16 lipca 2012

VIII


Część VIII


Rozmyślanie o śmierci,
jest rozmyślaniem o wolności.
Jim Morrison


          Furia, która krążyła w jego żyłach mieszała się ze smutkiem, który odczuwał po porażce i stracie przyjaciela. Jego wiara w siebie została zachwiana. Musiał podbudować się, zapomnieć o ostatnich wydarzeniach. Zatracić się i poczuć jakieś pozytywne emocje.

          Najlepszym lekarstwem na żal oraz rozczarowanie były namiętność i pożądanie.

          Wylądował w jakimś obskurnym hotelu z kobietą, która miała zaspokoić jego samcze potrzeby i odwrócić uwagę od tragedii, która go spotkała. Powietrze było wypełnione potem, było słychać jęki kochanków. Zachowywał się brutalnie, nie zważając na to, że zadaje kobiecie ból. Płacił i wymagał od niej posłuszeństwa. Musiał pokazać swoją dominacje, że panuje nad wszystkim.

          Ronald Weasley był złym człowiekiem, dopuścił do śmieci swojego przyjaciela, zdradzał swoją dziewczynę i ranił rodzinę.

***

          Tymczasem Hermiona zdezorientowana wczorajszymi wydarzeniami siedziała przed lustrem i usuwała skutki zatknięcia się jej twarzy z ręką Rona. Widziała, że postąpił źle, lecz usprawiedliwiała go, że to przez śmierć Harryego. Ciągle wychodziła z szoku po stracie przyjaciela, zniknięciu Ginny i zachowaniu Ronalda.

          Z ulgą rzuciła się w wir pracy, który pozwolił na jakiś czas oderwać się od przykrych wspomnień. Dni powoli mijały, a ona czekała na jakieś wieści w sprawie śmierci Pottera. Świat czarodziejów, dalej nie wiedział o śmierci ich bohatera, trwało tajne śledztwo.

          Z Ronem nie miała kontaktu od paru dni. Unikali się nawzajem. Ją zżerało od środka brak informacji, a jego poczucie winy.

          Podczas śledztwa wychodzi na jaw niekompetencja Weasleya. Akcja, którą dowodził nie powinna mieć nigdy miejsca. Szef Biura Aurorów jest wściekły na Ronalda, bo wszystkie dowody wskazują na winę rudzielca.Informacja, że to najlepszy przyjaciel Harry'ego jest odpowiedzialny, za jego śmierć szybko obiegła Ministerstwa. Wszyscy byli w szoku.

          Lekkomyślność i pewność siebie zgubiły Weasleya. We wspomnieniach jednego z współpracowników widać jak na dłoni, że podczas całej akcji nikt nie krył Harry'ego. Na twarzy Pottera gościło zaskoczenie, gdy w jego kierunku leciał zielony snop iskier. Miał czas na obronę, ale nic nie zrobił. Gdy upadł martwy na ziemię wyraz twarzy się zmienił, pojawił na niej spokój.

***

          Ginny była rozbita i pogrążała się w żałobie. Jej stan emocjonalny odbił się na jej wynikach na treningach i wyglądzie, przypominała zombie. Po kolejnych katastrofalnych ćwiczeniach Blaise, zaczepił ją i poprosił o krótką rozmowę.

          - Weasley, nie po to ci płacę grube pieniądze, żebyś na treningach rozwalała całą taktykę. Skoro zatrudniłaś się w Ognistych Smokach, to masz latać jak najlepiej. Jeśli chcesz gwiazdorzyć, to nie u mnie. - naskoczył na nią w swoim gabinecie.

          - Postaram się poprawić. - wyszeptała bezbarwnym głosem.

          - Nie wystarczy, że się postarasz. Masz, to po prostu zrobić. A jak nie, to pożegnaj się z odznaką kapitana.

          - Nie zależy mi na niej, jeśli chcesz, to możesz ją oddać komuś innemu. Wystarczy mi bycie zwykłym zawodnikiem. - odpowiedziała znowu bez emocji.

          Zabini przyglądał się jej przez chwilę i analizował jej zachowanie. Była inna, niż zazwyczaj. Potulnie przyjmowała jego nagany i ani razu nie odszczeknęła się w ostatnim czasie. Ewidentnie coś złego się z nią działo.

          - Stało się coś, o czym chciałabyś pogadać? - zmienił temat.

          - Nie.

          - Jak, coś to wiesz, gdzie mnie szukać. - opowiedział .- Wracając do tematu. Musisz się poprawić. Jesteś chlubą klubu, ale wszyscy zawodnicy mają dojść twojego lekceważącego podejścia do obowiązków.

          - Powiedzmy, że mam gorszy dzień.

          - Możliwe, ale u ciebie to już trwa ponad tydzień. Za niedługo ważny mecz, a ty nie dajesz z siebie nic na boisku.

          - Powiedziałam już, że postaram się latać lepiej. - odparła zirytowana.

          - Zaczyna się. - mruknął. - Nie pokazuj mu tutaj humorków Weasley. Oczekuję od ciebie, że jutro będziesz w formie. Jak nie, to trener rozważy ściągnięcie cię z głównej drużyny do rezerwy.

          - Dobrze. Mogę już iść? - zapytała.

          Czuła jak skorupa, która okrywa się przed resztą świata zaczyna pękać. Nie wiedziała, ile jeszcze wytrzyma bez płaczu. Musiała uciec z tego pomieszczenia z dala od Zabiniego. Potrzebowała samotności i spokoju.

          - Do jasnej cholery Weasley. Nie zależy ci na tej posadzie? Bo, jeśli masz nas gdzieś to powiedz, pożegnamy się i nie będziesz musiała udawać cierpiętnicy w moim towarzystwie. - krzyknął zirytowany jej obojętnością.

          - Na niczym mi nie zależy Zabini. A teraz wychodzę. - wstała i trzasnęła drzwiami z całej siły. Puściła się biegiem do opustoszałej szatni.

          Weszła pod prysznic w ubraniu i odkręciła lodowatą wodę. Pozwoliła sobie na niemy szloch, który targał jej ciałem. Woda doszczętnie przemoczyła jej ubranie, a skóra zdrętwiała od kontaktu z zimną cieczą. Nie obchodził jej fizyczny dyskomfort, chciała nim zagłuszyć wewnętrzny ból.

          Po cichu Blaise wszedł do szatni, rozejrzał się i zauważył dokąd udała się Ginny. Nie chciał naruszać jej prywatności, więc postanowił poczekać na nią na jednej z ławek. Lecz ona nie przychodziła, a minuty mijały.

          Do jego uszu doszedł cichy szloch. Zarwał się natychmiastowo, poszedł sprawdzić, co Weasleyówna porabia tak długo pod prysznicem. Jej widok zmroził go. Siedziała w stroju ćwiczebnym pod lejącą się wodą i płakała, a raczej drżała w szlochu.

          Niewiele myśląc, wskoczył do niej i przytulił w akcie pocieszenia. Wolną ręką zakręcił wodę i zaczął kołysać kobietę, która pod wpływem jego dotyku powoli się uspokajała. Zatrzymali się w czasie. Wystarczyła bliskość drugiej osoby, by ukoić zszargane nerwy. Znowu stali się przyjaciółmi , jak za czasów szkolnych.

          Ginny była mu wdzięczna, za ten drobny gest. Poczuła się bezpieczna, zrozumiana. Blaise nigdy nie naciskał i nie zmuszał do wyjaśnień. Tak było również i tym razem.

          Gdy kobieta całkowicie się uspokoiła, Blaise zaproponował jej pomoc.

          - Chodź Gin, przenocujesz u mnie.

          Dziewczyna nic nie powiedziała, tylko pozwoliła mu się poprowadzić. Pierwszy raz od kilku dni przespała kilka godzin. Po przebudzeniu poczuła wyrzuty sumienia, że zostawiła Hermionę samą, lecz jej zły stan emocjonalny szybko wyparł te myśli. Liczyło się, że w końcu może chwilę odpocząć od tego cyrku.

***

          Byłem zmęczony życiem, zbyt wiele razy otarłem się o śmierć. Za dużo tragedii i okrucieństwa dosięgnęło moich bliski przeze mnie. Moje bohaterstwo niszczyło osoby, które kocham. Najbardziej odbiło się to na Ginny. Teraz będzie w końcu szczęśliwa. Zadbam o to z góry.

          W końcu jestem sobą, znowu mam kilkanaście lat i potrafię dostrzec piękno i dobro w tym, co mnie otacza. Tutaj, gdzie teraz jestem jest mi dobrze. Otoczony osobami, które kocham.

          W niebycie spotkałem ponownie moich rodziców, Syriusza, Tonks z Lupinem, Freda, Albusa, Hedwigę i Zgredka. Jestem szczęśliwy Giny i ty też bądź.

10 lipca 2012


Mówi się, że człowiek jako wolna istota może kierować swoim życiem. Wszyscy znają maksymę: Jesteś panem swego losu. Ja jednak w to nie wierzę. Już od urodzenia ktoś sterował moim życiem, zawsze mówił, co robić i w jaki sposób, nigdy nie pytano się mnie na, co mam ochotę, lecz odkąd poszedłem do Hogwartu to zaznałem trochę wolności i szczęścia. Chyba tak mogę nazwać wyrwanie się spod skrzydeł apodyktycznego ojca i wyniosłej matki? Moja wolność trwała pięć lat do momentu, w którym mój ojciec nie zawiódł Czarnego Pana i musiałem zająć jego miejsce. Kto by pomyślał, że wydarzenia z szóstego roku w Hogwarcie tak wpłyną na mnie. Z dzieciaka, który uważał się za pępek świata stałem się zastraszonym chłopakiem, który płakał w damskiej toalecie. Bez przyjaciół, wsparcia, odwagi byłem zupełnie sam. Uwierzycie, że pomagały mi rozmowy z duchem dziewczyny, która zginęła w imię zasad wyznawanych przez Czarnego Pana? Ironia ja, który kiedyś był uważany za księcia Slytherinu stał się zwykłym sługusem dla czarodzieja z pewną ideą. I właśnie przez tego człowieka rok później od wydarzeń, które miały miejsce na Wieży Astronomicznej stoję pośród ruin zamku, który kiedyś dał mi namiastkę radości.
Wszystko co dzieje się wokół mnie obserwuję jakby z boku w zwolnionym tempie. Nie jestem uczestnikiem bitwy, mam wrażenie jakbym oderwał się od rzeczywistości i szybował ponad wszystkim. Nie czuję nic, jestem pustką. Nie ruszają mnie porozrzucane wszędzie martwe ciała, kałuże krwi na każdym kroku, nie przejmuję się błaganiami o litość, szeptami ludzi, którzy za chwilę umrą. Jest walka i jestem ja. Nie egzystujemy razem tylko obok siebie.
W mojej głowie słyszę dwa słowa Avada Kedavra, moje usta wypowiadają tę formułkę jak mantrę, przed oczami śwista mi, co chwilę zielone światło. Nie chcę nikogo ranić, lecz wiem, że muszę to zrobić, aby przetrwać. Nie czuję się człowiekiem, walczę z ludźmi wokół mnie i straszę ich. Tak straszę i sieję zamęt, robię to, co czynię od kilku lat. Stwarzam pozory, że się nie boję, że jestem stanie kogoś skrzywdzić, że jestem panem swego losu. A tak naprawdę jestem małym chłopcem zaklętym w ciele mężczyzny, który się boi i chce stąd uciec.
To wszystko działo się tak szybko, jeden krzyk,świst, uderzenie i jestem prawie martwy. Leżę na posadzce koło rozwalonej zbroi. Moje oczy są bez wyrazu, na twarzy maluje się ból i zdziwienie, ciało spoczywa w dziwnym, nienaturalnym ułożeniu. Czuję potworny ból w klatce piersiowej.
Umieram? Chyba tak, powoli gasnę, odpływam do krainy śmierci. Zostałem pokonany przez nieznajomego, nieznaną mi klątwą. Odchodzę w bólu i agonii, nie mam siły błagać o ratunek bądź skończenie mojej męki. Moje ciało płonie, każda komórka osobna komórka składająca się na mnie boli. Leże i dalej obserwuję walkę, widzę twarze ludzi, których znałem, ale oni mnie nie widzą, czuję strach, zapach śmierci, ale nie czuję ciepła krwi. Jestem odrętwiały,zimny. Jestem wrakiem człowieka na ciele i umyśle.
Czy właśnie teraz jest czas na wspominanie najszczęśliwszych chwili w życiu, czy teraz powinienem widzieć całe swoje istnienie przed oczami? Nie widzę nic, jest pustka i strach przed nieznanym. Już wiem, że umieranie boli, ale co będzie potem? Będzie lepiej czy gorzej? Czy piekło i niebo istnieją czy nie? Czy ja będę istnieć dalej czy teraz skończy się mój żywot? Boję się, niech ktoś mnie chwyci za rękę, proszę. Wokół mnie chaos, a ja leżę na posadzce i ostatnie, co zapamiętam to zapach i kolor krwi. Mojej własnej krwi.

****

I tak właśnie umiera ostatni potomek czysto krwistego rodu. Sam, bez przyjaciół, rodziny. Umiera posiadacz serca z kamienia, które nigdy nie kochało. Umiera właśnie teraz pośród kurzu bitewnego i pośród obcych mu ludzi. Pomimo tego, że chciał żyć i chciał się zmienić. Znika z tego świata sekunda po sekundzie, kawałek po kawałku, marzenie po marzeniu. Krew przestaje płynąć, płuca przestają oddychać, a serce bić, jedynie przez jego mózg przelatuje tysiąc myśli. Wszystkie te przemyślenie sprowadzają się do tego, że zmarnował swoje istnienie i nic z niego nie wyniósł. Wie, że nikt nie zapłacze nad jego grobem, nikt go nie wspomni, nikt nie zapali za niego świeczki i nikt nie będzie życzył jego udręczonej duszy spokoju. Choć może odejście z tego świata przyniesie mu ulgę? Może po drugiej stronie w końcu będzie sobą, bez niczyjej kontroli nad tym co robi? Może gdy zamknie swoje oczy ostatecznie i ulotni się z nich iskierka życia w końcu odżyje.
Ostateczne pożegnanie, trumna z drewna uderza o twardy grunt, garść ziemi zostaje rzucona, a on zamknięty w środku. Pustka, ciemność i smutek - Dracon Malfoy udał się na wieczny spoczynek.

___________

Jak wakacje mijają? Mnie kompletnie rozkojarzyły i zabrały wenę z chęcią do pisania. Tkwię w pustce twórczej, na każdy możliwy sposób. Zatem nie wiem, kiedy nowy rozdział jakiegokolwiek opowiadania. 
Mam jeszcze dwie miniaturki na dysku, więc będę się nimi ratować tymczasowo. 
Wrzuciłam na tego bloga w końcu początek Życie to bajka. Nie poprawione, więc przepraszam za jakość. 

Życie to bajka - Cześć I rozdział 26


Wesele

Żaden dzień się nie powtórzy,
nie ma dwóch podobnych nocy,
dwóch tych samych pocałunków,
dwóch jednakowych spojrzeń w oczy”
W.Szymborska

Dzień ślubu Harry'ego i Ginny nadszedł wraz z pierwszymi promieniami ciepłego, letniego słońca. Wesele odbywało się w Norze, w której od wczesnych godzin porannych panował chaos nad, którym starała się zapanować pani Weasley. Mama panny młodej wydawała wszystkim polecenia, ten dzień miał być bez zarzutu, bo jej najmłodsze dziecko i jedyna córka wychodziła za Harry'ego Potter'a, który był dla niej jak syn. Zatem cała rodzina Weasley'ów posłusznie słuchała poleceń matki i bez szemrania wypełniała jej najdziwniejsze pomysły. Trzeba przyznać, że ślub ten jest piękniejszy od zaślubin Billa z Fleur. Namioty, które zostały postawione z tej okazji na polu państwa Weasley'ów miały pomieścić ponad trzystu ludzi. Zaproszenie na tę uroczystość dostali wszyscy przyjaciele pary młodej, ich rodziny i wiele ważnych osobistości z Ministerstwa, który pomogli im w czasie wojny, a także nowi znajomi, których poznali dopiero po wojnie, ale Harry i Ginny darzyli ich dużą sympatią. Zatem pojawili się ich znajomi z Hogwartu, między innymi Luna z Blaisem, Lavender, Parvati z siostrą, Neville, a także Draco Malfoy z Astorią. Może was to dziwić, ale od czasu ostatniej bitwy Harry poznał lepiej blondyna i stwierdził, że nie jest totalną tchórzofretką tylko młodym mężczyzną, który w końcu wszedł na dobrą drogę. Można ich nazwać dobrymi kolegami, bo Harry chętnie brał udział w akcjach w towarzystwie arystokraty i ufał jego umiejętnościom na polu walki, a to już coś znaczy. Nie wyobrażajcie sobie Pottera z Malfoy'em pod rękę, gdy piją razem i zwierzają się sobie z największych tajemnic i wyznają sobie dozgonną przyjaźń, co to to nie. Mężczyźni po prostu się polubili, ale nie doszukujmy się większych uczuć tutaj.

Hermiona i Ron na czas tej uroczystości zawarli pokój, który po pewnym czasie przerodził się w ponowną przyjaźń. Wszystko to dzięki interwencji pani Weasley, Harry'ego i Ginny, którzy przemówili tej dwójce do rozumu. Rona w obroty na początek wzięła Molly, która jako matka odwołała się do jego wychowania, sumienia i zagrała na jego uczuciach, oczywiście nie zapomniała o swoim złowrogim uroku, który pomógł zapanować jej w przeszłości nad bandą dorastających chłopców. Rudzielec wciąż darzył matkę wielkim respektem i nie chciał dostać od niej więcej wyjców, a wiedział, że jest zdolna posłać mu takiego podczas jego zajęć aurorskich. Nie zniósł, by ponownie takiego wstydu jak w drugiej klasie, dlatego wolał grzecznie posłuchać mamusi i być ułożonym synkiem. Również Harry na niego wpłynął, zaczął wspominać lata ich przyjaźni, przygód, które przeżyli razem, o problemach z zadaniami i zbawiennej roli Hermony w tym wszystkim. Obaj mężczyźni wiedzieli, że gdyby nie pomoc Hermiony nie dostawali, by takich dobrych ocen i pewnie nie jedną noc, by zarwali, gdyby dziewczyna się nad nimi nie ulitowała i nie podpowiedziała tego, czy owego. Na końcu Harry powiedział:
- Pomimo tego, że wam nie wyszło jako para, zapamiętaj to wszystko, bo to twoja pierwsza miłość i najlepsza przyjaciółka, która będzie zawsze obecna w twoim życiu. Nie ważne, z kim się potem zwiążecie, co będziecie robić, zawsze będziecie najlepszymi przyjaciółmi. Może wam się poszczęści i los kiedyś znowu was zwiąże. - dodał na otuchę Harry. Ron musiał przyznać mu rację, bo jednak przeżył za dużo wspaniałych chwil z Hermioną i nie warto tego zaprzepaszczać, z powodu kilku nieporozumień. Hermiona była, jest i będzie kimś ważnym dla niego, nieważne czy będzie jego dziewczyną czy tylko przyjaciółką.
- Masz rację. Nie potrzebnie się kłóciliśmy. Czas się pogodzić i żyć dalej. - powiedział rudzielec, na jego słowa czarnowłosy uśmiechnął się i przytulił przyjaciela.
Nad Hermioną pracowali Harry, Ginny i Luna, z nią poszło łatwiej, bo przed ich rozmową Ron wysłał, jej bukiet kwiatów i krótkie przeprosiny. Udobruchana dziewczyna bez problemu przystała na propozycję przyjaciół. Taki oto sposób wszyscy w zgodzie pojawili się na ślubie i świetnie się bawili.

Nad wystrojem namiotów, strojami, fryzurami gości, jedzeniem nie warto się długo rozwodzić, bo wszystko było idealne. Każdy był zadowolony, jedzenie wszystkim smakowało, nikomu niczego nie brakowało, a zabawa była przednia. Państwo Potter chłonęli każdą chwilę tego dnia, byli szczęśliwi i świata poza sobą nie widzieli. Hermiona i Ron przykładowo spełniali obowiązki świadków i ani razu się nie pokłócili. Przetańczyli ze sobą kilka tańców, pożartowali, powspominali i cieszyli się swoją odzyskaną przyjaźnią. Ron, który przyszedł z Lavender tylko raz spojrzał się na brunetkę z ukłuciem żalu w oczach, gdy ta wirowała w objęciach Hugh na parkiecie. Jednak szybko otrząsnął się z tego stanu i pozwolił sobie na relaks.

Mniej więcej w połowie wesela do Hermiony podszedł Zabini i poprosił ją do tańca. Gdy tak wirowali po parkiecie wywiązała się pomiędzy nimi konwersacja.
-Dziękowałem ci już kiedyś w sprawie Luny?- zagadnął żartobliwie Diabeł.
-Z kilka razy, ale możesz ponownie. - oboje roześmiali się.
- Jak tam sprawy z Hugh? Wygląda poważnie skoro przyprowadziłaś go na imprezę.
- Nic między nami nie ma, niestety. To miły facet, ale nie dla mnie. Jesteśmy tu jako przyjaciele.
- To uważaj skoro jesteś do wzięcia na weselu pełnym samotnych mężczyzn.
- Wątpię, abym znalazła tu męża Blaise. Ale nadzieję zawsze mogę mieć.
- Zawsze, jak nie to ci tu kogoś przeprowadzę i sobie kogoś wybierzesz.
- Dzięki Blaise. - resztę tańca spędzi w ciszy.

Nieopodal tańczącej pary siedziało dwoje blond arystokratów – Astoria i Draco. Dziewczyna spoglądała się na wszystko krytycznie, to jej przeszkadzała muzyka, to jedzenie, na końcu zachowanie jej partnera.
- Kiedy my ogłosimy nasz zaręczyny?- zapytała po dłuższej chwili milczenia dziewczyna. Smok był zaskoczony jej pytaniem, bo chyba dał jej do odczucia, że nie traktuje ich związku tak poważnie jak ona. Byli ze sobą raptem kilka miesięcy i nigdy nie rozmawiali o przyszłości, a ona oczekuje od niego tak poważnych deklaracji.
- Astorio skończ najpierw szkołę, potem zastanowimy się, co dalej z nami. Chyba nie myślisz, że ożenię się z osobą, którą znam ledwie parę miesięcy. Poza tym jesteśmy młodzi i mamy czas na tak poważne decyzje. - dziewczyna spojrzała się na niego krzywo i opuściła ich stolik.

    Blondyn wypił duszkiem szklankę Ognistej i ruszył w kierunku parkietu, po kilku minutach poszukiwań nie znalazł żadnej znajomej twarzy, więc skierował się z powrotem do stolika z nadzieją, że Blaise z Luną tam będą. Nie rozczarował się i zastał ich tam. Gdy do nich dochodził usłyszał strzępek ich rozmowy.
-To nie możliwe, myślałam, że są razem. Nie powiedziała mi, że się rozstali. Lepiej wykombinuj coś, aby Draco z nią porozmawiał.- szeptała Krukonka
-A co to da? Ten pacan nie chce o niej słyszeć. Zachowują się jak dzieci od kilku miesięcy,każde wie, co zrobiło źle, lecz żadne nie wyciągnie pierwsze ręki na zgodę.
-Blaise nie interesuje mnie jak to zrobisz, masz po prostu go zmusić do rozmowy z nią jeśli będzie trzeba.
-Dobrze kochanie, ale jeśli on mnie zabije to będzie twoja wina. - odrzekł z udawaną złością Diabeł.
-Nic ci nie zrobię, jeśli powiesz o co wam chodzi. - wtrącił się w końcu do ich rozmowy Draco. - Policzę ci może tylko za tego pacana.
-Uważamy z Luną, że już czas abyś porozmawiał z Hermioną. Kłócicie się już długo o błahostki. -Nie przerywaj mi. - odpowiedział ostro, w momencie gdy zobaczył, że blondyn chce bronić swojej racji. - Mów, co chcesz, ale to widać, że ją lubisz, choć temu zaprzeczasz. Po prostu teraz jest dobry moment, abyś z nią szczerze porozmawiał i wyjaśniliście sobie wszystkie niejasności.
-A czemu uważasz, że to dobry moment?- zakpił Smok.
-Jesteście na weselu Potterów, a sam fakt, że ty tu jesteś jest dziwny. Nigdy nie pomyślałbyś, że na nim będziesz. Hermiona pogodziła się z Weasleyem, więc jest szansa, że i z tobą to zrobi.
-Może i masz rację, ale nie chcę oberwać od jej chłopaka. Po ostatniej naszej kłótni potraktował mnie niewybredną klątwą.
-Hugh już nie jest z Hermioną, a zatem nie masz pretekstów do zaczepek. Weź zatańcz z nią, napijcie się razem i dajcie sobie buzi na zgodę.
-Z tym buzi to nie jest do końca dobry pomysł Blaise, Draco jest z Astorią. - wtrąciła Luna.
-Kochanie pozwól, że ja będę prowadzić tę rozmowę. Zatem wracając do tematu Hermiony dajcie sobie buzi na zgodę i zapomnijcie o sprzeczce. My się zajmiemy twoją dziewczyną na tę chwilę. - Draco słuchał z zaciekawieniem rady przyjaciela. W sumie miał rację, czas się pogodzić, a warunki im sprzyjały do tego. Miał nadzieję, że Granger nie ma różdżki przy sobie i trochę wypiła, bo inaczej nie ma odwagi się do niej zbliżyć, choć był pewien, że publicznie się na niego nie rzuci. Chwycił szklankę z czymś mocniejszym i ruszył na poszukiwania brunetki. Znalazł ją przy bufecie w towarzystwie jakieś nieznanej rudej czarownicy, pewnie była spokrewniona z Weasley'ami. Poczekał, aż kobieta odejdzie od niej i zaszedł ją od boku.
-Cześć Granger, ładnie wyglądasz, zatańczymy?- wydusił na jednym wdechu i nie czekając na jej odpowiedź porwał ją do tańca. Dziewczyna po chwili doszła do siebie.
-Cześć Malfoy. - zaczęła nieufnie, miała przeczucie, że chłopak bezinteresownie tak miło by się nie zachowywał.- Czego chcesz?
-Oj Granger, jeszcze się nie nauczyłaś, że potrafię być miły bez drugiego dna.
-Tak, a ja nazywam się Potter.
-No wiesz, co chcesz swojej przyjaciółce odbić męża, nie ładnie, nie ładnie.
-Skończ te gierki słowne Malfoy i lepiej powiedz, czego ode mnie chcesz. Nie mam zamiaru wysłuchiwać od twojej dziewczyny bezpodstawnych oskarżeń, że się do ciebie dobieram i chce cię jej odbić.
-O czym ty mówisz?- zapytał szczerze.
-O tym, że twoja dziewczyna od kilku miesięcy regularnie przypomina mi, że jesteś jej i nie mam się do ciebie zbliżać. Robi to za każdym razem, gdy tylko porozmawiamy ze sobą.
-Nie wiedziałem, przepraszam za jej głupie zachowanie. Nie miałem pojęcia, że może coś takiego zrobić.
-Więc przejdź do sedna sprawy, bo twoja modliszka może w każdej porze nas osaczyć i oskarżyć o zdradę. - odparła z uśmiechem, Draco też się uśmiechnął, bo to określenie idealnie pasowało do Astorii.
-Pomyślałem, że czas zakopać nasz topór wojenny i znowu żyć w zgodzie?
-Ciekawe, bo też o tym dziś myślałam. Czy rozmawiałeś może z Blaisem i Luną na ten temat?
-Tak, stwierdzili, że jesteśmy parą dzieciaków i nazwali mnie pacanem. Wyobrażasz to sobie? - odparł z udawaną urazą.
-Nie muszę, wystarczy mi, że to wiem Malfoy.
-Nie zaczynaj znowu Granger. Ciesz się, że pierwszy wyciąłem rękę na zgodę.
-Sugerujesz, że to ja powinnam to zrobić? - zapytała z niebezpiecznym błyskiem w oku. Draco, tak uważał, bo to ona go nazwała zdrajcą, lecz dziś miał zamiar puścić to w niepamięć, więc zignorował to i wyciągnął rękę na zgodę. Hermiona zaskoczona tym, że nie chce się kłócić uścisnęła jego dłoń.

Całej tej sytuacji przyglądali się uradowani Luna i Blaise, zaskoczeni Ron, Ginny, Harry oraz zła Astoria, która po skończonej piosence podeszła do Dracona.
-Wodzisz mnie za nos, tylko po to, żeby spotykać się z tą szlamą! - wysyczała zła przez zęby. Draco spojrzał na nią krytycznie .
-Ile razy ci mam powtarzać, że to nie szlama tylko czarodziejka mugolskiego pochodzenia?
-Draco nie ucz mnie poprawności politycznej, skoro sam wierzysz w te wartości.
-Już nie wierzę, więc skończ ich używać. Przemyśl to, bo nie mam zamiaru wiązać się z rasistką. -Teraz opuść to wesele, bo nie chcę mieć kłopotów przez twoje szczeniackie zachowanie. Pożegnaj się ze wszystkimi i wymów się złym samopoczuciem, nie mam zamiaru się za ciebie wstydzić. -Zobaczymy się jutro. - pocałował ją w policzek i odszedł w kierunku Blaisa, by opowiedzieć mu wszystko. Astoria poróżowiała od zniewag, lecz posłuchała jego słów i zniknęła z przyjęcia.

Reszta imprezy minęła w przyjemniejszej atmosferze, pod jego koniec Hermiona tańczyła wolną piosenkę w objęciach Draco, po uprzednim przetańczeniu kilku naprawdę szybkich kawałków. Oboje byli zmęczeni, poszli się napić czegoś i wyszli na zewnątrz namiotu. Stali chwilę pod gołym niebem podziwiając gwiazdy.
-Kto by pomyślał, że Malfoy będzie na weselu Potterów. - mruknęła Hermiona.
-Kto by pomyślał, że Malfoy zatańczy z Granger na weselu Potterów. - odpowiedział na zaczepkę Draco.
-Myślę, że nawet sam Merlin, by się tego nie spodziewał. - oboje parsknęli śmiechem, dziewczyna ubrana w samą sukienkę zadrżała z zimna. Draco, który był w rozpiętej koszuli nie mógł ofiarować jej swojej marynarki, więc otoczył ją ramieniem i zaczął energicznie pocierać jej plecy. Dziewczyna chętnie się do niego przytuliła, podniosła do góry głowę i spojrzała w jego stalowe oczy. Nie spowijał ich już lód, dawno nie patrzył na nią takim wzrokiem. Tak szczerym i pozbawionym złości.
-Mówił ci ktoś, że masz ładne oczy.- wymsknęło się jej. Draco spojrzał na nią zdziwiony. Pierwszy raz słyszał z ust Granger komplement na temat swojej urody. Wiedział, że jest przystojny, ale z jej ust zabrzmiało to bardziej wartościowo niż z ust innej dziewczyny.
-Tylko oczy? - zaczął dopominając się o więcej,
-Tak, bo tylko w nich można zobaczyć prawdziwego ciebie. - jej policzki zapłonęły czerwienią, szybko opuściła głowę. Draco zmusił ją, aby ponownie na niego spojrzała.
-Za to ty Granger jesteś cała śliczna. - rumieniec na twarzy Hermiony nabrał jeszcze intensywniejszego koloru.
-Dzięki.- szepnęła. Wspięła się na palce i delikatnie go pocałowała, gdy chłopak chciał pogłębić pocałunek, ona się odsunęła, rzuciła ostatni raz na niego okiem i deportowała się z trzaskiem. Smok stał oniemiały i wpatrywał się w pustkę, którą po sobie pozostawiła.
-Hermiona?- szepnął w przestrzeń.


KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ OPOWIADANIA.

Życie to bajka - Część I rozdział 25


Plotki i koniec roku.

Wraz z nadejściem kwietnia świat czarodziejski obiegła informacja o rozwodzie rodziców Dracona. Magazyny plotkarskie ścigały się w doniesieniach i spekulacjach. Wiadomo było, że o rozwód wystąpiła Narcyza i cały proces przebiegł za porozumieniem obu stron. Cały majątek podzielono na trzy części po jednej dla Narcyzy, Lucjusza i Dracona, który w tym roku kończył szkołę i zaczynał dorosłe życie. Podczas procesu ojciec Draco nie był obecny w sądzie, wszystko załatwiał przez swojego adwokata. Wszystkich zdziwił fakt, że Narcyza została przy nazwisku męża, a nie wróciła do swojego panieńskiego. Rubryki towarzyskie zaczęły przedstawiać ją jako łakomy kąsek dla mężczyzn, kobieta, która przetrwała rządy Voldemorta i odcięła się od tego, matka nawróconego chłopaka, który pomaga ministerstwu łapać szumowiny. Ślizgon miał po wyżej uszu sów z prośbą o komentarz, wiedział, że jego matka potrzebuje teraz spokoju, a dziennikarze próbują z niej zrobić pannę na wydaniu. Czarę goryczy przelał artykuł o nim i Astorii, w którym obszernie opisano ich uczucie i rzekome zaręczyny. Dziewczyna była zachwycona, lecz on nie miał już siły tłumaczyć wszystkim, że tylko się spotykają i nic więcej. Gdy wyrzucił Astorii, że popiera kłamstwo, dziewczyna się na niego obraziła.

U Hermiona nie było wcale lepiej, prasa szybko zwęszyła, że jedyna dziewczyna ze złotego Trio kręci z młodym i ambitnym Aurorem. Tak więc też znalazła się w wirze plotek. Czuła się jak w czwartej klasie, gdy Rita pisała o jej romansie z Krumem i Harry'm. Miała ochotę udusić wszystkich dziennikarzy, który nakręcali plotki. Najgorsza była jednak reakcja Rona, który wysłał jej długi list bogaty w obraźliwe epitety, w którym nie mógł zrozumieć jak ona może afiszować się uczuciem z jego kolegą. Chłopak miał, żal do niej, bo te plotki pokazały, że Hermiona znalazła już sobie kogoś na jego miejsce i on nie ma już u niej szans.

Kryzys również zawitał do Luny i Blaisa. Nie rozmawiali ze sobą od kilku dni z powodu pewnej pogawędki Ślizgona z jego domownikiem, którą usłyszał przez przypadek Neville. Zabini rozmawiał z kolegą na temat ślubu Pottera z Weasley.
- Kurczę, masz szczęście, będziesz na weselu największego bohatera naszych czasów.
- Nie nazwałbym tego szczęściem, po prostu moja dziewczyna jest jego przyjaciółką i idę tam tylko jako osoba towarzysząca.
- Powiedz mi tak serio, jesteś z Pomyluną tak na prawdę, czy tylko dla stworzenia pozorów, że jesteś po stronie dobra. Ja rozumiem, że po wojnie każdy Ślizgon na trudniejszy start niż reszta, ale żeby się wiązać z kimś z bandy Pottera? Jak ci się to udało? - pytał zaciekawiony. Blaisa rozgniewały przypuszczenia, że jest z Luną dla własnej korzyści, bo kochał ją naprawdę. Niestety nie zdążył zdementować tych fałszywych doniesień, bo zza rogu wyskoczył Longbottom i przyłożył mu w twarz, w wyniku ciosu Zabini miał połamany nos, a Neville potłuczoną rękę. Chłopaków rozdzielił Draco po wysłuchaniu całego zdarzenia wlepił wszystkim oprócz Blaisa szlaban, Gryfonowi za używanie przemocy fizycznej, a Ślizgonowi za obrażanie innych uczniów. O całej sprawie doniósł Lunie, której było przykro z tego powodu. Chciała się dowiedzieć czy Blaise jest z nią tylko dla dobra swojego imienia czy nie.
- Blaise możesz mi wytłumaczyć to, co działo się dziś pomiędzy tobą, Neville'm, a tym Ślizgonem. - zapytała groźnie. Diabeł spojrzał się na nią niepewnie.
- No kumpel zachwycał się, że będę na weselu Pottera, to mu wyjaśniłem, że idę tam jako twoja osoba towarzysząca, a on nazwał cię Pomyluną i nim zdążyłem zareagować na tę obrazę dostałem od Longbottoma w nos.
- Czyli to nie ty mnie obrażałeś? - zapytała podejrzliwie.
- Oczywiście kochanie, że nie.
- To dobrze, muszę zapytać się Nevilla, czemu mnie okłamał w tej sprawie.
- Nie warto, chłopak mnie nie lubi i dlatego mówi te głupoty. - Pogodzeni udali się na spacer po błoniach, gdzie cieszyli się sobą.

Wieczorem Draco wraz z Blaisem siedzieli w pokoju wspólnym Slytherinu i dyskutowali o ostatnich wydarzeniach.
- Więc, co ci się dostało z rozwodu rodziców. - zapytał Blaise.
- Parę nieruchomości, dostęp do majątku rodziców po ich śmierci i dzielę prawa do Malfoy Monar wraz z mamą oraz sporą sumę w Gringocie.
- To widzę, że jesteś ustawiony do końca życia.
- Nawet bez majątku rodziców byłbym, dziadek zapisał mi cały swój spadek.
- Astoria pewnie jest zachwycona.
- Nie dzielę się z nią informacjami o moim majątku. Wystarczająco już namieszała wkoło nas.
- Mówisz o tym artykule w Czarownicy?
- Dokładnie, wszystkie jej koleżanki myślą, że jesteśmy zaręczeni, dostałem od jej ojca sowę z zapytaniem, dlaczego on o niczym nie wie. Rozumiesz mężczyzna, którego na oczy nie widziałem, ma do mnie pretensje czemu nie prosiłem go najpierw o rękę córki. Oczywiście Astoria jest na mnie obrażona za to, że zwróciłem jej uwagę, że kłamie w tej sprawie i nie odzywa się do mnie od trzech dni.
- W sumie to dobrze, ostatnio męczyła mnie jej osoba.
- Dzięki za wsparcie Diable, naprawdę. - odrzekł sarkastycznie Draco.
- Nie ma za co. To skoro masz ciche dni z blondyną to może porozmawiasz sobie z Granger, ostatnio zauważyłem, że się prawie nie kłócicie.
- Nie przeginaj Blaise. Ja i Granger to temat zamknięty, poza tym spotyka się ze swoim Aurorem, jeszcze by mnie potraktował jakąś niewybredną klątwą za to, że rozmawiam z jego dziewczyną.
- Kto się czubi ten się lubi, wiesz?
- Zabini spadaj.
- Dobra już nic nie mówię.

Kwiecień powoli przemijał, w zamku dało się wyczuć stres przed nadchodzącymi SUM-ami i OWTM-ami. Biblioteka pękała w szwach od nadmiaru uczniów, wszędzie panowała cisza i skupienie, wiele osób zaczęło się nerwowo wykańczać, przez co pani Pomfrey miała pełne ręce roboty. Hermionie i Draco zaczęły ciążyć obowiązki prefektów, po krótkiej rozmowie z dyrektorką, zostali z nich tymczasowo zwolnieni. Gryfonka i Ślizgon zdawali najwięcej OWTM-ów na swoim roku, nie licząc Erniego, który pisał testy ze wszystkich przedmiotów. Przez to, że podchodzili do egzamów z tych samych przedmiotów, podjęli się pewnej współpracy, która niestety nie polegała na wspólnej nauce wieczorami, tylko na wymianie się notatkami, książkami i ewentualnie rozwiewaniem wątpliwości w krótkich rozmowach. Hermiona chętnie korzystała z pomocy i wiedzy Hugh, który w weekendy wpadał ją odwiedzić. Przez nawał jej nauki ich prywatne lekcje zostały zawieszone, Draco specjalnie nie płakał za tymi zajęciami.

Thomson podczas swoich wizyt podtykał Hermionie ulotki z Ministerstwa na temat zostania Aurorem, widział, że dziewczyna ma do tego smykałkę, ale waha się przy podjęciu decyzji. Chciał jej pomóc i przekonać ją do tego zawodu, bo wiedział, że się sprawdzi. Na polecenie Ministra zaproponował kurs aurorski Draconowi, który nie krył swojego zdziwienia tym posunięciem.
- Minister uważa, że pokazałeś podczas ostatnich lat, że się zmieniłeś i chce abyś zasilił szeregi Aurorów w przyszłości.
- Jestem zaskoczony jego decyzją. Myślałem, że ktoś z taką przeszłością jak moja nie ma szans, a tu proszę. Powiedz Ministrowi, że z chęcią przyjmę jego propozycję.
- W takim razie czekaj na dalsze informacje, zgłoszę twoją kandydaturę. Pamiętaj jednak, że wyniki z OWTM-ów też będą się liczyły i jeśli słabo ci pójdzie nie dostaniesz się.
- O to się nie martw Thomson. Dzięki za informacje. - uścisnęli sobie dłonie i rozeszli się.

Draco siedział w swoim pokoju i czytał notatki Hermiony z starożytnych runów, gdy Astoria przyszłą zobaczyć, co u niego.
- Co robisz kochanie? - zapytała słodkim głosikiem.
- Uczę się runów, a ty nie powinnaś też tego robić?
- Skończyłam na dziś, nudzi mnie już ta ciągła nauka. Choć zrobimy coś razem.
- Nie mogę muszę zapoznać się z tymi notatkami i oddać je wieczorem właścicielce.
- Komu?
- Granger. - odparł beznamiętnie nie przerywając czytania. Astorii się to bardzo nie spodobało.
- Nie uważasz, że spędzasz z tą mugolaczką za dużo czasu?
- Nie sądzę, żeby wymiana notatek to było dużo czasu.
- Na pewno? - Draco spojrzał na nią złowrogim wzrokiem.
- Nie przesadzasz ostatnim czasy Astorio?
- Ale Draco, o co ci chodzi?
- Dobrze wiesz, lepiej idź już. Przeszkadzasz mi w nauce.
- Draco, nie poświęcisz mi nawet chwili?
- Nie mam czasu, zobaczymy się jutro. - wyrzucił dziewczynę bez pożegnania.

Późnym wieczorem Draco zagościł w pokoju Hermiony.
- Przyniosłem twoje notatki, dzięki za nie. Potrzebujesz czegoś? - zapytał.
- Nie dzięki mam wszystko. - chłopak rzucił okiem na jej pokój i rzeczywiście chyba miała wszystko. - Każdą wolną przestrzeń wypełniały stosy książek, notatek. Wyglądało to jak mała biblioteka. W stercie papierów dojrzał ulotki aurorskie.
- Twój kochaś próbuje cię przekonać do bycia aurorką?
- Nie mów tak o nim.
- Dobra sorry. To, co zasilisz szeregi aurorów?
- Może tak, może nie. - odparła zagadkowo. Spojrzał na nią i stwierdził, że więcej się nie dowie.
- Na razie Granger.

Tymczasem w Ministerstwie przyjaciele Hermiony żywo dyskutowali na temat Gryfonki i Draco.
- Nie wierzę, że ten przebrzydły arystokrata będzie jednym z nas, jak minister mógł zrobić coś takiego. - burzył się Weasley.
- Wykazał się i to jest powodem. - odrzekł spokojnie Hugh.
- No, ale to Śmierciożerca. - upierał się Ron. Do porządku przywołał go Harry.
- Może jest jak Snape, uważany za złego, ale pod maską pozorów jest dobry.
- Harry chyba nie mówisz poważnie.
- Tak myślę, a skoro Hermiona mu zaufała to my też musimy.
- Hermiona mu ufa? - zapytał Hugh.
- No tak mi się wydaje. - odparł Potter.
- Ostatnio odniosłem wrażenie, że nie przepadają za sobą.
- Jak ją rzucił dla Astorii, to może przestała się z nim dogadywać. - dorzucił Ron.
- Byli ze sobą? - zdziwił się Thomson.
- Twoja dziewczyna nic ci nie mówiła? - odparł sarkastycznie Weasley.
- Odczep się od niej Weasley, już nie jesteście razem. - słowa te podziałały na Rona jak kubeł zimnej wody. Chłopak zamknął się i już więcej nic nie powiedział w towarzystwie Hugh. Gdy ten poszedł pierwszy odezwał się Harry.
- Zapomnij o sprawie z Hermioną, bo możliwe, że ona będzie się tu uczyć z Malfoy'em. I pogódź się w końcu z nią, bo zachowujecie się jak w trzeciej klasie, a dla mnie jest to nie do zniesienia. - Weasley zadumał się nad tymi słowami, wkurzyła go decyzja Ministra i Hermiony.

Wraz z majem do zamku zawitały obchody drugiej rocznicy Bitwy o Hogwart. Miało być skromnie, najważniejsza była pamięć o poległych. Nadzór nad tym całym wydarzeniem sprawował Ethan, któremu dobrą radą służyła Hermiona. Goście zjechali się do zamku, uczcili pamięć zmarłych minutą ciszy pod pomnikiem koło jeziora i wieczorem opuścili zamek, aby nie zakłócać atmosfery przygotowań do egzaminów. Zostali Weasley'owie i Potter, którym najbardziej brakowało Lupina, Tonks i Freda. Wieczorem dołączyły do nich Hermiona z Ginny i razem udali się na wieczorne czuwanie przy pomniku wraz z nimi była garstka uczniów i nauczycieli. Na niebie świeciło milion gwiazd, które oświetlały taflę jeziora, a oni stali u jego brzegu z zapalonymi świecami. Do Hermiony wróciły wspomnienia, to dwa lata temu w tym miejscu przyrzekali sobie z Ronem, że będą ze sobą szczęśliwi. Dziś stoją tutaj i nawet ze sobą nie rozmawiają.

Smutna wróciła do swojego pokoju i zaczęła zastanawiać się nad tym, co działo się w tym roku. Od momentu, w którym postanowiła wrócić do Hogwartu wszystko uległo drastycznej zmianie. Rozstała się z miłością swojego życia, tak przynajmniej wtedy myślała o Ronie. Dziś wie, że to dopiero przez nią, a sam związek z Weasley'em był zwykłym zauroczeniem. Podjęła próbę pogodzenia się z pewnym Ślizgonem, ale nie wyszło za dobrze. Na szczęście poznała dwóch wartościowych facetów Ethana, który został jej przyjacielem i Hugh, z którym się związała po Ronie. Chyba po ogólnym rachunku ten rok nie był, aż taki zły.

Hermiona ze spokojem podeszła do Okropnie Wyczerpujących Testów Magicznych, miała nadzieję, że dostanie same Wybitne, lecz po małej pomyłce podczas egzaminu praktycznego z zielarstwa nie była tego pewna. Jej potknięcie obserwował Malfoy, który zdawał stolik obok niej, mogła przysiąc, że chłopak uśmiechał się ironicznie, gdy źle odpowiedziała. Zła na siebie za swoją bezmyślność postanowiła, cierpliwie poczekać na wyniki.

Z żalem rozstawała się z zamkiem, tym razem żegnała się z nim na zawsze. Jej edukacja tutaj się skończyła, zakończyły się też jej przygody. Pozostawi w Hogwarcie część siebie,gdy pojawiła się tutaj w wieku jedenastu lat, nie spodziewała się, że tak się potoczy jej historia w tych murach. Ze smutkiem szła na ucztę pożegnalną. Pocieszał ją fakt, że Gryffindor zdobył Puchar Domów, Puchar Quidditcha przypadł Ślizgonom, o czym uczniowie tego domu nieustannie przypominali reszcie.

Ostatni posiłek, mowa pożegnalna Dyrektorki, spojrzenie na zamek, westchnienie, by w końcu zamknąć ten rozdział w życiu i próbować wejść w dorosłość.

Na stacji King Cross czekał na nią Harry z panią Weasley i Georgiem. Zgarnęli ją z Ginny i próbowali udusić w tęsknych uściskach. Gdy udało wyswobodzić się jej z objęć Molly,dostrzegła w tłumie Malfoy'a. Przez chwilę patrzyli na siebie, by potem rozejść się w inne strony. To było ich pożegnanie. Krótkie, pozbawione emocji, niewłaściwe.



Życie to bajka - Część I rozdział 24

Blaise Lovegood...

Luna odetchnęła, gdy dowiedziała się całej prawdy o chwilowym zniknięciu Blaisa z jej życia. W przypływie euforii wpadła na pomysł zaproszenia Draco i Hermiony do Hogsmeade.
  • Nie wiem czy to dobry pomysł. Ja i Malfoy w jednym miejscu. - odparła na jej propozycję Hermiona.
  • Nie uważasz, że jesteście mi coś winni, skoro obydwoje ukrywaliście przede mną prawdę związaną z Blaisem? - pytała uparcie.
  • Luna tak nie wolno. Nie bierz mnie na poczucie winy.
  • Skoro inne sposoby zawodzą, to będę odwoływała się do twojego sumienia.
  • Dobra niech ci będzie, góra dwa drinki i się zmywam.
  • Jesteś kochana.- Luna rzuciła się jej w ramiona.

Tymczasem Blaise walczył z Draco o to samo, co Luna z Gryfonką. .
  • Nie mam ochoty z nią rozmawiać.- mruczał Draco.
  • Nie musisz z nią, ale z Luną tak. Wciąż ma ci za złe, że nie powiedziałeś jej, w co mnie wciągnąłeś. Jesteś jej to winny.
  • Chyba żartujesz? Bierzesz mnie na litość. Blaise nie chcę spotkać się z Granger.
  • A co ona ci zrobiła?
  • Ciągle to samo i dochodzące wraz z czasem czynniki zaostrzające konflikt.
  • Daj spokój, przeżyjesz, że dziewczyna była od ciebie lepsza w walce. Pomyśl o tym tak, że uratowała twojemu przyjacielowi życie.
  • Blaise, zapłacisz mi za to.
  • Dobra, ale nie proś o zapłatę w naturze, bo Luna może mi nie pozwolić.
  • Diable spadaj, pókim dobry.

Cała czwórka chętniej, bądź nie chętniej szła do Hogsmeade. Rozsiadli się pod Trzema Miotłami, Luna z Blaisem z jednej strony stołu, a Draco i Hermiona z drugiej. Na początku rozmowa nie kleiła się, para zakochanych zmuszała resztę do otwierania ust. Po paru piwach kremowych, Gryfonka i blond Ślizgon nieco się rozluźnili i zaczęli brać udział w wymuszanej rozmowie z Krukonką i drugim wychowankiem domu węża. Po pewnym czasie rozmowy weszły na osobiste tematy, w tym rozwód rodziców Smok. Hermionie po raz pierwszy od dawna zrobiło się żal chłopaka, w ramach tego uczucia, poklepała go po ramieniu.
- Przykro mi z tego powodu. - Draco pochwycił jej dłoń na swoim ciele. Delikatne muśnięcie palców przyprawiło ich o miłe dreszcze, spojrzeli sobie w oczy i wpatrywali się w nie w zagadkowy sposób. Powietrze zaczęło się elektryzować od ich zachowania, ich oddechy powoli przyśpieszały. Chłopak zdjął jej rękę ze swojego barku, położył na swoim kolanie, swoje palce wplótł w jej i wrócił do rozmowy. Hermiona z miłym zaskoczeniem przyjęła zachowanie chłopaka i delikatnie uśmiechała się w kierunku przyjaciół. Atmosfera się rozluźniła, poczynanie Draco wprawiło wszystkich w bardzo dobre nastroje, szczególnie Lunę, której zależało na takim rozwoju wydarzeń. Po jakimś czasie do pubu weszła Astoria, gdy tylko dostrzegła swojego chłopaka i jego znajomych , przybiegła do ich stolika.
- Draco, dlaczego ona się do ciebie klei?
- Nic nie robimy Astorio.- odparł spokojnie blondyn.
  • W takim razie, wychodzimy. - odparła władczo dziewczyna Draco. Chłopak rozejrzał się przepraszająco po towarzystwie i potulnie opuścił bar z blondynką. Po jego odejściu Blaise nie mógł powstrzymać się od komentarza.
  • Nasz Draco jest pod pantoflem. - i wybuchnął śmiechem
  • Nie masz z czego się śmiać Blaise, to twoja wina. - skarciła go Luna.
  • Nie zaczynaj znowu kochanie. - ostrzegł ją chłopak, nie chciał tej sprawy poruszać przy Gryfonce, bo wiedział, że może ja to zaboleć. Hermona nie wiedziała, co powiedzieć więc spojrzała na parę dziwnym wzrokiem i też udała się w stronę zamku.

Po powrocie do dormitorium Draco pił dalej, musiał odreagować bitwę, zachowanie Astorii i sytuację z Hermioną. Ta ostatnia wróciła do ich pokoi jakiś czas po nim. Zobaczyła otwarte drzwi do pokoju chłopaka, zajrzała przez nie i zobaczyła go, siedział na łóżku i popijał Ognistą. Gdy ją zauważył, uśmiechnęła się przepraszająco i wycofała się do siebie. Draco krzyknął za nią
  • Napijesz się ze mną? - zaskoczona dziewczyna, zgodziła się. Siedzieli i spożywali alkohol w milczeniu. Gdy byli już nieźle wstawieni, Hermiona zapytała się chłopaka o coś, co dręczyło ją od dłuższego czasu.
  • Zależało ci na mnie przed naszą kłótnią?
  • Chyba tak. - odpowiedział krótko, resztę wieczoru spędzili milcząc. Do dziewczyny zaczęło docierać, że zachowywała się jak idiotka oraz, że popełniła duży błąd względem Draco. Jednak człowiek po alkoholu nie myśli trzeźwo i czasem zapomina o pewnych wydarzeniach, tak więc, Malfoy nie będzie pamiętać ich rozmowy, a Granger swoich wniosków.

Pomiędzy prefektami pojawił się okres niemego rozejmu, wciąż się do siebie nie odzywali, jednak nie kłócili się z byle powodu i starali się sobie nie dokuczać. Hermiona spędzała dalej dużo czasu z Hugh, który po skończonej akcji z Ministerstwa, nie stacjonował na stałe w zamku, ale ciągle udzielał jej i Draco prywatnych lekcji. Tak więc dwa razy w tygodniu po skończonych zajęciach spędzała z nim miło czas. Musiała przyznać, że coraz bardziej go lubiła, zresztą z wzajemnością. Każda historia miłosna musi mieć swój początek i pierwszy pocałunek, do tego doszło pewnego kwietniowego popołudnia, gdy Gryfonka i auror siedzieli w jej dormitorium i rozmawiali o starożytnych klątwach. I jakoś tak wyszło, że ich usta się złączyły, całe to zdarzenie mógł zaobserwować Malfoy, który przechodził przez salon i spojrzał w otwarte drzwi do pokoju Gryfonki.

Wieczorem, gdy Hermiona wróciła z patrolu Smok do niej zagadnął:
  • Dalej podkochujesz się w nauczycielu? To nieetyczne. - dziewczyna była zła, że chłopak wtrąca się do jej życia i spraw prywatnych.
  • Dla mnie to nie nauczyciel tylko przystojny mężczyzna i mądry Auror, który nie wcina się w moje życie jak Ron i ty. Skoro spotykasz się z Astorią to daj mi spokój, też mam prawo być szczęśliwa. - chłopak stał i nic nie odpowiedział. Nie podobało się mu zachowanie dziewczyny, a szczególnie porównanie jego osoby z Weasley'em. Z Granger zdecydowanie lepiej szło się dogadać na początku roku, gdy była z Łasicą, niż gdy kręci z „przystojnym i mądrym Aurorem”. Tak czy owak miał ochotę odreagować, poszedł na boisko do Quidditcha potrenować. Do milczenia doszły krzywe spojrzenia, których nikt oprócz nich nie rozumiał.

Ginny, Luna i Hermiona siedziały na błoniach łapiąc pierwsze promyki słońca tej wiosny. Hermiona rozmyślała o zbliżających się OWTM-ach, Luna o konflikcie Gryfonki, ze Ślizgonem, a Ginny o swoim ślubie.
  • Hermiono i Luno mam do was ogromną prośbę. - przerwała milczenie Ginny. Dziewczyny spojrzały na nią z zaciekawieniem i słuchały uważnie dalszej wypowiedzi. - Jak wiecie ślub mój i Harry'ego odbędzie się w połowie lata, dlatego też potrzebuje druhen. Zostaniecie nimi? Proszę. - przyjaciółki spojrzały na nią zaskoczone. Pierwsza odezwała się Luna:
  • Dobrze, ale pozwolisz mi przyprowadzić Blaisa i może tatę, bo zabije mnie jeśli nie wezmę go ze sobą.
  • Spokojnie Luna, weź ich oboje, ja i Harry nie będziemy mieć nic przeciwko jednemu Ślizgonowi na weselu, gorzej z moim tatą. - dodała żartobliwie. - A ty Hermiono?
  • Pewnie, dla ciebie wszystko. Kto jest drugim świadkiem Harry'ego?
  • Domyśliłaś się, że Ron jest pierwszym. Drugim jest Georg, który cały czas mi powtarza, że chce stać do gości bokiem z uchem. To jego największy problem, podobno bez ucha jego uroda jest niepełna.
  • Będzie wesoło. - mruknęła Hermiona.- Myślałam, że poczekacie ze ślubem do czasu, aż ukończysz Hogwart.
  • Też tak myślałam, ale nie ma na, co czekać. Kochamy się i chcemy być razem. A poza tym będą mnie wołać Ginny Potter, czyż to nie brzmi cudownie? - zapytała rozmarzona narzeczona.
  • Tak. - odparła Luna. - Choć powiem wam, że Luna Zabini brzmi dziwnie, lepiej będzie jak Blaise stanie się Lovegood.
  • Blaise Lovegood. - powtórzyła Hermiona i wszystkie dziewczyny wybuchnęły śmiechem.

Wieczorem, gdy Luna z Hermioną zostały same i zaczęły rozprawiać na temat wieczoru panieńskiego Ginny, rozmowa zeszła na partnera Hermiony.
  • To z kim pójdziesz? - zapytała się Luna.
  • Chyba z Hugh, bo teraz z nim się spotykam. Mam nadzieję, że nie oczekują ode mnie, że pojawię się tam z Ronem.
  • Na pewno nie karzą ci z nim iść. Jakby pan Auror nie chciał iść zawsze możesz zabrać Draco, Blaise będzie miał towarzystwo.
  • To chyba zły pomysł, myślę, że pan Weasley przeżyje jednego Ślizgona, ale dwóch by go zabiło.
  • W sumie masz racje, ojciec panny młodej powinien być żywy na jej weselu. - parsknęły śmiechem i rozeszły się do swoich pokoi.









Życie to bajka - Część I rozdział 23


Bitwa

W połowie marca do Hermiony, Draco i Blaisa dotarła informacja, że bitwa jest tuż, tuż. Zamiast przejmować się ocenami, zadaniami, obowiązkami prefektów młodzi ludzie zbroili się do walki. Dla dziewczyny to nie było nic nowego, uczucia, które towarzyszą jej przez każdego rodzaju walką przestają się liczyć, ważne jest, aby zachować trzeźwy umysł, stalowe nerwy i zepchnąć strach w najgłębsze zakamarki siebie.

Do ostatniej chwili nikt nie znał planu działania oprócz Draco i szefa Biura Aurorów. Wszyscy czekali w napięciu na dokładną datę, instrukcje, zachowywali się tak, aby w każdej chwili mogli zabrać się do walki. Draco postanowił ostatni raz odwieść Hermionę od pomysłu brania udziału w akcji Ministerstwa. Złapał ją w bibliotece, gdzie doczytywała jeszcze jakieś klątwy i uroki, nie mógł się wyzbyć wrażenia, że ona nigdy nie przestaje się uczyć.
  • Możemy porozmawiać? - zapytał nieśmiało.
  • Jeśli to się tyczy sam wiesz czego to tak, jeśli masz zamiar zawracać mi głowę czymś innym to nie. - odparła zwięźle ,nie przerywając lektury książki.
  • Dobra Granger, jak wiesz to niebezpieczna operacja, szczególnie dla ciebie ze względu na twoje pochodzenia. Zatem byłbym wdzięczny jakbyś schowała swój upór do kieszeni i zrezygnowała z brania udziału w tym wszystkim. Rozumiem, że chcesz się wykazać, ale narobisz więcej szkody niż pożytku idąc tam jutro z nami.
  • Powiadasz jutro? Dzięki za informacje. A teraz daj mi spokój, skoro od bitwy dzieli mnie jedno popołudnie to mam zamiar w pełni je wykorzystać, a ty mi w tym przeszkadzasz. Lepiej znajdź Astorie i z niej zrób słabą kobietę, która bez ciebie sobie nie poradzi.- chłopak stał i nie mógł się nadziwić, skąd ta dziewczyna bierze tyle sarkazmu i bezczelności. Stanowiła w tej kategorii poważne zagrożenie dla niego.
  • Rób jak chcesz tylko trzymaj się jak najdalej ode mnie jutro, mam zamiar walczyć, a nie rozglądać się za tobą, czy sobie zrobiłaś krzywdę czy nie.
  • Nie bój się o mnie, będę lepsza niż ty.
  • Skąd ta pewność?
  • Bo ja nie działam tak jak oni w porównaniu do ciebie, mamy zupełnie inne style walki. - Stał i spoglądał się na nią z niedowierzaniem, skąd ona to wszystko wie. Ale gorsze w tym było to, że w ten sposób dała mu do zrozumienia, że walczy jak Śmierciożerca.
  • Czy ty Granger robisz mi jakieś przytyki odnoście mojego starego fachu? - zapytał podejrzliwie.
  • Nie, stwierdzam tylko fakty, a teraz wybacz jestem umówiona. - wstała i opuściła bibliotekę.
Resztę popołudnia Gryfonka spędziła na luźnej rozmowie z Hugh podczas, której przypominali sobie najlepsze zagrania,które mogą wykorzystać jutro.
  • Malfoy się wygadał i powiedział mi kiedy zacznie się cała akcja. - poinformowała go Hermiona.
  • To nie dobrze, wiesz czy jeszcze ktoś wie? - zapytał zmartwiony brunet.
  • Nie sądzę, powiedział mi to, bo chciał, aby zrezygnowała. Zachowuje się jak szowinista pod tym względem.
  • Bo chce cię bronić jako kobiety?
  • Raczej traktuje mnie jako balast.
  • O kimś innym, by to mógł powiedzieć, ale nie o tobie, chłopak doskonale wie, że radzisz sobie lepiej niż nie jeden facet.
  • Taa na pewno i dlatego daje mi do zrozumienia, że przeze mnie cała akcja może się spalić.
  • Uspokój się Hermiono, myślę, że Draco się o ciebie martwi i w ten sposób, chce cię odwieść od tego pomysłu. Jeśli się o kogoś martwisz, łatwiej ci walczyć, jeśli wiesz, że jest bezpieczny niż, jeżeli jest narażony na bezpieczeństwo.
  • Hugh, mówisz mądre rzeczy, lecz wierz mi, Malfoy się o mnie nie będzie martwić. Lepiej skończmy ten temat, trzeba się szykować do boju.
  • Hermiono nie rozpowiadaj, kiedy to nastąpi tym bardziej nie mów mi, niech nieuwaga Draco pozostanie między wami.
  • Czyli udajemy, że ci nic o tym nie mówiłam? - zapytała z uśmiechem.
  • Dokładnie, chodźmy na kolację umieram z głodu. - wstał i zaoferował jej swoje ramię, dziewczyna je przyjęła, w świetnym humorze udali się do Wielkiej Sali na posiłek. Wieczorem dostali krótkie liściki, że o piątej rano mają się wstawić w Ministerstwie Magii i resztę instrukcji potrzebnych na jutro.

Dzisiejszy wieczór Draco i Hermiona spędzili bez kłótni i udali się na spoczynek. Nazajutrz czyli podczas jednego z ostatnich dni marca cała brygada Aurorska stawiła się w komplecie w Ministerstwie Magii. Plan był prosty, przedstawił do szef Aurorów.
-Draco podejdzie i zacznie przemawiać do wrogów, w tym czasie my podzieleni na mniejsze grupki rozbiegniemy się po terenie i zajmiemy wyznaczone miejsca. Czekamy na sygnał i atakujemy tylko w swoim sektorze. Grupa specjalna ma za zadanie wyciągnąć Draco z centrum walki na obrzeża udając jego pojmanie. Pan Malfoy i dwójka ochraniających go aurorów nie biorą udział w walce. Reszta nie wychodzi za swój teren. Bierzemy ludzi żywcem, tylko w wyjątkowych sytuacjach uśmiercamy. Myślę, że to by było na tyle. Wyruszamy za godzinę, odpocznijcie, rozgrzejcie się i przestudiujcie jeszcze raz plan działania.

Zgodnie z planem godzinę później wszyscy znaleźli się na wielkiej polanie otoczonej gęstym lasem. Podobnej do tej, co ostatnio. Wszyscy ustawili się na swoje miejsca i czekali, aż Malfoy zacznie przemawiać. Wyszedł na środek polany spowity w długą czarną szatę, z maską na twarzy, na rękach miał rękawice z czarnej skóry, gdzieniegdzie nieposłuszne włosy wymknęły się i powiewały na wietrze. Wyglądał groźnie, lecz i pociągająco. Przemówił swoim niskim głosem, brzmiał i zachowywał się jak pantera szykująca się do skoku na ofiarę, zwinnie, cicho, dostojnie i przerażająco. Tłum ludzi słuchał jego słów w ciszy, chłonąc każdy wyraz. Na znak Malfoy'a aurorzy ruszyli do ataku. To była szybka rozgrywka, Ministerstwo, które miało trzykrotną przewagę liczebną w ciągu kilku minut pojmało złoczyńców, nie ponosząc przy tym strat w swoich ludziach. Po zakończonej akcji Minister chciał porozmawiać z kapitanami poszczególnych oddziałów i Malfoy'em.

Draco pomimo tego, że nie brał czynnego udziału w pojmaniu czuł się wyczerpany, ważne dla niego teraz było dowiedzieć się, co z Blaise i Granger. Przedzierał się przez tłum w poszukiwaniu kapitana ich grupy, gdy odnalazł Hugh zdziwił się, że obok niego stoi Gryfonka.
  • A ona co tu robi? - zapytał bez uprzedzenia.
  • To nasz mała gwiazda bitwy, uratowała kilka osób, przed śmiertelnym zaklęciem i przy okazji pojmała więcej więźniów niż niejeden auror z długoletnim stażem. Minister jest pod wrażeniem jej umiejętności.
  • Widzisz Malfoy dałam sobie radę. - odparła mu z wielkim uśmiechem na twarzy. Draco był zaskoczony takim obrotem sprawy. Musiał przyznać, że spisała się nieźle, jednak złościł, go fakt, że to ona tego dokonała, a nie on. Oliwą do ognia była jej pewność siebie i to, że siedziała przytulona do Hugh pośród wszystkich. Miał nadzieję, że tylko mu się wydawało, że mają się ku sobie, ale ona publicznie okazywała względy temu aurorowi.
  • Co z Blaisem? - zapytał.
  • Wszystko dobrze, może być lekko poraniony na nodze, bo za późno zareagowałam, ale bitwę przeżył. - Malfoy dopiero teraz zauważył, że ona sama odniosła pewne rany. Jej policzek był rozcięty, bandaż na ręce przesiąknął krwią, a na nogach miała wielkie siniaki i krwiaki. Musiała się tego nabawić podczas ratowania innych. Chciał jej podziękować, ale przyszedł Minister Magii i zaczął klaskać. Brawa te kierowane były w kierunku Draco i Hermiony, wszyscy gratulowali im sukcesu. Zapraszali ich na wieczorną imprezę, ale dziewczyna odmówiła tłumacząc się obowiązkami szkolnymi i przez to już wieczorem cała trójka siedziała w Hogwarcie, gdzie leczyła obrażenia wojenne tzn Blaise i Hermiona byli w jej dormitorium z Luną, gdzie spożywali lekarstwa przygotowane przez panią Pomfrey. Rany Blaisa były powierzchowne w porównaniu do Hermiony, która przez kilka następnych dni chodziła lekko poobijana. Wszystkim mówiła, że potknęła się o miotły podczas nocnego patrolu. Jednak złośliwi twierdzili, że pobiła się z Astorią o Dracona, który unika od jakiegoś czasu Granger. Sam Smok nie miał ochoty siedzieć w jej towarzystwie, poczekał aż ona i Zabini opowiedzieli Lunie o wszystkim i dopiero po tym zobaczył, co u nich, gdy wiedział, że wszystko w porządku, poszedł przejść się po zamku.

Rozmyślał o tym, co się dziś stało. Od dziś on i Blaise posiadają czyste karty w świecie czarodziejów, cieszył się z tego powodu, jednak było mu żal, że nie wziął udziału czynnego w walce, tylko przyglądał się wszystkiemu z boku. Może gdyby też walczył, Granger nie zostałaby najlepsza na polu walki. Podziwiał ją, lecz złościła go jej pewność siebie, wiedział, że nie będzie się tym chwalić publicznie, jednak oboje wiedzieli, że Malfoy poniósł porażkę. Chciał jej wmówić, że jest słabą kobietą, a tymczasem ona okazała się najlepsza, lepsza niż on sam. Urażona męska duma bolała go najbardziej.






Życie to bajka - Część I rozdział 22


Pod pantoflem?

Dziecinny spór między Draco, a Hermioną dalej trwał. Chłopak coraz częściej pokazywał się z Astorią i z nią spędzał swój czas. Podczas jednej z ich wspólnych posiadówek w pokoju wspólnym Slytherinu blondynka narzekała na Gryfonkę.
-Nie rozumiem dlaczego dalej musisz z nią mieszkać, skoro nie jesteście już Prefektami.
- Pewnie dlatego, że za chwilę znowu nimi będziemy.
- A nie wolałbyś być ze mną w Lochach niż z tą szlamą?
- Nie używaj tego słowa w mojej obecności. - rzucił jej zły.
- Nie rozumiem cię, sam go używasz,a jak ktoś inny to zrobi to jesteś zły. Nie lubisz jej, a teraz ją bronisz. Jesteś dwulicowy Draco. - chłopak popatrzał się na nią, wstał i na odchodne rzucił.
- Nie muszę ci się, z tego tłumaczyć Astorio. - miał ochotę zapalić, skierował się w stronę męskiej toalety. Momentami Astoria przypominała mu Pansy, w tych chwilach miał ochotę zrobić coś dziewczynie. Zły usiadł na parapecie, rozkoszował się dymem papierosowym, spojrzał przez okno i zobaczył Hermionę z Hugh. Widok ten nie polepszył jego humoru, wręcz przeciwnie pogorszył.

Gryfonka była pod wrażeniem inteligencji, wiedzy, dojrzałości aurora, imponowała jej też jego dojrzałość. Podczas przyjęcia aurorskiego Hermiona świetnie bawiła się w jego towarzystwie. Poznała kilku ciekawych ludzi, spędziła trochę czasu w towarzystwie Harry'ego i unikała Rona. Weasley też nie zbliżał się do niej i bawił się w towarzystwie jakieś nieznanej dziewczyny. Po imprezie Gryfonka i Thomson wrócili do Hogwartu, poszli do dziewczyny, gdzie dyskutowali o nadchodzącej wojnie. Mężczyzna chwalił jej odwagę i chęć pomaganiu światu. Późną nocą opuścił jej pokój. Następnego dnia Hermionę odwiedził Ethan, dowiedziała się, że Patil go rzuciła. Całe popołudnie spędziła na pocieszaniu przyjaciela i próbie wyciągnięcia go z dołka. Po skończonych lekcjach natknęła się po raz pierwszy na Dracona.
- Za dużo facetów się tu ostatnio kręci, ktoś jeszcze dziś tu przyjdzie? - zagadnął blondyn znad książki, na jego twarzy pojawił się ironiczny uśmieszek. Hermiona zmierzyła go wzrokiem i miała ochotę obedrzeć ze skóry. Bez słowa zniknęła w swoim dormitorium.

Mecz Quidditcha Gryffindor vs Slytherin zbliżał się wielkimi krokami. Draco poświęcał każdą wolną chwilę na trening, co Hermionie było na rękę, bo nie musiała słuchać jego kretyńskich docinek. A sam Malfoy w powietrzu zapomniał o sytuacji z Granger i reszcie swoich kłopotów. W dzień meczu Hermiona życzyła mu, aby spadł z miotły i się połamał. Jej prośba się nie spełniła, na domiar złego Ślizgoni rozgromili Gryfonów 310 do 70. Uczniowie z domu węża świętują swoje zwycięstwo tak głośno, że Hermiona, świeżo przywrócona na stanowisko Prefekta Naczelnego, musi iść do lochów uciszyć całe zbiegowisko. Gdy wkraczała do pokoju wspólnego węży widzi jak Astoria siedzi na kolanach Draco i namiętnie go całuje przy wszystkich. Chłopak zauważa obecność Gryfonki i jest zadowolony z obrotu spraw. Hermiona stara się ukryć smutek, który zaczął malować na jej twarzy.
-Macie w tej chwili iść spać, albo każdy z was dostanie szlaban. - po sali przeszedł pomruk niezadowolenia, gdzieniegdzie było słychać głośniejsze protesty. Dziewczyna nie miała zamiaru się z nimi cackać. - Za niewypełnienie mojej prośby Slytherin traci sto punktów. Albo natychmiast udacie się do swoich dormitoriów, albo stracicie więcej punktów. - Ślizgoni pojęli,że nie żartuje i posłusznie poszli spać, narzekając na dziewczynę.

Hermiona dotarła do pokoi Prefektów pierwsza, usiadła na kanapie w salonie i spoglądała przed siebie. Draco, który zastał ją w tej pozie siedząca po ciemku, trochę się o nią zmartwił.
  • Wszystko w porządku Granger?- zapytał bez podchodzenia do niej.
  • Spadaj Malfoy. - odrzekła cierpko. Chłopak nie był zaskoczony jej zachowaniem, choć miał cichą nadzieję, że może tym razem się do niego przyjaźniej odezwie. Zniknął w swoim pokoju, a ona została sama ze swoimi uczuciami. Czuła się zraniona jego postępowaniem, choć tłumaczyła sobie, że nie ma powodu, aby tak było. Bo de facto tak było, ale czy tak musiało się stać?

Przez kolejne kilka dni był spokój, do czasu kolejnych zajęć z Hugh. Jak zwykle Hermiona świetnie się dogadywała z ich nauczycielem, znała odpowiedź na każde jego pytanie i świetnie sobie radziła z praktyczną częścią zajęć. Draco przez cały czas stał z boku i przyglądał się tej lekcji, czuł się jak piąte koło u wozu. Gdy w końcu Thomson zdał sobie sprawę, że podczas dzisiejszych zajęć Malfoy niczego nie pokazał, zaproponował mu pojedynek. Blondyn chętnie przystał, bo miał ochotę wyżyć się na aurorze. Walczyli bardzo zacięcie przez postępowanie Draco, który atakował bardzo agresywnie. Po skończonym pojedynku, który zakończył się przez skapitulowanie Hugh, Hermiona opieprzyła Malfoy'a za jego postępowanie.
  • Pogięło cię do reszty Malfoy? Mogłeś mu zrobić krzywdę. - krzyczała na niego.
  • Granger guzik mnie obchodzi, co sądzisz na temat naszej walki.
  • Nie możesz się wyżywać na nauczycielu, znajdź sobie inny sposób na rozładowanie emocji. Nie mogę uwierzyć, że Hugh cię jeszcze pochwalił za zawziętość. To nie był duch walki, chciałeś mu tylko dokopać. Co on ci zrobił, że zachowujesz się jak troll względem niego?
  • Daj mi spokój, lepiej idź sobie z nim poflirtować. - zostawił ją na korytarzu bez odpowiedzi.

Tymczasem Blaise Zabini nie potrafił wytrzymać bez swojej ukochanej i postanowił z nią porozmawiać. Złapał ją w bibliotece, ostrożnie podszedł do jej stolika.
  • Cześć mała, mogę się przysiąść? - na dźwięk jego głosu Luna wskazała mu krzesło obok siebie.
  • Cześć.
  • Musimy porozmawiać.
  • Też tak uważam. - odparła radośnie.
  • Wiem, że ostatnio zachowywałem się jak dupek, ale musiałem i zresztą dalej muszę. Pewnie jesteś na mnie zła, rozumie to, ale musisz mi zaufać. Robię to dla nas, chcę oczyścić swoje imię, żeby twój tata mnie polubił, ale potrzebuję czasu.
  • Mówisz serio Blaise?
  • Tak,kochanie. Ale na razie dalej, muszę się trzymać od ciebie z daleka,to dla twojego dobra. Po prostu mi zaufaj i wierz Hermionie.
  • Czy Hermiona jest w to zamieszana? - w tym momencie Blaise poczuł, że powiedział za dużo.
  • Kochanie poprosiłem ją, żeby miała na ciebie oko, gdy mnie nie będzie przy tobie. Potrzebna ci przyjaciółka w takiej sytuacji. Kocham cię.
  • Dobrze. Powiedzmy, że ci wierzę i zrobię tak jak chcesz. Ale mogę teraz ja coś powiedzieć kochanie? - Diabeł odetchnął z ulgą.
  • Mów.
  • Dlaczego pozwoliłeś Draco zadawać się z tą Astorią i traktować w ten sposób Hermionę? Myślałam, że ustaliliśmy, że mają żyć w zgodzie Zabini. Ale wystarczy ci powierzyć takie zadanie i wszystkie nasze ustalenia szlag trafił. Jak mi się z tego wytłumaczysz? - na widok złej panny Lovegood Blaise stracił pewność siebie i nie wiedział, co odpowiedzieć.
  • E, no bo, ten, tego tak wyszło.
  • Tak wyszło? Musisz to odkręcić, bo jak nie to pożałujesz.
  • Ale kochanie, gdy tylko wspominam o tym, to Draco chce mnie zabić.
  • Nie przesadzaj Blaise. Dopuściłeś do tej sytuacji to teraz ją napraw od strony Draco, a ja od strony Hermiony. Tak, żeby się do siebie chociaż normalnie odzywali i pozbądź się Astorii irytuje mnie. Jeśli mam być twoją dziewczyną i muszę spędzać czas z Draco, to przynajmniej chce, aby jego dziewczyna było porządna, a nie takie coś jak Pansy lub Astoria. A teraz zmykaj, bo muszę się uczyć. - chłopak już zapomniał jak Luna potrafi, go po kątach rozstawić, jednak posłusznie spełnił jej prośbę, pocałował ją w policzek i oddalił się do swoich oślizgłych lochów.



Życie to bajka - Część I rozdział 21


Spory i nieporozumienia.

Styczeń powoli się kończył i wypierał go miesiąc zakochanych luty. W zamku dało się wyczuć atmosferę tego święta, z tej okazji McGonagall postanowiła zorganizować miłosną pocztę. Na barki Hermiony i Draco spadł obowiązek wystrojenia Wielkiej Sali przeddzień tej imprezy. Prefekci zachowywali się tak jak chciała dyrektorka, lecz dystans jaki ich dzielił mogli zobaczyć już postronni obserwatorzy.

Hermiona jak zwykle była punktualna i stawiła się w Wielkiej Sali o umówionej godzinie,niestety Malfoy się jeszcze nie pojawił. Dziewczyna cierpliwie na niego czekała, jednak gdy ten się nie zjawiał od godziny, poszła go poszukać. W pierwszym odruchu spojrzała na błonia przez okno, nie zdziwił ją fakt, że tleniona fretka wciąż była na treningu. Swoje kroki skierowała w kierunku boiska do Quidditcha, zła wpadła do szatni Slytherinu, gdzie zastała tylko Dracona. Chłopak przechadzał się półnagi po pomieszczeniu, był szczerze zdziwiony pojawieniem się dziewczyny.
- Malfoy przesadzasz. Olewasz mnie i obowiązki prefekta, tak nie można. - wysyczała zła brunetka.
- Sama traktujesz mnie jak powietrze, nie odzywasz się do mnie. Robię to, co ty, mam do tego prawo. - odpowiada jej zły chłopak.
- Daj sobie siana Malfoy. Lepiej zacznij traktować serio swoje obowiązki.
- Najpierw bezpodstawnie nazywasz mnie zdrajcą, a teraz chcesz mi rozkazywać, co powinienem robić. Nie uważasz, że powinnaś mnie w końcu przeprosić? - zapytał.
- Za to ty zachowujesz się jak dupek. Najpierw wykorzystujesz mnie po balu, a teraz się ślinisz z Astorią, która będzie następna?
- Wcale nie jesteś lepsza. Zapomniałaś już, że lecisz na naszego nauczyciela pani Prefekt. - odparł z satysfakcją. Jego słowa zadziałały tak jak chciał, zranił dziewczynę. Na jej twarzy malował się smutek przeplatany złością.
- Przynajmniej Hugh jest prawdziwym mężczyzną. - odpowiada mu nie do końca zgodnie z prawdą. Draco nie spodziewał się tego, że Hermiona zareaguje w ten sposób, jej słowa rozwścieczyły go. Szybkim ruchem zgarnął swoją szatę i wyszedł z szatni.
Hermiona poszła jego śladem i też wróciła do zamku, niestety nie zastała go w Wielkiej Sali i sama musiała wszystko przygotować na Walentynki. Tymczasem Draco był w pokoju wspólnym Slytherinu, gdzie zaprosił Astorię do Hogsmeade. Nie planował tego wcześniej, ale słowa Gryfonki dotknęły go do żywego i miał nadzieję, że w ten sposób zrobi jej na złość. W męskim dormitorium natknął się na Blaisa i opowiedział mu całe zdarzenie z szatni.
- Granger jest do bani. - zakończył swój wywód.
- Sam tego chciałeś. - odpowiedział Zabini.
- Wcale tego nie chciałem. To ona wszystko zaczęła. - bronił się.
- W takim razie oboje zachowujecie się jak dzieci. Lepiej idź jej pomóc, jeśli nie chcesz być trafiony jakąś klątwą. - Blondyn pokręcił głową i posłuchał kumpla.
Gdy dotarł do celu, wszystko było gotowe, zobaczył tylko dziewczynę opuszczającą salę. Nie spojrzała na niego, nic nie powiedziała, po prostu zniknęła za drzwiami. W walentynki Draco dalej robił wszystko, co mógł, by dopiec Hermionie, na koniec dnia, gdy powrócił wraz z Astorią z Hogsmeade zaprosił ją do siebie, tak by widziała to Hermiona. Gdy zamykał drzwi swojego pokoju spoglądał w oczy Gryfonki z nieukrywaną satysfakcją. Skoro go odrzuciła niech cierpi i wie, że nie będzie po niej płakał.

Kolejna lekcja z Hugh pokazała zaostrzenie konfliktu na linii Hermiona-Draco. Ćwiczyli uroki, jednak robili to tak zawzięcie, że ich nauczyciel musiał to przerwać, bo bał się, że ta dwójka zrobi sobie krzywdę. Na zakończenie spotkania Hermiona zwraca się do Aurora.
- Chętnie pójdę z tobą na tę aurorską imprezę. Będę mogła się zobaczyć z Harrym i Ronem.
- To świetnie.- brunet uśmiechnął się i zbliżył do dziewczyny. - Mogę mieć jeszcze jedno pytanie?
- Pewnie.
- Czy ty i Weasley jesteście razem, bo jeśli tak to nie chcę koledze odbijać dziewczyny. - Hermiona zaśmiała się sztucznie, na wieść, że Ron wmawia swoim współpracownikom, że dalej są razem.
- To sprawa zamknięta. Ale jak widać mam słabość do Aurorów.
W tej chwili to Draco miał poczuć się zraniony i tak też się stało. Pożegnali się z Thomsonem i wrócili na swoje kwatery. Ślizgon nie mógł się powstrzymać od skomentowania wcześniejszej sytuacji i jadowitym tonem odezwał się:
- Oceniasz mnie po Astorii, a sama romansujesz z Weasleyem, Thomsonem, Showem i Merlin wie kim. Widzę, że byłem jednym z wielu. - Hermiona nic mu nie odpowiedziała.

Z biegiem dni ich konflikt nabierał ostrości. Po raz kolejny pokłócili się na eliksirach, pracowali razem w parze, lecz każdy chciał rządzić i nie potrafili się dogadać. Za swoje zachowanie dostali szlaban, gdy ta wieść dotarła do dyrektorki, zastali ukarani przez odebranie im tytułów Prefektów Naczelnych. Hermiona jest zrozpaczona tą utratą , za wszystko wini Malfoya.
- Gdybym się do ciebie przyjaźnie nie odezwała na początku roku, nic takiego, by nie miało miejsca. To twoja wina, że McGonagall odebrała mi posadę Prefekta.
- Medal ma dwie strony, lepiej poszukaj w tej sytuacji też swojej winy.
- Oh, Malfoy daje mi rady. Wybacz, ale osoba, która zalicza wszystkie dziewczyny po drodze nie ma u mnie autorytetu. - odrzekła złośliwie. Draco powoli miał jej dość.
- Wiesz, co? Nie chodzę do łóżka z pierwszą lepszą, tylko z kimś na kim choć w małym stopniu mi zależy. - obrzucił ją smutnym spojrzeniem i skierował się w stronę swojej sypialni. Hermiona była zdziwiona jego słowami, lecz szybko się pozbierała.
- Ciekawe z Pansy sypiałeś, pomimo tego, że jej nie lubisz.
- Zrobiłem to na potrzeby misji, aby się do niej zbliżyć. A teraz wybacz, ale muszę się wyspać przed byciem zdrajcą.

Następnego ranka zniknął na kilkanaście godzin. Wrócił w środku nocy, znowu mocno poobijany, lecz jeszcze nigdy nie był w tak złym stanie. Zrobił dużo hałasu, który zbudził Hermionę. Dziewczyna sprawdziła, co się dzieje, zaniepokoiła się jego stanem, pomogła mu dostać się do łóżka i chciała go opatrzyć. Chłopak odmówił jej, wyrzucił ją z pokoju jednym machnięciem różdżki, drugim zablokował pokój i zasnął osłabiony. Nad ranem Hermiona przełamała barierę w pokoju Draco i zmusiła go do przyjęcia minimalnej pomocy, sprowadziła do jego pokoju panią Pomfrey. Pod wieczór chłopak czuje się lepiej, odwiedziła go Astoria, która troskliwie się nim zajęła. Hermiona źle zareagowała na tę sytuację, bo gdy ona próbowała go dotknąć,to potraktował ją zaklęciem. Zaczyna się zastanawiać, co oni ze sobą robią i nie potrafi pojąć, dlaczego zachowują się jak para rozkapryszonych dzieciaków. Była również ciekawa, co znowu robił, że był w takim stanie, wszystko miało wyjaśnić się na zebraniu Aurorów.

W Ministerstwie Magii spotkali się wszyscy Aurorzy, Blaise, Draco i Hermiona. Spotkanie przebiegło w spokoju. Malfoy pokrótce opisał kolejny bunt po stronie zła, zdradził też, że podejrzewają go o sprzedawanie informacji Ministerstwu i został poddany próbie, co tłumaczy jego obecny stan. Wyraził nadzieję, że za niedługo to wszystko się skończy. Gdy blondyn skończył mówić, na sali zapanował gwar. Hugh podszedł do niego i zaczął mu gratulować.
- Dobra robota, musisz zacząć pić eliksiry wzmacniające i uodparniające na ból, bo z wyprawy na wyprawę wyglądasz gorzej.
- Słuchaj Hugh, może Hermiona leci na takie pochwały, ale mnie nie musisz pouczać w oczywistych sprawach. Zajmij się sobą. - zaskoczony brunet zostawił go w spokoju, postanowił, że nie wyciągnie względem niego żadnych konsekwencji i zrzucił jego zachowanie na wyczerpanie misją. Ich rozmowie przysłuchiwali się Blaise i Gryfonka, do których dołączył później Smok.
- Uważam Malfoy, że nie wolno zwracać się w taki sposób do nauczyciela. - pouczyła go.
- Granger z nauczycielem to nie można sypiać, więc daj mi spokój. - Hermiona stała na środku sali i nic mu nie odpowiedziała, nie będzie go wyprowadzać z błędu. Po chwili zabrał głos Blaise, który stał jak na razie z boku i się przyglądał.
-Nie możecie się pogodzić, tak dobrze wam szło dogadywanie się. - oboje spojrzeli się na niego krytycznie i jednocześnie odpowiedzieli
- Nie.