6 grudnia 2012

Życie to bajka część II rozdział 38(ostatni)


Miłość niesie ze sobą wielkie szczęście, o wiele większe od bólu, który przynosi tęsknota.
Albert Einstein

Kilka miesięcy później

- Malfoy- krzyknęła przy wchodzeniu do jego mieszkania. - Malfoy! - domagała się jego uwagi
- Co się stało ? - dobiegł ją głos z gabinetu
- Prasa pisze plotki na mój temat. Pod artykułem podpisała się twoja dawna znajoma Pansy Parkinson, możesz na nią wpłynąć, aby nie pisała kłamstw na mój temat. - rzuciła, kierując się w jego stronę.
- Przychodzisz do mojego mieszkania, używając kluczy, które ci dałem z powodu plotek? - zirytował się.
- Czytaj. - rozkazała mu i podetknęła piśmidło. Draco płynnie przebiegł po linijkach tekstu.
-Uważam, że nic się nie stało. - odrzekł spokojnie. Kobieta usiadła na kanapie obok niego zrezygnowana.
- Jak, to się nie stało. Pansy plecie o mnie kłamstwa. Tak nie może być.
- Zobaczmy. - szepnął Smok i ponownie zaczął czytać gazetę, tym razem na głos. - Ambitna adeptka Uniwersytetu Aurorskiego podbija serce kolejnego wpływowego mężczyzny. Hermiona Granger znana z licznych romansów ze znanymi mężczyznami upolowała nową zdobycz. Kobieta modliszka znana jest z romansu z bułgarskim szukającym, Wiktorem Krumem, Chłopcem-który-przeżył Harrym Potterem, jego najlepszym przyjacielem Ronaldem Weasleyem i wysoko postawionym Aurorem Hugh Thompsonem. Teraz zadziwia świat swoim nowym wybrankiem Draconem Malfoyem, z którym studiuje. Nikogo nie dziwi jej nowy wybór, zawsze wybiera przystojnych, majętnych mężczyzn. Czy i tym razem złamie serce swego wybranka? Przekonamy się o tym niebawem. W następnym numerze przeczytacie o tym, co sądzi Draco Malfoy o swojej nowej dziewczynie, czy różnica w pochodzeniu ma dla niego znaczenie. - zakończył czytanie i spojrzał na jej twarz wykrzywioną w gniewie.
- Dalej sądzisz, że to nic?
- Piszą prawdę, tak mi się wydaje.
- Nie Malfoy, kłamią. Nie miałam romansu z Harrym...- zaczęła bronić swojej tezy, lecz w zdanie wszedł jej Draco.
- No dobrze tu masz rację, ale reszta się zgadza.
- Nie, nie zgadza. Nie jestem twoją dziewczyną, a oni przez cały artykuł, chcą tego dowieść. Musisz wywrzeć na Pansy prawdę.
- Nic nie będę robił. - odrzekł wstając, rzucił gazetę na miejsce, gdzie siedział i podszedł do barku. - Napijesz się?
- Tak, Ognistej. - podał jej zamówiony trunek. - Czyli nie zamierzasz mi pomóc?
- Nie.
- Dlaczego?
- Nie będę dementował faktów.
- Chcesz mi powiedzieć, że ten artykuł jest opaty na faktach? - wysyczała zła.
- Jesteś moją dziewczyną i koniec, czy ci się to podoba, czy nie.
- Co? - zapytała zdziwiona.
- Jejku, co w tym dziwnego. Nocujesz u mnie, masz klucze do mojego mieszkania, widujemy się codziennie, sypiasz ze mną, coś chyba do siebie czujemy. Tworzymy związek, więc jesteś moją dziewczyną.
- Ale, ja nie wiedziałam, że to tak naprawdę.
- Myślałaś, że będę pocieszał cię, gdy tego potrzebujesz, całował cię, gdy masz na to ochotę, a jak spodoba ci się jakiś inny facet to puszczę cię do niego i dam swoje błogosławieństwo? Zapomnij o tym Granger. Jesteś moja i tylko moja. A to, że świat przypadkiem się o tym dowiedział, ułatwia mi sprawę. Mam zaznaczony teren i nikt cię nie będzie podrywał.
- Nie możesz, decydować za mnie w takich sprawach Malfoy. - zaczęła kłótnie.
- Muszę Granger. Zawsze, gdy chodzi o nas wycofujesz się, komplikujesz sprawy. Gdybym cię zapytał o to wprost, uciekłabyś. Teraz zostałaś postawiona przed faktem dokonanym. Musisz się tylko z tym zaznajomić.
- Nie mów mi, co mam robić. - zbliżyła się do niego i dźgnęła go palcem w tors. Poirytowany Smok pocałował ją namiętnie i przygwoździł do ściany. Całował z pasją, mocą, uczuciem. Przelał wszystkie swoje emocje w ten czyn. Dziewczyna westchnęła cicho i patrzała się na niego zamroczonym wzrokiem.
- Uznam to za zgodę. - wyszeptał jej do ucha pomiędzy kolejnymi pieszczotami, zaczął kierować ich w stronę sypialni, gdzie zakończyli dzień miłosnymi uniesieniami.

Przed zaśnięciem, gdy leżeli nago w pogniecionej pościeli. Powrócił do tematu wcześniej przerwanego.
- Dalej sądzisz, że nie jesteśmy razem? - zapytał
- Nie wiem, zaskoczyłeś mnie.
- Nie kłam. Dobrze wiesz, co się dzieje między nami. Boisz się do tego przyznać. - oskarżył ją.
- Myślisz, że jest mi łatwo. Jesteśmy blisko, ale wydawało mi się, że taki jest układ. Sypiamy ze sobą, rozmawiamy, gdy tego potrzebujemy.
- Problem polega na tym, że ja potrzebuję ciebie cały czas i nie chcę być w takim układzie.
- Ale powiedz mi Draco, co ci w nim przeszkadza.
- Nie jesteś moja.
- Jestem zawsze, gdy mnie potrzebujesz.
- Chcę, abyś była zawsze, bez względu na to, czy cię potrzebuję, czy nie. Musisz wybrać albo jesteśmy razem albo zrywamy nasz kontakt i ponownie wracamy do nienawidzenia się. - wstał po tych słowach, ubrał spodnie i poszedł na balkon, zapalić. Hermiona została sama. Ma wybór może być z nim, w końcu po tylu przeciwnościach losu lub może na zawsze pożegnać się z ich znajomością. Bała się tego, co postanowi. Chciała być z nim, lecz obawiała się, że im nie wyjdzie. W ich relacji, gdzie nic nie było określone wszystko było łatwe, nie było zobowiązań, które mogę zranić. Bez niego jej życie będzie puste. Lecz, czy ona jest gotowa na bycie z nim?

Stał na powietrzu i czekał. Dał jej okazję na odejście bez kłótni i gorzkich słów. Bał się, że przypłaci swoja otwartością i szczerością jej utratę. Lecz dłużej już nie mógł, musiał wiedzieć, na czym stoi, czy jest jego lub nie.

Słyszał jak wstaje z łóżka i krząta się po pokoju w poszukiwaniu ubrań, serce zabiło mu mocniej, gdy usłyszał dźwięki zamykanych drzwi. Wyszła? Zostawiła go?

Poczuł jej ręce, oplatające się wokół jego tali.
- Zostaję – szepnęła w jego plecy. Na jego twarzy zagościł wielki uśmiech tryumfu.
Granger i Malfoy są parą.


Pięć lat później

Hermiona i Draco kłócili się w biurze aurorskim, było to w ich przypadku częste zjawisko.
- Musisz odejść, nie możesz ryzykować życia dziecka. - utrzymywał swoje stanowisko Draco.
- Nie odejdę, ciąża to nie choroba.
- Zrezygnujesz z pracy, nie pozwolę ci narażać mojego dziedzica, moich genów na niebezpieczeństwo. - rozkazał władczym tonem.
- Twoje geny, twój dziedzic? - prychnęła rozzłoszczona jego postawą Hermiona.- A co z tą częścią, że to też jest MOJE dziecko? - zaatakowała mężczyznę. Draco dobrze ją znał i wiedział, że jest krok od wpadnięcia w furię, co w jej stanie było niewskazane. Poza tym to on zawsze był tym rozsądniejszym, dlatego i teraz musi ratować sytuację. Spojrzał na nią czule i odpowiedział:
- Nasze kochanie, nasze dziecko, ale w tej chwili nie myślisz o nim, tylko o swojej karierze.
- Ciąża w niczym mi nie przeszkodzi. Będę dalej pracować, nie zaciągniesz mnie do domu. - zbliżyła się do niego i zagrała na jego emocjach. Stała się kruchą istotą, którą on musi chronić. Przytuliła się do niego i wyszeptała w jego kark- Zwariuję, jeśli odejdę z Biura Draco. Nie możesz mnie, aż tak unieszczęśliwić. - Draco na słaby dźwięk jej głosu, przytulił ją do siebie mocniej i ukołysał dla uspokojenia.
- Nie chcę cię zamykać w klatce Hermiono, ale boję się o ciebie i dziecko. Jesteście dla mnie wszystkim, nie mogę was stracić. Moje dziecko nie może wychować się bez matki. Sam dorastałem pod opieką nieczułego ojca, ty straciłaś kontakt ze swoimi rodzicami po wojnie. Nie możemy skazać naszego dziecka na podobny los. Musi się urodzić w szczęśliwej, kochającej i pełnej rodzinie.
- Draco... - słowa zamarły jej ze wzruszenia. Uczuciowa storna Draco po tylu latach ciągle ją zaskakiwała.
- Cicho Miona, zrozum, jeśli dziecko straci ciebie przez pracę to będzie okaleczone do końca życia. Ja również. Proszę zrezygnuj z pracy w terenie.
- Zrobię to pod jednym warunkiem.
- Jakim? - uśmiechnął się pod nosem, na oznakę je kapitulacji.
- Skoro chcesz, aby dziecko miało pełną rodzinę odejdziesz z czynnej służby razem ze mną. Nie będę jak Ginny drżeć o ciebie, jak ona o Harry'ego podczas każdej misji. - szczęka Dracona napięła się od jej słów, kochał adrenalinę i niebezpieczeństwo jakie dawała praca Aurora, czuł się wolny, potrzebny i szczęśliwy. Lecz ponad wszystko kochał Hermionę i ich nienarodzone dziecko, nie mógł wymagać od niej rezygnacji z pracy, która była dla niej tym samym czym dla niego. Rozumiał jej opory przez porzuceniem kariery Aurora. Byli młodzi, zdolni, jako duet osiągnęli wiele sukcesów w tej branży, pojmali wielu złoczyńców, zdobyli opinię i szacunek ludzi. Ale chciał zapewnić swojemu dziecku wszystko, to czego on nie miał. Dzięki Hermionie nauczył się, że rodzina jest najważniejsza. Westchnął i odpowiedział:
- Dobrze, ale upewnij się, że nasze biurka będą blisko siebie. Najlepiej, żeby były w tym samym gabinecie. - wtuliła się w niego szczęśliwa, że zmusił ją przed laty, aby przyznała się do swoich uczuć względem niego.
- Kocham cię – szepnęła.
- Kocham was. - odpowiedział i złączył ich usta w pocałunku. Z oczu Hermiony popłynęły łzy, zła odsunęła się od niego i zaklęła:
- Cholera, zaczyna się.
- Nastroje ciążowe? - zapytał z uśmiechem. Dawno Hermiona nie zachowywała się lekkomyślnie i irytująco, tęsknił za tamtą upartą uczennicą Hogwarty, w której się zakochał. Lecz wolał rozsądna kobietę, która przyznała się do swoich uczuć i kochała go. Teraz irracjonalne zachowanie Hermiony, będzie podyktowane burzą hormonów, a on z radością będzie to znosił.
- Gorzej cała burza hormonalna się zaczyna. Mam ochotę na lody truskawkowo-miętowe i ogórki. - przytulił ją.
- Już po nie idę kochanie. - pocałował ją na pożegnanie i chciał wyjść, lecz odpowiedź ze strony Hermiony dała mu jasno do zrozumienia, że przed tym muszą kochać się na biurku. Niespiesznie posadził ja na meblu i zaczął rozbierać. Przerwało im, jednak krótkie pukanie do drzwi, które poprzedziło pojawienie się Harry'ego i Ronalda.
- Malfoy mam do ciebie sprawę. - rzucił rudzielec.
- Jaką? - zapytali jednocześnie Hermiona i Draco.
- Cholera, Hermiono dlaczego reagujesz na jego nazwisko. - rzucił zły Ron.
- Bo to jest jej nazwisko od dwóch lat, Łasico. - odpowiedział Draco i przytulił Hermionę w zaborczym uścisku. - I to nazwisko będzie nosić nasze dziecko.
- Jesteś w ciąży? - zapytał Harry.
- Jesteśmy. - poprawił go Draco. - I chcieliśmy złożyć rezygnację z czynnej służby w trybie natychmiastowym.
- Jesteście? - powtórzy głucho Ron. - Czy wy zawsze musicie robić wszystko razem?
- Tak Ron, kochamy się i to jest najważniejsze. - odpowiedziała mu Hermiona i pogłaskała policzek męża.
- Za dużo bajek się naczytałaś i mówisz jakimiś bzdurnymi hasłami. Co z twoją karierą?
- Ron życie to bajka, którą człowiek sam sobie wymyśla. W mojej bajce najważniejszy jest Draco i dziecko, a nie kariera.
Weasley nic więcej nie powiedział, Harry przyjął ich rezygnację, a państwo Malfoy i ich bliźniaki żyli długo i szczęśliwie do momentu, w którym ich córka przedstawiła im swojego chłopaka.
- Tata poznaj Ronalda Biliusa Weasleya II. - powiedziała Harper ściskając dłoń rudego chłopaka o niebieskich oczach.
- Wesaley..- szepnął i stracił przytomność. Hermiona uśmiechnęła się na wybór córki i wraz ze Scorpionem przelewitowali Draco do sypialni. Gdy się ocknął powiedział:
- Dlaczego Weasley? - Hermiona pocałowała go i szepnęła.
- Pozwól jej pisać swoją własną bajkę Draco.

KONIEC

Jest to ostatni rozdział tej historii, powinnam nazwać go epilogiem, ale to historia nie posiadała prologu, więc nie pasowało mi to tutaj. Historia potoczyła się całkowicie innym torem niż zamierzałam, gdy ją tworzyłam. Z perspektywy czasu wiele zmieniłabym w treści, lecz pozostawię historię w takiej formie w jakiej jest. W przyszłości planuję poprawić interpunkcję i składnie tego tworu, bo widać w nim jak powoli rozwijałam się i początki były trudne.
Dziękuję, że dotrwaliście ze mną do końca. To moje pierwsze większe zakończone Dramione i jestem z siebie dumna, że dałam radę i nie rzuciłam wszystkiego w cholerę. To dzięki czytelnikom, którzy wyrażali swoje opinie i inspirowali mnie do dalszego brnięcia w ich historię.
Szczególnie dziękuję tym, który byli ze mną od początku, ale również tym, którzy pojawili się później lub odeszli w pewnym momencie. Każdy, nawet ten, który nie wyraził nigdy opinii na temat tego, co piszę jest dla mnie ważny. Dlatego dziękuję za komentarze Port Elizabeth, Ew, Esper, Karoli, Lunie Lovegood, Scarlett, Amiss, Azi, wszystkim, których tu nie wymieniłam.
Mam nadzieję, że zostaniecie na dalsze losy Spełniając nasze marzenia, które również pragnę skończyć w najbliższym czasie.
Pozdrawiam, Otka

3 grudnia 2012

Życie to bajka część II rozdział 37


Marzec

Objął ją z pasją i przywarł do niej całym ciałem. Przyciśnięta do jego piersi Hermiona walczyła o oddech pomiędzy kolejnymi pocałunkami wyciśniętymi na jej wargach. Gdy Draco zjechał swoimi ustami na jej szyję i z nabożnością obcałował kontur jej wisiorka, dyszała ciężko, jakby przebiegła maraton. Powoli odsunął ją od siebie i spojrzał w jej zszokowane oczy. Poprawił swoje wymięte ubrania i czekał na jej reakcję.

- Co, to znaczyło? - zapytała Hermiona ciężko oddychając.
- A co oznacza ten łańcuszek na twojej szyi? - dociekał mężczyzna.
- Dałeś mi go. - wyspała.
- Ale dlaczego teraz go ubrałaś? - zapytał ponownie zbliżając się do niej i blokując jej ucieczkę swoimi rękoma. Spojrzała zlękniona w jego oczy i wyszeptała.
- Bo... bo czas zmienić lwa na węża.
- Dobrze. - wyrzekł i ponownie ją pocałował. Tym razem delikatnie, niemal z czułością, jakiej Hermiona się po nim nie spodziewała. Draco zakończył pocałunek tak samo szybko, jak go zaczął. Odsunął się od niej i skierował w stronę drzwi. Osłupiała Hermiona zdążyła wyrzucić z siebie nim zniknął na korytarzu.
- Ale co miał znaczyć ten pocałunek Malfoy?
- Zobaczysz. - rzucił i opuścił pomieszczenie. Hermiona, która nie do końca rozumiała, co się właściwie stało, poszła w jego ślady. Jednego była pewna uwielbia pocałunki od niego.

Kwiecień

To był miesiąc kradzionych pocałunków na uczelni. Draco dopadał Hermionę w różnych miejscach i wyciskał na jej ustach pocałunki. Były one raz namiętne, wypełnione obietnicą grzechu i przyjemności, niewinne, delikatne, pełne czułości, zaborcze, czasem brutalne. Zaciągał ją do pustych klas, toalet, schowków na miotły na klatki schodowe. Poznali każde sekretne miejsce na uczelni. Zawsze, gdy już się od niej oddzielał głaskał ją po szyi w miejscu, gdzie wisiorek stykał się z jej skórą i znikał. Czasem spoglądał swoimi stalowymi tęczówkami w jej oczy i widziała w nich siebie i nic więcej, żadnych oczekiwań, czy uczuć, tylko siebie. Miała wrażenie, że tonie w jego oczach. Draco oprócz tych pocałunków nic więcej nie robił, nie poruszał tej sprawy w rozmowie, poza uczelnią się do niej nie przystawiał. Hermiona była zdezorientowana i nie wiedziała, co o tym myśleć. A Dracon postępował tak specjalnie, bo chciał, aby Hermiona się określiła względem nich. Nie chciał być dłużej tylko jej przyjacielem, chciał być kimś więcej, lecz dopóki Hermiona tego nie będzie chciała poczeka i będzie ją dalej uwodził.

Maj

W maju Hermiona zauważyła zmianę w zachowaniu Dracona. Przestał zaczepiać ją na osobności, coraz częściej przyłapywała go na tym, jak na nią patrzy z pożądaniem wypisanym na twarzy. Jego gesty straciły przyjacielski wydźwięk, jego dotyk był czystą namiętnością. Na wykładach głaskał jej dłonie, podczas posiłków dotykał jej szyi, ocierał swoją nogę o jej. Pocałunki nie obejmowały tylko ust, całował jej szyję, policzki, dłonie, obojczyk, każdą część skóry, której nie ukrywała pod ubraniem.
Jej zdezorientowanie w tej sprawie pogłębił pocałunek, który odbył się pod klasą Hugh na jego oczach i reszty ich grupy. Ten pocałunek na pewno nie był niewinny. Był pocałunkiem dwojga kochanków, który zwiastował zbliżające się namiętności. Draco bezczelnie przyciągnął ją do siebie i pocałował z języczkiem, bezceremonialnie ja obłapiając. Zirytowana kobieta nie miała okazji go odepchnąć, bo sam przerwał te czynność i po raz kolejny bez słowa chciał od niej odejść, lecz tym razem krzyknęła za nim.
- Czego ty do cholery chcesz ode mnie Malfoy? - jej twarz pokryła się szkarłatem przez to przedstawienie i publiczne rozwiązywanie spraw pomiędzy nimi. Mężczyzna z malfoywskim uśmiechem odwrócił się i rzucił.
- A czego ty chcesz Granger? - spojrzał na nią badawczo i się oddalił.

Obserwowała jego sylwetkę, którą pożądała, a zarazem nienawidziła, za to co jej robił w ostatnich miesiącach. Prawdą był fakt, że Hermiona nie wiedziała czego chce, a postępowanie Draco nie ułatwiało jej tego.

Czerwiec

Byli w mieszkaniu Hermiony, gdzie razem się uczyli. Po ostatnim pocałunku Dracon przestał ją zaczepiać, całować i dotykać. Miała wrażenie, że znowu zachowują się, jak przed paroma miesiącami. Bała się, że znowu zapomną o całej sprawie i będą zachowywać się jakby nic się nie stało. Nie chciała kolejnego nieporozumienia i sprzeczki.

Po skończonej nauce i kolacji siedzieli obok siebie na kanapie i oglądali film, który ostatnio wpadł w ręce Draconowi. Pomimo tego, że byli blisko siebie Hermiona czuła przepaść, która zaczęła wyrastać pomiędzy nimi, bardzo tego nie chciała. Pod wpływem tęsknoty za jego dotykiem pochyliła się i chciała przycisnąć swoje usta do jego, lecz Draco jej na to nie pozwolił. Objął ją i wyszeptał:
- Na pewno tego chcesz? Bo ja nie będę twoją kolejną zabawką. - Hermiona zawahała się i oddaliła się od niego tak daleko, jak pozwalały jej na to jego ręce, by na niego spojrzeć. Jej oczy były otwarte ze zdumienia, a na policzkach pojawił się wielki rumieniec. Rozczarowany Draco jej posunięciem wstał i opuścił jej mieszkanie.

Hermiona była zmieszana tym zajściem. Chciała go pocałować, lecz w momencie, gdy on chciał, aby była pewna swoich czynów stchórzyła. Znowu.

Po długiej wewnętrznej bitwie ze sobą teleportowała się przed mieszkanie Dracona, załomotała energicznie w jego drzwi i czekała, aż jej otworzy. Zdziwiony mężczyzna nie wpuścił jej do środka, trzymał ją na dystans i milczeniem wywarł na niej pierwszy krok. Zmieszana Hermiona nie spodziewała się tak wrogiego nastawienie do niej. Miała nadzieję, że jej ułatwi sprawy, ale Draco wyraźnie chciał zobaczyć czego ona chce.
- Chcę ciebie. - szepnęła i wpiła się mocno w jego usta.
- Jesteś pewna? - powiedział pomiędzy kolejnymi pocałunkami.
- Tak. - odpowiedziała i zaczęła ściągać jego koszulę.
- Jeśli, to zrobisz nie będzie odwrotu Hermiono. - wyszeptał i dał jej chwilę na decyzję.
- Wiem. - wymruczała w jego obojczyk i pozbyła się jego koszuli. Do niej dołączyły jej ubrania i reszta Dracona. Spędzili ze sobą całą noc, ciesząc się swoją bliskością i namiętnością. Tej nocy kochali się nieśpiesznie, sycąc się sobą i zapamiętując każdy fragment ciała drugiej osoby. Złączyli się ze sobą nie tylko fizycznie, lecz i na na poziomie umysłowym. To była wyjątkowa noc pełna czułych słówek i zapewnień.

Następnego poranka Hermiona obudziła się otoczona ramionami Dracona, który czujnie ją obserwował. Po jego minie i napiętych mięśniach Hermiona wiedziała, że chłopak czeka na jej reakcję.
- Nie ucieknę z krzykiem. - zapewniła go i pocałowała czule. - Jednak muszę się zbierać, bo za kilka godzin wyjeżdżam na letnie szkolenie do super tajnego miejsca.
- Wiem, sam też muszę, to zrobić. - odpowiedział i przytulił ją mocno, sycąc się jej obecnością przed dwumiesięcznym rozstaniem.

Przez cały lipiec i sierpień nie mieli ze sobą kontaktu, uczelnia rozdzieliła ich do innych grup. On spędził ten czas na pustkowiach Syberii, a ona w ciepłym słońcu hiszpańskiego wybrzeża. Wypełniali mini misje i szkolili swój warsztat aurorski. Zajęcia wiele im dały, lecz myślami ciągle byli przy drugiej osobie, niepewni jak ich relacja będzie wyglądać po powrocie. Po ich wspólnej nocy nie było czasu, aby o tym podyskutować, a na misji mieli kategoryczny zakaz kontaktowania się z kimkolwiek.

Gdy wrócili pod koniec września do Anglii, musieli załatwić wiele spraw i zobaczyli się dopiero pierwszego października na uczelni. Szła korytarzem, gdy zobaczyła jak Harry, Ron i Draco zmierzają w jej kierunku, uśmiechnęła się promiennie do mężczyzn i czekała, aż do niej dojdą. Pierwszy próbował ją przytulić Ron, lecz blondyn zablokował mu do niej dostęp, stając naprzeciwko niej. Obserwował ją z wyczekiwaniem w oczach, niepewny co może zrobić. Hermiona przytuliła go mocno i delikatnie musnęła jego usta. Na ten widok szczęka Weasleya opadła do podłogi i Harry musiał go siłą usunąć z korytarza, gdy zabrzmiał dzwonek na lekcje.

21 listopada 2012

Życie to bajka część II rozdział 36



          Święta i nowy rok nasi bohaterowie spędzili dzieląc czas pomiędzy sobą, a swoimi rodzinami, przygotowując się do pierwszych zajęć wyjazdowych podczas ich nauki na Uniwersytecie Aurorskim. Od czasu tego wyjazdu Draco widział Hermionę innymi oczami, a kolejne wydarzenia jeszcze bardziej utwierdzały go w tym. Jako jej przyjaciel zbyt mocno ją lubił.

***

          Zajęcia w terenie miały swoje plusy i minusy, jednak zajęcia wyjazdowe w terenie posiadały same plusy. Byli zakwaterowani w magicznych hotelach, gdzie zajmowali dwuosobowe pokoje, wieczory spędzali na zabawie, a noc na igraszkach. Podczas dnia oddawali się nauce i doskonaleniu swoich umiejętności.

          Pewnego wieczoru Hermiona stała przed lustrem ubrana w letnią sukienkę, sięgającą kolan koloru czarnego. Kreacja odkrywała jej plecy, ledwo zasłaniając pośladki, na nogach miała wysokie szpilki, które wydłużały jej sylwetkę, całość dopełniały niedbale ułożone włosy i mocny makijaż. Miała ochotę dziś się zabawić i poderwać jakiegoś przystojnego mężczyznę, który niekoniecznie musiał być jej kolegą z roku. W drzwiach minęła się z Draco, który mimo jej licznych protestów zajmował z nią pokój. Chłopak skończył zajęcia później niż ona, bo musiał poprawić oblany test z wczorajszych zajęć.
          -Wychodzisz? - zapytał nonszalancko opierając się o framugę.
          -Tak. - rzuciła w jego stronę, starając się go wyminąć
          -Kiedy wrócisz?
          -Nie wiem Malfoy, nie zachowuj się, jak mój brat. Wrócę, gdy będzie na, to czas.
          -Aha.- mruknął zawiedziony - Nie zaproponujesz mi wspólnego wyjścia?
          -Nie.
          -Dlaczego? - spytał
          -Raczej z tobą u boku nikogo nie poderwę.
          -Poderwiesz?- powtórzył za nią.
          -Tak.
          -Coś mało rozmowna jesteś dzisiaj.
          -Śpieszmy mi się. Nie chcę, aby inne dziewczyny sprzątnęły mi najlepsze partie sprzed nosa.- Draco spojrzał się na nią krzywo.
          -Najlepsza partia w tym hotelu stoi przed tobą i ją obrażasz.
          -Smoczku idź spać, przemęczony jesteś. - cmoknęła go w policzek na pożegnanie i zniknęła.
          -Nie wróć zbyt późno. - rzucił za nią, lecz ona go nie usłyszała. Szła schodami w dół, kierowała się do hotelowego baru.

          Samotność, która ją ogarniała, dziś nabrała na intensywności. Wiadomość o zaręczynach Luny i Blaisa trochę ją zasmuciła, przypomniała o tym, że ona nikogo nie ma. Potrzeba bycia z kimś blisko dziś musiała zostać zaspokojona, choćby miał być to tylko seks. Hermiona rozpaczliwie potrzebowała bliskości drugiego człowieka. Potrzebowała namiętności, uczucia, chciała być podziwiana. Potrzebowała uwagi drugiej osoby.

          Jeden, drugi, trzeci drink i czuje się rozluźniona, zaczyna rozglądać się po sali w poszukiwaniu swojej ofiary. Niestety, wszyscy faceci są albo zajęci albo niezainteresowani nią. Zrezygnowana po godzinie poszukiwań, siada ponownie przy blacie baru i zamawia kolejną kolejkę Ognistej. Przysiada się do nie przystojny mężczyzna, zamawia to samo, nie zwraca na niego uwagi.
          - Udajesz, że mnie nie znasz Granger? - pyta właściciel czarnej koszuli. Spogląda na niego zdziwiona i rozpoznaje go.
          - Naprawdę. Musisz mnie tu prześladować?
          - Nie robię tego, ale siedzisz tu sama, pomyślałem, że potrzebujesz towarzystwa.
          - Nie dzięki lepiej mi bez ciebie. Poza tym myślałam,że mówienie do siebie po nazwisku mamy za sobą Malfoy.
          -Mamy, ale czasem Granger pasuje do ciebie lepiej niż Hermiona.
          -Idź stąd.
          -Wedle życzenia.

          Chłopak oddalił się od niej i dyskretnie obserwował jej poczynania. Po jakimś czasie poderwała jakiegoś niezbyt przystojnego mężczyznę, który lepił się do niej jak tresal do mięsa. Brunet bezceremonialnie ją obłapiał w miejscu publicznym, a ona mu na, to pozwalała. Znał już trochę Hermionę i w normalnym stanie do czegoś takiego, by nie dopuściła. Musiała być albo nietrzeźwa albo bardzo, ale to bardzo zdesperowana. Gdy zauważył, że para kieruje się w stronę wyjścia, podążył za nimi.

          Obserwował, jak całuje tego mężczyznę, jak pozwala mu na coraz więcej, wiedział, że jeśli teraz nie wkroczy to oni zrobią to tutaj na hotelowym korytarzu. Rozważył za i przeciw. Jego wewnętrzny potwór miał ochotę zabić faceta i postawić Hermionę do pionu. Jednak wie, że ona mu tego tak łatwo nie wybaczy. Wolał, jednak zaspokoić swoje potrzeby i przerwał im.
          -Hermiona, szybko nagłe wezwanie. - krzyknął w stronę pary, zdradzając swoje położenie
          - Co? - krzyknęła para niedoszłych kochanków. Granger odepchnęła bruneta od siebie i zaczęła poprawiać nerwowo swoje ubranie, pijany mężczyzna odszedł od niej i spoglądał krzywo na Dracona.
          -To ja już pójdę. - odrzekł i zniknął z pola widzenia. Hermiona była w szoku, spojrzała wyczekująco na Malfoya, żądając wyjaśnień.
          -No, co? - wzruszył ramionami i przybrał niewinną minę. - Stać się na kogoś lepszego, niż pierwszy lepszy podpity koleś z baru.
          -Malfoy ja cię zabiję, wypatroszę, ukatrupię.
          -Spokojnie...- lecz nie zdążył dokończyć, bo w jego kierunku leciała pięść dziewczyny, złapał ją w swoje dłonie, przyciągnął właścicielkę i zamknął w uścisku. Hermiona chwilę się szamotała, lecz on był silniejszy i wyższy. Gdy się uspokoiła szepnął:
          -Jesteś pijana, jutro byś tego żałowała.
          -Ale ja właśnie tego chciałam.
          -Dlaczego w taki sposób i dlaczego z byle kim?- spytał troskliwym tonem, choć był szczerze zdziwiony.
          - Bo wszyscy wokół kogoś mają, tęsknię za tym. Chciałam przez chwilę poczuć, że komuś też na mnie zależy, choć przez chwilę.
          - Mi na tobie zależy. - odpowiedział.
          - Malfoy, dobrze wiesz, że nie o to mi chodzi. - wyraz rozczarowania przemknął po twarzy mężczyzny , wypuścił ją z objęć i ruszył w kierunku ich pokoju. Hermiona niczego nie zauważyła i kontynuował swoją wypowiedź. - Możemy iść już spać. Głowa mnie zaczyna boleć.
          - Pewnie. Chodź skacowana Gryfonko. - rzucił sztywno.
          - Jeszcze nie.
          - Fakt, jutro będziesz umierać. - uśmiechnął się kwaśno.
          - Poratujesz mnie eliksirem na kaca? - zapytała z błagalną miną.
          - Zastanowię się.
          - Ej! - krzyknęła i dała mu sójkę w bok.
          - Dobrze, jak ładnie zaśniesz, to dostaniesz.
          - Lepiej. - weszli do pokoju i każde z nich udało się do swojego łóżka.

          Hermiona zasnęła od razu, a Draco leżał i rozmyślał nad tym, co dziś powiedział. Zależało mu na niej mocniej, niż na koleżance, chciał czegoś więcej, lecz zawsze coś stawało na przeszkodzie. Najgorsze było to, że jak się otwierał przed nią, to ona nie brała jego słów na serio. Granger jesteś zbyt skomplikowana.

***

Przyjaźń jest drzewem, pod którym możemy się schronić.
Samuel Taylor Coleridge

          Kolejnym ważnym wydarzeniem była ich rozmowa przed lekcją latania i kamuflażu na miotle. Wiosna zagościła na dobre i zajęcia na świeżym powietrzu były na początku dziennym. Siedzieli pod wielkim dębem, który znajdował się na wielkim pastwisku, które było własnością uczelni. Hermiona poinformowała go, że podczas tej lekcji będzie tylko obserwatorem.

          -Chyba jaja sobie robisz ze mnie Granger!- krzyknął – Odważna Gryfonka boi się latać na miotle. - podpuszczał ją dalej, mając nadzieję, że choć trochę będzie się mógł z nią podroczyć.
          -Przestań. Nie boje się, po prostu mam złe wspomnienia. - burknęła i obserwowała otoczenie
          - Przyznaj się, nie potrafisz latać. - oznajmił jej tryumfalnie, zadowolony, że przynajmniej w jednej dziedzinie jest od niej lepszy i być może będzie mógł ją doszkolić.
          - Potrafię, nie za dobrze, ale polecę jak muszę. - chłopak pokręcił głową z niedowierzaniem.
          - Teraz musisz, wsiadaj i leć za mną.
          - Nie Malfoy. Mam pozwolenie na niebranie udziału w tych zajęciach.
          - Tchórzysz i tyle. - rzucił i dopiero teraz zauważył, że ta rozmowa ją irytuje i być może przesadził ze swoim żartobliwym tonem
          - Nie.
          - To, o co chodzi? - zapytał zatroskany,
          - Nie twoja sprawa.
          - Granger, znamy się nie od dziś, mów.
          -Nie. - odpowiedziała zacięcie.
          -Kobieto, czy ty zawsze musisz utrudniać nasz kontakt, chcę ci pomóc. A ty jak zwykle jesteś na nie. - jego oczy zwęziły się z gniewu, wstał z ziemi, na której siedzieli. - Nie chcesz mówić to nie. - Spojrzała się groźnie.
          - Chcesz wiedzieć czemu mam uraz do latania? Proszę bardzo, ostatni raz jak to robiłam to zaatakowali mnie i moich przyjaciół Śmierciożercy, zabili Moddy'ego. A ja i Ron, ledwo uszliśmy z życiem. Mówi ci to coś? Nie, to ścigał mnie Voldemort i rzucił na mnie Avadę. Ale skąd ty o tym możesz wiedzieć. Podczas wojny siedziałeś w domu i nosa nie wychyliłeś. I mnie nazywasz tchórzem? Ty, który podczas bitwy o Hogwart próbowałeś schwytać mnie, Harry'ego i Rona. Nie walczyłeś, unikałeś potyczki, chodziło ci tylko o to, aby stamtąd uciec. Wiesz, że twoja matka nie wydała Harry'ego w lesie tylko z twojego powodu. Chciała się upewnić, że żyjesz. - gdy skończyła dyszała z wściekłości. Draco wstał i oddalił się od niej, był blady jak ściana, ręce miał zaciśnięte w pięści, usta zaciśnięte, a oczy nie pokazywały nic. - Nędzny tchórz.
          -Nie mam nic na swoją obronę. Masz rację, przeszłości nie zmienię, teraz mogę cię zapewnić, że jestem inny i przepraszać, choć nie wiem, czy to coś da. Zachowałem się szczeniacko, jeśli chodzi o latanie. To się nie powtórzy. - nic mu nie odpowiedziała, opuściła zajęcia.

          Zarówno on, jak i ona po tej rozmowie mieli parszywe humory. Rozdrapała stare rany, które się nigdy nie zagoją. Smutna siedziała i patrzyła się na swoje przedramię, na którym widniało słowo szlama. Przypomniała sobie całą wojnę i pogrążyła się w nicości złych wspomnień.

          Siedział zły na siebie i swoją głupotę. Przypomniał jej i sobie o istniejących różnicach między nim.
Ona dobra, on zły.
Ona walcząca dla Zakonu, on dla Voldermorta.
Ona niewinna, on Śmierciożerca.
Ona posiadaczka niemagicznej krwi, on posiadacz czystej, lecz przeklętej.
Ona nie powinna mu przebaczyć, lecz to rozbiła. On ten, który zawodzi ją.
Dwie sprzeczności.

          Wstał i teleportował się do jej mieszkania. Załomotał energicznie w drzwi. Otworzyła mu zapłakana i zapuchnięta. Bez pytanie wszedł dalej, zamknął drzwi i ją przytulił.
          -Przepraszam. - szepnął, wtuliła się w niego ufnie. Zasnęli w swoich ramionach, pocieszając się i lecząc rany swoją bliskością. Dla Dracona świadomość, że Hermiona leży ufnie w jego ramionach, była najważniejszą rzeczą na świecie. Ich przyjaźń była silna, potrafili powiedzieć sobie bolesną prawdę w oczy, przyjąć ją, przeprosić za niewłaściwe rzeczy i wybaczyć. Ich duma zniknęła, a zastąpiło je bezgraniczne zaufanie.

***

          Hermiona siedziała w jadalni i jadła ze smakiem naleśniki. Miejsce obok niej zajął naburmuszony Dracon. Oboje mieli dzisiaj zaliczenie z zajęć z kamuflażu i sądząc po jego minie Hermiona obawiała się, że nie zaliczył. Zostali rozdzieleni i przydzieleni do innych partnerów, gdzie pod okiem wykładowców i innych kolegów zdawali test.

          - Jak ci poszło Draco? - zapytała delikatnie, uważając, aby nie pogorszyć jego samopoczucia.
          - Zdałem. - krótko warknął i dalej zajmował się swoim kurczakiem.
          - To dobrze. Ja również zaliczyłam i mam wolne do końca dnia. Masz jakieś plany na dziś? Może razem się pouczymy do wtorkowego testu. - wyliczała odprężona Hermiona, która nie spodziewała się wybuchu Smoka, który miał za chwilę nastąpić. Mężczyzna zacisnął usta w poziomą linię i wysyczał.
          - Na prawdę zrobiłaś to? Zaliczyłaś to?
          - O co chodzi, bo nie bardzo rozumiem.- spytała zaskoczona Hermiona.
          - Całowałaś się z Xanderem na oczach całego wydziału? - wycharczał przez zaciśnięte usta.
          - Musiałam.
          - Jak, to musiałaś?
          - Takie miałam zadanie Malfoy. Miałam udawać parę z Xanderem, żeby być przekonująca i dobrze zagrać swoją rolę, zrobiłam to. Musisz przyznać dobra jestem z kamuflażu.
          - A jakby ci się kazali zrobić coś więcej, to też byś to zagrała? - zapytał zły.
          - Nie przesadzaj, jesteśmy w trakcie nauki, nikt nie wyśle nas na prawdziwe misje. Nie będą wymagali, żebyś się z kimś przespał, żeby zaliczyć przedmiot. Choć, kto wie, ty może byś się na to skusił. - odrzekła sarkastycznie.
          - Nie insynuuj mi tu takich rzeczy Granger. - ostrzegł.
          - Nie będę, jeśli ty też tak nie będziesz robić. Co się z tobą ostatnio dzieje? Jesteś nieznośny. - rzuciła na odchodnym i zniknęła z pola jego widzenia. Jestem zazdrosny, o każdego faceta, który cię dotyka, który patrzy na ciebie, który nie jest mną, Granger.


***

          Hermiona zła na Dracona za popsucie jej humoru przemierzała korytarz w kierunku wyjścia. Chciała jak najszybciej opuścić uczelnię i zapomnieć o ich rozmowie. Jak on mógł coś takiego jej zarzucić. Jak śmiał się o to wściekać. To nie jego sprawa, z kim się całuje i dlaczego. Ostatnio ciągle go to interesuje i we wszystko się wtrąca. Zupełnie jak wtedy, gdy podczas zajęć wyjazdowych odstraszył jej partnera do łóżka. Co za dupek, nie ma prawa zachowywać się jak Ron, który był w takich momentach upierdliwym, zazdrosnym głupkiem... Zazdrość.. On jest zazdrosny! Nie ma prawa, jest moim przyjacielem. Nie może mieszać się do moich uczuć w ten sposób. Nie może... Bo da mi nadzieję, że może być nie tylko przyjacielem. Nie może. Jęknęła na głos, załamana swoim spostrzeżeniami. Była tak pochłonięta swoimi myślami, że nie zauważyła, jak Draco szedł za nią. Zaciągnął ją do pustej klasy, by porozmawiać.

          - Co ty wyprawiasz Malfoy? - krzyknęła rozdrażniona Hermiona. Nie odpowiedział tylko wpatrywał się w nią, a ona w niego. Widział jej rozzłoszczoną minę i niepewne błyski w oczach. Zjechał wzrokiem niżej i napotkał zaciśnięte usta. Potem była jej szyja, na której wisiał łańcuszek... Nie lew od Weasleya, lecz prezent od niego. Mały, srebrny wąż o szafirowych oczach. Zamarł na ten widok, wyciągnął rękę w jej kierunku i delikatnie obrysował kształt wisiorka na jej szyi. Ciarki przeszły po jej ciele. Zobaczyła jak jego złość, zmienia się w zaskoczenie, a potem pojawił się malfoyowski uśmiech satysfakcji. Kierowany męską zaborczością przyciągnął ją do siebie i pocałował, jakby jutro miało nie nadejść.


13 listopada 2012

Życie to bajka Część II - rozdział 35


          Hermiona nie wróciła grzecznie do Nory przed północą. Praca nad projektem przeciągnęła się, a wraz z nim z jednej butelki wina zrobiły się trzy. Wstawiona kobieta nie była wstanie wrócić do swojego tymczasowego domu. Dracon kulturalnie przenocował swoją przyjaciółkę w swoim łóżku i nazajutrz uraczył śniadaniem, które składało się z przypalonych grzanek i kawy.
          - Muszę cię pochwalić. - mruknęła Hermiona zakopana w pościeli. - Parzysz świetną kawę.
          - Wiem. Dzięki, że doceniłaś mój wysiłek i ani razu nie skrzywiłaś się jedząc te tosty.
          - Były okropne.
          - Wiem. - odpowiedział i runął na poduszki obok Hermiony. - Matko moja głowa.
          - Masz eliksir na kaca? - zapytała z nadzieją.
          - Mam, ale nawet on nie doda mi chęci, by iść na zajęcia.
          - Trzeba było tyle pić teraz masz za swoje. - rzuciła mu i wygodniej ułożyła się w łóżku.
          - Czemu nie pomyślałaś o tym wczoraj, zamiast wymądrzać mi się tu teraz.
          - Wcale się nie wymądrzam.
          - Dobrze Gryfoneczko nie mądrzysz się. Ale, jeśli chcesz zdążyć na zajęcia, to radzę ci iść pod prysznic i poszukać jakiś czystych ubrań w mojej szafie.
          - Co? Ile czasu mi zostało? - krzyknęła i zerwała się na nogi. Rozejrzała się po pokoju i usiadła z powrotem na materac.
          - Dwadzieścia minut.
          - Cholera. Nici z powrotu do Nory.- rzuciła i pośpiesznie wstała z łóżka.
          Po szybkiej toalecie stwierdziła, że koszulka, którą na sobie wczoraj miała i dziś w niej spała nie nadaje się. Szczęśliwa, że ubrała wczoraj jeansy i bluzę pod szatę, poszła poszukać w szafie Draco jakieś koszulki. Wybrała najmniejszą czarną, która na piersiach miała napisane Dragon. Pomimo małego rozmiaru jak na t-shirt Malfoya i tak była na nią za duży. Draco pewnie miał ją super obcisłą, ale nie miała zamiaru iść na zajęcia w wielkim podkoszulku.

          Wyszła z sypialni do kuchni, gdzie czekał na nią Draco ubrany wyjątkowo w dres pod szatą uczelni. Skwitował uśmiechem jej wybór.
          - Moja ulubiona koszulka.
          - Cóż uważaj, bo ci ją zabiorę jako moją ulubioną. Czemu pozbyłeś się koszul i spodni z kantem? - zapytała, gdy obejrzała od stóp do głowy jego czarny dres.
          - Nie chciałem abyś czuła się samotnie w swoim niezbyt gustownym ubraniu, więc dopasowałem się do ciebie.
          - Co masz do moich ciuchów Malfoy? - zapytała zła.
          - Wszystko jest za duże na ciebie, a szczególnie koszulka. Wyglądałabyś ładnie, gdybyś miała na sobie sam T-shirt.
          - Myślałam, że skończysz z tym dwuznacznymi tekstami.
          - Skończyłem, teraz mówiłem jako twój przyjaciel i patrz wspieram cię moim strojem. Powinnaś się cieszyć.
          - Cieszę się Malfoy, ale teraz chodźmy na zajęcia.
          Przyznał jej rację i teleportowali się pod Ministerstwo.

***

          Zajęcia mijały dziś wyjątkowo szybko. Pewnie przez to, że zamiast teorii mieli dziś zajęcia fizyczne i cały dzień biegali po sali gimnastycznej, podnosili ciężary, a ich ciała po piątej godzinie tych tortur miały dość wszystkiego.

          Zmęczeni Draco i Hermiona zmierzali w stronę stołówki, gdzie mieli ochotę połknąć tony jedzenia. Usiedli obok swojej grupy i w ciszy konsumowali posiłek.
          - Widzisz Malfoy, to jest dobry kurczak.- mruknęła do niego znad swojej pieczonej piesi z kurczaka.
          - Zobaczysz jeszcze zaserwuję ci taki posiłek, że będziesz prosić o dokładkę.
          - W marzeniach. - puściła mu oczko i ponownie zajęli się jedzeniem
          Gdy zabierali się za deser do ich stołu dosiedli się Ron i Harry.
          - Cześć Miona. Draco. - powiedział Harry. Dwójka wcześniej wymieniona odpowiedziała skinieniem głową. Natomiast Ron miał w nosie dobre wychowanie i prosto z mostu naskoczył na Hermionę.
          - Gdzieś Ty w nocy była? Martwiłem się o ciebie. Spójrz jak ty wyglądasz, co to za koszulka? - dopytywał się rudzielec. Pozostał trójka spojrzała na siebie i wybuchnęła śmiechem. Ronald swoim tonem głosu i postawą wyglądał jak pani Weasley, gdy karciła swoje dzieci za złe zachowanie.
          - Ron uspokój się. Nocowałam u przyjaciela. - odpowiedziała spokojnie i spojrzała na Dracona. Ron po chwili załapał, kto był tym przyjaciele i wypiszczał.
          - Spałaś u Malfoya? Czemu się nie domyśliłem, masz koszulkę ze smokiem, obok smoka siedzisz. Matko Hermiono myślałem, że ci przeszło. - skarcił ją i zaczął jeść swój placek warzywny. Zła Hermiona nie wiedziała w jaki sposób odgryźć się chłopakowi, lecz uprzedził ją Draco.
          - To miłe, że rozmawiasz o mnie z Hermioną, bo gdy jest ze mną nie wspomina o tobie ani słowem. Oczywiście, może, to wynikać z tego, że jej usta są zajęte czymś innym niż rozmowa..
          - Ty, ty.. - zaczął grozić Weasley Malfoyowi, ale nie było dane mu skończyć, bo do akcji wkroczył Harry.
          - Uspokój się Mon-Ron. - chwycił przyjaciela za ramię i zmusił do pozostania na ławce.
          - Mon- Ron? - zapytała Hermiona. - To do Ma-Lav pisałeś, prawda? Rozmawialiśmy o tym, nie wtrącamy się do tych kwestii. Nie zapomnij o tym. Chodź Draco spóźnimy się na zajęcia. Miło było was widzieć. Na razie.

***

          W drodze na zajęcia Malfoy dusił się ze śmiechu przez minę Ronalda, gdy Hermiona go zgasiła.
          - Dlaczego nazywasz Weasleya Mon-Ronem? Wiesz, jak to obciachowo brzmi.
          - Nie nazywam go tak. Wymyśliła to Lavender Brown i tak go wołała, gdy ze sobą chodzili. Najwyraźniej znowu są razem, więc przezwisko jej aktualne.
          - Uff, już myślałem, że zaczniesz mnie wołać Ma-Drac.
          - Malfoy przestań.
          - Dobra, już kończę. To, gdzie dziś się uczymy?- dziewczyna pokręciła głową z niedowierzaniem na rozumowanie chłopaka i odeszła bez odpowiedzi. Reszta dnia upłynęła im na nauce u Draco, tym razem zamówili chińszczyznę na obiad i przed zmierzchem Hermiona siedziała w swoim pokoju w Norze ku uldze Rona.

***


Dwa miesiące później – początek grudnia

          Hermiona niosła kartony wypełnione swoimi rzeczami. Sunąc po zaśnieżonej ulicy, zmierzała w kierunku kilku piętrowej kamienicy, gdzie miała do teraz zamieszkać. Wynajęła małe dwupokojowe mieszkanko na przedmieściach Londynu.

          Przez cały proces przeprowadzki Draco był jej prawą ręką. Znajdował nowe oferty, jeździł z nią oglądać posesje i negocjował ceny najmu. W końcu, gdy zdecydowała zamieszkać się w tej samej dzielnicy co on nadzorował jej pakowanie i przenoszenie dobytku do nowego lokum, które oczywiście pomógł jej urządzić.

          W salonie stała kanapa z czarnej skóry, która na tle białego puchatego dywanu wyglądała bajecznie. Meble były zrobione z szarego drewna i mieściły wszystkie ukochane książki kobiety. Kuchnia była połączona z salonem i pasowała do niego kolorystycznie. Małym ukłonem stronę przeszłości była bordowo-złota sypialnia i przylegająca do niej zielono-srebrna łazienka. Mieszkanie było urządzone skromnie i schludnie, idealnie pasowało do Hermiony i Krzywołapa.

          - Gdzie jesteś Draco? - krzyknęła dziewczyna, gdy postawiła ostatnie kartony na ziemi. Strzepnęła biały puch z włosów i zaczęła się rozbierać marząc o ciepłej herbacie.
          - W sypialni. - usłyszała męski głos dochodzący z głębi mieszkania.
          - Po co się pytam.- szepnęła do siebie. - On zawsze musi mieć jakiś podtekst.
Poszła do niego i z zadowoleniem stwierdziła, że mężczyzna zdążył rozpakować wszystkie pakunki, które miały znaleźć się w tym pokoju.
          - Dzięki za pomoc.
          - Nie ma za co. - rzucił i wstał z podłogi, aby podziwiać swoje dzieło.
          - Idealnie. Masz ochotę na herbatę? Strasznie zamarzam, muszę się czymś rozgrzać.
          - Pewnie zrób, a ja skoczę po coś do jedzenia i jakieś wino na później.
          - Dobra.
          Mężczyzna wrócił dwadzieścia minut później z małych zakupów i zasiedli do obiadu.

***

          Podczas tych dwóch miesięcy Draco i Hermiona stali się najlepszymi przyjaciółmi. Spędzali ze sobą całe dnie. Najpierw działali w parze na zajęciach, potem wspólnie się uczyli i rozwiązywali zadania, które wymagały wiele wysiłku i uwagi. Dzielili się każdą wolną chwilą. Chodzili razem do teatru, Hermiona pokazała mu mugolskie filmy i Draco zakochał się w kinematografii.

          Zabrała go nawet raz na obiad do Nory, gdzie pani Weasley nauczyła go robić kotlety. Weasleyowie przyjęli go z otwartością i mężczyzna polubił tę rodzinę. W ramach rewanżu on zapoznał swoją przyjaciółkę ze swoją matką. Spotkanie przebiegło bez zarzutu, choć dworskie wychowanie Nazcyzy lekko peszyło Hermionę.

          Hermiona dalej kontynuowała kurs gotowania dla Dracona, który w kuchni radził sobie coraz lepiej i potrafił przyrządzić smaczny obiad. Choć, jeśli brał się za zupę ,to lepiej nie siadać przy stole, chyba że chce się trafić do Munga z silnym zatruciem pokarmowym.

***
Środek grudnia

          Po kolejnym wieczornym wyjściu do baru wstawiony Draco zaczął zwierzać się Hermionie.
          - Nie wydaje mi się, aby nadawał się do związku. - odrzekł.
          - Ciekawe. Mówi, to osoba, która jest prawie zaręczona.
          - Wiesz, o co mi chodzi.
          - Nie, nie wiem. Mówisz, że nie potrafisz być z kimś pomimo tego, że masz kogoś od dłuższego czasu.
          - Nie mogę być z nią i już.
          - To jej, to powiedz.
          - To nie takie proste. W moim kręgu już wiadomo, że się z nią ożenię, jeśli teraz to odwołam, to będzie skandal.
          - Czyli przejmujesz się, tym co powiedzą inni. A co z jej uczuciami?
          - Nie wiem. Po prostu wiem, że nie jestem z tą kobietą, z którą powinienem być.
          - Jeśli tak stawiasz sprawę, to nie oszukuj siebie i Astorii bądź z tą, z którą będziesz szczęśliwy.
          - Nie wiem, czy ona będzie chciała być ze mną.
          - Jeśli nie zaryzykujesz, to się nie dowiesz.
          - Boję się odrzucenia.
          - Malfoy musisz się na coś zdecydować. Zostań sam lub bądź z Astorią lub z tą drugą. Lecz nie mów mi, że nie nadajesz się do związku, skoro chcesz uciec z jednego do drugiego.
          - Po prostu związek z Astorią to pomyłka, a z tą drugą to wielka niewiadoma.
          - Wybacz, ale w tej sytuacji ci nie pomogę. - odrzekła Hermiona i poklepała go pocieszająco. Nawet nie wiesz ile, zależy od ciebie w tej sytuacji, pomyślał.

***

          Mężczyzna coraz częściej rozmyślał, jakby to było, gdyby stworzyli z Hermioną coś więcej. Znał ja i wiedział, że jeśli wyskoczy z tym nagle, to dziewczyna ucieknie z krzykiem zostawiając go z niczym. Ich relacja była teraz nieskomplikowana i cieszył się tą przyjaźnią, jednak nie widział, czy ona zgodziłaby się na coś więcej.

          Jak sama mu powiedziała nie szuka romansu tylko poważnego związku opartego na zaufaniu i uczuciu. Zbyt wiele razy była w związku bez miłości, dla samego bycia. Gdyby chciał zostać jej partnerem to musiałaby go pokochać, lecz nie zdradzała żadnego zainteresowania nim jako mężczyzną. Zaakceptowała go jako najlepszego przyjaciela i już.

          Jeśli spyta ją w wprost, to może popsuć ich relacje i nie będzie miał ani przyjaciółki ani dziewczyny. Nie wiedział, co ma robić z nią. Natomiast wiedział jak ma postąpić z Astorią.

***

          Tego dnia Draco miał do wykonania ważną misje. Nie ryzykował życia, lecz to, co zrobi dziś, zaważy na jego przyszłości. Przynajmniej on ma taką nadzieję.

          Teleportował się z trzaskiem przed bramą Hogwartu. Zdjął osłony machnięciem różdżki, schował patyk do kieszeni szaty i zaczął iść w kierunku zamku. Przyjechał tu niechętnie, lecz wychowanie jakie zaserwowała mu matka i jego sumienie nakazywały, pewną rozmowę odbyć osobiście, a nie listownie.

          Po krótkiej rozmowie z McGonagall,w której pytała się, co Hermiona zrobiła ze swoim biurkiem w pokoju prefekta naczelnego, udał, że nic nie wie i kiepski stan biurka na zamiłowanie do nauki. Nie przeszła mu przez usta prawda to, że się tam kochali miało pozostać pomiędzy nimi. Udał się do Lochów, które były jego domem przez osiem ostatnich lat. Wywołał z damskiego dormitorium Astorię i poszedł z nią na błonia. Ich rozmowa przebiegła burzliwie. On mówił cichym głosem, ona płakała, krzyczała.
          - Musimy się rozstać Astorio.
          - Dlaczego? - spytała zdziwiona. Miała nadzieję, ze niespodziewana wizyta Draco w zamku, ma związek z ich zaręczynami.
          - Nie kocham cię, nie kochałem i nie pokocham.
          - Dobrze wiesz, że nie o miłość chodzi w małżeństwie, a o status społeczny Draconie.
          - Mam gdzieś twoją czystość krwi. Nie chcę być z tobą i uważam, że powinnaś o tym wiedzieć. Jesteś młoda ułożysz sobie życie. Może się zakochasz.
          - Nie możesz tego zrobić. Obiecałeś ożenić się ze mną, wszyscy wiedzą, że mamy się zaręczyć. Co ludzie, sobie pomyślą. Draco nie możesz zerwać ze mną.
          - Muszę, będąc z tobą unieszczęśliwiłbym cię. A tego nie chcę. Lepiej ci będzie beze mnie Astorio.
          - To przez tę szlamę.
          - To nie jest pytanie.
          - Tak.
          - Ona nie ma z tym nic wspólnego, tutaj chodzi o mnie.
          - Tutaj chodzi tylko o nią. Dobrze o tym wiesz.
          - Nie.
          - Tak. Wodziłeś za nią cały czas wzrokiem, coś między wami było podczas ostatniego roku. Wiedziałam o tym, lecz nic ci nie mówiłam. Byłeś ze mną, aby zrobić jej na złość. Godziłam się na to, bo wiedziałam, że nasi rodzice chcą, abyśmy byli razem. Myślałam, że przeszło ci, ale widzę, że cały czas coś do niej czujesz. Jesteś żałosny, zostawiasz mnie,bo kochasz szlamę. Nie chcę cię znać! - odwróciła się od niego i zniknęła. Był w szoku, że o wszystkim wiedziała, pozwalała się ranić dla głupiej tradycji rodzinnej. Niemniej ulżyło mu, gdy zakończył ich związek. Był w końcu wolny i mógł skupić się na sobie.

4 listopada 2012

XI


Bywają w życiu chwile,
których ból daje się zmierzyć dopiero
po jego przeżycia i wówczas dziwi nas,
iż zdołaliśmy go znieść.
Maria Kalergis

          Para aportowała się przed osiedlem luksusowych apartamentowców. Zdenerwowana kobieta rozejrzała się po okolicy i stwierdziła, że nie ma pojęcia, gdzie Malfoy ją zaciągnął.
          - Gdzie jesteśmy? - zapytała.
          - W miejscu, gdzie będziesz bezpieczna i Weasley nie będzie cię szukać. - odpowiedział mężczyzna i ostrożnie obserwował otoczenie w przypadku, gdyby byli śledzeni. - Posłuchaj nim wejdziemy do domu muszę sprawdzić, czy Weasley nie nałożył na ciebie namiaru lub innego lokalizującego zaklęcia. Może trochę zaboleć, zgadzasz się? - dokończył i spojrzał jej w oczy, aby zapewnić, że ma na względzie jej dobro.
          Kobieta zastanowiła się chwilę nad tym co powiedział. Jeśli ten bydlak w jakikolwiek sposób ją oznakował, aby nie mogła od niego uciec pożałuje tego. Wzdrygnęła się na myśl o bólu, ostatnio zbyt dużo przykrych rzeczy spotkało ją i jej obolałe ciało. Miała nadzieję, że to co zrobi Draco potrwa chwilę i nie będzie zbyt drażnić jej zakończeń bólowych.
          - Rób, co musisz. - wyszeptała po chwili milczenia i spięła się w oczekiwaniu na nieprzyjemne doznania.
          - Będę delikatny. - odrzekł i obszedł ją z różdżką w ręce, szepcząc jakieś nieznane jej zaklęcia. Przez chwilę nic się nie działo, lecz w końcu poczuła zimno na swojej skórze, jakby ktoś wrzucił ją do lodowatej wody i szybko stamtąd wyciągnął. Wraz z ostatnim słowem Dracona dziwne odczucia zniknęły, a ona stała w nienaruszonym stanie na środku parkingu.
          - Co to było? - zapytała.
          - Stare czarnoksięskie zaklęcie, które zostało zapomniane w dzisiejszych czasach. Używają ich jedynie Aurorzy lub pomioty zła. Jak widzisz sprawdza się, bo udało mi się ściągnąć z ciebie namiar stworzony przez Weasleya. Możesz być pewna, że cię nie znajdzie. Dobrze się czujesz? - zapytał z troską w głosie.
          - Tak. To było dziwne uczucie. Jesteś pewien, że wszystko dobrze zrobiłeś i nie stanie mi się krzywda od twojego czarowania? - mężczyzna spojrzał na nią z niedowierzaniem wypisanym na twarzy.
          - Nie ufasz moim zdolnościom?
          - Nie, ale nie wiem, czy mogę zaufać tobie. Dlaczego mi pomagasz po tylu latach nienawiści?
          - Ponieważ zmieniłem się i już nie jestem tym szczeniakiem, który uprzykrzał ci życie na każdym kroku. Popełniłem wiele błędów w swoim życiu, poniosłem konsekwencje swoich wyborów i odpokutowałem za swoje grzechy. Teraz jestem innym człowiekiem i staram się żyć zgodnie z nowymi przekonaniami. Chcę być dobry i robię wszystko, żeby to osiągnąć. Ty znalazłaś się w potrzasku i z własnego doświadczenia wiem, co cię spotkało. I pomagam ci dlatego, żebyś mogła zacząć na nowo oddychać i być wolna. Czy to takie trudne uwierzyć, że ja też mogę chcieć komuś pomóc? - spojrzał na nią smutnym wzrokiem i oczekiwał szczerej odpowiedzi.
          - Może to dziwnie zabrzmi, ale wierzę w to, co powiedziałeś. Ale z autopsji wiem, że trochę czasu minie nim będę w stanie uwierzyć w twoje słowa. Życie nie jest łatwe, a ja zbyt wiele razy dostałam po tyłku, więc musisz się bardziej postarać, aby zobaczyła w tobie kogoś innego, niż pamiętam.
          - Postaram się, bo dopóki sprawa z Weasleyem się nie uspokoi będziesz musiała znosić moje towarzystwo. Rozumiesz?
          - Co masz dokładnie na myśli? - zapytała zaskoczona oświadczeniem mężczyzny.
          - Będę obok ciebie, gdybyś potrzebowała z kimś porozmawiać, jeśli Weasley zacznie cię znowu nachodzić to go przegonię. Pomogę ci wyjść z szoku, po tym, co się stało, tak jak mi pomogli moi rodzice. Teraz wiesz, co miałem na myśli?
          - Tak. Dziękuję. Ale powiesz mi teraz dokąd zmierzamy? Chyba nie chcesz zaprowadzić mnie do siebie, prawda? Bo z tego co pamiętam mieszkałeś w innej dzielnicy Londynu.
          - Tu mieszka Blaise. Osiedle jest otoczone mnóstwem zaklęć, więc nie będzie cię mógł nikt wykryć. Zatrzymasz się tutaj do czasu, aż sprawa z twoim byłym chłopakiem nie zostanie wyjaśniona.
          - Mam mieszkać u Zabiniego?
          - Tak. Twoja przyjaciółka Ginny jest u niego od paru dni i nie narzeka.
          - Gin jest w Blaise'a? - zapytała, choć dobrze usłyszą jego poprzednią wypowiedź. - Dlaczego?
          - Ona ci to wyjaśni. Teraz mam jeszcze do omówienia z tobą parę kwestii nim znajdziemy się przy Diable i Weasleyównie.
          - O co chodzi?
          - Nic nie mówiłem o twoich relacjach z tym dupkiem, więc od ciebie zależy, czy im powiesz. Nie przerywaj mi. Nikomu nie powiem, co się działo w twoim dawnym domu, to twoja sprawa, komu o tym powiesz. Jednak chcę wiedzieć, czy zgłosisz Aurorom to, co ci zrobił, aby trzymać go z dala od ciebie, czy wolisz uciekać przed nim?
          - Nie wiem, co zrobię z tą sprawą.
          - Zastanów się, zadam ci to samo pytanie za kilka dni. A teraz chodźmy, strasznie tu zimno.

***

Może wiem najlepiej dlaczego tylko człowiek potrafi się śmiać:
tylko on cierpi tak bardzo, że musiał wynaleźć coś takiego jak śmiech.
Frederyk Nierzsche

          - Blaise jesteśmy. - krzyknął Draco po otwarciu drzwi do mieszkania swojego przyjaciela.
          - Jestem w kuchni. - usłyszeli odpowiedź i skierowali się do wskazanego pomieszczenia. Zastali bruneta pochylonego nad kawałkiem mięsa, które traktował różnymi przyprawami. - W samą porę właśnie będę wstawiał pieczeń do piekarnika, kolacja będzie za pół godziny. Witaj w moich skromnych progach Hermiono. Draco wspominał, że wyprowadziłaś się od Ronalda i szukasz tymczasowego lokum nim znajdziesz sobie nowe mieszkanie. Cóż Ginny jest w tej samej sytuacji, co ty, tylko że nie potrafi się na nic zdecydować. Może we dwie, coś zdziałacie. W każdym razie miło mi będzie cię gościć. Draco pokażesz Hermionie jej sypialnię?
          - Pewnie tylko powiedz, do której ją mam zaprowadzić?
          - Do tej, w której zazwyczaj sypiasz. Ginny zajęła kremowy pokój z widokiem na miasto i odmówiła przebywać w pomieszczeniu, gdzie pomiot Malfoyów zostawił swoje łuski. - na te słowa Hermiona zachichotała, brakowało jej barwnych epitetów przyjaciółki, którymi raczyła byłych Ślizgonów. Draco nie skomentował jej zachowania ani uradowanego wyrazu twarzy Blaise'a, który był zadowolony, że to nie jego rudzielec tak określiła.
          - Chodź Hermiono. - rzucił do niej. Chwycił jej bagaż i poszedł przodem, kobieta poszła za nim z wielkim uśmiechem.
          - Więc Malfoy, jak często zrzucasz łuski w Blaise'a? - rzuciła w jego stronę, gdy podziwiała nowy pokój i rozpakowywała się. Mężczyzna zmrużył oczy w niebezpiecznym wyrazie i zaczął mamrotać coś pod nosem.
          - Malfoy? Ile razy mam ci mówić, że jestem Draco. Do Diabła mówisz po imieniu, a do mnie nie. To nie fair.
          - Zazdrosny jesteś, czy co? - zażartowała.
          - Nie, ale chcę być traktowany jak inni w tym domu. Ty i Wiewióra jesteście dla niego miłe, a mnie obrzucacie obraźliwymi określeniami i syczycie moje nazwisko. - dodał urażony.
          - Mogę cię zapewnić, że gdy Blaise nie słucha Ginny raczy go gorszymi obelgami niż ciebie.
          - A ty?
          - Ja nie rozmawiam o was.
          - Zabawne Granger. Obyś znalazła jedną z moich łusek w talerzu. - rzucił i obraził się demonstracyjnie.
          - Nie masz za sykla poczucia humoru.
          - Mam, ale nie gdy ja jestem obiektem drwin.- kobieta pokręciła głową w akcie załamania się nad dumą Malfoya. Kilka machnięć różdżką i jej walizki były puste.
          - Skończyłam się rozpakowywać. Lepiej chodźmy zobaczyć, czy Blaise nie potrzebuje pomocy.
          - Co tylko sobie zażyczysz, kobieto wyśmiewająca się z porządnych mężczyzn. - rzucił i opuścił nadąsany pokój.

***

Cisza przyjacielu, rozdziela bardziej niż przestrzeń.
Cisza przyjacielu nie przynosi słów, cisza zabija nawet myśl.
Halina Poświatowska


          Po zjedzeniu kolacji mężczyźni poszli do kuchni pozmywać, a kobiety zamknęły się w tymczasowej sypiali Ginny, by omówić pewne sprawy.
          - Cieszę się, że cię widzę Miona. - rzuciła ruda kobieta i przytuliła przyjaciółkę.
          - Ciebie również Gin. - odpowiedziała brunetka i odwzajemniła uścisk. Spojrzała na młodszą kobietę i nie wiedziała, co ma dalej powiedzieć.
          - Przepraszam, że zniknęłam na te kilka miesięcy, ale musiałam poukładać sobie swoje sprawy i zeszło mi na tym dłużej niż myślałam. Po śmierci Harry'ego wiele o nim myślałam i doszłam do wniosku, że pod koniec naszego związku nawet go nie kochałam. Ta myśl mnie wykańczała od środka, wszyscy oczekiwali, że będę rozpaczać po jego śmierci, a ja miałam problem uronić kilka łez na jego pogrzebie. Myślałam, że to źle świadczy o mnie jako o jego partnerce, ale ja po prostu szybko poradziłam sobie z tą stratą. Chciałam zacząć żyć dalej, ale ty, moja mama uważałyście, że nie powinnam tak szybko o nim zapomnieć. Nie potrafiłam tak żyć. Musiałam się od tego uwolnić i zacząć żyć swoim życiem. Rozumiesz mnie Hermiono?
          - Tak. Ale mam ci za złe, że się do mnie nie odzywałaś. Nie chciałaś mieć doczynienia z Ronem, w porządku, ale dlaczego musiałaś odciąć się też ode mnie. Brakowało mi ciebie.
          - Przykro mi.
          - Nie cofniemy czasu. Chwilowo mieszkamy pod tym samym dachem, więc mam nadzieję, że nadrobimy stracony czas i znowu będziesz moją przyjaciółką.
          - Oczywiście, Hermiono.
          - To dobrze. Gin mam prośbę nie mów Ronowi, gdzie przebywam.
          - Pokłóciliście się?
          - Odeszłam od niego.
          - Dobrze. Jakbyś chciała o tym pogadać, to daj znać.
          - Nie ma o czym mówić, skończyło się, a ja staram się żyć dalej.

          Rudowłosa nic nie odpowiedziała, tylko studiowała postać przyjaciółki. Hermiona cisze przyjęła z ulgą. W końcu znajdzie spokój i będzie mogła zebrać się w sobie po wszystkich przykrych wydarzeniach, które ją spotkały w ciągu tego całego roku. Skupi się na pracy i poświęci jej całą swoją energię i zapał. Powoli małymi kroczkami postara się odbudować swoje poczucie własnej wartości i przywróci równowagę swojemu stanu fizycznemu. Pogodzi się ze stratą Harry'ego i zapomni o tym dupku Ronie i nigdy więcej nie wpuści go do swojego życia.

***

          Przed wyjściem Draco pożegnał się z Rudą i chciał chwilę porozmawiać z Hermioną. Zastał ją w jej pokoju, gdzie studiowała jakiś gruby wolumin, czynność ta pochłonęła ją całkowicie, więc nie usłyszała pukania mężczyzny. Draco zwrócił jej uwagę na siebie głośnym chrząknięciem.
          - O Draco, nie słyszałam jak wszedłeś, stało się coś? - zapytała i z niezadowolonym wyrazem twarzy przestała czytać.
          - Wychodzę. Chciałem się z tobą pożegnać i spytać, czy niczego nie potrzebujesz.
          - Niczego mi nie potrzeba. Jeszcze raz dziękuję za pomoc. Zachowaj sprawę z Ronaldem dla siebie, nie chcę, aby ktokolwiek się o tym dowiedział.
          - Możesz być spokojna, nikomu o tym nie powiem.
          - Dziękuję.
          - We wtorek widzimy się na obiedzie, chcę zobaczyć jak sobie radzisz.
          - To nie było pytanie. Nie wypadałoby najpierw zapytać mnie o zdanie?
          - Powiadomiłem Blaise'a, że możesz się spóźnić do pracy, więc nie muszę się pytać, czy masz czas. Poza tym mówiłem ci, że będę obok ciebie i pomogę ci przez to przejść. Ten obiad będzie częścią tej obietnicy.
          - Jesteś arogancki Malfoy.
          - A ty uparta Granger. Do wtorku. - rzucił przez ramię i wyszedł z jej pokoju nim zdążyła mu odpowiedzieć.

____________

Z racji, że miesiąc temu publikowałam poprzednią część daję wam kontynuację Spełniając. Kolejny rozdział się pisze, ale końca nie widać, więc proszę o cierpliwość. 
Na razie będę publikować Życie to bajka, które skończyłam pisać wczoraj. Ostatnie cztery odcinki pojawią się na blogu w ciągu najbliższego miesiąca. Będą pojawiać się prawdopodobnie, co wtorek. 
Z racji tego, że na blogu zostanie jedno aktywne opowiadanie, a ja mam pomysł na kolejne mam pytanie. Mam pisać i skończyć Spełniając, a potem dodać coś nowego, czy publikować Spełniając naprzemiennie z nowością?
Weny
Ps. jeśli posiadacie konta na facebooku zapraszam do polubienia mojej strony, link nad nagłówkiem. 

31 października 2012

Ich już nie ma


Smutek i cisza tylko tyle po was pozostało. Siedzę w swoim pokoju i patrzę przez okno, jak co noc. Stałam się dzieckiem nocy, nie potrafię spać, jeść, żyć bez was. Z dawnej mnie pozostała tylko para brązowych oczu, wszystko inne się zmieniło. Choroba wyniszczyła moje ciało, a wojna umysł. Żyję w ciągłym strachu, czuwaniu, czekam na cud, który nigdy nie najdzie.

Zostałam sama i sama muszę umrzeć, lecz śmierć mnie nie chce. Nawet ona zapomniała o moim istnieniu. Jestem jak cień, duch, który zmuszony jest błąkać się po tym świecie.

Mój świat jest pusty, smutny, przepełniony żalem po waszej stracie. Tak moim drodzy przyjaciele to przez was moje życie tak wygląda. Gdybyś był tu Harry pewnie spojrzałbyś na mnie zza swoich okularów i próbował mi pomóc, pani Weasley zrugałaby mnie za bezczynność, pan Weasley zadałby milion pytań o mugolskie gadżety, Fred i Georg rozśmieszyliby mnie, Ginny cmokałaby z niesmakiem na widok Flegmy i Billa, Lupin próbowałby odwieść Tonks od niebezpiecznych działań. Tonks pewnie zmieniłaby kolor włosów i pocałowała go, Moody zaleciłby stałą czujność, a Ron... Ron przytuliłby mnie, chwycił za rękę i powiedział, że wszystko będzie dobrze.

Lecz nic z tych rzeczy się nie stanie, bo was już nie ma przyjaciele, jestem sama. Od wojny minęło pół wieku, już pół wieku nie ma was ze mną na tym szarym świecie, od pół wieku czekam na moment, w którym was zobaczę, już pół wieku czekam na śmierć.

Odwiedzam was raz w tygodniu, leżycie w ziemi w jednym rzędzie. Pan i Pani Weasley, obok Bill i Fleur, Lupin i Tonks, Fred i Georg, Charlie z Percym, Harry z Ginny i sam Ron. Obok niego jest miejsce dla mnie. Zostawiam dla was białe lilie. Mam nadzieję, że gdy odejdę nie będziecie mi mieli za złe przyjaciele, że już nikt nie położy tych kwiatów na waszych grobach.

Was już nie ma, ja wciąż tu tkwię.

______

Z racji Wszystkich Świętych publikuję miniaturę w smutnym i grobowym klimacie. Już jakiś czas leżała na dysku, a jutrzejszy dzień usprawiedliwia publikowanie takich dołujących miniatur.

Założyłam stronę swojej twórczości na "fejsie", jeśli jesteście zainteresowani klikajcie w link nad nagłówkiem.

Co do przyszłego postu opublikuję chyba Życie to bajka, które w końcu zmierza ku końcowi. Oczywiście zachęcam do czytania świeżej części Dekalogu.

Weny