10 lipca 2012

Życie to bajka - Część I rozdział 4


A miało być tak pięknie
Noc minęła zbyt szybko, świt brutalnie wdarł się do dormitorium Dracon'a, budząc jego właściciela. Blond włosa fretka niechętnie otworzyła oczy,chwilę zajęło jej ocena sytuacji. Przypomniał sobie wieczór z Granger i powód czemu leży w jego łóżku. Zlustrował dziewczynę leżącą koło niego, spała w nieładzie, każda jej kończyna leżała w innym kierunku, burza brązowych włosów zajmowała większą część poduszki, a z jej ust wydobywało się lekkie chrapanie.
-Granger na Merlina-krzyknął-masz śliczne usta, ale czy musisz tak chrapać. Obudzisz pół zamku.
Na dźwięk jego słów Hermiona gwałtownie się obudziła. Mrucząc pod nosem, próbowała wygramolić się z łóżka, ale była tak zaplątana w pościel, że przy którymś gwałtownym ruchu spadła z łóżka na ziemię.
-Ała. Moja pupa-pisnęła i wstała z ziemi z pomocą Draco.
-Wszystko w porządku chrapiątko?-zapytał.
-Tak i wcale nie chrapię Malfoy.
-Oj chrapiesz, chrapiesz, a na dodatek wiercisz się w nocy niemiłosiernie i przysysasz się do człowieka jak kałamarnica.-dodał posyłając jej złośliwy malfoy'owski uśmiech. Parzyła się na niego z niedowierzaniem.
-Nie prawda.-zaczęła Hermiona swój mądry wywód- Problemów z nosem i zatokami nie mam, poduszkę miałam na tej samej wysokości, co zawsze, a Ron nie powiedział mi nigdy, że chrapię jak spałam u niego. Wiercę się tylko, gdy mam koszmary lub nie potrafię zasnąć, a dziś przespałam całą noc bez snów. A do ciebie się przytuliłam, bo sam tego chciałeś.
Więc w mniemaniu panny Granger Malfoy po prostu zmyślał, a jak gra nie czysto to można się odegrać.Chwyciła poduszkę i z całej siły uderzyła nią Draco.Arystokrata nie pozostał jej dłużny i zaczął ją gonić po całym pokoju. Bawili się jak małe dzieci, pierze z poduszek wirowało wokół nich, a oni zapomnieli o istniejącym świecie. W pewnym momencie Smok złapał ją i rzucił na łóżko, by tam zacząć ją łaskotać. Warto wspomnieć, że Pani Prefekt miała straszne łaskotki. Gdy tylko Draco zorientował się o jej łaskotkach,zaczął ją torturować. Siadł na niej okrakiem, jej ręce zablokował w silnym uścisku i wolną ręką drażnił jej skórę.Hermiona po kilku minutach takiego poczynania straciła dech w piersiach, potem jej oddech przyśpieszył i czuła pierwsze oznaki zmęczenia na swoim ciele.
-Przestań już nie mogę- wyszeptała,a że Draco zajęty dobrą zabawą nie usłyszał jej za pierwszym razem. Przybliżył swoją twarz do jej, oboje czuli swoje oddechy na swoich szyjach.
-Powtórz.
-Wystarczy już nie mogę.
-Okej.-ale nie miał zamiaru z niej zejść, usadowił się tylko wygodniej na jej kolanach.
-Nie zejdziesz ze mnie?
-Nie.- wyszeptał jej do ucha. Czuł jej zapach, jej ciało było przy jego ciele. Delikatnie pocałował ją w szyję, powoli wędrując ku jej twarzy, gdy był przy jej ustach zaprzestał całowania. Spojrzał jej w oczy próbując wyczytać z nich reakcję. Spodziewał się zobaczyć w nich szok,złość, lecz zamiast tego zobaczył swoje odbicie. Pocałunek wznowiła Hermiona, na początku delikatnie i ostrożnie złączyła ich usta. Z czasem pocałunek się pogłębił i stał się bardziej namiętny. Podniecony Draco szepnął jej czule do ucha:
-Jesteś wspaniała Hermiono.
-Oh Draco- wyrwało się jej z ust.-Jesteś...
Lecz reszty jej słów nie usłyszał,bo ktoś brutalnie szturchną go w ramię.
-Co się dzieje?-spytał zaspany.
-Za pół godziny śniadanie- usłyszała w odpowiedzi.-Trzeba się zbierać, bo jeszcze się spóźnimy.
-Coo?- jego oczy zrobiły się okrągłe jak dwa galeony.- Za pół godziny, to po co mnie budzisz tak wcześnie. Mamy jeszcze dużo czasu.-odpowiedział ze złością.
-Jak chcesz, ja już się zbieram.
-I dobrze, jeszcze ktoś by cię zobaczył wychodzącą z mojego pokoju. Lepiej zmywaj się już.
Hermiona nie odpowiedziała nic, tylko obróciła się na pięcie i wyszła bez słowa pożegnania z jego dormitorium. Co za gbur i pomyśleć, ze wczoraj był taki miły i mi pomógł, a teraz się zachowuje jak skończony idiota. A już myślałam, że może się poprawi między nami.
Młody Malfoy był zły na siebie, że pozwolił jej spać u siebie, w końcu ma brudną krew. Może stara się być miły dla wszystkich, ale wartości, które mu wpajano przez całe życie ciągle, gdzieś się w nim czają. Jego złość potęgował fakt, że śnił o niej. Nigdy wcześniej coś takiego mu się nie zdarzyło. Jak on mógł o niej śnić i jak mógł ją całować! O Zgrozo cały dzień popsuty przez wizję całowania się z nią. Przecież ona się całuje z tym wypłoszem Weasley'em, więc jakbym ją pocałował to równie dobrze mógłbym się z nim całować.Od tych myśli zrobiło mu się niedobrze. Zdecydowanie muszę ograniczyć kontakt z nią, dziwne rzeczy się ze mną dzieją, jak za długo z nią przebywam. No i poza tym ten sen wskazuje na to, że brakuje mi dziewczyny, skoro nawet o niej śniłem w ten sposób.

Na śniadanie wpadła lekko spóźniona,on siedział przy stole Slytherinu rozmawiając z Blaise. Przysiadła się do Ginny i zaczęły rozmawiać o dzisiejszym planie.
-Cały dzień zajęty lekcjami. To straszne. Na dodatek to eliksiry, zaklęcia i transmutacja. Nie wiem jak dożyje do wieczora.-marudziła Ruda.
-Mam podobnie, a na dodatek mam wieczorny patrol w lochach. Musimy sobie poradzić. Na szczęście za dwa dni weekend.
-No proszę, kto by pomyślał,że chcesz weekend.-zażartowała Ginny.
-Ludzie się zmieniają.
-Wiem.-Po tych słowach wstała,pożegnała się z przyjaciółką i skierowała swoje kroki w kierunku sali Zaklęć. Po drodze spotkała Lunę, która kłóciła się z jakąś dziewczyną, którą okazała się być Pansy Parkinson.
-Co tu się dzieje?-zapytała.
-Cześć Hermiona.-przywitała się radośnie Luna.-Pansy wydaje się, że mam coś, co należy do jej kolegi.
-Nie wydaje mi się. Masz na sobie łańcuszek, który ukradłaś Zabini'emu. O widzisz tutaj jest ich herb.-i wskazała na srebrną przywieszkę w kształcie serca.
-Mogę zobaczyć?-zapytała Hermiona.
-Możemy porozmawiać na osobności.-odrzekła Luna, patrząc się na nią błagalnie. Nie mogła pozwolić, żeby Pansy dowiedziała się o niej i Blaise.
-Wiedziałam.-odrzekła tryumfalnie Ślizgonka.- Oddawaj to złodziejko.- podeszła do Luny i zerwała jej łańcuszek z szyi. Zarówno Hermiona jak i Luna nie zdążyły zareagować, były w szoku. Z ust Luny wymsknęło się ledwo słyszalne nie.
-Można widzieć dlaczego nie jesteście na lekcji, jest już po dzwonku.- dobiegł ich zza pleców głos Dracona. Pierwsza odezwała się Pansy, która szybko znalazła się u jego boku.
-Pomyluna ukradła łańcuszek Blais'a.O widzisz.-Na dowód swoich słów pokazała mu zerwany łańcuszek.-Ata Szlama nie robi z tym nic.- uśmiechnęła się do niego i czekała na reakcję. Draco spojrzał na przerażoną Lunę i zdezorientowaną Hermionę.
-Pansy oddaj mi to.-wyciągnął rękę i czekał, aż dziewczyna poda mu łańcuszek.-Myślę, że skoro panna Lovegood nosi go publicznie to musi być to jej własność.Poza tym to nie jest herb Zabnich. Musiało ci się coś pomylić Pansy, a za twoje zachowanie i słownictwo Slytherin traci 5 punktów.
-Ale Draco...-zaczęła Pansy.
-Koniec gadania. Idź lepiej na zajęcia.- Oburzona Ślizgonka, obróciła się na pięcie i zniknęła za rogiem. Draco naprawił zniszczony łańcuszek i podał, go Lunie.
-Swoja droga ładna błyskotka Lovegood. Blaise ma gust.
-Dzięki Draco.-powiedziała szczęśliwa Luna. Całej tej sytuacji przyglądała się Hermiona.
-Jak to Ty i Blaise, Blaise i Ty?-spytała zdziwiona.-Czemu mi nic nie powiedziałaś Luna.
-Bo to miała być tajemnica, co nie Draco. Czemu powiedziałeś Hermionie?
-Ale dlaczego nie miałam wiedzieć?-oburzyła się Gryfonka
-Lepiej żeby wiedziała, może was nakryć jak ja. A tak nie będziecie się musieli przed nią kryć,może nawet wam udostępni swoje dormitorium. No i chyba się przyjaźnicie, więc wypada mówić sobie takie rzeczy. No, ale teraz na lekcje już.
Po tych słowach Draco i Luna ruszyli na lekcje,a Hermiona stała dalej na korytarzu. Po chwili dotarło do niej,że Luna i Blaise to para,ale reszty nie zrozumiała. Muszę sobie z nią porozmawiać.
Draco zniknął w korytarzu, którym chwilę wcześniej szła Parkinson, miał nadzieję, ze ją dogoni.Miał szczęście, złapał ją nim skręciła w korytarz prowadzacy do lochów. Zwinnym ruchem złapał ją od tyłu i zgarnął do pustej klasy.
-Co to miało znaczyć przed chwilą?-zapytała chłodno.- Od teraz jesteś miłośnikiem szlam i popychadeł Pottera?
-Nie, ale pełniona przeze mnie funkcja wymaga ode mnie jakieś sprawiedliwości, szczególnie po wojnie nie mogę publicznie zachowywać się rasistowsko.
-A odkąd się boisz poniżyć kogoś?-
-Odkąd Śmierciożercy i Czarny Pan przegrali wojnę.
-Ciekawe, czyżbyś stał się tchórzem?
-Nie przeginaj Parkinson. Z tego co wiem podczas wojny sama tchórzyłaś, chyba nie muszę ci przypominać, że pierwsza chciałaś wydać Pottera.
-Jak śmiesz..- zaczęła, ale nie było jej dane dokończyć, bo Malfoy ją pocałował.
-Pamiętaj Pansy, że jesteś taka jak ja, więc nie pouczaj mnie więcej. Wpadnij dziś wieczorem do mojego dormitorium, zabawimy się jak za dawnych czasów.- Po czym klepnął ja w tyłek i odszedł.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz