7 października 2012

X



Część X


Ufność niewinnych jest największym darem dla kłamcy.
Stephen King

          Pustka emocjonalna, która otaczała Ronalda Weasleya zdawała się go otumaniać, jak kiedyś jego sukcesy. Wraz z śmiercią Harry'ego jest dobre imię przestało istnieć. Już nie był przyjacielem Pottera, jednym z wielkiej trójcy, który uratował świat przed Voldemortem, wspaniałym Aurorem. Był osobą, która zabrała ludziom ich Złotego Chłopca, choć to nie on wycelował w niego śmiertelne zaklęcie.

          Został zawieszony w swoich obowiązkach zawodowych i wysłany na przymusowy urlop do czasu wyjaśnienia całej sprawy. Według Rona nie było, co wyjaśniać, jako dowódca zawiódł na całej linii i ponosi teraz zasłużone konsekwencje. Nawet, gdy wróci do pracy ludzie będą na niego patrzeć krzywo i pewnie nigdy nie odzyska utraconej pozycji. Stanie się jednym z wielu bezimiennych Aurorów, którzy bronią świata czarodziejów. Jednak, gdy ludzie będą mówić o śmierci Harry'ego wymienią go z imienia i nazwiska, po czym zmieszają z błotem.

          Bolało go fakt, że odwrócili się od niego współpracownicy, oni też ponosili część odpowiedzialności za zdarzenia z tej feralnej akcji, ale woleli zrobić z niego kozła ofiarnego. Jego własna siostra nie potrafiła spojrzeć na niego bez nienawiści w oczach, a matka unikała go na każdym kroku. Bracia spoglądali na niego z pogardą, a ojciec nie zamienił z nim słowa od kilku miesięcy, przyjaciele udawali, że nie istnieje. Został sam ze sobą i swoim parszywym nastrojem.

          Wyjątkiem była Hermiona, która codziennie próbowała go wyciągnąć z dziury rozpaczy, w którą wpadł. Robiła mu śniadania, prała, prasowała, zajmowała się nim na każdy możliwy sposób, a on odwdzięczał się jej kłótniami. Nigdy nie potrafiła zrozumieć, że nie ma ochoty na rozmowę, a gdy już rozluźnił się za pomocą alkoholu i miał ochotę zamienić z nią słowo i nie tylko, ona mu tego odmawiała.

          W takich momentach miał ochotę zrobić coś Hermionie. Na początku swoją agresję starał się utrzymać w ryzach, tylko krzyczał na kobietę, obrażał i wyzywał. Później zaczął pić coraz więcej i trudniej było mu panować nad sobą, gdy uderzył ją po raz drugi poczuł ulgę. Jego złość, frustracja, poczucie niemocy zniknęły, zastąpiły je zadowolenie, pewność siebie i ulga, której od dawna szukał.

          Z każdym kolejnym policzkiem, uderzeniem, krzykiem kobiety czuł się coraz lepiej. Moment, gdy jego ręka stykała się ze skórą Hermiony był balsamem na jego potępienie. Widok czerwonej skóry, która zmieniała kolor przez jego poczynania podsycała go, chciał więcej. Zaczął bić tak, aby jej tkanka pękała i jej ciało plamiły ślady krwi, wiedział, że usunie te znaki od razu, więc mógł powtarzać te czynności w nieskończoność. Do swojego arsenału dołożył z czasem różdżkę, używał zaklęć, których ona nie znała i nie wiedziała jak się bronić, usuwać ich skutki, była bezbronna wobec niego. Podniecał go jej strach i ślady jego katowania, była żywym dowodem, że jeszcze żyje i nie wypalił się emocjonalnie. Podczas ich małych sesji odżywał.

          Hermiona coraz mniej przebywała w domu i starała się go unikać, gdy pił. Usunęła cały alkohol z domu i wszystkie niebezpieczne przedmioty. Niestety nie mogła zabrać mu jego różdżki i rąk. Miał nad nią przewagę, a ona nie uciekła od niego. Próbowała mu pomóc rozmową, radą, może terapią, ale on wolał swój sposób na uratowanie się.

          Przepraszał, obiecywał, że się zmieni, a ona dawała mu kolejną szansę. Kłamał, a jej ufność i wiara w niego był dla niej jej zgubą.

***

Człowiek ma dar kochania,
lecz także dar cierpienia.
Antonie de Saint-Exupery

          - Bellatrix. - opowiedział

          Imię jej dawnej oprawczyni rozbrzmiewało w jej uszach. Jeśli, to co Draco jej mówił jest prawdą, rozumie, jak trudno jej o tym mówić. Jeśli to Bellatrix wyrządziła mu jakąś krzywdę, to znaczy, że był małym chłopcem, gdy to się stało. Spojrzała na niego po raz pierwszy jak na człowieka, a nie na byłego wroga.

          Pod pozorną arogancją i ironią był skrzywdzonym chłopcem, który nie potrafił się bronić przed złem w jego życiu. Dziś był dorosłym mężczyzną i nadal walczy z demonami przeszłości. Kto lepiej zrozumie skrzywdzoną osobę, niż człowiek, który sam tego doświadczył.

          - Jak to się stało? - zapytała po dłuższej chwili milczenia.

          - Miałem kilka lat, gdy to się zdarzyło. Ciotka Bella była wtedy na wolności i ukrywała się przed Ministerstwem w moim rodzinnym domu. Moja matka jako jej siostra udzieliła jej schronienia. Mieszkała z nami przez kilka tygodni i wtedy to się zaczęło. Na początku chciała nauczyć mnie okrucieństwa, lecz jako małe dziecko nie rozumiałem, dlaczego mam tak postępować. Kazała mi zabijać małe zwierzęta, gdy odmawiałem biła mnie do momentu, aż nie przestawałem płakać. Według niej współczucie i łzy były cechą słabeuszy. Było mi wstyd przed mamą, bo nie potrafiłem spełnić oczekiwań cioci, więc nic nie mówiłem. Jak wspominałem trwało to kilka tygodni. Przywykłem w tym czasie do bólu jaki mi zadawała i powoli zacząłem wypełniać jej rozkazy. Jednak pewnego dnia chciała abym zabił swojego ukochanego psa, odmówiłem, bo traktowałem go jak członka rodziny. Uderzyła mnie i na moich oczach udusiła Smoka. Za karę wychłostała mnie pejczem, w trakcie tej czynności znalazł nas mój ojciec. Nigdy nie widziałem, go tak wściekłego. Powalił ciotkę Bellę i wyrzucił z domu. A mnie swojego pokiereszowanego syna, zaniósł do pokoju i leczył z zadanych obrażeń. Spędził z matką przy moim łóżko kilka dni. Nigdy sobie nie przebaczyli, że dopuścili do czegoś takiego. Krótko po tym złapali Bellatrix i wsadzili do Azkabanu. Nie wracam myślami do tamtego okresu, bo jest skazą na moim szczęśliwym dzieciństwie, ale wiem, co czujesz i jakie mogę być konsekwencje tego. Pozwól sobie pomóc Hermiono.

          - Byłeś tylko dzieckiem. - szepnęła.

          - Tak byłem dzieckiem. Ale gdyby nikt się o tym nie dowiedział, kto wie jakie mogły być konsekwencję postępowania Bellatrix. Możliwe, że skrzywdziłaby mnie jeszcze bardziej lub osiągnęłaby swój cel i zmieniła mnie w małego potwora. Na szczęście moim rodzice się dowiedzieli i pomogli mi w tej sytuacji. Gdyby nie oni pewnie dalej czepiałbym się przeszłości i nie potrafiłbym się z tym pogodzić. Jednak nauczyłem się żyć z tym, co mnie spotkało i nie wracam do tego. Wspomnienia o maltretowaniu potrafią zniszczyć człowieka Hermiono, tak samo jak znoszenie bicia. Nie możesz pozwolić Weasleyowi się tak traktować, jesteś młodą, inteligentną, pewną siebie kobietą, która zna swoją wartość i wie, że nie można z nią tak postępować. Musisz z tym skończyć i powiedzieć stop. Jeśli tego nie zrobisz, on dalej będzie mógł cię krzywdzić.

          Wyczerpany wędrówką do mrocznych zakamarków swojej przeszłości rozsiał się wygodniej na fotelu i czekał na reakcję Hermiony. Kobieta była zmieszana. Z jednej strony ciągle wstydziła się, tego co działo się w jej domu, a z drugiej słowa Dracona otworzyły jej oczy.

          Pozwoliła Ronowi na takie traktowanie, a on to wykorzystał, gdy postawiła się mu od razu, jej skóry nie zdobiłyby teraz ślady jego ręki, nóg i zaklęć. Wzdrygnęła się na samo wspomnienie o każdym policzku, uderzeniu rozdzierającym jej skórę, każdym przykrym słowie, które padły z jego ust.

          Plask. Dźwięk uderzenia wciąż rozbrzmiewał w jej uszach. Klęczała na podłodze i podnosiła się po ciosie. W ustach miała metaliczny posmak własnej krwi. Spojrzała na Rona spod spuchniętych powiek, na jego twarzy widniał uśmiech, pociągnął wódkę z butelki, którą trzymał w ręce i ponownie się zamachnął. Tym razem użył nogi przeciwko jej brzuchowi, potworny ból, który wydobywał się z jej trzewi powalił ją na podłogę. Nim straciła przytomność do jej uszu doleciał szalony śmiech Weasleya.

          Jesteś nikim. Nic nie warta. Niby taka mądra, a nie potrafi odeprzeć mojego ataku. Jesteś żałosna. Żałuję, że kiedykolwiek czułem do ciebie miętę. Idź ubierz się, wyglądasz okropnie w tej krwi. Te i podobne słowa jak kauczuki odbijały się w jej głowie. Wszystkie obelgi, które Ron wyrzekł w jej kierunku w ciągu kilku ostatnich miesięcy, wróciły ze zdwojoną siłą. Zamknęła powieki spod, których pociekły łzy upokorzenia.

          - On kłamie. - krzyknęła i zerwała się z krzesła. Zaczęła nerwowo krążyć po gabinecie. - Chciałam mu pomóc, a on wykorzystał mnie w ten sposób. Godziłam się na to, bo myślałam, że mu to pomoże i to minie po pewnym czasie. Nie miałam serca zostawić go samego, po tym, co się stało z Harrym. Wszyscy się od niego odwrócili, zostałam mu tylko ja. Chciała go chronić, a on, co mi zrobił? - dyszała ze wściekłości.

          Draco obserwował i nic nie robił. Widział, że kobieta jest bliska podniesieniu się i wykluczeniu z swojego życia kata. Musiał dać jej jeszcze chwilę.

          - Przepraszał mnie, za każde jedno uderzenie. Obiecywał, że się zmieni. A ja się z tym zgadzałam, choć wiedziałam, że to nie prawda. Jak to o mnie świadczy Draco, jakim stałam się człowiekiem, że nie potrafię pomóc sobie i innym? - zapytała błagalnie. Jej chwilowe wzburzenie minęło i znowu płakała stojąc na środku pokoju.

          Blondyn powolnym ruchem wstał z krzesła, badając jej reakcję, zbliżył się do niej i ponownie przytulił.

          - Pomimo tego, że cierpisz, wciąż kochasz i masz nadzieję. Jesteś wspaniałą kobietą, tylko błędnie oceniłaś sytuację, a Weasley wykorzystał to przeciwko tobie. Musisz z nim skończyć i uwolnić się od niego.

          - Żeby to było takie proste jak mówisz. Nie potrafię go zostawić, jeśli to zrobię zostanie sam, a ja poniosę porażkę.

          - Nie poniesiesz porażki, zostawiając go, tylko zwyciężysz. Nazwałaś problem po imieniu, zdałaś sobie sprawę, że to nieprawidłowe, chcesz odzyskać swoje dawne życie. Hermiono nie obwiniaj się za błędy Weasleya. On nie chce twojej pomocy, nic tutaj nie możesz zrobić. Nie pozwól, aby jego błędy zrujnowały twoje życie Hermiono.

          Kobieta spojrzała na niego z dołu. Była zdumiona tym, że prawie obcy dla niej mężczyzna potrafił nakłonić ją do przyznania się do błędu i pokierować nią tak, aby podjęła słuszne decyzje.

          - Dziękuję. - wyszeptała w jego obojczyk.

          - Nie masz za co dziękować. Będę cię wspierał do momentu, aż nie zakończysz tej sprawy.

          - Dlaczego to robisz? - spytała zdziwiona. - W przeszłości nawet mnie nie szanowałeś, a teraz zależy ci na moim dobru.

          - Ludzie się zmieniają, poza tym kiedyś patrzałaś na mnie przez pryzmat dupka i sługusa ciemnej strony.

          - To prawda zmieniłeś się.

          - Ty też. Dawna Granger nie pozwoliłby mi się przytulic, tylko znokautowała mnie swoim prawym sierpowym.

          Kobieta delikatnie uśmiechnęła się na wspomnienie jej ciosu z trzeciej klasy. Miał rację zmieniła się, dawna Hermiona nie pozwoliłaby tak traktować się Ronaldowi. Czas to zmienić.

***

Szczęście nie jest przecież stanem wiecznym.
Zresztą też i nie okresowym.
Szczęście to po prostu taki skurcz serca,
którego doznaje się czasami,
kiedy człowieka przepełnia taka radość,
że wprost trudno ją znieść.
Znika równie szybko jak się pojawia.
I nie ma go dopóki nie nadejdzie znowu, by sprawić,
że człowiek uzna życie za najwspanialszy dar.
Margit Sandemo

          Weszła do mieszkania, podładowana nową wiarą w siebie i wsparciem Dracona. Wypowiedziała kilka zaklęć i jej rzeczy zaczęły się pakować, gdy ona zgarniała do podręcznej torby dokumentacje medyczną i osobiste drobiazgi. Młody Malfoy zgodnie z umową czekał przed drzwiami jej mieszkania. Hałas, który zrobiła obudził Rona z popołudniowej drzemki.

          - Nareszcie wróciłaś. - rzucił rudzielec w jej kierunku. - Tęskniłaś? - zapytał zbliżając się do niej.

          - Nie, Ronaldzie. Nie tęskniłam. Zejdź mi z drogi, przeszkadzasz mi.

          Mężczyzna był zdziwiony zmianą w postawie dziewczyny, ale szybko złapał ją za przedramię i boleśnie wykręcił jej rękę.

          - Co to za ton Hermiono? Nie nauczyłem cię ostatnio, że powinnaś odnosić się do mnie z szacunkiem suko.

          - Ron puść mnie, to boli. - wyszeptała.

          - Nie zrobię tego, a ty mi powiesz, co znaczą te walizki. Wyjeżdżasz  gdzieś? Nic mi o tym nie wspominałaś kochanie.

          - Odchodzę od ciebie, ty draniu. - odpowiedziała i splunęła mu do nóg.

          - Nigdzie nie idziesz kochanie, bo ci nie pozwalam. - krzyknął i szykował się do zadania jej ciosu. Kobieta krzyknęła:

          - Draco!

          Gniewny blondyn wtargnął do salonu i szybkim ruchem różdżki obezwładnił Weasleya. Chwycił Hermionę i upewnił się, że wszystko z nią w porządku.

          - Masz już wszystko? - zapytał. W odpowiedzi kiwnęła mu twierdząco głową. - To zbierajmy się. Idź. -powiedział w jej stronę. - Muszę zamienić parę słów z Weasleyem.

          Kobieta spojrzała na niego niepewnie, ale nie miała siły się sprzeczać. Złapała swoją torbę i wyszła za drzwi mieszkania.

***

Ból samotności jest nie z tego świata.
Masashi Kishimoto


          - Skurwiel. - krzyknął Ron w stronę Dracona, który dalej celował w jego stronę różdżką.


          - Nigdy nie nauczyłeś się manier Weasley. Nawet teraz, gdy jesteś przygwożdżony do podłogi uważasz się za nie wiadomo co. Zejdź na ziemię człowieku. Jesteś nikim. Rodzina się ciebie wyrzekła, twoja siostra cię nienawidzi, społeczeństwo tobą gardzi, a jedyna osoba, która w ciebie wierzyła ucieka od ciebie, bo ją katowałeś. Gdzie masz mózg, powinieneś codziennie dziękować losowi, za Hermionę, a nie robić z niej swój worek treningowy.


          - Masz jeszcze dla mnie jakieś rady śmieciu. W Azkbanie nie nauczyli cię, że więźniowie, też nic nie znaczą? - prychnął Ron.


          - Wiem, kim jestem i staram się to zmienić. Jesteś daleko za mną. Ja zrozumiałem swoje błędy i dążę do lepszych wartości. Ludzie to zauważają, a w twoim przypadku widzą zadufanego dupka. Zbliż się jeszcze raz do Hermiony, a pożałujesz, że się urodziłeś. Wierz mi twoje aurorskie sztuczki ci nie pomogą, ja również znam nieczyste zagania. Pamiętaj sam Lord mnie ich nauczył i choć ich nie używałem od lat, dla ciebie zrobię wyjątek.


          - Grozisz mi Malfoy! - krzyknął w bezsilności Weasley.


          - Nie, ja cię zapewniam, że zrobię to.


          - Dupek.


          - Żegnam Weasley. - obrócił się i zostawił mężczyznę na podłodze.


          Zatrzasnął za sobą drzwi i podał Hermionie rękę, aby aportować się w bezpiecznym dla niej miejscu.

8 komentarzy:

  1. Ciesze się że nareszcie nadszedł nowy rozdział. Był on trochę jak by to opisać mroczny, ciemny bez szczęścia i ciepłych uczuć. Mimo wszystko bardzo dociera do czytającego. Miałam zły w oczach kiedy to czytałam !! Czekam na więcej i mam nadzieję że będzie niedługo. Mam nadzieje że pomiędzy Draco a Hermioną pokażą się cieplejsze uczucia.
    Pozdrawiam, Weny -Sentymentalna

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham Cię, Malfoy!
    Przybądź do mnie!
    Romeo, ocal mnie, czuję się taka samotna
    Czekam na ciebie, ale nigdy nie przychodzisz
    Romeo, zabierz mnie gdzieś, gdzie będziemy sami
    Będę czekać, pozostało nam jedynie uciec
    Będziesz księciem, a ja księżniczką
    To historia miłosna, kochanie, po prostu powiedz "tak"

    Zapamiętaj to ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oooo! Ile przemocy, jeszcze trochę i pomyślę, że jesteś jakąś niewyżytą sadystką ;p (czarny humor -,-) rozdział długo przeze mnie wyczekiwany zaspokoił moją ciekawość. Powodzenia na studiach, dużo wolnego czasu i częstych wizyt weny.
    Pozdrawiam
    SIE

    OdpowiedzUsuń
  4. normalnie mogę powiedzieć że dostałam zajebisty prezent na swoje urodziny
    co prawda były wczoraj ale dzień w te czy wewte nie robi dla mnie różnicy :)
    rozdział boski
    początek raczej nie zapowiadał zmiany u Miony na lepsze ale cieszę się że okazało się inaczej
    i Draco z takim uczuciem??
    no no no
    czekam na nn i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak ja kocham Malfoya!
    I jak ja nienawidzę Weasley'a!
    To się chyba nigdy w człowieku nie zmienia. Serio. Malfoy jest taką genialnąpostacią tego opowiadania. Ideał, mówię Ci. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że Hermiona wreszcie odeszła od tej świni. Naprawdę nie rozumiem, dlaczego taka młoda kobieta tak długo zwlekała z tą decyzję. Całe szczęście, że Draco otworzył jej oczy.
    Czekam na ciąg dalszy. Pozdrawiam, Poem

    OdpowiedzUsuń
  6. Ron to kretyn, ale dobrze że w końcu ona go zostawiła , i to dzięki komu! brawo! punkt dla Draco! czekam :) i pozdraiwam

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiesz tak czytam i stwierdzam, że Ron jest biedny. Nie mówię tutaj o Ronie z twojego opowiadania bo to istny dupek. Chodzi mi o to, że większość osób w opowiadaniach robi z niego czarny charakter. Najgorsze w tym opowiadaniu jest to, że masz w nim racje. Niestety tak się zdarza, że silne kobiety pozwalają sobą pomiatać zwykłym śmiecią i bez pomocnej ręki nie są w stanie z tego wyrwać. Dobrze dla Hermiony, że znalazł się Draco

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wylogowałam się z konta stowarzyszenia - Karola

      Usuń