Romanse
szkolne i nie tylko
Przez
całą noc Hermiona nie zmrużyła oka. Jej myśli błądziły wokół
wieczornych wydarzeń. Ciągle zastanawiała się dlaczego to
wszystko musiało się stać. Na domiar złego wracała wspomnieniami
do tortur, jakie zgotowała jej Bellatrix. Po jaką cholerę Malfoy
musiał zainteresować się jej blizną. Nie by go szlag trafił,
pomyślała brązowowłosa dziewczyna i rozpłakała się ponownie.
Była przytłoczona tym wszystkim, nie wiedziała, co zrobić.
Najchętniej zniknęłaby z powierzchni ziemi.
Nie chciała wychodzić z
swojego dormitorium, ale musiała iść na zajęcia. Odpuściła
sobie śniadanie, bo wiedziała, że nic jej nie przejdzie przez
gardło. Udała się od razu w kierunku lochów. Pierwsze były
podwójne Eliksiry z Ślizgonami i nowym nauczycielem-
trzydziestoletnim absolwentem Durmstrang'u Dorian'em Rose. Gryfonka
zajęła miejsce w ostatnim rzędzie, nie miała ochoty dziś wyrywać
się do odpowiedzi, chciała po prostu przetrwać te zajęcia, jak
Harry za czasów Snape'a. Miejsce obok niej zajęli Blaise i Draco,
który obserwował ją uważnie.
Hermiona nie wyglądała
zbyt dobrze, spuchnięte, czerwone oczy, blada cera. Wiedział, że
ma to związek z nocnymi wydarzeniami.
- A co jej?- dobiegł, go
szept Diabła.
-Nie mam pojęcia, ale się
dowiem.-szepnął Malfoy i uśmiechnął się szelmowsko. Był
ciekawy, co spowodowało takie zachowanie dziewczyny. A skoro jest
się Ślizgonem z krwi i kości, to trzeba swoją ciekawość
zaspokoić za wszelką cenę.
-Czyżby wracał dawny
Smok?-spytał niewinnie.
-Możliwe, że jeszcze
żyje.- I ponowie uśmiechnął się tym razem do swojego
przyjaciela.
Malfoy lubił przebywać
w towarzystwie Zabini'ego, reszta Ślizgonów unikała go lub była
zbyt głupia, żeby z nim rozmawiać. W sumie z ich rocznika tylko
on, Diabeł i Pansy wrócili dokończyć rok, więc nie miał dużego
wyboru znajomych. Z Blaise'm mógł o wszystkim porozmawiać, a co do
Pansy sam nie wiedział na czym stoi. W poprzednich latach byli parą,
ale od bitwy o Hogwart nie mieli ze sobą kontaktu.
Zajęcia trwały w
najlepsze. Hermiona dziś nie wyrywała się do odpowiedzi, odzywała
się, gdy ją poprosił o to profesor. Przez większą część
lekcji siedziała ze spuszczoną głową i parzyła w głąb swojego
kociołka. Raz nakryła Malfoy'a na tym, że ją obserwuje. Spojrzała
wtedy na niego z wyrzutem tymi swoimi, wielkim, czekoladowymi oczami.
Wiedział, że nie będzie chciała z nim rozmawiać, ale musiał
spróbować. W jego głowie zrodził się iście ślizgoński plan,
chciał go zrealizować wieczorem.
-Zaczekaj.- zawołała
Ginny Hermionę wychodzącą z sali Elikisirów. Dziewczyna
zatrzymała się i pozwoliła się dogonić przyjaciółce. Nie miała
zamiaru zaczynać pierwsza rozmowy, więc czekała na krok Rudej. Po
dłuższej chwili milczenia Ginny odezwała się niepewnym głosem.
-Jak się czujesz?
-Jak widać.- Dopiero po
tych słowach Weasley zlustrowała sylwetkę pani Prefekt i zdała
sobie sprawę w jakim jest stanie emocjonalnym. Niewiele myśląc
przytuliła ją i zaczęła się kierować w kierunku kuchni.
-Zabieram Cię na gorącą
czekoladę w kuchni, potem pójdziemy na błonia, okej?-
zaproponowała młodsza z dziewczyn.
-Myślę, że to dobry
pomysł. Przyda mi się towarzystwo.- odpowiedziała Hermiona,
wysilając się na krzywy uśmiech.
Dziewczyny spędziły
dobre dwie godziny na błoniach rozmawiając. Hermiona czuła się
trochę lepiej, poczuła ulgę, że ktoś jej po jej stornie i była
wdzięczna Ginny za wsparcie jakie jej okazała. Nie chciała wracać
do zamku, ale była już spóźniona na patrolowanie korytarzy wraz z
Malfoy'em. Pożegnała się z przyjaciółką i skierowała swoje
kroki w kierunku zamku.
Tymczasem Draco samotnie
patrolował lochy, był zły, że Granger olewała ich obowiązki. W
tej chwili miał gdzieś, że ma gorszy dzień, powinna być tu z
nim, bo jak ktoś nakryje, że jej nie ma z nim to oboje poniosą za
to odpowiedzialność. Jakoś nie cieszyła go wizja dodatkowego
obowiązku w postaci szlabanu z Filch'em. Prychnął ze złości i
kopnął z całej siły wiadro leżące przed nim. Usłyszał wtedy
szepty z klasy, obok której wylądowało wiadro. Postanowił zbadać,
do kogo należą, skrył się w niszy i obserwował drzwi. Ku jego
irytacji nikt nie wychodził, więc zaczął skradać się w kierunku
sali, ostrożnie uchylił drzwi i to, co zobaczył wyprowadziło go z
równowagi.
Jego najlepszy przyjaciel
całował się z jakąś dziewczyną w opuszczonej sali w lochach.
Czemu akurat tutaj, pomyślał Draco, przecież ma swoje
prywatne dormitorium w wieży Slytheriun, tam może zapraszać
dziewczyny. Skoro się kryje w sali to musi być to tajemnica. Na
jego twarzy zagościł ironiczny uśmieszek. Trochę się zabawimy
Blaise i zobaczymy, co to za tajemnicza dziewczyna, o której nie
raczyłeś mi wspomnieć.
-Co tu się
dzieje?-krzyknął Malfoy z całej siły do niczego nie
spodziewającej się pary. Dwójka całujących się nastolatków
odskoczyła od siebie gwałtownie w pośpiechu poprawiając
wygniecione ubrania. Gdy Blaise zorientował się, że to jego
przyjaciel, automatycznie zasłonił swoją wybrankę, tak żeby
Malfoy nie ujrzał jej twarzy.
-Za takie karygodne
zachowanie muszę odjąć Slytherinowi dziesięć punktów panie
Zabini. Może mi pan wytłumaczyć dlaczego, nic nie wiem o tym, że
się z kimś spotykasz?- kontynuował wzburzony Blondyn.
-Przestań Smoku,
odejmować Slytherinowi dziesięć punktów za małe chwile
przyjemności.
-Mogę odjąć i
dwadzieścia, jak ci mało. Jak mogłeś mi nie powiedzieć, że się
z kimś spotykasz!- wybuchnął urażony Malfoy.- W tych sprawach
zawsze mówiliśmy sobie wszystko. Dlaczego teraz milczałeś?
-Eee. Draco- zaczął
Diabeł.- Czy ty nie przesadzasz, zachowujesz się jak dziewczyna.
-Yhmm.- dobiegło go zza
swoich pleców chrząkanie swojej partnerki.
-Um.. Przepraszam
skarbie.-odpowiedział i odwrócił się, żeby ją delikatnie
pocałować.
-Więc, dlaczego o niczym
nie wiem!-upierał się dalej Draco.
-Bo to miała być
tajemnica.- odpowiedziała mu tajemnicza wybranka jego przyjaciela.
-Musze wiedzieć.- I
zaczął iść w kierunku pary, gdy był dostatecznie blisko
dziewczyna zaczęła uciekać w głąb sali. Malfoy zaczął ją
gonić jedyne, co dostrzegł to długie włosy. Gonili się z
dziewczyną przez chwilę, a że lochy były przestronne Malfoy nie
potrafił zidentyfikować kto to jest. Rozbawiony Blaise przyglądał
się poczynaniom tej dwójki i po chwili rzekł:
-Już koniec kochanie,
możesz podejść do mnie. Przedstawię cię jak należy. Draco
odwróć się, będziesz miał niespodziankę.
Dziewczyna podeszła do
Diabła i przytuliła się do niego. Malfoy odwrócił się
posłusznie, przeszła mu złość i jej miejsce zajęła ciekawość.
-Odwróć się-dobiegło
do uszu Malfoy'a.-To jest moje dziewczyna Luna Lovegood.
Malfoy był w szoku.
Blaise i Luna, to jakiś żart.
-Chodzisz z
Pomyluną?-wydukał.
-Ej, uważaj na słowa.
Nie możesz jej obrażać. To moja dziewczyna. Już widzisz czemu ci
jej nie przedstawiłem.
-No sorry.
-Miło mi cię poznać
Draco- odrzekła wesoło Luna. Dziewczyna niewiele się zmieniła.
Dalej miała długie, blond włosy, duże, jasne oczy, ale nie
wyglądała już tak dziwnie. Zniknęła jej dziwna biżuteria, którą
zastąpiła tradycyjną srebrną. Była nawet ładna, a przede
wszystkim w typie Diabła.
-Jak długo jesteście
razem?-spytał ich.
-Dziś minęło osiem
miesięcy. Wpadliśmy na siebie na Pokątnej, poszliśmy porozmawiać
i okazało się, że łączy na wiele. I sam wiesz jakoś się to
potoczyło i zostaliśmy parą. Nikt oprócz naszych rodzin o nas nie
wie. Nie chcemy rozgłosu, więc zachowaj to w tajemnicy.-skończył
Diabeł.
-Dobra. W takim razie nie
przeszkadzam wam. Na przyszłość, zabezpieczcie drzwi magią i
wyciszcie salę. A i dwadzieścia punktów dla Ravenclaw'u za dobry
gust. To na razie Blaise i Luna.
-Ej, jak tak możesz
swojemu domowi nic nie dać.
-Życie Blaise, życie.-
Po tych słowach zniknął za drzwiami i wrócił do patrolowania
korytarza.
Hermiona szybkim krokiem
zmierzała w kierunku lochów, jeszcze jeden zakręt i będzie na
miejscu. Na końcu korytarza dostrzegła Malfoy'a, który tryskał
dobrym humorem. Szedł po korytarzu z pogodną twarzą, nucąc jakąś
melodię pod nosem. Stanęła pod ścianą i czekała, aż dojdzie do
niej.
Gdy ją zauważył wyraz
jego twarzy zmienił się diametralnie, znowu zagościła na niej
maska zimnego arystokraty. Jego humor również uległ zmianie,
radość ze szczęście przyjaciela ulotniła się i powróciła
złość na Granger. Ja jej pokarzę, pomyślał.
Nie ważna jak źle się ona czuje. Musi dostać nauczkę. Mnie się
nie wystawia!
-Spóźniłaś się.-
warknął w jej stronę.
-Wiem.- Malfoy czekał na
jakieś wytłumaczenie, przeprosiny czy jakąś dłuższą przemowę,
ale Hermiona nie powiedziała nic więcej tylko zaczęła patrol.
-Co ty sobie
myślałaś!-zaczął swój wywód Malfoy.- Doskonale wiesz, że za
takie zachowanie dostaje się szlaban. Masz szczęście, że nas nikt
nie nakrył. Na przyszłość, nie mam zamiaru obrywać, za twoje
lekceważące zachowanie.
-Słuchaj Malfoy. Miałam
ciężki dzień, nie mam zamiaru słuchać twojej paplaniny. Zamknij
się i skończy ten patrol. Jak ci nie pasuje to spadaj.
Jak on śmie mówić do
mnie w ten sposób. Chwycił ją za nadgarstek i przyparł do
ściany.
-Posłuchaj mnie uważnie.
Do czarodziejów mojego pokroju zwracaj się z należytym szacunkiem.
-Twojego
pokroju?-prychnęła-Obudź się Malfoy, nic nie znaczysz w tym
świecie. Wróciłeś tu, bo kilka osób się nad Tobą zlitowało,
pewnie zapłaciłeś niemałe łapówki. Powinieneś gnić w
Azkabanie ze swoim ojcem. Czysta krew nic nie znaczy.
Te słowa dotknęły
Malfoy'a do żywego, nie tylko go obraziła, ale i porównała do
ojca, czego nie znosił. Był wściekły. Stary Draco przebił się
przez jego nowe uosobienie.
-Słuchaj SZLAMO. Może i
powinienem siedzieć, ale jak widzisz jestem wolny. Może czysta krew
w Świecie Czarodziejów straciła na znaczeniu, ale w kręgu
czysto-krwistych dalej jesteś nic niewartą Szlamą.-Odwrócił się
od niej i odszedł w nieznanym kierunku. Łzy napłynęły jej do
oczu, Miała wszystkiego dość. Osunęła się po ścianie i usiadła
na zimnej posadce płacząc.
Po skończonym patrolu
nie miała ochoty iść do Wielkiej Sali na kolację. Brak apetytu i
potrzeba samotności zaprowadziły ją do biblioteki. Na zabranym
wcześniej z dormitorium pergaminie zaczęła pisać wypracowanie dla
McGonagall. Czas spędzany w bibliotece zawsze był dla Hermiony
swego rodzaju katharsis. Dziś jednak tak nie było. W jej głowie
wciąż wirowały obrazy, o których chciała zapomnieć.
Niezadowolona ze swojej powolnej pracy nad esejem, zebrała swoje
rzeczy i ruszyła w stronę dormitorium z zamiarem zażycia długiej
kąpieli. Gdy mijała kolejne drzwi poczuła jak ktoś złapał ją w
talii i zaciągnął do pustej klasy. W pomieszczeniu panował mrok,
nie mogła zidentyfikować, kto ja tu zaciągnął. Po chwili jej
„porywacz” zapalił świece. Ujrzała przed sobą twarz Malfoy'a.
Złość jaka ją wezbrała jest trudna do opisania. Była na niego
wściekła, jedyne, co zrobiła to wymierzyła mu siarczysty
policzek. Nie bronił się pozwolił jej na to, chwycił swój
policzek, bolał. Trzeba przyznać, że Hermiona ma mocny cios.
-Już uspokoiłaś
się?-zapytał spokojnie.
-Nie. Czego chcesz? Znowu
mnie obrazić?
-Porozmawiać. Po prostu.
-Jakoś trudno mi uwierzyć
w twoje szczere intencje.
-To uwierz.
-Malfoy, nie drocz się ze
mną.
-Spokojnie. Mówię serio,
chcę pogadać. Widać Granger, że Cię coś gryzie, o co chodzi?
-Nie twoja sprawa.
-Chyba moja skoro znajduje
cię zakrwawioną w środku nocy w naszej łazience, a przez następny
dzień chodzisz tak choćbyś zobaczyła ducha. Więc, co się
dzieje?
-Już mówiłam nic. Nie
muszę ci się spowiadać.
-Granger chcąc nie chcąc
incydentem z łazienki wciągnęłaś mnie w swoją historię. Otwórz
się przed kimś, będzie ci lżej.
-Ale, ja nie chcę. A
dlaczego przed Tobą?- i rozpłakała się po raz kolejny tego dnia.
Malfoy podszedł do dziewczyny i delikatnie ją przytulił. Hermiona
chciała, go odepchnąć, ale wtuliła głowę w jego klatkę i
płakała dalej. Po dłuższej chwili oderwała się od niego. Malfoy
wydawał się niezadowolony z tego faktu, ale ją puścił.
-Lepiej?-zapytał się i
podał jej chusteczkę.
-Dalej czuję się taka
bezsilna. Dzięki za chusteczkę.- odparła i usiadła na najbliższej
ławce. Malfoy stał chwilę, po czym przysiadł się do dziewczyny.
Niepewnie objął ją ramieniem.
-Sorry, za dzisiejsze
słowa. Nie chciałem tak powiedzieć, byłem zły.-szepnął Malfoy
jej do ucha. Hermiona zadrżała od jego słów, Przepraszał ją już
drugi raz od powrotu do Hogwartu. Odważyła się i spojrzała w jego
stalowe tęczówki. Ich wyraz był inny niż na co dzień, nie bił z
nich chłód, tylko dostrzegła w nich, coś czego nie potrafiła
zinterpretować. Troska, ciepło? Sama nie wiedziała.
-Czemu ci zależy na
tym,żebym ci powiedziała, co mi jest?
-Jesteśmy teraz oboje
prefektami naczelnymi, musimy jakoś się dogadywać. Mieszkamy obok
siebie i pewnie w tym roku będziemy często zdani na swoje
towarzystwo. I chyba nie masz teraz z kim pogadać. Pottera i
Weasley'a tu nie ma, a z tego co wiem z młodą Wiewióra nie zawsze
możesz pogadać. Więc wychodzi na to, że możesz pogadać ze mną.
-Dobry z ciebie
obserwator.
-Wiem. Teraz widzę, że
drżysz, choć do dormitorium, tam spokojnie porozmawiamy.
-Dobrze. Sama nie wiem
czemu przystaje na te twoją propozycję.
-Chyba zaczynasz
dostrzegać, że można ze mną zrobić coś dobrego. A może marzysz
o tym żebym był w twoi dormitorium, jak wiele innych dziewczyn.-
dodał uśmiechając się łobuzersko.
-Malfoy, nie przesadzaj.
Nie jesteś moim marzeniem- po tych słowach mimowolnie się
uśmiechnęła.
-Panie przodem.-dodał,
gdy przepuszczał ją w drzwiach. Po dotarciu do dormitorium pani
Prefekt Naczelnej Draco wyczarował dwa kubki pełne gorącej herbaty
i ciepły koc dla Hermiony. Gdy zajął się rozpalaniem jej kominka,
ona owinęła się kocem i usiadła na kanapie. Brudny z sadzy
spoczął obok niej.
-Jesteś
brudny.-poinformowała go i wyczyściła zaklęciem.
-Dzięki. To co cię
dręczy?
-Dalej nie wiem czemu z
Tobą rozmawiam Malfoy.
-Bo jestem nieziemsko
przystojny, bo może trochę mi ufasz.
-To pierwsze odpada
Mlafoy, to drugie chyba też.
-No to po prostu
porozmawiajmy.-Nachylił się nad stołem i podał jej kubek z
herbatą.
-Jak byłam mała moja
babcia otulała mnie kocem w mroźne dni i dawała mi kubek gorącej
herbaty z miodem. A ty miałeś kogoś takiego?
-Czasem z moją matką pod
nieobecność ojca siadaliśmy w salonie na podłodze z kakao i
opowiadaliśmy sobie zmyślone historie. Potem mama zaczynała bitwę
na poduszki, ganialiśmy po całym domu, aż do powrotu ojca. Wtedy
wszystko wracało do chłodnej normy.
-Musiałeś mieć smutne
dzieciństwo. Przykro mi.
-Bywały też dobre
momenty. Może jeszcze kiedyś będę miał swój wieczór z kakao.
-Ja z moją babcią nigdy
już tak nie zrobię. Umarła trzy dni temu. Nie zdążyłam się z
nią pożegnać. Rodzice nie powiadomili mnie o tym, że babcia się
czuje gorzej. Jak wczoraj pojechałam do domu zobaczyć ciało babci,
powiedzieli mi, że gdybym nie wróciła do Hogwartu to babcia, by
nie zachorowała. Uważają, że to moja wina i dlatego nie
powiedzieli mi nic. O jej śmierci poinformowała mnie ciotka. W ten
weekend jest jej pogrzeb, a rodzice nie chcą mnie na nim widzieć.
Prosiłam Rona, żeby ze mną tam poszedł, ale wysłał mi odmowny
list. Twierdząc, że skoro Hogwart był ważniejszy niż rodzina i
on to mam sobie sama z tym poradzić. No i jeszcze dodał, że gdy w
końcu zmądrzeje, to mam mu dać znać. W skrócie to historia mojej
udręki.- wydukała na koniec Hermiona i po jej policzku spłynęło
kilka łez, które Draco starł kciukiem.
-Przykro mi z powodu
Twojej babci. Rodzicami się nie przejmuj, gadają głupoty. Z czasem
zrozumieją, że są w błędzie, a Weasley to palant. Nie mogę
uwierzyć, że się z nim spotykasz.
-Dzięki, miałeś rację
czuję się lepiej. Ginny powiedziałam tylko o kłótni z Ronem, nie
potrafiłam powiedzieć słowa o babci i rodzicach. To głupie nie
sądzisz?
-Ruda da ci czas, żebyś
jej wszystko opowiedziała. Ja jestem dla ciebie obcy, więc cię nie
osądzę, może dlatego mi powiedziałaś wszystko.
-Może, a może dlatego,
że jesteś nieziemsko przystojny.- Powiedziała z wrednym uśmiechem.
Po tych słowach oboje parsknęli śmiechem. Śmiali się jeszcze
kilka chwili. Resztę wieczoru spędzili wtuleni w siebie na kanapie
pod kocem rozmawiając o błahych sprawach.
Hermiona musiała
przyznać, że towarzystwo Dracona wpływało na nią kojąco. Było
jej lżej na sercu i ten arystokrata okazał jej zainteresowanie,
wsparcie jakiego potrzebowała. Zachował się tak jakby ja znał i
wiedział czego potrzebuje. Czuła się bezpiecznie w jego ramionach,
gdy patrzała w jego oczy potrafiła w końcu zidentyfikować ich
wyraz. To rzeczywiście była troska i ciepło.
-Dlaczego wcześniej cię
nie poznałam od tej strony?-zapytała- Jak chcesz potrafisz być
miły, troskliwy.
-Bo może nie chciałaś
mnie poznać od tej strony. Może ta strona ujawniła się niedawno.
Sam nie wiem czemu.- odpowiedział tajemniczo i mocniej objął
dziewczynę. I spojrzał w jej czekoladowe oczy. Hermiona zaczynała
go fascynować, wiedział, że musi ją poznać bliżej.- Być może
Granger to początek pokojowej drogi między nami.
-Mam nadzieję, że tak
będzie.- po tych słowach zegar wybił północ.
-Chyba pora spać. Miałaś
dziś wyczerpujący dzień, a jutro są zajęcia. Musisz trochę
wypocząć. Idź pierwsza do łazienki, wolę dopilnować, żeby nie
zdarzył się incydent podobny do wczorajszego.
-Dobra.- Hermiona przez
chwilę krzątała się po pokoju i zbierała przybory potrzebne jej
do mycia. W poszukiwaniach natrafiła na list od Rona, zgniotła go w
ręce i rzuciła za siebie.
-Radzę spalić,
go.-dosłyszała głos Malfoy'a.- Niż rzucać nim w ludzi.
-Och sorry. Masz rację.-
I nim zdążyła cokolwiek zrobić Draco wrzucił kawałek pergaminu
do kominka, gdzie spłonął.
Po kilkunastu minutach
Gryfonka opuściła łazienkę, w swoim pokoju zastała Dracona
czekającego na nią. Czuła się lekko skrępowana, stojąc przed
nim w skąpej koszulce nocnej. Po jej ciele przeszedł dreszcz, gdy
chłopak lustrował ją wzrokiem. Urocza, pomyślał.
-No Granger, zmykaj do
łóżka, bo wyglądasz okropnie.
-No wiesz.-oburzyła się.
-No raz, dwa do łóżka.-
Po tych słowach zaczął ją prowadzić w kierunku łóżka. Jednym
ruchem odwinął kołdrę i wskazał ręką, ze ma się położyć.
Dziewczyna wsunęła się pod cienki materiał kołdry, a Malfoy ją
nakrył i usiadł na brzegu jej łóżka.
-Jaką bajkę życzy sobie
pani na dobranoc?-rzekł teatralnie. Hermiona popatrzyła na niego
jak na wariata i zachichotała.
-Wystarczy zwykłe
dobranoc.
-Wedle życzenia.
Dobranoc. Jakbyś potrzebowała czegoś jestem za ścianą.
-Dzięki za dziś. Dobrej
nocy.
-Nie ma za co Granger. Jak
widzisz czasem nawet taki nadęty arystokrata jak ja się na coś
przyda.- po tych słowach zniknął za drzwiami łazienki. Wziął
szybki prysznic i w samych bokserkach padł na swoje łóżko.
Wiercił się kilkanaście minut i nie mógł zasnąć, z prób
zaśnięcia wyrwało go ciche pukanie do drzwi.
-Proszę.-odpowiedział
cicho. Do jego pokoju weszła Hermiona.
-Nie potrafię zasnąć,
ty też?
-Tak.
-Masz pomysł jak to
zwalczyć?
-Chodź tu.-powiedział
wskazując wolną połowę łóżka. Przez chwile wahała się czy
przyjąć jego propozycję. Już raz zaufała intuicji i Malfoy'owi i
wyszło jej to na dobre. Czuła, że i tym razem tak będzie. Gdy już
znalazła się na łóżku obok Malfoy'a ten spytał:
-Śpisz po prawej czy
lewej?
-Obojętnie mi to.
-To dobrze ja śpię po
lewej, więc pakuj się na prawą stronę.- Zrobiła co powiedział.
Siedziała na kołdrze po prawej stronie. Chłopak jednym ruchem
zabrał kołdrę spod jej pupy i nakrył ją.
-Co ty wyrabiasz?-zapytała
zdziwiona.
-Kładę nas do snu.- Po
tych słowach pchnął dziewczynę na materac i obrócił tak, ze
leżeli do siebie twarzami. Objął ją w pasie i przyciągnął
bliżej siebie.
-Wygodnie Ci?
-Yhym..-wymruczała
dziewczyna do jego klatki. Dopiero zdała sobie sprawę, że Malfoy
ma na sobie opięte bokserki.-Nie wiesz, do czego służy pidżama?
-Wiem, ale lepiej mi bez
niej. Sama nie masz na sobie za dużo. Jeden ruch i jesteś naga.
-To nie jest śmieszne
Malfoy.
-Ale ja lubię się z tobą
droczyć Granger.- I zbliżył swoją twarz do jej. Dzieliło ich
kilka centymetrów. Odległość się wciąż zmniejszała,
sparaliżowana Hermiona czekała na dalsze wydarzenia. Draco musną
ustami jej policzek i wyszeptał ciche:
-Dobranoc.
-Dobranoc.-opowiedziała i
wtuliła się mocniej w jego tors.
W taki sposób Panna
Granger spędziła pierwszą noc u Malfoy'a.
o wow wspaniałe!!!
OdpowiedzUsuń