27 sierpnia 2012

III

Część III



Nawet najsłabsza kobieta ma w sobie siłę


          Ginny Weasley siedziała w kuchni popijała gorzką herbatę z dużego, czerwonego kubka przeglądając Proroka Codziennego. Plotki, nekrologi, nowe rozporządzenia Ministerstwa. Wszystko, to średnio ją interesowało w momencie, gdy miała już odłożyć gazetę, jej uwagę przykuł mały artykuł o transferach w lidze Quidditcha.

          Szybkim wzrokiem omiotła literki i znalazła ciekawe dla siebie informacje. Jednak ich rozwinięcie miało ukazać się dopiero jutro jako artykuł dnia. Zachęcona tymi wiadomościami poszła spać.

***

          Hermiona tej nocy utkwiła w szpitalu na nocnej zmianie na izbie nagłych przyjęć. Czas dłużył się jej niemiłosiernie. Z jednej strony cieszyła się, że nikt nie poniósł żadnych obrażeń, a z drugiej wizja nudnego jak flaki w oleju dyżuru z jakimś dziwnym lekarzem nie napawała jej optymizmem.

          Około piątej nad ranem zjawiła się dwójka ludzi, jedną z postaci był widziany kilka dni temu były kolega ze szkoły- Blaise Zabini, towarzyszyła mu jakaś blond włosa kobieta. Mężczyzna był lekko podpity i krwawił z ramienia, jego partnerce się nic nie stało, roztrzęsionym głosem wyjaśniła całą sytuację.

          - Byliśmy w lokalu, gdy nagle jakiś dziennikarz zaczął robić nam zdjęcia, Blaise grzecznie poprosił go, aby przestał, bo nie życzy sobie być fotografowanym podczas prywatnego wyjścia. Koleś dał nam na chwilę spokój i zniknął z pola widzenia. Gdy wyszliśmy z baru do domu zaczął nas śledzić i znowu wyciągnął swój aparat. Blaise się zdenerwował i pogroził mu różdżką, na co tamten zaatakował, go jakimś zaklęciem i zranił go. Pomóżcie mu, nie chcę, aby mój misiek umarł.

          Hermiona rzuciła okiem na ranę Ślizgona, prostą kombinacją zaklęć i eliksirów wyleczyła mężczyznę. Zabini podziękował za pomoc i pośpiesznie wraz z dziewczyną opuścił szpital.

          Gdy Hermiona wróciła do domu na ranem, zastała Ginny i Rona jedzących śniadanie. Życzyła im smacznego i sama zabrała się do konsumpcji tosta z kawą. Czynność tę umilała sobie lekturą Proroka. Gdy zajrzała na trzecią stronę szczęka jej opadła.

          - Ginny, co wiesz o nowych zawodnikach w twojej drużynie? - zagadnęła.

          - Z tego, co wiem mamy już komplet. - odrzekła zaspana dziewczyna.

          - Najwidoczniej, jednak macie braki. W Proroku piszą, że dołączy do was Draco Malfoy.

          - Malfoy? - zdziwił się Ron- Czy on nie powinien siedzieć w Azkabanie?

          - Chyba nie powinien, skoro będzie latać w Ognistych Smokach. - Hermiona na chwilę się zamyśliła i po chwili dodała. - To pewnie przez ten transfer, Zabini trafił w nocy do szpitala.

          Na dźwięk tych słów Ginny podniosła głowę znad swojego tosta.

          - Proszę powiedz mi, że spędzi u was dużo czasu. Nie mam zamiaru oglądać jego gęby dziś.

          - Niestety, mam złe wieści dla ciebie, jest już w domu. Czemu nie chcesz, go widzieć? - zdziwiła się Hermiona.

          - Patafian zrobił ze mnie kapitana i chce, abym dziś zaprezentowała się przed zarządem na jakimś durnym spotkaniu. Przecież ja go zabiję na ich oczach.

          - Uspokój się Ginny, przecież chłopak nic ci nie zrobił, oprócz tego, że jest twoim szefem. Może wrzuć na luz i staraj się go ignorować. Z czasem znajdziecie wspólny język.

          - Jak, to nie zrobił? - oburzyła się. - Nie wystarczy fakt, że się urodził?

          - To, że się urodził, to nie jego wina. - broniła go brunetka.

          - Proszę cię Hermiono, nie dobijaj mnie.

          - Spokojnie siostra, jedno słowo i znajdę na niego haczyk, po którym wyląduje we więzieniu. Gdzie zresztą jego miejsce. Może przy odrobinie szczęścia trafi tam z nim Malfoy.

          - Ron !-oburzyła się jego dziewczyna - Nie możesz nadużywać władzy w prywatnych celach.

          - Mogę więcej niż ci się wydaje moje droga. Tymczasem wybaczcie moje panie, ale robota wzywa - pocałował dziewczyny na pożegnanie i teleportował się do Ministerstwa.

          - On żartował, prawda? - upewniała się Hermiona.

          - Nie wiem. W sumie, jeśli to jedyny sposób na pozbycie się Zabiniego. To go popieram.

          Brunetka pokiwała głową w akcie dezaprobaty i udała się na zasłużony spoczynek. Nie spała dobrze, cały czas śniły się jej koszmary. Po przebudzeniu nie pamiętała żadnego z nich, ale nie czuła się przez nie wypoczęta.

***

          Tymczasem Ginny przeprowadzała trening ze swoją nową drużyną. Wieść o tym, że została kapitanem szybko się rozniosła, po skończonych ćwiczeniach podsłuchała w szatni jak współzawodniczki ją obgadują.

          - Słyszałam, że dostała tę pracę za protekcją samego Zabiniego - mówił jeden głos.

          - Pewnie Potter go przekupił, żeby jego biedna Weasleyówna miała tę posadę. - dopowiedział drugi.

          - Lub się z nim przespała.

          - Albo zaliczyła cały zarząd, bo nie wierzę, że wybrali ją ze względu na jej umiejętności. - zażartował czwarty głos.

          Po tych słowach wszystkie dziewczyny roześmiały się i opuściły szatnie. Zostawiając wściekłą Ginewrę samą.

***

          Wzburzona kobieta szła na spotkanie z Blaise'em, a potem zarządem. Bez pukania weszła do jego gabinetu.

          - Czemu wybrałeś mnie na kapitana?

          - Mówiłem ci, że dowiesz się w swoim czasie.

          - Chcę wiedzieć teraz albo rezygnuje z tej pieprzonej funkcji.

          Wstał zza biurka i odsunął jej krzesło, Ginny spojrzała na niego krzywo, ale posłuchała jego prośby.

          - Kawy, herbaty, soku, a może wody? - zaoferował jej.

          - Wody - odpowiedziała krótko.

          Mężczyzna nalał jej napoju i ponownie usiadł za biurkiem.

          - Zostałaś wybrana na tę funkcję z kilku powodów.

          - Jakich, bo dziewczyny sądzą, że musiałam się z tobą przespać lub cię przekupić? - odrzekła zła.

          - Ciekawe osądy, ale moja etyka pracy nie pozwala mi na sypianie z pracownikami w celu ich zysku lub branie łapówek. Jednak, jeśli chcesz po zebraniu możemy udać się w jakieś ustronne miejsce kotku.

          Kobieta miała ochotę zabić go na miejscu.

          - Zamknij się pacanie, możesz pomarzyć. Co z tymi powodami?

          - Nawet pożartować nie można przy tobie. Poproś Pottera niech ci się pomoże rozluźnić.

          - Zabini ty deklu przysięgam jeszcze jedna tego typu aluzja, a na to pieprzone zebranie pójdziesz sam.

          Mężczyzna wyczuł, że nie jest to groźba bez pokrycia, więc postanowił wrócić na biznesowe tematy rozmowy.

          - Dobrze przepraszam, za to zachowanie. Zatem wracając na właściwy tok rozmowy, zostałaś kapitanem z kilku powodów. Na pewno jesteś nim za swoje umiejętności lotnicze i przywódcze, udowodniłaś, to już w Hogwarcie. Poza tym masz znane nazwisko, które ma dobrą opinię i twoje rodzina jest powszechnie szanowana. Twoim plusem też jest związek z Potterem, dzięki czemu przyjaźnie wypowiada się o tobie prasa, co zapewni drużynie pozytywne opinie widzów. No i jako jedyna z tych dziewczyn nie chciałaś się ze mną przespać, co pomoże zbudować na dobre relacje na gruncie pracownik-pracodawca.

          - Mogłam się domyśleć, że chodzi o nazwisko i Harry'ego.

          - Najzwyklejszy PR moja droga. Trzeba za twój plus dodać twoją inteligencję i talent do niepakowania się w kłopoty. Proste prasa pisze dobrze o tobie, to i pisze tak o drużynie. Jestem pewien, że reszta dziewczyn będzie zaliczać skandal za skandalem. A, odkąd przyjąłem Draco do składu potrzebny nam ktoś, kto ociepli nasz wizerunek.

          -To nie trzeba było przyjmować byłego Śmierciożercę do składu, miałbyś mniej problemów z PR. Jeśli mam być żywą maskotką, to muszę to przemyśleć. Może odpowiednia podwyżka mnie do tego skłoni. Zastanów się nad tym. Tymczasem na zebranie idź sam. Do widzenia.

          Szybko wstała i opuściła jego gabinet. Oniemiały Blaise siedział na swoim miejscu i zbierał szczękę z podłogi.

          - Weasley, jesteś bezczelna! - mruknął.

***

Każdy mężczyzna potrafi,
postawić się kobiecie,
jeśli chce

          Młody mężczyzna nerwowo chodził po swoim, ogromnym gabinecie pomimo tego, że miał największy wpływ na drużynę. Bał się kolejnego spotkania z zarządem po tym, jak Weasley go wystawiła.

          Dziś był dzień oficjalnego przyjęcia Dracona Malfoya do składu Ognistych Smoków i pierwsze zetknięcie mężczyzny z osobami zarządzającymi firmą z Blaise'em. Zabini obawiał się wszystkiego, co było związane ze swoim przyjacielem przez rudą zołzę, która nie zgodziła się od razu na bycie kapitanem damskiej drużyny.

          Wiedział, że opinia publiczna krzywo patrzy na jego poczynania, choć znalazły się wyjątki, które pochwalały jego decyzję. Mianowicie uważały, że zrobienie z byłego Śmierciożercy osoby publicznej jest dobrym zagraniem. Ci ludzie chcieli zobaczyć, czy osoba, która była wychowana w idei Lorda Voldemorta może zboczyć z tej ścieżki i stać się kimś dobrym. Czy dopuszczenie go do ich świata uda się. Społeczeństwo będzie mogło osobiście osądzić, czy Draco Malfoy się zmienił, a jeśli tak, to na lepsze, czy gorsze.

          Diabeł wiedział, że przyjaciel w pewien sposób się zmienił, ale Malfoy zawsze będzie Malfoyem. Draco wyrzekł się idei czystej krwi, lecz ciągle wredny charakter i kochał luksus.
Z zamyślenia wyrwało go pukanie do drzwi, jego sekretarka obwieściła mu, że Draco przybył. Przywitał się z przyjacielem i razem udali się na spotkanie. Ku zaskoczeniu Zabiniego blond włosy arystokrata oplótł sobie cały zarząd wokół palca. Po skończonym zebraniu obaj mężczyźni udali się do baru opić sukces.

          - No, nie wierzę, poradziliśmy sobie sami. Jak, to dobrze, że potrafisz się podlizać Draco.

          Oboje parsknęli śmiechem, Blaise zaczął przedrzeźniać Draco.

          - Panie John, co za twarzowy krawat. Pani Smith wygląda pani jak moja siostra w tej szacie. Brachu ci ludzie jedli ci z ręki. Myślałem, że po tym, co zrobiła mi Weasley jesteśmy skończeni, a tu proszę. Twoje zdrowie.

          - Po raz kolejny nie doceniłeś mojej skromności i inteligencji.

          Blondyn wzniósł puchar z winem i wypił za swojego przyjaciela

          - Jeszcze raz dziękuję za tę posadę. Już się bałem, że będę musiał pożegnać się z karierą zawodowego gracza Quidditcha ze względu na wiek.

          - Przynajmniej się tobie udało.

          - No tak. Ty i twoja kontuzja, przykra rzecz. Zobaczymy, ile polatam.

          - Na najbliższe trzy sezony masz spokój.

          - Aż trzy? Myślałem, że podpiszecie ze mną umowę na najwyżej dwa. Dzięki brachu.

          - Wszystko dla starego przyjaciela. Poza tym zarząd nie odmówiłby współwłaścicielowi Malfoy&Zabini Industry.

          - Masz rację, ktoś musi zapłacić za ich wakacje i premie. To, o co chodzi z tą Weasley?

          - Paskudna sprawa -odrzekł Blaise - Jest kapitanem, lecz nie chce się zgodzić, na to bez podwyżki.

          - Nie chce się zgodzić? To weź inną, jestem pewien, że inna zawodniczka z chęcią weźmie te funkcje.

          - W tym problem, że musimy dbać o wizerunek, który ty nadszarpnąłeś. Tylko ona ma dojścia do Pottera i swojej rodzinki.

          - A rozumiem, będą pisać o nim, ludzie od razu skojarzą to z nią i drużyną. Na mecze będzie przychodzić cała rodzinka i przy odrobinie szczęścia w Dowcipach Weasleyów zareklamują Ogniste Smoki.

          - Dobrze kombinujesz Draco. Zatem jestem zmuszony dać tej jędzy podwyżkę i nie denerwować jej - Malfoy prychnął.

          - Poparz Diable dożyliśmy takich czasów, że musimy zabiegać o sympatię Weasleyów, opinię Pottera i jego świty.

          - Cóż, jeśli to przyniesie zyski drużynie i mnie, to się na to piszę.

          - Co te pieniądze z tobą robią.

          - A pomyśl, co byłoby bez nich.

          - Dobrze nie strasz, zdrowie.

          Po raz kolejny wypili toast i wrócili do domów z baru dopiero nad ranem.  

2 komentarze:

  1. Malfoy to naprawdę super facet. Bez względu na wszystko będzie moim ulubionym bohaterem. Idziemy dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha Xd Jak widzę Malfoy nic się nie zmienił.
    Nie mogę się doczekać spotkania z Hermioną. Mam nadzieję, że się nie pozabijają.
    Coś mi się zdaję, że Blaise'owi wcale nie chodzi o pieniądze, ani o wizerunek, ale o samą Ginny. W sumie im kibicuje ;D

    OdpowiedzUsuń