Tkwię w tym małżeństwie już rok.
Od ponad roku próbuje uszczęśliwić mojego męża i społeczeństwo,
płacę za to z pozoru niewielką cenę- unieszczęśliwiłam samą
siebie i może Jego, ale nie jestem pewna. Nie rozmawiamy ze
sobą, nie patrzymy na siebie, udajemy, że druga osoba nie istnieje.
Nie byłabym sobą jeśli nie wybrałabym szczęścia ogółu ponad
swoje, ale czy nie powinnam wybrać wtedy inaczej? Może Jego
szczęście i moje powinno być ponad wszystkim, sama nie wiem.
Nazywam się Hermiona Weasley i tęsknię
za Nim.
Dziś wiem, że moje małżeństwo to
porażka, a Ron jest rozczarowany mną. Nie posiadamy dzieci, choć
mój mąż bardzo tego chce, pracuję dalej mimo jego sprzeciwu. Nie
chcę być kurą domową z gromadką dzieci. Tylko moje biuro pozwala
mi zachować równowagę w moim życiu, tylko w nim jestem sobą,
tylko ono przypomina mi, że On był prawdziwy, że kiedyś i
ja byłam przez chwilę szczęśliwa.
Nazywam się Hermiona Weasley i staram
się nie myśleć o Nim.
Dziś znowu jest najgorszy dzień w
miesiącu, znowu staramy się z moim mężem o dziecko. Wiem, że te
starania będą bezskuteczne, dalej nie będziemy mieć wspólnego
potomka. Pewnie pomyślicie, że jestem wyrodna żoną, bo łykam w
tajemnicy przed mężem eliksir antykoncepcyjny. Ale ja robię to dla
nas obojga. Nie możemy mieć dzieci w momencie, gdy go nie kocham.
Dzieci zasługują na kochających się rodziców, mam nadzieję, że
za jakiś czas pokocham lub chociaż polubię go i wtedy będę
gotowa wydać na świat kolejne pokolenie rudych Weasley'ów.
Nazywam się Hermiona Weasley i mam
tajemnicę przez swoim mężem.
Stało się kochaliśmy się, a ja
zamiast myśleć o Ronie ponownie myślałam o Nim. Mimowolnie
wpuszczam Go podczas zbliżeń z mężem do swojej głowy,
wyobrażając sobie jakby to było gdyby to On nim był.
Właśnie jakby to było być z mężczyzną o blond włosach, a nie
rudych?
Nazywam się Hermiona Weasley i chyba
dokonałam złych wyborów.
Znowu sobota i kolejny nudny bal tym
razem na cześć Rona i Harry'ego. Stoję w kącie i popijam wino
wraz z Ginny, żartujemy z naszych mężów, którzy podlizują się
Ministrowi Magii. Podczas tańca z
Ronem w tłumie dostrzegam blond czuprynę, poznałabym ją wszędzie,
serce zabiło mi mocniej, nie byłam przygotowana, żeby zobaczyć
się z Nim poza murami
Ministerstwa Magii. Żyłam nadzieją, że nigdzie się na Niego
nie natknę, głupia byłam prawda? Człowiek z Jego
pozycją pewnie ma bujne życie towarzyskie i nie siedzi zamknięty w
domu cały czas tylko bryluje w towarzystwie.
Nazywam
się Hermiona Weasley i boję się spotkania z Nim.
Chciałabym
zniknąć z tego przyjęcia, ale Ron musi się pochwalić przed
reszta świata swoimi osiągnięciami i żoną. Niech by szlag trafił
jego kompleks niższości. Jestem zmuszona do sztucznej rozmowy z
żoną Ministra. W tłumie staram się wyszukać Go,
przemyka mi przed oczami, rozmawia z różnymi osobistościami, jest
częstym gościem baru, zatańczył kilka razy, a ja? Ja nie mogę
patrzeć na Niego. Ponownie
wiruję na parkiecie w objęciach męża, On
otacza ramieniem talię jakieś kobiety, a ja nie mogę patrzeć na
to. Zła idę do baru po coś mocniejszego, piję jedną, drugą
szklankę podczas konsumpcji trzeciej zdaje sobie sprawę, że On
siedzi po drugiej stronie lady i mnie uważnie obserwuje. Nie jest to
ukradkowe spojrzenie jak dotychczas, patrzy na mnie w taki sam sposób
jak podczas naszego pierwszego razu. Odważyłam się i tez na niego
spojrzałam, walczymy ze sobą, aż ktoś pierwszy spuści wzrok,
jednak nikt tego nie robi. Od jego wzroku robi mi się gorąco.
Cholera nazywam się
Hermiona Weasley i zaczynam rozumieć swoje błędy.
Po raz pierwszy od
dłuższego czasu nie uciekła wzrokiem. Jestem pod wrażeniem tej
zmiany, tylko nie wiem, co to znaczy. Czy może w końcu się do
mnie odezwie, czy też to tylko chwilowy stan. Merlinie brakuje mi
jej. Nauczyłem się żyć bez niej, odżyłem po porzuceniu, ale
wciąż jakaś cząstka mnie chce dzielić z nią chwile. Czyżby
Granger płakała? Może to za dużo powiedziane, ale po jej policzku
toczą się małe łzy i wpadają do szklanki z jej trunkiem. Smutny
widok, na otuchę wznoszę niemy toast za nią i lekko się
uśmiecham. Hermiona patrzy się na mnie zdziwiona i ucieka od baru,
widzę jak zmierza w stronę drzwi. Biegnę za nią.
Nazywam się Draco
Malfoy i wciąż mam nadzieję.
O
Merlinie On za mną
biegnie, nie chcę tego,tak nie może być! Przeklęta suknia i
szpilki uniemożliwiają mi szybki bieg, zatrzymuje się i daje się
dogonić.
Nazywam się
Hermiona Weasley i czekam na jego ruch.
Zatrzymała się i
stoi, nie wierzę. Podbiegam do niej i staję za nią wdycham jej
perfumy, tak dawno tego nie robiłem. Mam ochotę ją dotknąć lecz
nie mogę, coś mnie blokuje. Blokuje mnie świadomość, że ona już
nie należy do mnie, że mnie zostawiła, że jest z tym dupkiem.
Odsuwam się od niej i patrzę na jej sylwetkę. Oboje czekamy, aż
jedno z nas wykona pierwszy ruch, lecz wiem, że to nie nastąpi,
albo ja go wykonam, albo mogę o niej znowu zapomnieć. Delikatnie
biorę ją za rękę i ciągnę w kierunku pustego pokoju, Hermiona
nie stawia oporu, daje się prowadzić. Szybko teleportuje nas do
mojej posiadłości, gdzie będziemy mogli spokojnie porozmawiać.
Unika mojego
wzroku, oddala się i udaje, że podziwia dom, nigdy tu nie była,
nie chciała tu przyjść. Mówiła, że nasz romans nie może wyjść
poza cztery ściany jej biura. Teraz stoi tu w sukni balowej z
rozmazanym makijażem, a po jej twarzy spływają łzy. Podchodzę do
niej i obejmuję, ona się broni, krzyczy, że nie może, że ma
męża, ucieka znowu. Już ma zniknąć z mojego domu i życia, lecz
zatrzymuję ją własnym krzykiem:
-Kocham Cię do
cholery Granger, kiedy to pojmiesz!
Staje w miejscu i
patrzy na mnie tymi swoimi brązowymi oczami.
Nazywam się Draco
Malfoy i walczę o Hermionę Granger.
Tak! Brawo Draco!
OdpowiedzUsuńŻal mi Hermiony, że oszukuje siebie i Rona. I żal mi Rona, powinien poznać prawdę.