13 maja 2012

Ze śmiercią jej do twarzy


Mówią, że po śmierci człowiek nic nie czuje, przestaje oddychać, myśleć, kontaktować. Podobno przenosi się w inne miejsce, gdzie zazna spokoju lub nie. Nazywają to piekłem i niebem, lecz czym one są? Nie wiem, według definicji niebem nazwiemy miejsce, gdzie będziemy szczęśliwi zawsze, a piekło przyniesie nam cierpienie wieczne. Moje niebo było na ziemi z nią, bez niej to piekło.
Skąd ta pewność, że po śmierci jeszcze w jakikolwiek sposób istniejemy, bez tlenu człowiek umiera, a umarlak nie ma do niego dostępu jak i ja. Mój tlen stał się trupem, zlepkiem tkanek, które nie funkcjonują, wiotką postacią, którą włoży się do drewnianego pudełka i umieści w ziemi, stanie się pożywieniem dla robaków i innych stworzeń żyjących pod ziemią.
Tak moja ukochana mnie zostawiła, jestem teraz sam jak palec na tym świecie. Jestem zły na nią, za to co mi zrobiła. Wściekły, że nie walczyła do końca, że nie chciała tu zostać tylko wybrała tę pieprzoną drogę w kierunku światła. Pamiętam jej śmierć szczegółowo, nawiedza mnie ten obraz co noc.
Zginęła podczas bitwy o Hogwart, staliśmy po przeciwnej stronie barykady. Zabił ją mój ojciec. Tak pozbawił mnie jedynej rzeczy, którą kochałem. Pomimo mojego młodego wieku poznałem smak miłości nieważne, że była to miłość zakazana, po wojnie miałem nadzieję, że będzie czymś normalnym i dostępnym dla mnie. Jednak myliłem się, pozostała dalej zakazana i zarazem niedostępna, bo jej już nie ma. Leżała w kałuży swojej krwi, nie mogła się ruszać, wiedziałem, że jest poważnie ranna, chciałem zabrać ją z pola walki w bezpieczne miejsce, uzdrowić , ale ona tylko chciała mnie zobaczyć. Gdy przy niej uklęknąłem, uśmiechnęła się i szepnęła:
-Żyj za nas oboje.- Nie odpowiedziałem nic tylko ją pocałowałem, czułem jak umiera, jak jej ciepłe usta stają się zimne i obojętne na mój dotyk, czułem jak ona ode mnie odchodzi, czułem się samotny choć trzymałem ją w ramionach. Czułem, że umieram razem z nią.
Tamtego dnia umarła ona i umarłem ja. Ją pochowali, ja muszę dalej żyć. Ona jest w niebie, a ja w piekle. Ona musi być szczęśliwa, a ja muszę pokutować swój żywot, by móc ją kiedyś znów ujrzeć.
Ona nazywała się Hermiona Granger, a ja z jej śmiercią utraciłem swoje imię. Stałem się nikim i jak nikt żyję. Żyję tylko po to by umrzeć i zobaczyć ją ponownie. Mam nadzieję, że wtedy odzyskam swoje imię i spocznie ono obok jej nazwiska na cmentarzu, dopiero jak umrę Hermionie będzie ze śmiercią do twarzy, bo oboje będziemy martwi.
D.M.

1 komentarz:

  1. To samo co przy Zranionym Sercu...
    strugi łez... Jak ty to robisz. Pozazdrościć talentu :)

    //

    Oliwkowaa.

    OdpowiedzUsuń