27 sierpnia 2012

VI

Część VI



Świat cierpi na brak mężczyzn,
szczególnie tych,
którzy są cokolwiek warci
Jane Austen

          - Skończyłem podpisywać papiery z Hermioną, więc myślę, że jesteśmy wolni. Co ty na to Hermiono dołączysz do nas?- zagadną Blaise.

          Kobieta spojrzała się na nich jak na wariatów. Nigdy nie przypuszczałaby, że dwójka byłych Ślizgonów będzie próbowała, wyciągnąć ją na drinka. Ciągle była zła na Rona i miała nadzieje, że tym wyjściem zrobi mu na złość, więc się zgodziła.

          - Pewnie, gdzie idziemy? - odpowiedziała ze sztuczna radością.

          Blaise i Draco spojrzeli się po sobie zdziwieni. Zabini wstał i zaoferował swoje ramię Hermionie,.Przyjęła i ruszyli w stronę drzwi, za nimi poczłapał zdumiony Dracon.

          - Zobaczysz na miejscu. - odrzekł tajemniczo pan dyrektor.

***

          Po dwudziestu minutach cała trójka siedziała w ekskluzywnym klubie w centrum Londynu popijając wytrawne Martini.

          - Granger nigdy nie przypuszczałem, że będziemy razem pić. - zagadnął Smok

          - Z tego co pamiętam, zawsze miałeś problemy z myśleniem Malfoy. - odpowiedziała na zaczepkę.

          Blondynowi mina trochę zrzedła, gdy przekonał się, że była Gryfonka ma cięty język. Całej sytuacji przyglądał się Blaise, który widział w ich zachowaniu swoje sprzeczki z rudą Weasleyówną.

          - Moje drogie gołąbeczki jako wasz szef i wyższy autorytet zabraniam wam mówić do siebie po nazwisku. Pracujemy razem, więc nasze relacje powinny być poprawne. Koniec z Granger i Malfoy. Hermiono, to jest Draco, Draco, to jest Hermiona. - spojrzeli się na niego jak na wariata, nie wiedząc co zrobić. - No już przywitać się i napić za nowy początek znajomości.

          - Zabini, nie wypiłeś za dużo? - spytała się podejrzliwie Hermiona.

          - Jaki Zabini? Blaise jestem, dla przyjaciół Diabeł. Możesz mi mówić jeszcze Szefie.

          - Nie żartujesz.

          - Nie.

          - Matko do czego doszło. Siedzę z wami w barze i poznaję wasze imiona.

          - Zawsze je znałaś. - poprawił ją Draco.

          - Ale nigdy nie musiałam ich używać.

          - Widzisz, właśnie dziś doświadczyłaś czegoś nowego. Ciesz się Hermiono, że poznałaś Draco i Blaise'a. - zażartował Malfoy.

          - Przez tę nowa znajomość muszę się napić.

          - Barman jeszcze jeden drink dla tej pani. - zawołał Smok.

          Resztę wieczoru i nocy spędzili na piciu coraz to mocniejszych i nowych alkoholi.

***

          Skacowana Hermiona obudziła się w nieswoim łóżku. Przerażona stwierdziła, że ma na sobie męską koszulę i jest w obcym pokoju. Starała sobie przypomnieć zdarzenia z wczorajszego wieczoru, lecz nic, oprócz tego, że piła z dwoma Ślizgonami, nie przychodziło jej do głowy. Omiotła pokój wzrokiem w poszukiwaniu swoich ciuchów i różdżki. Znalazła je ładnie poskładane na krześle w rogu pokoju, różdżka była obok niej na stoliku nocnym.

          Pośpiesznie ubrała się i chciała po cichu wymknąć się z nieznanego mieszkania. Gdy otworzyła drzwi, wpadła na pewnego mężczyznę. Gdy zobaczyła, kto to jest jej oczy wyglądały jak dwa galeony.

          - Czy my, czy my... - zaczęła dukać - ze sobą spaliśmy? - zakończyła przerażona.

          - Chodź na śniadanie, tam ci wszystko opowiem. - odrzekł łagodnie.

          No pięknie, nie dość, że nie pamiętam, co wczoraj robiłam to jeszcze muszę z nim jeść śniadanie. Choć, jeśli zrobiłam to z nim to szkoda, że tego nie pamiętam. Facet ma boskie ciało, nawet jak jest ubrany. Stop, o czym ty myślisz Hermiono, to były Ślizgon, jeszcze do wczoraj go nie cierpiałaś, a teraz ubolewasz nad brakiem wspomnień erotycznych z nim. Opamiętaj się masz chłopaka, który pewnie czeka na ciebie w domu i szaleje z rozpaczy. Taa na pewno zrobi mi awanturę o zniknięcie.

          - Hermiono?- wołał ją mężczyzna po raz kolejny. - Jesteś tu?

          Spojrzała się na niego, jakby spadł z miotły i po chwili dotarło do niej, że coś mówi.

          - Przepraszam zamyśliłam się. Mówiłeś coś?

          - Tak pytałem się jaką kawę pijesz.

          Dotarło do niej, że są już w kuchni, a on postawił przed nią talerz z kanapkami.

          - Czarną z mlekiem. - odpowiedziała.

          - Taką jak ja, proszę. - powiedział i postawił przed nią kubek z parującym napojem.

          - Powiesz mi, co się wczoraj stało? - zapytała się mężczyzny.

          - Piliśmy w trójkę, no i mój ukochany przyjaciel zostawił nas samych. Piliśmy dalej, jednak masz słabszą głowę niż ja i się spiłaś, łagodnie mówiąc. Nie potrafiłem wyciągnąć od ciebie informacji, gdzie mieszkasz, więc zabrałem cię tu i położyłem cię spać.

          - O..- odparła zdziwiona. - Czyli my nic ze sobą?

          - Nie. Nie wykorzystuje kobiet w takim stanie. Poza tym oboje jesteśmy w związkach.

          - Tak? - zapytała.

          - Tak, nawet ktoś taki jak ja może się z kimś spotykać.

          - Przepraszam, nie to miałam na myśli.

          - Wybaczone. Chcesz jeszcze kawy?

          - Nie dziękuję będę się zbierać. Wiesz praca, narzeczony i te sprawy.

          - Rozumiem.

          - Dzięki za przenocowanie i śniadanie. Mam nadzieje, że nie musiałeś przeze mnie spać na kanapie.

          - Nie zauważyłaś, że mój dom jest dość duży i pomieści kilka sypialni.

          - Fakt.

          - Do zobaczenia w pracy Granger.

          - Do zobaczenia Malfoy.

          Zamknął za nią drzwi, a ona teleportowała się z jego ogrodu do swojego mieszkania.

***

          Gdy wróciła do swojego domu czekała na nią awantura z Ronem.

          - Mogę wiedzieć, gdzie byłaś całą noc? - zapytał zły.

          - Ze znajomymi. - odparła spokojnie.

          - Jakimi?

          - Nie ważne Ron. Śpieszę się do pracy porozmawiamy później. - zbyła go i zniknęła w łazience, gdzie doprowadziła się do porządku.

          Odetchnęła z ulgą. Spędziła noc u Malfoy'a, lecz nic się nie stało pomiędzy nimi. Na szczęście. Teraz tylko będzie musiała przekonać Rona, że do niczego pomiędzy nimi nie doszło lub mu nie powie, z kim była. Wiedziała tylko jedno, że przyjecie pracy w Ognistych Smokach zburzy jej dotychczasowe życie.

***

Ślepota przychodzi z czasem,
z głupotą trzeba się urodzić.
Autor nieznany


          Dzień Hermiony w szpitalu był bardzo udany, zważywszy na fakt, iż zmagała się ze skutkami wczorajszego picia alkoholu w towarzystwie Malfoya i Zabiniego. Gdy wróciła późnym popołudniem do domu była zmęczona tak, że nóg nie czuła. Przeklinała się w duchu, że rano nie zabrała z mieszkania eliksiru na kaca. Przez co przez cały dzień bolała ją głowa, nic nie mogła zjeść i pochłaniała litry wody. Dopiero wieczorem poczuła się normalnie i z apetytem rzuciła się na jedzenie przegotowane przez Ginny.

          - Gdzie ty się wczoraj podziewałaś? - dopytywała się Weasleyówna.

          - Poszłam opić mój nowy kontrakt z naszym szefem i kolegą. - odparła cicho brunetka.

          Ruda stanęła jak wryta i opuściła trzymany talerz na podłogę.

          - Coś ty najlepszego zrobiła! - pisnęła.

          - Nic, po prostu wypiłam parę drinków i tyle.

          - A, gdzie zniknęłaś na całą noc? Chyba nie powiesz mi, że tylko piłaś. Nie z twoją głową. Zrobili ci coś Zabini z kolegą.

          - Nie, Blaise opuścił nas. A mnie spitą do granic możliwości położył grzecznie do łóżka Draco.

          - Blasie? Mmówisz do tego patafiana po imieniu? - zdziwiła się Ginny.

          - Tak, rozkaz służbowy.

          - Aha. To dziwne, mnie też chciał w to wrobić. Wyobrażasz mówić do Malfoya po imieniu, parodia.

          Hermiona otworzyła usta, aby odpowiedzieć, ale w tym momencie dotarło do Gin, co wcześniej mówiła jej przyjaciółka.

          - Nocowałaś u Malfoya! Jja mu pokarzę, zwalę go z miotły. Jak mogłaś się dać zaciągnąć do jaskimi smoka. Uwiódł cię?

          - Tak się spiłam, że się mną zaopiekował i dał mi osobną sypialnie. Uraczył poranną kawą i wypuścił. Do niczego nie doszło. Nawet był miły.

          - Uważaj na nich, to zdradzieckie mendy.

          - Dobra Gin, wiem, że nie lubisz Zabiniego i Malfoya, ale musisz wyluzować. Pracujesz z nimi, prędzej, czy później ta złość na nich popsuje twoją karierę. Nie musisz ich od razu kochać. Po prostu ich nie obrażaj na każdym kroku i będzie dobrze.

          - Malfoya jakoś ścierpię, ale tego zarozumialca Zabiniego nigdy nie polubię. Nigdy. - powiedziała

***

          Hermiona siedziała w kuchni i czytała dzisiejszego Proroka Codziennego. Jeden z mniejszych artykułów był poświęcony jej Ronowi, który odniósł kolejny sukces podczas niebezpiecznej akcji. Nie przejęła się tym specjalnie, ponieważ od dawna nie dyskutowała z nim o jego pracy. Weasley nie chciał o tym mówić, ona na siłę nie wypytała. Zaczęli się oddalać przez to, lecz żadne z nich nie próbowało tego naprawić.

          Ze zgodnej pary stali się obcymi ludźmi, którzy przed innymi udawali, że wszystko jest w porządku. Hermiona miała dość tej sytuacji, lecz nie wiedziała, co z nią zrobić. Chciała, to naprawić, lecz Ron jej to utrudniał. Przestała się starać i była z nim z przyzwyczajenia lub na pokaz, jak czasem nazywała, to sarkastycznie w myślach.

          Chciała, aby coś się między nimi zmieniło, nie ważne czy na lepsze czy na gorsze. Wszystko jest lepsze od bezczynności i obojętności. Nawet Malfoy okazał jej więcej zainteresowania podczas ich krępującego śniadania niż Ron.

          Podjęła decyzję albo naprawią swój związek albo żegna się z Ronem i zaczyna nowe życie. Przekalkulowała w myślach, ile może potrzebować pieniędzy na nowe lokum. Z radością stwierdziła, że jeśli będzie odkładać wypłatę od Zabiniego, to będzie mogła żyć na własny rachunek. Musi się ubezpieczyć na wypadek, jeśli będzie musiała się wyprowadzić z ich mieszkania. Ronald na pewno, by nie opuścił ich domu.

          Hermiona Granger chciała wdrożyć swoje postanowienie w życie jeszcze dziś. Wezwała Rona wieczorem na rozmowę, w której postawiła mu ultimatum, że albo się zmieni, zacznie odnosić się do niej z większym szacunkiem, doceniać ją i jej starania albo rozstają się.

          Chłopak zrobił jej awantur. Według niego nie ma prawa od niego takich rzeczy wymagać. W tej sytuacji Hermiona oznajmiła, że jeszcze dziś się wyprowadza. Spuścił, wtedy z tonu i przeanalizował jej słowa. Nie chciał jej stracić, więc zaczął się pomiędzy nimi okres zgody.

          Zadowolona z siebie Hermiona, zasypiała pierwszy raz od dawna w ramionach Rona. Na ich twarzach widniały zupełnie inne emocje. Ona była uśmiechnięta, spokojna, on wzburzony i zły.

          Weasley nie lubił, gdy mu się rozkazywało, od kilku lat nie pozwalał nikomu sobą pomiatać. Wymagał tego też od Hermiony, lecz ona stawiała się i nigdy nie podporządkowała się jego nowemu charakterowi. Wiedział, że musi się lekko powstrzymać i przystać na jej idiotyczne warunki. Nie mógł jej stracić w takim momencie. Jego życie, pozycja, priorytety potrzebowały jej u swego boku. Miała być marionetką w jego rękach, już on się o to postara.

2 komentarze:

  1. Napiszę to samo, co Draco powiedział o Ronie w BC10: Ron to skurwiel. Koniec kropka. Nie znoszę go w takich sytuacjach. Top smutne, że tak traktuje Hermionę. Szkoda mi jej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale mnie wkurwia ten Ron! Za kogo on się uważa!
    No, no Hermiona pijąca z Draco i Blaisem? Świat się kończy! :D

    OdpowiedzUsuń