10 lipca 2012

Życie to bajka - Część I rozdział 3


Romanse szkolne i nie tylko


Przez całą noc Hermiona nie zmrużyła oka. Jej myśli błądziły wokół wieczornych wydarzeń. Ciągle zastanawiała się dlaczego to wszystko musiało się stać. Na domiar złego wracała wspomnieniami do tortur, jakie zgotowała jej Bellatrix. Po jaką cholerę Malfoy musiał zainteresować się jej blizną. Nie by go szlag trafił, pomyślała brązowowłosa dziewczyna i rozpłakała się ponownie. Była przytłoczona tym wszystkim, nie wiedziała, co zrobić. Najchętniej zniknęłaby z powierzchni ziemi.

Nie chciała wychodzić z swojego dormitorium, ale musiała iść na zajęcia. Odpuściła sobie śniadanie, bo wiedziała, że nic jej nie przejdzie przez gardło. Udała się od razu w kierunku lochów. Pierwsze były podwójne Eliksiry z Ślizgonami i nowym nauczycielem- trzydziestoletnim absolwentem Durmstrang'u Dorian'em Rose. Gryfonka zajęła miejsce w ostatnim rzędzie, nie miała ochoty dziś wyrywać się do odpowiedzi, chciała po prostu przetrwać te zajęcia, jak Harry za czasów Snape'a. Miejsce obok niej zajęli Blaise i Draco, który obserwował ją uważnie.

Hermiona nie wyglądała zbyt dobrze, spuchnięte, czerwone oczy, blada cera. Wiedział, że ma to związek z nocnymi wydarzeniami.
- A co jej?- dobiegł, go szept Diabła.
-Nie mam pojęcia, ale się dowiem.-szepnął Malfoy i uśmiechnął się szelmowsko. Był ciekawy, co spowodowało takie zachowanie dziewczyny. A skoro jest się Ślizgonem z krwi i kości, to trzeba swoją ciekawość zaspokoić za wszelką cenę.
-Czyżby wracał dawny Smok?-spytał niewinnie.
-Możliwe, że jeszcze żyje.- I ponowie uśmiechnął się tym razem do swojego przyjaciela.

Malfoy lubił przebywać w towarzystwie Zabini'ego, reszta Ślizgonów unikała go lub była zbyt głupia, żeby z nim rozmawiać. W sumie z ich rocznika tylko on, Diabeł i Pansy wrócili dokończyć rok, więc nie miał dużego wyboru znajomych. Z Blaise'm mógł o wszystkim porozmawiać, a co do Pansy sam nie wiedział na czym stoi. W poprzednich latach byli parą, ale od bitwy o Hogwart nie mieli ze sobą kontaktu.

Zajęcia trwały w najlepsze. Hermiona dziś nie wyrywała się do odpowiedzi, odzywała się, gdy ją poprosił o to profesor. Przez większą część lekcji siedziała ze spuszczoną głową i parzyła w głąb swojego kociołka. Raz nakryła Malfoy'a na tym, że ją obserwuje. Spojrzała wtedy na niego z wyrzutem tymi swoimi, wielkim, czekoladowymi oczami. Wiedział, że nie będzie chciała z nim rozmawiać, ale musiał spróbować. W jego głowie zrodził się iście ślizgoński plan, chciał go zrealizować wieczorem.

-Zaczekaj.- zawołała Ginny Hermionę wychodzącą z sali Elikisirów. Dziewczyna zatrzymała się i pozwoliła się dogonić przyjaciółce. Nie miała zamiaru zaczynać pierwsza rozmowy, więc czekała na krok Rudej. Po dłuższej chwili milczenia Ginny odezwała się niepewnym głosem.
-Jak się czujesz?
-Jak widać.- Dopiero po tych słowach Weasley zlustrowała sylwetkę pani Prefekt i zdała sobie sprawę w jakim jest stanie emocjonalnym. Niewiele myśląc przytuliła ją i zaczęła się kierować w kierunku kuchni.
-Zabieram Cię na gorącą czekoladę w kuchni, potem pójdziemy na błonia, okej?- zaproponowała młodsza z dziewczyn.
-Myślę, że to dobry pomysł. Przyda mi się towarzystwo.- odpowiedziała Hermiona, wysilając się na krzywy uśmiech.

Dziewczyny spędziły dobre dwie godziny na błoniach rozmawiając. Hermiona czuła się trochę lepiej, poczuła ulgę, że ktoś jej po jej stornie i była wdzięczna Ginny za wsparcie jakie jej okazała. Nie chciała wracać do zamku, ale była już spóźniona na patrolowanie korytarzy wraz z Malfoy'em. Pożegnała się z przyjaciółką i skierowała swoje kroki w kierunku zamku.

Tymczasem Draco samotnie patrolował lochy, był zły, że Granger olewała ich obowiązki. W tej chwili miał gdzieś, że ma gorszy dzień, powinna być tu z nim, bo jak ktoś nakryje, że jej nie ma z nim to oboje poniosą za to odpowiedzialność. Jakoś nie cieszyła go wizja dodatkowego obowiązku w postaci szlabanu z Filch'em. Prychnął ze złości i kopnął z całej siły wiadro leżące przed nim. Usłyszał wtedy szepty z klasy, obok której wylądowało wiadro. Postanowił zbadać, do kogo należą, skrył się w niszy i obserwował drzwi. Ku jego irytacji nikt nie wychodził, więc zaczął skradać się w kierunku sali, ostrożnie uchylił drzwi i to, co zobaczył wyprowadziło go z równowagi.

Jego najlepszy przyjaciel całował się z jakąś dziewczyną w opuszczonej sali w lochach. Czemu akurat tutaj, pomyślał Draco, przecież ma swoje prywatne dormitorium w wieży Slytheriun, tam może zapraszać dziewczyny. Skoro się kryje w sali to musi być to tajemnica. Na jego twarzy zagościł ironiczny uśmieszek. Trochę się zabawimy Blaise i zobaczymy, co to za tajemnicza dziewczyna, o której nie raczyłeś mi wspomnieć.

-Co tu się dzieje?-krzyknął Malfoy z całej siły do niczego nie spodziewającej się pary. Dwójka całujących się nastolatków odskoczyła od siebie gwałtownie w pośpiechu poprawiając wygniecione ubrania. Gdy Blaise zorientował się, że to jego przyjaciel, automatycznie zasłonił swoją wybrankę, tak żeby Malfoy nie ujrzał jej twarzy.
-Za takie karygodne zachowanie muszę odjąć Slytherinowi dziesięć punktów panie Zabini. Może mi pan wytłumaczyć dlaczego, nic nie wiem o tym, że się z kimś spotykasz?- kontynuował wzburzony Blondyn.
-Przestań Smoku, odejmować Slytherinowi dziesięć punktów za małe chwile przyjemności.
-Mogę odjąć i dwadzieścia, jak ci mało. Jak mogłeś mi nie powiedzieć, że się z kimś spotykasz!- wybuchnął urażony Malfoy.- W tych sprawach zawsze mówiliśmy sobie wszystko. Dlaczego teraz milczałeś?
-Eee. Draco- zaczął Diabeł.- Czy ty nie przesadzasz, zachowujesz się jak dziewczyna.
-Yhmm.- dobiegło go zza swoich pleców chrząkanie swojej partnerki.
-Um.. Przepraszam skarbie.-odpowiedział i odwrócił się, żeby ją delikatnie pocałować.
-Więc, dlaczego o niczym nie wiem!-upierał się dalej Draco.
-Bo to miała być tajemnica.- odpowiedziała mu tajemnicza wybranka jego przyjaciela.
-Musze wiedzieć.- I zaczął iść w kierunku pary, gdy był dostatecznie blisko dziewczyna zaczęła uciekać w głąb sali. Malfoy zaczął ją gonić jedyne, co dostrzegł to długie włosy. Gonili się z dziewczyną przez chwilę, a że lochy były przestronne Malfoy nie potrafił zidentyfikować kto to jest. Rozbawiony Blaise przyglądał się poczynaniom tej dwójki i po chwili rzekł:
-Już koniec kochanie, możesz podejść do mnie. Przedstawię cię jak należy. Draco odwróć się, będziesz miał niespodziankę.
Dziewczyna podeszła do Diabła i przytuliła się do niego. Malfoy odwrócił się posłusznie, przeszła mu złość i jej miejsce zajęła ciekawość.
-Odwróć się-dobiegło do uszu Malfoy'a.-To jest moje dziewczyna Luna Lovegood.
Malfoy był w szoku. Blaise i Luna, to jakiś żart.
-Chodzisz z Pomyluną?-wydukał.
-Ej, uważaj na słowa. Nie możesz jej obrażać. To moja dziewczyna. Już widzisz czemu ci jej nie przedstawiłem.
-No sorry.
-Miło mi cię poznać Draco- odrzekła wesoło Luna. Dziewczyna niewiele się zmieniła. Dalej miała długie, blond włosy, duże, jasne oczy, ale nie wyglądała już tak dziwnie. Zniknęła jej dziwna biżuteria, którą zastąpiła tradycyjną srebrną. Była nawet ładna, a przede wszystkim w typie Diabła.
-Jak długo jesteście razem?-spytał ich.
-Dziś minęło osiem miesięcy. Wpadliśmy na siebie na Pokątnej, poszliśmy porozmawiać i okazało się, że łączy na wiele. I sam wiesz jakoś się to potoczyło i zostaliśmy parą. Nikt oprócz naszych rodzin o nas nie wie. Nie chcemy rozgłosu, więc zachowaj to w tajemnicy.-skończył Diabeł.
-Dobra. W takim razie nie przeszkadzam wam. Na przyszłość, zabezpieczcie drzwi magią i wyciszcie salę. A i dwadzieścia punktów dla Ravenclaw'u za dobry gust. To na razie Blaise i Luna.
-Ej, jak tak możesz swojemu domowi nic nie dać.
-Życie Blaise, życie.- Po tych słowach zniknął za drzwiami i wrócił do patrolowania korytarza.

Hermiona szybkim krokiem zmierzała w kierunku lochów, jeszcze jeden zakręt i będzie na miejscu. Na końcu korytarza dostrzegła Malfoy'a, który tryskał dobrym humorem. Szedł po korytarzu z pogodną twarzą, nucąc jakąś melodię pod nosem. Stanęła pod ścianą i czekała, aż dojdzie do niej.

Gdy ją zauważył wyraz jego twarzy zmienił się diametralnie, znowu zagościła na niej maska zimnego arystokraty. Jego humor również uległ zmianie, radość ze szczęście przyjaciela ulotniła się i powróciła złość na Granger. Ja jej pokarzę, pomyślał. Nie ważna jak źle się ona czuje. Musi dostać nauczkę. Mnie się nie wystawia!

-Spóźniłaś się.- warknął w jej stronę.
-Wiem.- Malfoy czekał na jakieś wytłumaczenie, przeprosiny czy jakąś dłuższą przemowę, ale Hermiona nie powiedziała nic więcej tylko zaczęła patrol.
-Co ty sobie myślałaś!-zaczął swój wywód Malfoy.- Doskonale wiesz, że za takie zachowanie dostaje się szlaban. Masz szczęście, że nas nikt nie nakrył. Na przyszłość, nie mam zamiaru obrywać, za twoje lekceważące zachowanie.
-Słuchaj Malfoy. Miałam ciężki dzień, nie mam zamiaru słuchać twojej paplaniny. Zamknij się i skończy ten patrol. Jak ci nie pasuje to spadaj.
Jak on śmie mówić do mnie w ten sposób. Chwycił ją za nadgarstek i przyparł do ściany.
-Posłuchaj mnie uważnie. Do czarodziejów mojego pokroju zwracaj się z należytym szacunkiem.
-Twojego pokroju?-prychnęła-Obudź się Malfoy, nic nie znaczysz w tym świecie. Wróciłeś tu, bo kilka osób się nad Tobą zlitowało, pewnie zapłaciłeś niemałe łapówki. Powinieneś gnić w Azkabanie ze swoim ojcem. Czysta krew nic nie znaczy.
Te słowa dotknęły Malfoy'a do żywego, nie tylko go obraziła, ale i porównała do ojca, czego nie znosił. Był wściekły. Stary Draco przebił się przez jego nowe uosobienie.
-Słuchaj SZLAMO. Może i powinienem siedzieć, ale jak widzisz jestem wolny. Może czysta krew w Świecie Czarodziejów straciła na znaczeniu, ale w kręgu czysto-krwistych dalej jesteś nic niewartą Szlamą.-Odwrócił się od niej i odszedł w nieznanym kierunku. Łzy napłynęły jej do oczu, Miała wszystkiego dość. Osunęła się po ścianie i usiadła na zimnej posadce płacząc.

Po skończonym patrolu nie miała ochoty iść do Wielkiej Sali na kolację. Brak apetytu i potrzeba samotności zaprowadziły ją do biblioteki. Na zabranym wcześniej z dormitorium pergaminie zaczęła pisać wypracowanie dla McGonagall. Czas spędzany w bibliotece zawsze był dla Hermiony swego rodzaju katharsis. Dziś jednak tak nie było. W jej głowie wciąż wirowały obrazy, o których chciała zapomnieć. Niezadowolona ze swojej powolnej pracy nad esejem, zebrała swoje rzeczy i ruszyła w stronę dormitorium z zamiarem zażycia długiej kąpieli. Gdy mijała kolejne drzwi poczuła jak ktoś złapał ją w talii i zaciągnął do pustej klasy. W pomieszczeniu panował mrok, nie mogła zidentyfikować, kto ja tu zaciągnął. Po chwili jej „porywacz” zapalił świece. Ujrzała przed sobą twarz Malfoy'a. Złość jaka ją wezbrała jest trudna do opisania. Była na niego wściekła, jedyne, co zrobiła to wymierzyła mu siarczysty policzek. Nie bronił się pozwolił jej na to, chwycił swój policzek, bolał. Trzeba przyznać, że Hermiona ma mocny cios.
-Już uspokoiłaś się?-zapytał spokojnie.
-Nie. Czego chcesz? Znowu mnie obrazić?
-Porozmawiać. Po prostu.
-Jakoś trudno mi uwierzyć w twoje szczere intencje.
-To uwierz.
-Malfoy, nie drocz się ze mną.
-Spokojnie. Mówię serio, chcę pogadać. Widać Granger, że Cię coś gryzie, o co chodzi?
-Nie twoja sprawa.
-Chyba moja skoro znajduje cię zakrwawioną w środku nocy w naszej łazience, a przez następny dzień chodzisz tak choćbyś zobaczyła ducha. Więc, co się dzieje?
-Już mówiłam nic. Nie muszę ci się spowiadać.
-Granger chcąc nie chcąc incydentem z łazienki wciągnęłaś mnie w swoją historię. Otwórz się przed kimś, będzie ci lżej.
-Ale, ja nie chcę. A dlaczego przed Tobą?- i rozpłakała się po raz kolejny tego dnia. Malfoy podszedł do dziewczyny i delikatnie ją przytulił. Hermiona chciała, go odepchnąć, ale wtuliła głowę w jego klatkę i płakała dalej. Po dłuższej chwili oderwała się od niego. Malfoy wydawał się niezadowolony z tego faktu, ale ją puścił.
-Lepiej?-zapytał się i podał jej chusteczkę.
-Dalej czuję się taka bezsilna. Dzięki za chusteczkę.- odparła i usiadła na najbliższej ławce. Malfoy stał chwilę, po czym przysiadł się do dziewczyny. Niepewnie objął ją ramieniem.
-Sorry, za dzisiejsze słowa. Nie chciałem tak powiedzieć, byłem zły.-szepnął Malfoy jej do ucha. Hermiona zadrżała od jego słów, Przepraszał ją już drugi raz od powrotu do Hogwartu. Odważyła się i spojrzała w jego stalowe tęczówki. Ich wyraz był inny niż na co dzień, nie bił z nich chłód, tylko dostrzegła w nich, coś czego nie potrafiła zinterpretować. Troska, ciepło? Sama nie wiedziała.
-Czemu ci zależy na tym,żebym ci powiedziała, co mi jest?
-Jesteśmy teraz oboje prefektami naczelnymi, musimy jakoś się dogadywać. Mieszkamy obok siebie i pewnie w tym roku będziemy często zdani na swoje towarzystwo. I chyba nie masz teraz z kim pogadać. Pottera i Weasley'a tu nie ma, a z tego co wiem z młodą Wiewióra nie zawsze możesz pogadać. Więc wychodzi na to, że możesz pogadać ze mną.
-Dobry z ciebie obserwator.
-Wiem. Teraz widzę, że drżysz, choć do dormitorium, tam spokojnie porozmawiamy.
-Dobrze. Sama nie wiem czemu przystaje na te twoją propozycję.
-Chyba zaczynasz dostrzegać, że można ze mną zrobić coś dobrego. A może marzysz o tym żebym był w twoi dormitorium, jak wiele innych dziewczyn.- dodał uśmiechając się łobuzersko.
-Malfoy, nie przesadzaj. Nie jesteś moim marzeniem- po tych słowach mimowolnie się uśmiechnęła.
-Panie przodem.-dodał, gdy przepuszczał ją w drzwiach. Po dotarciu do dormitorium pani Prefekt Naczelnej Draco wyczarował dwa kubki pełne gorącej herbaty i ciepły koc dla Hermiony. Gdy zajął się rozpalaniem jej kominka, ona owinęła się kocem i usiadła na kanapie. Brudny z sadzy spoczął obok niej.
-Jesteś brudny.-poinformowała go i wyczyściła zaklęciem.
-Dzięki. To co cię dręczy?
-Dalej nie wiem czemu z Tobą rozmawiam Malfoy.
-Bo jestem nieziemsko przystojny, bo może trochę mi ufasz.
-To pierwsze odpada Mlafoy, to drugie chyba też.
-No to po prostu porozmawiajmy.-Nachylił się nad stołem i podał jej kubek z herbatą.
-Jak byłam mała moja babcia otulała mnie kocem w mroźne dni i dawała mi kubek gorącej herbaty z miodem. A ty miałeś kogoś takiego?
-Czasem z moją matką pod nieobecność ojca siadaliśmy w salonie na podłodze z kakao i opowiadaliśmy sobie zmyślone historie. Potem mama zaczynała bitwę na poduszki, ganialiśmy po całym domu, aż do powrotu ojca. Wtedy wszystko wracało do chłodnej normy.
-Musiałeś mieć smutne dzieciństwo. Przykro mi.
-Bywały też dobre momenty. Może jeszcze kiedyś będę miał swój wieczór z kakao.
-Ja z moją babcią nigdy już tak nie zrobię. Umarła trzy dni temu. Nie zdążyłam się z nią pożegnać. Rodzice nie powiadomili mnie o tym, że babcia się czuje gorzej. Jak wczoraj pojechałam do domu zobaczyć ciało babci, powiedzieli mi, że gdybym nie wróciła do Hogwartu to babcia, by nie zachorowała. Uważają, że to moja wina i dlatego nie powiedzieli mi nic. O jej śmierci poinformowała mnie ciotka. W ten weekend jest jej pogrzeb, a rodzice nie chcą mnie na nim widzieć. Prosiłam Rona, żeby ze mną tam poszedł, ale wysłał mi odmowny list. Twierdząc, że skoro Hogwart był ważniejszy niż rodzina i on to mam sobie sama z tym poradzić. No i jeszcze dodał, że gdy w końcu zmądrzeje, to mam mu dać znać. W skrócie to historia mojej udręki.- wydukała na koniec Hermiona i po jej policzku spłynęło kilka łez, które Draco starł kciukiem.
-Przykro mi z powodu Twojej babci. Rodzicami się nie przejmuj, gadają głupoty. Z czasem zrozumieją, że są w błędzie, a Weasley to palant. Nie mogę uwierzyć, że się z nim spotykasz.
-Dzięki, miałeś rację czuję się lepiej. Ginny powiedziałam tylko o kłótni z Ronem, nie potrafiłam powiedzieć słowa o babci i rodzicach. To głupie nie sądzisz?
-Ruda da ci czas, żebyś jej wszystko opowiedziała. Ja jestem dla ciebie obcy, więc cię nie osądzę, może dlatego mi powiedziałaś wszystko.
-Może, a może dlatego, że jesteś nieziemsko przystojny.- Powiedziała z wrednym uśmiechem. Po tych słowach oboje parsknęli śmiechem. Śmiali się jeszcze kilka chwili. Resztę wieczoru spędzili wtuleni w siebie na kanapie pod kocem rozmawiając o błahych sprawach.

Hermiona musiała przyznać, że towarzystwo Dracona wpływało na nią kojąco. Było jej lżej na sercu i ten arystokrata okazał jej zainteresowanie, wsparcie jakiego potrzebowała. Zachował się tak jakby ja znał i wiedział czego potrzebuje. Czuła się bezpiecznie w jego ramionach, gdy patrzała w jego oczy potrafiła w końcu zidentyfikować ich wyraz. To rzeczywiście była troska i ciepło.
-Dlaczego wcześniej cię nie poznałam od tej strony?-zapytała- Jak chcesz potrafisz być miły, troskliwy.
-Bo może nie chciałaś mnie poznać od tej strony. Może ta strona ujawniła się niedawno. Sam nie wiem czemu.- odpowiedział tajemniczo i mocniej objął dziewczynę. I spojrzał w jej czekoladowe oczy. Hermiona zaczynała go fascynować, wiedział, że musi ją poznać bliżej.- Być może Granger to początek pokojowej drogi między nami.
-Mam nadzieję, że tak będzie.- po tych słowach zegar wybił północ.
-Chyba pora spać. Miałaś dziś wyczerpujący dzień, a jutro są zajęcia. Musisz trochę wypocząć. Idź pierwsza do łazienki, wolę dopilnować, żeby nie zdarzył się incydent podobny do wczorajszego.
-Dobra.- Hermiona przez chwilę krzątała się po pokoju i zbierała przybory potrzebne jej do mycia. W poszukiwaniach natrafiła na list od Rona, zgniotła go w ręce i rzuciła za siebie.
-Radzę spalić, go.-dosłyszała głos Malfoy'a.- Niż rzucać nim w ludzi.
-Och sorry. Masz rację.- I nim zdążyła cokolwiek zrobić Draco wrzucił kawałek pergaminu do kominka, gdzie spłonął.

Po kilkunastu minutach Gryfonka opuściła łazienkę, w swoim pokoju zastała Dracona czekającego na nią. Czuła się lekko skrępowana, stojąc przed nim w skąpej koszulce nocnej. Po jej ciele przeszedł dreszcz, gdy chłopak lustrował ją wzrokiem. Urocza, pomyślał.
-No Granger, zmykaj do łóżka, bo wyglądasz okropnie.
-No wiesz.-oburzyła się.
-No raz, dwa do łóżka.- Po tych słowach zaczął ją prowadzić w kierunku łóżka. Jednym ruchem odwinął kołdrę i wskazał ręką, ze ma się położyć. Dziewczyna wsunęła się pod cienki materiał kołdry, a Malfoy ją nakrył i usiadł na brzegu jej łóżka.
-Jaką bajkę życzy sobie pani na dobranoc?-rzekł teatralnie. Hermiona popatrzyła na niego jak na wariata i zachichotała.
-Wystarczy zwykłe dobranoc.
-Wedle życzenia. Dobranoc. Jakbyś potrzebowała czegoś jestem za ścianą.
-Dzięki za dziś. Dobrej nocy.
-Nie ma za co Granger. Jak widzisz czasem nawet taki nadęty arystokrata jak ja się na coś przyda.- po tych słowach zniknął za drzwiami łazienki. Wziął szybki prysznic i w samych bokserkach padł na swoje łóżko. Wiercił się kilkanaście minut i nie mógł zasnąć, z prób zaśnięcia wyrwało go ciche pukanie do drzwi.
-Proszę.-odpowiedział cicho. Do jego pokoju weszła Hermiona.
-Nie potrafię zasnąć, ty też?
-Tak.
-Masz pomysł jak to zwalczyć?
-Chodź tu.-powiedział wskazując wolną połowę łóżka. Przez chwile wahała się czy przyjąć jego propozycję. Już raz zaufała intuicji i Malfoy'owi i wyszło jej to na dobre. Czuła, że i tym razem tak będzie. Gdy już znalazła się na łóżku obok Malfoy'a ten spytał:
-Śpisz po prawej czy lewej?
-Obojętnie mi to.
-To dobrze ja śpię po lewej, więc pakuj się na prawą stronę.- Zrobiła co powiedział. Siedziała na kołdrze po prawej stronie. Chłopak jednym ruchem zabrał kołdrę spod jej pupy i nakrył ją.
-Co ty wyrabiasz?-zapytała zdziwiona.
-Kładę nas do snu.- Po tych słowach pchnął dziewczynę na materac i obrócił tak, ze leżeli do siebie twarzami. Objął ją w pasie i przyciągnął bliżej siebie.
-Wygodnie Ci?
-Yhym..-wymruczała dziewczyna do jego klatki. Dopiero zdała sobie sprawę, że Malfoy ma na sobie opięte bokserki.-Nie wiesz, do czego służy pidżama?
-Wiem, ale lepiej mi bez niej. Sama nie masz na sobie za dużo. Jeden ruch i jesteś naga.
-To nie jest śmieszne Malfoy.
-Ale ja lubię się z tobą droczyć Granger.- I zbliżył swoją twarz do jej. Dzieliło ich kilka centymetrów. Odległość się wciąż zmniejszała, sparaliżowana Hermiona czekała na dalsze wydarzenia. Draco musną ustami jej policzek i wyszeptał ciche:
-Dobranoc.
-Dobranoc.-opowiedziała i wtuliła się mocniej w jego tors.
W taki sposób Panna Granger spędziła pierwszą noc u Malfoy'a.

1 komentarz: