Mówią, że po śmierci człowiek nic
nie czuje, przestaje oddychać, myśleć, kontaktować. Podobno
przenosi się w inne miejsce, gdzie zazna spokoju lub nie. Nazywają
to piekłem i niebem, lecz czym one są? Nie wiem, według definicji
niebem nazwiemy miejsce, gdzie będziemy szczęśliwi zawsze, a
piekło przyniesie nam cierpienie wieczne. Moje niebo było na ziemi
z nią, bez niej to piekło.
Skąd ta pewność, że po śmierci
jeszcze w jakikolwiek sposób istniejemy, bez tlenu człowiek umiera,
a umarlak nie ma do niego dostępu jak i ja. Mój tlen stał się
trupem, zlepkiem tkanek, które nie funkcjonują, wiotką postacią,
którą włoży się do drewnianego pudełka i umieści w ziemi,
stanie się pożywieniem dla robaków i innych stworzeń żyjących
pod ziemią.
Tak moja ukochana mnie zostawiła,
jestem teraz sam jak palec na tym świecie. Jestem zły na nią, za
to co mi zrobiła. Wściekły, że nie walczyła do końca, że nie
chciała tu zostać tylko wybrała tę pieprzoną drogę w kierunku
światła. Pamiętam jej śmierć szczegółowo, nawiedza mnie ten
obraz co noc.
Zginęła podczas bitwy o Hogwart,
staliśmy po przeciwnej stronie barykady. Zabił ją mój ojciec. Tak
pozbawił mnie jedynej rzeczy, którą kochałem. Pomimo mojego
młodego wieku poznałem smak miłości nieważne, że była to
miłość zakazana, po wojnie miałem nadzieję, że będzie czymś
normalnym i dostępnym dla mnie. Jednak myliłem się, pozostała
dalej zakazana i zarazem niedostępna, bo jej już nie ma. Leżała w
kałuży swojej krwi, nie mogła się ruszać, wiedziałem, że jest
poważnie ranna, chciałem zabrać ją z pola walki w bezpieczne
miejsce, uzdrowić , ale ona tylko chciała mnie zobaczyć. Gdy przy
niej uklęknąłem, uśmiechnęła się i szepnęła:
-Żyj za nas oboje.- Nie odpowiedziałem
nic tylko ją pocałowałem, czułem jak umiera, jak jej ciepłe usta
stają się zimne i obojętne na mój dotyk, czułem jak ona ode mnie
odchodzi, czułem się samotny choć trzymałem ją w ramionach.
Czułem, że umieram razem z nią.
Tamtego dnia umarła ona i umarłem ja.
Ją pochowali, ja muszę dalej żyć. Ona jest w niebie, a ja w
piekle. Ona musi być szczęśliwa, a ja muszę pokutować swój
żywot, by móc ją kiedyś znów ujrzeć.
Ona nazywała się Hermiona Granger, a
ja z jej śmiercią utraciłem swoje imię. Stałem się nikim i jak
nikt żyję. Żyję tylko po to by umrzeć i zobaczyć ją ponownie.
Mam nadzieję, że wtedy odzyskam swoje imię i spocznie ono obok jej
nazwiska na cmentarzu, dopiero jak umrę Hermionie będzie ze
śmiercią do twarzy, bo oboje będziemy martwi.
D.M.
To samo co przy Zranionym Sercu...
OdpowiedzUsuństrugi łez... Jak ty to robisz. Pozazdrościć talentu :)
//
Oliwkowaa.