27 sierpnia 2012

V

Część V


Spotkania po latach bywają interesujące.

          Ginny od kilku dni chodziła zła na cały świat, nikt z domowników nie potrafił złagodzić jej wrogiego nastawienia. Tylko Hermiona wiedziała, co ją trapi, a Harry, który od kilku dni siedział w domu i nudził się nie miał zamiaru pomóc swojej dziewczynie, a nawet porozmawiać z nią. Wyszedł z założenia, że jej problem, to jej sprawa i nic mu do tego.

          Dziś Weasleyówna postanowiła skompletować strój na wieczór z kretynem. Zrozpaczona stwierdziła, że nie ma się, w co ubrać. Z nadzieja zajrzała do szafy Hermiony, niestety tam również nic nie znalazła. Udała się do Madame Marklin, gdzie uszyła szatę specjalnie na tę okazje. Była zadowolona z efektów pracy krawcowej. Suknia była elegancka i wyglądała w niej gustownie. Była pewna, że Zabiniemu opadnie szczęka z wrażenia.

          Skoro chce pogrywać jej życiem prywatnym w swojej i klubu sprawie, to ona zacznie zabawiać się jego kosztem. Przekona mężczyznę, że nie warto zadzierać z nią i jej rozkazywać. Jeszcze będzie jadł jej z ręki.

          Pomimo tego, że była umówiona z Blaise'em na stadionie Ognistych Smoków, teleportowała się prosto do Hali Long Island, gdzie miał się odbyć bal. Leniwie przechadzała się po sali bankietowej, popijając brandy z lodem. Przywitała się z paroma osobami, wymieniła krótkie uprzejmości. Wdała się w parę lekkich rozmów, przyjmowała komplementy i uśmiechała się do wszystkich. Do rzeczywistości przywołało ją pojawienie się złego Blaise'a, który chwycił ją za ramię i zaciągnął w kąt sali, gdzie przez zęby syknął.

          - Co ty do cholery Weasley robisz? Czekałem na ciebie kilkadziesiąt minut na stadionie. Potem szukałem się w twoim mieszkaniu, a nawet zawitałem do szpitala, gdzie Hermiona była uprzejma powiedzieć mi, że tu jesteś. Czego nie zrozumiałaś w zdaniu, że spotykamy się w moim biurze?

          Dziewczyna spojrzała się na niego z ironią i odpowiedziała.

          - Chciałeś mnie tu, więc jestem. Nie poszłam do twojego biura, bo spotkanie z tobą po godzinach pracy odebrałam jako próbę molestowania. Poza tym jak ciebie nie było, odbyłam parę interesujących rozmów i może załatwiłam paru sponsorów. Idź z nimi pogadaj, stoją tam i daj mi spokój.
          
          Spojrzała na niego, odwróciła się i zniknęła w tłumie. Diabeł stał jak słup soli, zacisnął dłoń w pięść i zaklął siarczyście. Zrobił głęboki wdech i ruszył w kierunku baru. Ginny potrafiła go wyprowadzić z równowagi, bardzo szybko. Sam dziwił się sobie, że poczuł kiedyś do niej mięte.

          Ruda cholera, tymczasem tańczyła z mężczyzną, który w przyszłym meczu będzie przeciwnikiem Malfoya na pozycji szukającego – Dorianem Grayem, Blaise krążył wokół niej jak pantera, polująca na swoją ofiarę.

          Rozpoczęli kolejną niemą walkę, ona kusiła go, on ignorował. Starał się ją zdobyć, ona udawała niedostępną. Dwa istnienia, które mogły być razem szczęśliwe, lecz ranią się świadomie. Wyszli z bankietu bez pożegnania się ze sobą, każde z nich udało się w swoją stronę, złe na drugą osobę.

***

          Podczas gdy panna Weasley lepiej bądź gorzej bawiła się na balu, Hermiona spędzała noc na oddziale magicznych poparzeń. Gdzie oczyszczała rany pacjentów, uzupełniała robotę papierkową pierwszego lekarza. Jedynym ciekawym zajściem podczas tego dyżuru było pojawienie się rozeźlonego Blaise'a, który miał ochotę kogoś uderzyć.

          - Cześć. - zaczął – Widzę, że zapowiada się nudny wieczór.

Brunetka spojrzała się na niego zdziwiona.

          - Bywały ciekawsze. Co się tu sprowadza, znowu zostałeś pobity, bo jeśli tak ,to lekarz pierwszego kontaktu jest dwa piętra niżej.

          - Jestem tu w sprawie Ginny, która powinna teraz być ze mną na balu.

          - Jest tam od ponad godziny w porównaniu do ciebie. Radzę ci do niej dołączyć. - odrzekła z uśmiechem.

          - Powiedz mi Granger, czy jej zgryźliwość jest zaraźliwa, bo wydaje mi się, że przejmujesz to po niej.

          - Nie, jeśli byłaby, to nie siedziałabym w szpitalu, tylko tańczyłabym na tym balu.

          - To ciekawe, co mówisz. - spojrzał na nią bystro swoimi zielonymi oczami. - Jeśli chcesz się bawić jak ta ruda zołza od czasu do czasu, to wpadnij jutro do mnie do biura. Może znajdzie się i zaproszenie dla ciebie.

          - O czym ty mówisz Zabini? - zapytała zaintrygowana.

Chłopak uśmiechnął się pod nosem.

          - Proponuję ci etat w Ognistych Smokach, a w bonusie będziesz otrzymywać zaproszenia na takie bale.

          - Chyba sobie żartujesz, jakbyś nie zauważył właśnie pracuję. Jestem zatrudniona w szpitalu świętego Munga.

          - Wiem o tym. O dziwo domyśliłem się. - odrzekł sarkastycznie - Po prostu przyjdź, jeśli chcesz zarobić kilka dodatkowych galeonów. Żegnam.

Skinął głową i zniknął z placówki medycznej.

***

          Dzień po balu w kuchni Ginny wyżywała się w myślach na zielonookim Ślizgonie.

          - Jak było na balu?- zapytała Hermiona.

          - Ujdzie w tłumie, muzyka była nudna, goście jeszcze bardziej, a ten pacan był najgorszy. Do tego bolą mnie nogi od tych szpilek.

          - Czyli nie było tak źle. Zazdroszczę ci.

          - Czego? – spytała zdziwiona Ginny.

          - Całej otoczki, sukienki, tańców. Magii tego wydarzenia. - odparła rozmarzona Hermiona.

Do rozmowy wtrącił się Ron, który do tej pory był biernym słuchaczem.

          - Ostatnio mieliśmy coś takiego w Ministerstwie i było nudno, jak nie wiem. Nie masz, co żałować, że ominęła cię taka szopka.

Dziewczyny spojrzały na niego zaskoczone.

          - O jakim balu mówisz Ronaldzie? - spytała brunetka.

          - Dla aurorów. - odparł rudzielec swojej dziewczynie

          - A czemu dowiaduję się o tym po czasie?

          - Stwierdziłem, że nie chciałaś iść Hermiono.

          - To tu cię zaskoczę i powiem, że chciałam iść, na coś takiego.

          - Nie przesadzaj, nie było obowiązku przyprowadzenia partnerki. Mogłem tam iść sam.

          - Mam rozumieć, że zabrałbyś mnie na taką imprezę dopiero, wtedy jakbyś dostał nakaz od Ministra?

          - Chciałem spędzić czas z kolegami.

          - Zapomniałam, że widujesz ich po dwanaście godzin dziennie i pewnie tęsknisz za nimi. A mnie musisz oglądać aż dwie godziny i pewnie musisz odpocząć ode mnie.

          - Uspokój się Hermiono,.Nie ma o czym mówić, bal już był i koniec. - próbował skończyć ten temat.

          - Masz racje, po co rozmawiać, skoro można zakopać sprawę pod dywan. Jesteś żałosny Ronaldzie.

          - Licz się ze słowami.

Zła brunetka spojrzała się na swojego chłopaka i opuściła pomieszczenie, Ginny podążyła za nią. Usiadły w salonie i chwilę milczały. Przerwaną rozmowę wznowiła Ginny.

          - Nie przejmuj się zachowaniem Rona. To przez pracę, pewnie jest przemęczony.

          - To nie praca Ginny. To on się zmienił. Nie poznaję go.

          - Jesteś pewna?

          - Tak. Przed tobą stara się udawać starego Rona, przede mną już nie. Jak próbowałam o jego zmianie porozmawiać z Harrym, zbył mnie. Stwierdził, że to nie jego sprawa, co jest pomiędzy mną,a Ronem. Czasem nie mam ochoty wracać do niego po pracy.

          - Nie wiedziałam, że między wami jest tak źle. - odparła Ginny.

Poczuła się głupio, że ciągle narzeka na sytuację z Blasie'em, podczas gdy Hermiona ma poważne problemy z jej batem.

          - Miałam nadzieję, że jakoś to rozwiążemy. Ale nic z tego.

          - Następnym razem jak będę mówić, że mam dość tego dekla Zabiniego trzepnij mnie i zwróć mi uwagę, że mam zająć się twoimi problemami.

          - Dobrze,ale nawiązując do Zabiniego, to zaproponował mi pracę.

          - Co?- spytała ruda z oczami jak galeony.

          - Zaproponował mi dodatkowy etat jako medyk w twojej drużynie.

          - Ale ty masz pracę w Mungu.

          - Wiem, to by było dorywczo. Jak na razie widzę same pozytywy tej propozycji. Będę zarabiać więcej, nie będę musiała przebywać tyle czasu w domu z Ronem. Coś może zaoszczędzę.

          - Tak, a widzisz wielki minus w postaci Zabiniego?

          - Ginny, miałaś o nim nie mówić.

          - Przepraszam, po prostu uważaj na niego.

***

          Z racji tego, że Grangerówna była zła na swojego faceta i miała wolne popołudnie odwiedziła stadion Ognistych Smoków. Poznała szczegóły oferowanej jej pracy.

          - Jesteś inteligentną i zdolną czarownicą. Popytałem trochę w społeczeństwie lekarzy i wiem, że jesteś dobra w tym, co robisz. Biorę pod uwagę fakt, że zależy ci na pracy w Mungu. Zatem proponuję ci ruchomy grafik, tak abyś mogła, to pogodzić ze szpitalem. Rozwiniesz tu swój talent, będziesz leczyć kontuzje, kontrolować i wspierać formę zawodników. Nie będziesz musiała jeździć z zespołem na mecze wyjazdowe. Chyba, że bardzo będziesz tego chciała. Jeśli masz jakieś pytania, to proszę.

          - Chyba wiem już wszystko. Muszę, to przemyśleć.

          - Nie spiesz się, choć liczę, że szybko się odezwiesz. W teczce masz wszystkie informacje, jeśli nie zdecydujesz się to daj znać, bo trzymam miejsce dla ciebie.

          - Schlebiasz mi. Odezwę się w miarę możliwości.

          - Do zobaczenia Hermiono.

Uścisnął jej rękę, otworzył drzwi i odprowadził do wyjścia z stadionu.

          - Cześć. - pożegnała go krótko i teleportowała się do domu.

***

          W mieszkaniu przy kawie brunetka streściła wszystko Ginny, która słuchała uważnie, wciąż wątpiąc w dobre intencje Ślizgona.

          - Kuszące. - podsumowała Hermiona.

          - Jedyny plus tej sytuacji, to fakt, że będę cię częściej widywać. - odpowiedziała Ruda.

          - Przyjmę tę robotę ze względu na ciebie.- zażartowała dziewczyna.

Całej tej sytuacji przysłuchiwał się Ron zza ściany. Zły wkroczył do salonu i urządził kolejną awanturę swojej dziewczynie.

          - Dlaczego podejmujesz takie decyzje za moimi plecami? - zapytał z furią w oczach.

          - Przestań. Sam nie liczysz się z moim zdaniem, a ja mam brać pod uwagę twoje? Nie bądź śmieszny.

          - Jesteś moją dziewczyną. Powinnaś się ze mną konsultować w takich sprawach.

          - Nie jestem twoją własnością. Mogę robić, co chcę, jeśli chodzi o moją pracę.

          - Pożałujesz tego. - rzekł i opuścił pokój, zostawiając w nim złą Hermionę i zszokowaną Ginny.

***

          Starsza z nich pod wpływem emocji, powróciła do Blaise'a Zabiniego.

          - Przyjmuję twoją ofertę. Możemy teraz podpisać umowę?

          - Wiedziałem, że wrócisz. Choć nie spodziewałem się, że tak szybko. Weasley nie próbowała cię odwieść od tego?

          - Próbowała, ale to nie jest teraz ważne. Podpisujemy kontrakt?

          - Pewnie. Poczekaj chwilę, poszukam odpowiednich dokumentów.

Umowę spisywali w ciszy i całkowitym skupieniu. Gdy kończyli spisywać umowę do gabinetu bez pukania wkroczył sam Draco Malfoy. Mina mu trochę zrzedła, gdy zobaczył, że jego przyjaciel miał gościa, lecz szybko zreflektował się za swoje złe zachowanie.

          Podszedł do kobiety przy biurku, wyciągnął swoją dłoń i się przedstawił.

          - Jestem Draco Malfoy, szukający Ognistych Smoków. Przepraszam za swoje zachowanie, zwykle nie wchodzę do cudzych pokoi bez pukania, ale Blaise, to mój przyjaciel i czasem go nawiedzam bez uprzedzenia. Nie miałem pojęcia, że ma gościa.

Hermiona patrzała się na niego spod byka, a Blaise dusił się ze śmiechu.

          - Jaja sobie robisz ze mnie Malfoy?- próbowała go zgasić.

          - Nie, ależ skąd. Naprawdę jest mi przykro. Mogę poznać pani imię? - spytał się speszony.

Hermiona spojrzała się na Zabiniego, który chichotał zza biurka, a potem znowu na blondyna, który czekał na jej odpowiedź. Zaczerpnęła powietrza i spytała się bruneta.

          - On mnie serio nie poznaje Zabini?

          - Tak. - odparł pan dyrektor pomiędzy kolejnymi salwami śmiechu. - Draco, to jest nasza koleżanka z czasów szkolnych Hermiona Granger.

Malfoy spojrzał się na niego jak na idiotę i wydukał.

          - Granger, ta Granger! Jaja sobie robisz.

          - Nie, nie robi. Jestem od dziś twoim magomedykiem. - odparła tym razem kobieta.

          - Wow. - z wrażenia usiadł na krześle obok Hermiony. - Zatem Blaise współpracujemy z Gryfonami, tak? Najpierw Weasley, teraz Granger, kto następny? Potter?

          - Draco, bez przesady. Mogę wiedzieć, dlaczego nam przerwałeś?

          - A, to. Chciałem cię wyciągnąć na drinka, ale nie wiem, czy masz czas.

          - Skończyłem podpisywać papiery z Hermioną, więc myślę, że jesteśmy wolni. Co ty na, to Hermiono dołączysz do nas?

2 komentarze:

  1. " - Jaja sobie robisz ze mnie Malfoy?- próbowała go zgasić.

    - Nie, ależ skąd. Naprawdę jest mi przykro. Mogę poznać pani imię? - spytał się speszony." Genialny fragment :D
    Bardzo mi się podobało. Wkurza mnie postawa Rona. Jest taki... no nie wiem, ale drażni mnie jego sposób bycia.
    A Harry... Obojętny na wszystkich i wszystko.

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha XD Nie poznał ją!
    Hm.. niepokoi mnie zachowanie Rona, coś czuję, że niedługo skrzywdzi Hermionę.
    Ginny i Blaise, kiedy oni w końcu zdadzą sobie sprawę, że są dla siebie stworzeni?

    OdpowiedzUsuń