo jednak przeżył za dużo wspaniałych chwil z Hermioną i nie warto tego zaprzepaszczać, z powodu kilku nieporozumień. Hermiona była, jest i będzie kimś ważnym dla niego, nieważne czy będzie jego dziewczyną czy tylko przyjaciółką.
- Masz rację. Nie potrzebnie się kłóciliśmy. Czas się pogodzić i żyć dalej. - powiedział rudzielec, na jego słowa czarnowłosy uśmiechnął się i przytulił przyjaciela.
Nad Hermioną pracowali Harry, Ginny i Luna, z nią poszło łatwiej, bo przed ich rozmową Ron wysłał, jej bukiet kwiatów i krótkie przeprosiny. Udobruchana dziewczyna bez problemu przystała na propozycję przyjaciół. Taki oto sposób wszyscy w zgodzie pojawili się na ślubie i świetnie się bawili.

Nad wystrojem namiotów, strojami, fryzurami gości, jedzeniem nie warto się długo rozwodzić, bo wszystko było idealne. Każdy był zadowolony, jedzenie wszystkim smakowało, nikomu niczego nie brakowało, a zabawa była przednia. Państwo Potter chłonęli każdą chwilę tego dnia, byli szczęśliwi i świata poza sobą nie widzieli. Hermiona i Ron przykładowo spełniali obowiązki świadków i ani razu się nie pokłócili. Przetańczyli ze sobą kilka tańców, pożartowali, powspominali i cieszyli się swoją odzyskaną przyjaźnią. Ron, który przyszedł z Lavender tylko raz spojrzał się na brunetkę z ukłuciem żalu w oczach, gdy ta wirowała w objęciach Hugh na parkiecie. Jednak szybko otrząsnął się z tego stanu i pozwolił sobie na relaks.

Mniej więcej w połowie wesela do Hermiony podszedł Zabini i poprosił ją do tańca. Gdy tak wirowali po parkiecie wywiązała się pomiędzy nimi konwersacja.
-Dziękowałem ci już kiedyś w sprawie Luny?- zagadnął żartobliwie Diabeł.
-Z kilka razy, ale możesz ponownie. - oboje roześmiali się.
- Jak tam sprawy z Hugh? Wygląda poważnie skoro przyprowadziłaś go na imprezę.
- Nic między nami nie ma, niestety. To miły facet, ale nie dla mnie. Jesteśmy tu jako przyjaciele.
- To uważaj skoro jesteś do wzięcia na weselu pełnym samotnych mężczyzn.
- Wątpię, abym znalazła tu męża Blaise. Ale nadzieję zawsze mogę mieć.
- Zawsze, jak nie to ci tu kogoś przeprowadzę i sobie kogoś wybierzesz.
- Dzięki Blaise. - resztę tańca spędzi w ciszy.

Nieopodal tańczącej pary siedziało dwoje blond arystokratów – Astoria i Draco. Dziewczyna spoglądała się na wszystko krytycznie, to jej przeszkadzała muzyka, to jedzenie, na końcu zachowanie jej partnera.
- Kiedy my ogłosimy nasz zaręczyny?- zapytała po dłuższej chwili milczenia dziewczyna. Smok był zaskoczony jej pytaniem, bo chyba dał jej do odczucia, że nie traktuje ich związku tak poważnie jak ona. Byli ze sobą raptem kilka miesięcy i nigdy nie rozmawiali o przyszłości, a ona oczekuje od niego tak poważnych deklaracji.
- Astorio skończ najpierw szkołę, potem zastanowimy się, co dalej z nami. Chyba nie myślisz, że ożenię się z osobą, którą znam ledwie parę miesięcy. Poza tym jesteśmy młodzi i mamy czas na tak poważne decyzje. - dziewczyna spojrzała się na niego krzywo i opuściła ich stolik.

    Blondyn wypił duszkiem szklankę Ognistej i ruszył w kierunku parkietu, po kilku minutach poszukiwań nie znalazł żadnej znajomej twarzy, więc skierował się z powrotem do stolika z nadzieją, że Blaise z Luną tam będą. Nie rozczarował się i zastał ich tam. Gdy do nich dochodził usłyszał strzępek ich rozmowy.
-To nie możliwe, myślałam, że są razem. Nie powiedziała mi, że się rozstali. Lepiej wykombinuj coś, aby Draco z nią porozmawiał.- szeptała Krukonka
-A co to da? Ten pacan nie chce o niej słyszeć. Zachowują się jak dzieci od kilku miesięcy,każde wie, co zrobiło źle, lecz żadne nie wyciągnie pierwsze ręki na zgodę.
-Blaise nie interesuje mnie jak to zrobisz, masz po prostu go zmusić do rozmowy z nią jeśli będzie trzeba.
-Dobrze kochanie, ale jeśli on mnie zabije to będzie twoja wina. - odrzekł z udawaną złością Diabeł.
-Nic ci nie zrobię, jeśli powiesz o co wam chodzi. - wtrącił się w końcu do ich rozmowy Draco. - Policzę ci może tylko za tego pacana.
-Uważamy z Luną, że już czas abyś porozmawiał z Hermioną. Kłócicie się już długo o błahostki. -Nie przerywaj mi. - odpowiedział ostro, w momencie gdy zobaczył, że blondyn chce bronić swojej racji. - Mów, co chcesz, ale to widać, że ją lubisz, choć temu zaprzeczasz. Po prostu teraz jest dobry moment, abyś z nią szczerze porozmawiał i wyjaśniliście sobie wszystkie niejasności.
-A czemu uważasz, że to dobry moment?- zakpił Smok.
-Jesteście na weselu Potterów, a sam fakt, że ty tu jesteś jest dziwny. Nigdy nie pomyślałbyś, że na nim będziesz. Hermiona pogodziła się z Weasleyem, więc jest szansa, że i z tobą to zrobi.
-Może i masz rację, ale nie chcę oberwać od jej chłopaka. Po ostatniej naszej kłótni potraktował mnie niewybredną klątwą.
-Hugh już nie jest z Hermioną, a zatem nie masz pretekstów do zaczepek. Weź zatańcz z nią, napijcie się razem i dajcie sobie buzi na zgodę.
-Z tym buzi to nie jest do końca dobry pomysł Blaise, Draco jest z Astorią. - wtrąciła Luna.
-Kochanie pozwól, że ja będę prowadzić tę rozmowę. Zatem wracając do tematu Hermiony dajcie sobie buzi na zgodę i zapomnijcie o sprzeczce. My się zajmiemy twoją dziewczyną na tę chwilę. - Draco słuchał z zaciekawieniem rady przyjaciela. W sumie miał rację, czas się pogodzić, a warunki im sprzyjały do tego. Miał nadzieję, że Granger nie ma różdżki przy sobie i trochę wypiła, bo inaczej nie ma odwagi się do niej zbliżyć, choć był pewien, że publicznie się na niego nie rzuci. Chwycił szklankę z czymś mocniejszym i ruszył na poszukiwania brunetki. Znalazł ją przy bufecie w towarzystwie jakieś nieznanej rudej czarownicy, pewnie była spokrewniona z Weasley'ami. Poczekał, aż kobieta odejdzie od niej i zaszedł ją od boku.
-Cześć Granger, ładnie wyglądasz, zatańczymy?- wydusił na jednym wdechu i nie czekając na jej odpowiedź porwał ją do tańca. Dziewczyna po chwili doszła do siebie.
-Cześć Malfoy. - zaczęła nieufnie, miała przeczucie, że chłopak bezinteresownie tak miło by się nie zachowywał.- Czego chcesz?
-Oj Granger, jeszcze się nie nauczyłaś, że potrafię być miły bez drugiego dna.
-Tak, a ja nazywam się Potter.
-No wiesz, co chcesz swojej przyjaciółce odbić męża, nie ładnie, nie ładnie.
-Skończ te gierki słowne Malfoy i lepiej powiedz, czego ode mnie chcesz. Nie mam zamiaru wysłuchiwać od twojej dziewczyny bezpodstawnych oskarżeń, że się do ciebie dobieram i chce cię jej odbić.
-O czym ty mówisz?- zapytał szczerze.
-O tym, że twoja dziewczyna od kilku miesięcy regularnie przypomina mi, że jesteś jej i nie mam się do ciebie zbliżać. Robi to za każdym razem, gdy tylko porozmawiamy ze sobą.
-Nie wiedziałem, przepraszam za jej głupie zachowanie. Nie miałem pojęcia, że może coś takiego zrobić.
-Więc przejdź do sedna sprawy, bo twoja modliszka może w każdej porze nas osaczyć i oskarżyć o zdradę. - odparła z uśmiechem, Draco też się uśmiechnął, bo to określenie idealnie pasowało do Astorii.
-Pomyślałem, że czas zakopać nasz topór wojenny i znowu żyć w zgodzie?
-Ciekawe, bo też o tym dziś myślałam. Czy rozmawiałeś może z Blaisem i Luną na ten temat?
-Tak, stwierdzili, że jesteśmy parą dzieciaków i nazwali mnie pacanem. Wyobrażasz to sobie? - odparł z udawaną urazą.
-Nie muszę, wystarczy mi, że to wiem Malfoy.
-Nie zaczynaj znowu Granger. Ciesz się, że pierwszy wyciąłem rękę na zgodę.
-Sugerujesz, że to ja powinnam to zrobić? - zapytała z niebezpiecznym błyskiem w oku. Draco, tak uważał, bo to ona go nazwała zdrajcą, lecz dziś miał zamiar puścić to w niepamięć, więc zignorował to i wyciągnął rękę na zgodę. Hermiona zaskoczona tym, że nie chce się kłócić uścisnęła jego dłoń.

Całej tej sytuacji przyglądali się uradowani Luna i Blaise, zaskoczeni Ron, Ginny, Harry oraz zła Astoria, która po skończonej piosence podeszła do Dracona.
-Wodzisz mnie za nos, tylko po to, żeby spotykać się z tą szlamą! - wysyczała zła przez zęby. Draco spojrzał na nią krytycznie .
-Ile razy ci mam powtarzać, że to nie szlama tylko czarodziejka mugolskiego pochodzenia?
-Draco nie ucz mnie poprawności politycznej, skoro sam wierzysz w te wartości.
-Już nie wierzę, więc skończ ich używać. Przemyśl to, bo nie mam zamiaru wiązać się z rasistką. -Teraz opuść to wesele, bo nie chcę mieć kłopotów przez twoje szczeniackie zachowanie. Pożegnaj się ze wszystkimi i wymów się złym samopoczuciem, nie mam zamiaru się za ciebie wstydzić. -Zobaczymy się jutro. - pocałował ją w policzek i odszedł w kierunku Blaisa, by opowiedzieć mu wszystko. Astoria poróżowiała od zniewag, lecz posłuchała jego słów i zniknęła z przyjęcia.

Reszta imprezy minęła w przyjemniejszej atmosferze, pod jego koniec Hermiona tańczyła wolną piosenkę w objęciach Draco, po uprzednim przetańczeniu kilku naprawdę szybkich kawałków. Oboje byli zmęczeni, poszli się napić czegoś i wyszli na zewnątrz namiotu. Stali chwilę pod gołym niebem podziwiając gwiazdy.
-Kto by pomyślał, że Malfoy będzie na weselu Potterów. - mruknęła Hermiona.
-Kto by pomyślał, że Malfoy zatańczy z Granger na weselu Potterów. - odpowiedział na zaczepkę Draco.
-Myślę, że nawet sam Merlin, by się tego nie spodziewał. - oboje parsknęli śmiechem, dziewczyna ubrana w samą sukienkę zadrżała z zimna. Draco, który był w rozpiętej koszuli nie mógł ofiarować jej swojej marynarki, więc otoczył ją ramieniem i zaczął energicznie pocierać jej plecy. Dziewczyna chętnie się do niego przytuliła, podniosła do góry głowę i spojrzała w jego stalowe oczy. Nie spowijał ich już lód, dawno nie patrzył na nią takim wzrokiem. Tak szczerym i pozbawionym złości.
-Mówił ci ktoś, że masz ładne oczy.- wymsknęło się jej. Draco spojrzał na nią zdziwiony. Pierwszy raz słyszał z ust Granger komplement na temat swojej urody. Wiedział, że jest przystojny, ale z jej ust zabrzmiało to bardziej wartościowo niż z ust innej dziewczyny.
-Tylko oczy? - zaczął dopominając się o więcej,
-Tak, bo tylko w nich można zobaczyć prawdziwego ciebie. - jej policzki zapłonęły czerwienią, szybko opuściła głowę. Draco zmusił ją, aby ponownie na niego spojrzała.
-Za to ty Granger jesteś cała śliczna. - rumieniec na twarzy Hermiony nabrał jeszcze intensywniejszego koloru.
-Dzięki.- szepnęła. Wspięła się na palce i delikatnie go pocałowała, gdy chłopak chciał pogłębić pocałunek, ona się odsunęła, rzuciła ostatni raz na niego okiem i deportowała się z trzaskiem. Smok stał oniemiały i wpatrywał się w pustkę, którą po sobie pozostawiła.
-Hermiona?- szepnął w przestrzeń.


KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ OPOWIADANIA.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz