Część V
Spotkania po latach
bywają interesujące.
Ginny od kilku dni chodziła zła na
cały świat, nikt z domowników nie potrafił złagodzić jej
wrogiego nastawienia. Tylko Hermiona wiedziała, co ją trapi, a
Harry, który od kilku dni siedział w domu i nudził się nie miał
zamiaru pomóc swojej dziewczynie, a nawet porozmawiać z nią.
Wyszedł z założenia, że jej problem, to jej sprawa i nic mu do
tego.
Dziś Weasleyówna postanowiła
skompletować strój na wieczór z kretynem. Zrozpaczona stwierdziła,
że nie ma się, w co ubrać. Z nadzieja zajrzała do szafy Hermiony,
niestety tam również nic nie znalazła. Udała się do Madame
Marklin, gdzie uszyła szatę specjalnie na tę okazje. Była
zadowolona z efektów pracy krawcowej. Suknia była elegancka i
wyglądała w niej gustownie. Była pewna, że Zabiniemu opadnie
szczęka z wrażenia.
Skoro chce pogrywać jej życiem
prywatnym w swojej i klubu sprawie, to ona zacznie zabawiać się
jego kosztem. Przekona mężczyznę, że nie warto zadzierać z nią
i jej rozkazywać. Jeszcze będzie jadł jej z ręki.
Pomimo tego, że była umówiona z
Blaise'em na stadionie Ognistych Smoków, teleportowała się prosto
do Hali Long Island, gdzie miał się odbyć bal. Leniwie
przechadzała się po sali bankietowej, popijając brandy z lodem.
Przywitała się z paroma osobami, wymieniła krótkie uprzejmości.
Wdała się w parę lekkich rozmów, przyjmowała komplementy i
uśmiechała się do wszystkich. Do rzeczywistości przywołało ją
pojawienie się złego Blaise'a, który chwycił ją za ramię i
zaciągnął w kąt sali, gdzie przez zęby syknął.
- Co ty do cholery Weasley robisz?
Czekałem na ciebie kilkadziesiąt minut na stadionie. Potem szukałem
się w twoim mieszkaniu, a nawet zawitałem do szpitala, gdzie
Hermiona była uprzejma powiedzieć mi, że tu jesteś. Czego nie
zrozumiałaś w zdaniu, że spotykamy się w moim biurze?
Dziewczyna spojrzała się na niego z
ironią i odpowiedziała.
- Chciałeś mnie tu, więc jestem.
Nie poszłam do twojego biura, bo spotkanie z tobą po godzinach
pracy odebrałam jako próbę molestowania. Poza tym jak ciebie nie
było, odbyłam parę interesujących rozmów i może załatwiłam
paru sponsorów. Idź z nimi pogadaj, stoją tam i daj mi spokój.
Spojrzała na niego, odwróciła się
i zniknęła w tłumie. Diabeł stał jak słup soli, zacisnął dłoń
w pięść i zaklął siarczyście. Zrobił głęboki wdech i ruszył
w kierunku baru. Ginny potrafiła go wyprowadzić z równowagi,
bardzo szybko. Sam dziwił się sobie, że poczuł kiedyś do niej
mięte.
Ruda cholera, tymczasem tańczyła z
mężczyzną, który w przyszłym meczu będzie przeciwnikiem Malfoya
na pozycji szukającego – Dorianem Grayem, Blaise krążył wokół
niej jak pantera, polująca na swoją ofiarę.
Rozpoczęli kolejną niemą walkę,
ona kusiła go, on ignorował. Starał się ją zdobyć, ona udawała
niedostępną. Dwa istnienia, które mogły być razem szczęśliwe,
lecz ranią się świadomie. Wyszli z bankietu bez pożegnania się
ze sobą, każde z nich udało się w swoją stronę, złe na drugą
osobę.
***
Podczas gdy panna Weasley lepiej bądź
gorzej bawiła się na balu, Hermiona spędzała noc na oddziale
magicznych poparzeń. Gdzie oczyszczała rany pacjentów, uzupełniała
robotę papierkową pierwszego lekarza. Jedynym ciekawym zajściem
podczas tego dyżuru było pojawienie się rozeźlonego Blaise'a,
który miał ochotę kogoś uderzyć.
- Cześć. - zaczął – Widzę, że
zapowiada się nudny wieczór.
Brunetka spojrzała się na niego
zdziwiona.
- Bywały ciekawsze. Co się tu
sprowadza, znowu zostałeś pobity, bo jeśli tak ,to lekarz
pierwszego kontaktu jest dwa piętra niżej.
- Jestem tu w sprawie Ginny, która
powinna teraz być ze mną na balu.
- Jest tam od ponad godziny w
porównaniu do ciebie. Radzę ci do niej dołączyć. - odrzekła z
uśmiechem.
- Powiedz mi Granger, czy jej
zgryźliwość jest zaraźliwa, bo wydaje mi się, że przejmujesz to
po niej.
- Nie, jeśli byłaby, to nie
siedziałabym w szpitalu, tylko tańczyłabym na tym balu.
- To ciekawe, co mówisz. - spojrzał
na nią bystro swoimi zielonymi oczami. - Jeśli chcesz się bawić
jak ta ruda zołza od czasu do czasu, to wpadnij jutro do mnie do
biura. Może znajdzie się i zaproszenie dla ciebie.
- O czym ty mówisz Zabini? - zapytała
zaintrygowana.
Chłopak uśmiechnął się pod nosem.
- Proponuję ci etat w Ognistych
Smokach, a w bonusie będziesz otrzymywać zaproszenia na takie bale.
- Chyba sobie żartujesz, jakbyś nie
zauważył właśnie pracuję. Jestem zatrudniona w szpitalu świętego
Munga.
- Wiem o tym. O dziwo domyśliłem
się. - odrzekł sarkastycznie - Po prostu przyjdź, jeśli chcesz
zarobić kilka dodatkowych galeonów. Żegnam.
Skinął głową i zniknął z
placówki medycznej.
***
Dzień po balu w kuchni Ginny wyżywała
się w myślach na zielonookim Ślizgonie.
- Jak było na balu?- zapytała
Hermiona.
- Ujdzie w tłumie, muzyka była
nudna, goście jeszcze bardziej, a ten pacan był najgorszy. Do tego
bolą mnie nogi od tych szpilek.
- Czyli nie było tak źle.
Zazdroszczę ci.
- Czego? – spytała zdziwiona Ginny.
- Całej otoczki, sukienki, tańców.
Magii tego wydarzenia. - odparła rozmarzona Hermiona.
Do rozmowy wtrącił się Ron, który
do tej pory był biernym słuchaczem.
- Ostatnio mieliśmy coś takiego w
Ministerstwie i było nudno, jak nie wiem. Nie masz, co żałować,
że ominęła cię taka szopka.
Dziewczyny spojrzały na niego
zaskoczone.
- O jakim balu mówisz Ronaldzie? -
spytała brunetka.
- Dla aurorów. - odparł rudzielec
swojej dziewczynie
- A czemu dowiaduję się o tym po
czasie?
- Stwierdziłem, że nie chciałaś
iść Hermiono.
- To tu cię zaskoczę i powiem, że
chciałam iść, na coś takiego.
- Nie przesadzaj, nie było obowiązku
przyprowadzenia partnerki. Mogłem tam iść sam.
- Mam rozumieć, że zabrałbyś mnie
na taką imprezę dopiero, wtedy jakbyś dostał nakaz od Ministra?
- Chciałem spędzić czas z kolegami.
- Zapomniałam, że widujesz ich po
dwanaście godzin dziennie i pewnie tęsknisz za nimi. A mnie musisz
oglądać aż dwie godziny i pewnie musisz odpocząć ode mnie.
- Uspokój się Hermiono,.Nie ma o
czym mówić, bal już był i koniec. - próbował skończyć ten
temat.
- Masz racje, po co rozmawiać, skoro
można zakopać sprawę pod dywan. Jesteś żałosny Ronaldzie.
- Licz się ze słowami.
Zła brunetka spojrzała się na
swojego chłopaka i opuściła pomieszczenie, Ginny podążyła za
nią. Usiadły w salonie i chwilę milczały. Przerwaną rozmowę
wznowiła Ginny.
- Nie przejmuj się zachowaniem Rona.
To przez pracę, pewnie jest przemęczony.
- To nie praca Ginny. To on się
zmienił. Nie poznaję go.
- Jesteś pewna?
- Tak. Przed tobą stara się udawać
starego Rona, przede mną już nie. Jak próbowałam o jego zmianie
porozmawiać z Harrym, zbył mnie. Stwierdził, że to nie jego
sprawa, co jest pomiędzy mną,a Ronem. Czasem nie mam ochoty wracać
do niego po pracy.
- Nie wiedziałam, że między wami
jest tak źle. - odparła Ginny.
Poczuła się głupio, że ciągle
narzeka na sytuację z Blasie'em, podczas gdy Hermiona ma poważne
problemy z jej batem.
- Miałam nadzieję, że jakoś to
rozwiążemy. Ale nic z tego.
- Następnym razem jak będę mówić,
że mam dość tego dekla Zabiniego trzepnij mnie i zwróć mi uwagę,
że mam zająć się twoimi problemami.
- Dobrze,ale nawiązując do
Zabiniego, to zaproponował mi pracę.
- Co?- spytała ruda z oczami jak
galeony.
- Zaproponował mi dodatkowy etat jako
medyk w twojej drużynie.
- Ale ty masz pracę w Mungu.
- Wiem, to by było dorywczo. Jak na
razie widzę same pozytywy tej propozycji. Będę zarabiać więcej,
nie będę musiała przebywać tyle czasu w domu z Ronem. Coś może
zaoszczędzę.
- Tak, a widzisz wielki minus w
postaci Zabiniego?
- Ginny, miałaś o nim nie mówić.
- Przepraszam, po prostu uważaj na
niego.
***
Z racji tego, że Grangerówna była
zła na swojego faceta i miała wolne popołudnie odwiedziła stadion
Ognistych Smoków. Poznała szczegóły oferowanej jej pracy.
- Jesteś inteligentną i zdolną
czarownicą. Popytałem trochę w społeczeństwie lekarzy i wiem, że
jesteś dobra w tym, co robisz. Biorę pod uwagę fakt, że zależy
ci na pracy w Mungu. Zatem proponuję ci ruchomy grafik, tak abyś
mogła, to pogodzić ze szpitalem. Rozwiniesz tu swój talent,
będziesz leczyć kontuzje, kontrolować i wspierać formę
zawodników. Nie będziesz musiała jeździć z zespołem na mecze
wyjazdowe. Chyba, że bardzo będziesz tego chciała. Jeśli masz
jakieś pytania, to proszę.
- Chyba wiem już wszystko. Muszę,
to przemyśleć.
- Nie spiesz się, choć liczę, że
szybko się odezwiesz. W teczce masz wszystkie informacje, jeśli nie
zdecydujesz się to daj znać, bo trzymam miejsce dla ciebie.
- Schlebiasz mi. Odezwę się w miarę
możliwości.
- Do zobaczenia Hermiono.
Uścisnął jej rękę, otworzył
drzwi i odprowadził do wyjścia z stadionu.
- Cześć. - pożegnała go krótko i
teleportowała się do domu.
***
W mieszkaniu przy kawie brunetka
streściła wszystko Ginny, która słuchała uważnie, wciąż
wątpiąc w dobre intencje Ślizgona.
- Kuszące. - podsumowała Hermiona.
- Jedyny plus tej sytuacji, to fakt,
że będę cię częściej widywać. - odpowiedziała Ruda.
- Przyjmę tę robotę ze względu na
ciebie.- zażartowała dziewczyna.
Całej tej sytuacji przysłuchiwał
się Ron zza ściany. Zły wkroczył do salonu i urządził kolejną
awanturę swojej dziewczynie.
- Dlaczego podejmujesz takie decyzje
za moimi plecami? - zapytał z furią w oczach.
- Przestań. Sam nie liczysz się z
moim zdaniem, a ja mam brać pod uwagę twoje? Nie bądź śmieszny.
- Jesteś moją dziewczyną. Powinnaś
się ze mną konsultować w takich sprawach.
- Nie jestem twoją własnością.
Mogę robić, co chcę, jeśli chodzi o moją pracę.
- Pożałujesz tego. - rzekł i
opuścił pokój, zostawiając w nim złą Hermionę i zszokowaną
Ginny.
***
Starsza z nich pod wpływem emocji,
powróciła do Blaise'a Zabiniego.
- Przyjmuję twoją ofertę. Możemy
teraz podpisać umowę?
- Wiedziałem, że wrócisz. Choć nie
spodziewałem się, że tak szybko. Weasley nie próbowała cię
odwieść od tego?
- Próbowała, ale to nie jest teraz
ważne. Podpisujemy kontrakt?
- Pewnie. Poczekaj chwilę, poszukam
odpowiednich dokumentów.
Umowę spisywali w ciszy i całkowitym
skupieniu. Gdy kończyli spisywać umowę do gabinetu bez pukania
wkroczył sam Draco Malfoy. Mina mu trochę zrzedła, gdy zobaczył,
że jego przyjaciel miał gościa, lecz szybko zreflektował się za
swoje złe zachowanie.
Podszedł do kobiety przy biurku,
wyciągnął swoją dłoń i się przedstawił.
- Jestem Draco Malfoy, szukający
Ognistych Smoków. Przepraszam za swoje zachowanie, zwykle nie
wchodzę do cudzych pokoi bez pukania, ale Blaise, to mój przyjaciel
i czasem go nawiedzam bez uprzedzenia. Nie miałem pojęcia, że ma
gościa.
Hermiona patrzała się na niego spod
byka, a Blaise dusił się ze śmiechu.
- Jaja sobie robisz ze mnie Malfoy?-
próbowała go zgasić.
- Nie, ależ skąd. Naprawdę jest mi
przykro. Mogę poznać pani imię? - spytał się speszony.
Hermiona spojrzała się na Zabiniego,
który chichotał zza biurka, a potem znowu na blondyna, który
czekał na jej odpowiedź. Zaczerpnęła powietrza i spytała się
bruneta.
- On mnie serio nie poznaje Zabini?
- Tak. - odparł pan dyrektor pomiędzy
kolejnymi salwami śmiechu. - Draco, to jest nasza koleżanka z
czasów szkolnych Hermiona Granger.
Malfoy spojrzał się na niego jak na
idiotę i wydukał.
- Granger, ta Granger! Jaja sobie
robisz.
- Nie, nie robi. Jestem od dziś twoim
magomedykiem. - odparła tym razem kobieta.
- Wow. - z wrażenia usiadł na
krześle obok Hermiony. - Zatem Blaise współpracujemy z Gryfonami,
tak? Najpierw Weasley, teraz Granger, kto następny? Potter?
- Draco, bez przesady. Mogę wiedzieć,
dlaczego nam przerwałeś?
- A, to. Chciałem cię wyciągnąć
na drinka, ale nie wiem, czy masz czas.
- Skończyłem podpisywać papiery z
Hermioną, więc myślę, że jesteśmy wolni. Co ty na, to Hermiono
dołączysz do nas?
" - Jaja sobie robisz ze mnie Malfoy?- próbowała go zgasić.
OdpowiedzUsuń- Nie, ależ skąd. Naprawdę jest mi przykro. Mogę poznać pani imię? - spytał się speszony." Genialny fragment :D
Bardzo mi się podobało. Wkurza mnie postawa Rona. Jest taki... no nie wiem, ale drażni mnie jego sposób bycia.
A Harry... Obojętny na wszystkich i wszystko.
Haha XD Nie poznał ją!
OdpowiedzUsuńHm.. niepokoi mnie zachowanie Rona, coś czuję, że niedługo skrzywdzi Hermionę.
Ginny i Blaise, kiedy oni w końcu zdadzą sobie sprawę, że są dla siebie stworzeni?