Wesele
„Żaden dzień się nie
powtórzy,
nie ma dwóch podobnych
nocy,
dwóch tych samych
pocałunków,
dwóch jednakowych
spojrzeń w oczy”
W.Szymborska
Dzień ślubu Harry'ego i
Ginny nadszedł wraz z pierwszymi promieniami ciepłego, letniego
słońca. Wesele odbywało się w Norze, w której od wczesnych
godzin porannych panował chaos nad, którym starała się zapanować
pani Weasley. Mama panny młodej wydawała wszystkim polecenia, ten
dzień miał być bez zarzutu, bo jej najmłodsze dziecko i jedyna
córka wychodziła za Harry'ego Potter'a, który był dla niej jak
syn. Zatem cała rodzina Weasley'ów posłusznie słuchała poleceń
matki i bez szemrania wypełniała jej najdziwniejsze pomysły.
Trzeba przyznać, że ślub ten jest piękniejszy od zaślubin Billa
z Fleur. Namioty, które zostały postawione z tej okazji na polu
państwa Weasley'ów miały pomieścić ponad trzystu ludzi.
Zaproszenie na tę uroczystość dostali wszyscy przyjaciele pary
młodej, ich rodziny i wiele ważnych osobistości z Ministerstwa,
który pomogli im w czasie wojny, a także nowi znajomi, których
poznali dopiero po wojnie, ale Harry i Ginny darzyli ich dużą
sympatią. Zatem pojawili się ich znajomi z Hogwartu, między innymi
Luna z Blaisem, Lavender, Parvati z siostrą, Neville, a także Draco
Malfoy z Astorią. Może was to dziwić, ale od czasu ostatniej bitwy
Harry poznał lepiej blondyna i stwierdził, że nie jest totalną
tchórzofretką tylko młodym mężczyzną, który w końcu wszedł
na dobrą drogę. Można ich nazwać dobrymi kolegami, bo Harry
chętnie brał udział w akcjach w towarzystwie arystokraty i ufał
jego umiejętnościom na polu walki, a to już coś znaczy. Nie
wyobrażajcie sobie Pottera z Malfoy'em pod rękę, gdy piją razem i
zwierzają się sobie z największych tajemnic i wyznają sobie
dozgonną przyjaźń, co to to nie. Mężczyźni po prostu się
polubili, ale nie doszukujmy się większych uczuć tutaj.
Hermiona i Ron na czas tej
uroczystości zawarli pokój, który po pewnym czasie przerodził się
w ponowną przyjaźń. Wszystko to dzięki interwencji pani Weasley,
Harry'ego i Ginny, którzy przemówili tej dwójce do rozumu. Rona w
obroty na początek wzięła Molly, która jako matka odwołała się
do jego wychowania, sumienia i zagrała na jego uczuciach, oczywiście
nie zapomniała o swoim złowrogim uroku, który pomógł zapanować
jej w przeszłości nad bandą dorastających chłopców. Rudzielec
wciąż darzył matkę wielkim respektem i nie chciał dostać od
niej więcej wyjców, a wiedział, że jest zdolna posłać mu
takiego podczas jego zajęć aurorskich. Nie zniósł, by ponownie
takiego wstydu jak w drugiej klasie, dlatego wolał grzecznie
posłuchać mamusi i być ułożonym synkiem. Również Harry na
niego wpłynął, zaczął wspominać lata ich przyjaźni, przygód,
które przeżyli razem, o problemach z zadaniami i zbawiennej roli
Hermony w tym wszystkim. Obaj mężczyźni wiedzieli, że gdyby nie
pomoc Hermiony nie dostawali, by takich dobrych ocen i pewnie nie
jedną noc, by zarwali, gdyby dziewczyna się nad nimi nie ulitowała
i nie podpowiedziała tego, czy owego. Na końcu Harry powiedział:
- Pomimo tego, że wam nie
wyszło jako para, zapamiętaj to wszystko, bo to twoja pierwsza
miłość i najlepsza przyjaciółka, która będzie zawsze obecna w
twoim życiu. Nie ważne, z kim się potem zwiążecie, co będziecie
robić, zawsze będziecie najlepszymi przyjaciółmi. Może wam się
poszczęści i los kiedyś znowu was zwiąże. - dodał na otuchę
Harry. Ron musiał przyznać mu rację, bo jednak przeżył za dużo
wspaniałych chwil z Hermioną i nie warto tego zaprzepaszczać, z
powodu kilku nieporozumień. Hermiona była, jest i będzie kimś
ważnym dla niego, nieważne czy będzie jego dziewczyną czy tylko
przyjaciółką.
- Masz rację. Nie
potrzebnie się kłóciliśmy. Czas się pogodzić i żyć dalej. -
powiedział rudzielec, na jego słowa czarnowłosy uśmiechnął się
i przytulił przyjaciela.
Nad Hermioną pracowali
Harry, Ginny i Luna, z nią poszło łatwiej, bo przed ich rozmową
Ron wysłał, jej bukiet kwiatów i krótkie przeprosiny. Udobruchana
dziewczyna bez problemu przystała na propozycję przyjaciół. Taki
oto sposób wszyscy w zgodzie pojawili się na ślubie i świetnie
się bawili.
Nad wystrojem namiotów,
strojami, fryzurami gości, jedzeniem nie warto się długo
rozwodzić, bo wszystko było idealne. Każdy był zadowolony,
jedzenie wszystkim smakowało, nikomu niczego nie brakowało, a
zabawa była przednia. Państwo Potter chłonęli każdą chwilę
tego dnia, byli szczęśliwi i świata poza sobą nie widzieli.
Hermiona i Ron przykładowo spełniali obowiązki świadków i ani
razu się nie pokłócili. Przetańczyli ze sobą kilka tańców,
pożartowali, powspominali i cieszyli się swoją odzyskaną
przyjaźnią. Ron, który przyszedł z Lavender tylko raz spojrzał
się na brunetkę z ukłuciem żalu w oczach, gdy ta wirowała w
objęciach Hugh na parkiecie. Jednak szybko otrząsnął się z tego
stanu i pozwolił sobie na relaks.
Mniej więcej w połowie
wesela do Hermiony podszedł Zabini i poprosił ją do tańca. Gdy
tak wirowali po parkiecie wywiązała się pomiędzy nimi
konwersacja.
-Dziękowałem ci już
kiedyś w sprawie Luny?- zagadnął żartobliwie Diabeł.
-Z kilka razy, ale możesz
ponownie. - oboje roześmiali się.
- Jak tam sprawy z Hugh?
Wygląda poważnie skoro przyprowadziłaś go na imprezę.
- Nic między nami nie ma,
niestety. To miły facet, ale nie dla mnie. Jesteśmy tu jako
przyjaciele.
- To uważaj skoro jesteś
do wzięcia na weselu pełnym samotnych mężczyzn.
- Wątpię, abym znalazła
tu męża Blaise. Ale nadzieję zawsze mogę mieć.
- Zawsze, jak nie to ci tu
kogoś przeprowadzę i sobie kogoś wybierzesz.
- Dzięki Blaise. - resztę
tańca spędzi w ciszy.
Nieopodal tańczącej pary
siedziało dwoje blond arystokratów – Astoria i Draco. Dziewczyna
spoglądała się na wszystko krytycznie, to jej przeszkadzała
muzyka, to jedzenie, na końcu zachowanie jej partnera.
- Kiedy my ogłosimy nasz
zaręczyny?- zapytała po dłuższej chwili milczenia dziewczyna.
Smok był zaskoczony jej pytaniem, bo chyba dał jej do odczucia, że
nie traktuje ich związku tak poważnie jak ona. Byli ze sobą raptem
kilka miesięcy i nigdy nie rozmawiali o przyszłości, a ona
oczekuje od niego tak poważnych deklaracji.
- Astorio skończ najpierw
szkołę, potem zastanowimy się, co dalej z nami. Chyba nie myślisz,
że ożenię się z osobą, którą znam ledwie parę miesięcy. Poza
tym jesteśmy młodzi i mamy czas na tak poważne decyzje. -
dziewczyna spojrzała się na niego krzywo i opuściła ich stolik.
Blondyn wypił duszkiem
szklankę Ognistej i ruszył w kierunku parkietu, po kilku minutach
poszukiwań nie znalazł żadnej znajomej twarzy, więc skierował
się z powrotem do stolika z nadzieją, że Blaise z Luną tam będą.
Nie rozczarował się i zastał ich tam. Gdy do nich dochodził
usłyszał strzępek ich rozmowy.
-To
nie możliwe, myślałam, że są razem. Nie powiedziała mi, że się
rozstali. Lepiej wykombinuj coś, aby Draco z nią porozmawiał.-
szeptała Krukonka
-A
co to da? Ten pacan nie chce o niej słyszeć. Zachowują się jak
dzieci od kilku miesięcy,każde wie, co zrobiło źle, lecz żadne
nie wyciągnie pierwsze ręki na zgodę.
-Blaise
nie interesuje mnie jak to zrobisz, masz po prostu go zmusić do
rozmowy z nią jeśli będzie trzeba.
-Dobrze
kochanie, ale jeśli on mnie zabije to będzie twoja wina. - odrzekł
z udawaną złością Diabeł.
-Nic
ci nie zrobię, jeśli powiesz o co wam chodzi. - wtrącił się w
końcu do ich rozmowy Draco. - Policzę ci może tylko za tego
pacana.
-Uważamy
z Luną, że już czas abyś porozmawiał z Hermioną. Kłócicie się
już długo o błahostki. -Nie przerywaj mi. - odpowiedział ostro, w
momencie gdy zobaczył, że blondyn chce bronić swojej racji. -
Mów, co chcesz, ale to widać, że ją lubisz, choć temu
zaprzeczasz. Po prostu teraz jest dobry moment, abyś z nią szczerze
porozmawiał i wyjaśniliście sobie wszystkie niejasności.
-A czemu uważasz, że to
dobry moment?- zakpił Smok.
-Jesteście na weselu
Potterów, a sam fakt, że ty tu jesteś jest dziwny. Nigdy nie
pomyślałbyś, że na nim będziesz. Hermiona pogodziła się z
Weasleyem, więc jest szansa, że i z tobą to zrobi.
-Może i masz rację, ale
nie chcę oberwać od jej chłopaka. Po ostatniej naszej kłótni
potraktował mnie niewybredną klątwą.
-Hugh już nie jest z
Hermioną, a zatem nie masz pretekstów do zaczepek. Weź zatańcz z
nią, napijcie się razem i dajcie sobie buzi na zgodę.
-Z tym buzi to nie jest do
końca dobry pomysł Blaise, Draco jest z Astorią. - wtrąciła
Luna.
-Kochanie
pozwól, że ja będę prowadzić tę rozmowę. Zatem wracając do
tematu Hermiony dajcie sobie buzi na zgodę i zapomnijcie o
sprzeczce. My się zajmiemy twoją dziewczyną na tę chwilę. -
Draco słuchał z zaciekawieniem rady przyjaciela. W sumie miał
rację, czas się pogodzić, a warunki im sprzyjały do tego. Miał
nadzieję, że Granger nie ma różdżki przy sobie i trochę wypiła,
bo inaczej nie ma odwagi się do niej zbliżyć, choć był pewien,
że publicznie się na niego nie rzuci. Chwycił szklankę z czymś
mocniejszym i ruszył na poszukiwania brunetki. Znalazł ją przy
bufecie w towarzystwie jakieś nieznanej rudej czarownicy, pewnie
była spokrewniona z Weasley'ami. Poczekał, aż kobieta odejdzie od
niej i zaszedł ją od boku.
-Cześć
Granger, ładnie wyglądasz, zatańczymy?- wydusił na jednym wdechu
i nie czekając na jej odpowiedź porwał ją do tańca. Dziewczyna
po chwili doszła do siebie.
-Cześć
Malfoy. - zaczęła nieufnie, miała przeczucie, że chłopak
bezinteresownie tak miło by się nie zachowywał.- Czego chcesz?
-Oj
Granger, jeszcze się nie nauczyłaś, że potrafię być miły bez
drugiego dna.
-Tak,
a ja nazywam się Potter.
-No
wiesz, co chcesz swojej przyjaciółce odbić męża, nie ładnie,
nie ładnie.
-Skończ
te gierki słowne Malfoy i lepiej powiedz, czego ode mnie chcesz. Nie
mam zamiaru wysłuchiwać od twojej dziewczyny bezpodstawnych
oskarżeń, że się do ciebie dobieram i chce cię jej odbić.
-O
czym ty mówisz?- zapytał szczerze.
-O
tym, że twoja dziewczyna od kilku miesięcy regularnie przypomina
mi, że jesteś jej i nie mam się do ciebie zbliżać. Robi to za
każdym razem, gdy tylko porozmawiamy ze sobą.
-Nie
wiedziałem, przepraszam za jej głupie zachowanie. Nie miałem
pojęcia, że może coś takiego zrobić.
-Więc
przejdź do sedna sprawy, bo twoja modliszka może w każdej porze
nas osaczyć i oskarżyć o zdradę. - odparła z uśmiechem, Draco
też się uśmiechnął, bo to określenie idealnie pasowało do
Astorii.
-Pomyślałem,
że czas zakopać nasz topór wojenny i znowu żyć w zgodzie?
-Ciekawe,
bo też o tym dziś myślałam. Czy rozmawiałeś może z Blaisem i
Luną na ten temat?
-Tak,
stwierdzili, że jesteśmy parą dzieciaków i nazwali mnie pacanem.
Wyobrażasz to sobie? - odparł z udawaną urazą.
-Nie
muszę, wystarczy mi, że to wiem Malfoy.
-Nie
zaczynaj znowu Granger. Ciesz się, że pierwszy wyciąłem rękę na
zgodę.
-Sugerujesz,
że to ja powinnam to zrobić? - zapytała z niebezpiecznym błyskiem
w oku. Draco, tak uważał, bo to ona go nazwała zdrajcą, lecz dziś
miał zamiar puścić to w niepamięć, więc zignorował to i
wyciągnął rękę na zgodę. Hermiona zaskoczona tym, że nie chce
się kłócić uścisnęła jego dłoń.
Całej
tej sytuacji przyglądali się uradowani Luna i Blaise, zaskoczeni
Ron, Ginny, Harry oraz zła Astoria, która po skończonej piosence
podeszła do Dracona.
-Wodzisz mnie za nos,
tylko po to, żeby spotykać się z tą szlamą! - wysyczała zła
przez zęby. Draco spojrzał na nią krytycznie .
-Ile razy ci mam
powtarzać, że to nie szlama tylko czarodziejka mugolskiego
pochodzenia?
-Draco nie ucz mnie
poprawności politycznej, skoro sam wierzysz w te wartości.
-Już nie wierzę, więc
skończ ich używać. Przemyśl to, bo nie mam zamiaru wiązać się
z rasistką. -Teraz opuść to wesele, bo nie chcę mieć kłopotów
przez twoje szczeniackie zachowanie. Pożegnaj się ze wszystkimi i
wymów się złym samopoczuciem, nie mam zamiaru się za ciebie
wstydzić. -Zobaczymy się jutro. - pocałował ją w policzek i
odszedł w kierunku Blaisa, by opowiedzieć mu wszystko. Astoria
poróżowiała od zniewag, lecz posłuchała jego słów i zniknęła
z przyjęcia.
Reszta
imprezy minęła w przyjemniejszej atmosferze, pod jego koniec
Hermiona tańczyła wolną piosenkę w objęciach Draco, po uprzednim
przetańczeniu kilku naprawdę szybkich kawałków. Oboje byli
zmęczeni, poszli się napić czegoś i wyszli na zewnątrz namiotu.
Stali chwilę pod gołym niebem podziwiając gwiazdy.
-Kto by pomyślał, że
Malfoy będzie na weselu Potterów. - mruknęła Hermiona.
-Kto by pomyślał, że
Malfoy zatańczy z Granger na weselu Potterów. - odpowiedział na
zaczepkę Draco.
-Myślę, że nawet sam
Merlin, by się tego nie spodziewał. - oboje parsknęli śmiechem,
dziewczyna ubrana w samą sukienkę zadrżała z zimna. Draco, który
był w rozpiętej koszuli nie mógł ofiarować jej swojej marynarki,
więc otoczył ją ramieniem i zaczął energicznie pocierać jej
plecy. Dziewczyna chętnie się do niego przytuliła, podniosła do
góry głowę i spojrzała w jego stalowe oczy. Nie spowijał ich już
lód, dawno nie patrzył na nią takim wzrokiem. Tak szczerym i
pozbawionym złości.
-Mówił ci ktoś, że
masz ładne oczy.- wymsknęło się jej. Draco spojrzał na nią
zdziwiony. Pierwszy raz słyszał z ust Granger komplement na temat
swojej urody. Wiedział, że jest przystojny, ale z jej ust
zabrzmiało to bardziej wartościowo niż z ust innej dziewczyny.
-Tylko oczy? - zaczął
dopominając się o więcej,
-Tak, bo tylko w nich
można zobaczyć prawdziwego ciebie. - jej policzki zapłonęły
czerwienią, szybko opuściła głowę. Draco zmusił ją, aby
ponownie na niego spojrzała.
-Za to ty Granger jesteś
cała śliczna. - rumieniec na twarzy Hermiony nabrał jeszcze
intensywniejszego koloru.
-Dzięki.- szepnęła.
Wspięła się na palce i delikatnie go pocałowała, gdy chłopak
chciał pogłębić pocałunek, ona się odsunęła, rzuciła ostatni
raz na niego okiem i deportowała się z trzaskiem. Smok stał
oniemiały i wpatrywał się w pustkę, którą po sobie pozostawiła.
-Hermiona?- szepnął w
przestrzeń.
KONIEC
CZĘŚCI PIERWSZEJ OPOWIADANIA.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz