Część XII
Wielu z moich przyjaciół
stało się moimi wrogami,
wielu nieprzyjaciół
zaprzyjaźniło się ze mną,
ale obojętni pozostali
mi wierni.
Stanisław Lec
Zdenerwowana Hermiona stała
przed lustrem i po raz kolejny przyglądała się swojemu odbiciu. Od
rozstania z Ronem minął tydzień, a jej ciało zaczęło wracać do
dawnego, zdrowego wyglądu. Jej skóra straciła żółty odcień i
na jej policzki zakradł się rumieniec. Jej zgarbiona sylwetka
została zastąpiona przez dawną wyprostowaną i pewną siebie pozę.
Jej rąk i nóg nie zdobiły już kolorowe siniaki, gdzieniegdzie
można było dopatrzeć się żółtych plam, ale i one znikną za
parę dni. Przez kuchnię Blaise'a zaczynała odzyskiwać dawne
krągłości i jej wystające żebra i kości nie straszyły jej w
odbiciu. Włosy, które przed rokiem sięgały jej do ramion i były
proste, teraz swobodnie opadały na plecy i skręcały się w różnych
kierunkach, tworząc nonszalancką fryzurę.
Poprawiła swój zielony
sweterek i zastanawiała się, czy ubrała się odpowiednio na obiad
z Draconem. Nie chciała wyjść na nadętą kwokę w wytwornym
stroju, ale też nie chciała wyglądać zwyczajnie. Może się
wydawać śmieszne, ale chciała wglądać ładnie. Tylko nie
wiedziała czy dla niego czy dla siebie.
W ciągu ostatniego tygodnia
młody blondyn często gościł w jej myślach. Zdumiona Hermiona
odkryła, że jej stosunek do niego zmienił się diametralnie, była
ciekawa czy on to zauważy. Zniknęła jej pogarda względem niego,
czuła do niego wdzięczność, za okazaną pomoc i zrozumienie,
które on też może jej ofiarować. Poza tym był jedyną osobą, z
którą mogła porozmawiać na temat Weasleya. Ciągle mu nie ufała,
ale postanowiła zawierzyć jego deklaracjom i dopuścić go do
siebie. Jeśli da jej jakikolwiek znak, że może ją zranić
ucieknie od niego i odetnie się od ich rodzącej się relacji.
Malfoy awansował na prawie
przyjaciela. Uśmiechnęła się na tą myśl, bo nigdy się tego nie
spodziewała w swoim życiu. Jednak po tygodniu mieszkania u byłego
Ślizgona przekonała się, że ludzie z tego domu są przyjemni.
Blaise był wzorowym
gospodarzem, gotował, nie marudził, gdy za długo siedziała w
łazience, zabawiał wieczorami rozmową i nie wtrącał się w
sprawy, które go nie dotyczyły. Cudowny mężczyzna, który jednak
nie do końca był szczęśliwy. Zauważyła, że wodzi smutnym
wzrokiem za Ginny i nie była pewna dlaczego.
Co do panny Weasley to była
ciągle sobą. Ciągle kłóciła się z Zabinim i szukała swojej
drogi w życiu na swój chaotyczny i nieskładny sposób. Objadała
się ciastami autorstwa głupiego dekla i narzekała, że przez to
przytyje. Ciągle siedziała w powietrzu na miotle, doskonaląc swoją
formę. W całej tej sytuacji dziwiła się, że Blaise jeszcze nie
krzyknął na Gin, za ciągle obelgi. Ale jak już wspominała był
cudownym mężczyzną, więc nigdy nie wybuchnie.
Spojrzała na siebie ostatni
raz w lustrze i teleportowała się pod umówioną restaurację.
***
Krewnych daje nam los.
Przyjaciół wybieramy sami.
Mark Twain
Młody, przystojny mężczyzna
siedział samotnie w kącie restauracji z daleka od innych gości i
czekał na Hermionę, popijając trzecią lampkę czerwonego wina.
Jak zwykle był odprężony, choć w środku szalał niepokój, gdyż
bał się, że Hermiona go wystawi. Miał nadzieję, że przyjdzie i
będą mogli porozmawiać ze sobą. Poczucie, że musi być dobry nie
było w nim tak silne, jak przy niej. Czuł, że pomagając jej nie
zmieni tylko jej życia, ale również i swoje. Splecenie się ich
losów w dorosłym życiu było dla niego próbą, którą chciał
wygrać. Chciał pokazać, że jest inny, że może pomóc dobrej
osobie i sam przez chwilę poczuć się takim człowiekiem. Chciał
zatrzeć ślady swojego dawnego ja, lecz będzie zawsze pamiętać, o
tym kim był, aby nie zatracić się znowu i nie utonąć w otchłani
negatywnych uczuć oraz czynów.
Uśmiechnął się
przyjaźnie do przybyłej kobiety, wstał i odsunął dla niej
krzesło. Gdy zajęła swoje miejsce, nerwowo przeczesała swoje
włosy i spojrzała się przed siebie, czekając, aż on ponownie
usiądzie.
- Witaj. - powiedział
delikatnie, jakby nie chciał spłoszyć jej swoim głosem.
- Hej. - odpowiedziała i
spuściła wzrok z jego twarzy. Nie wiedziała, co zrobić ze swoimi
rękami, więc położyła je na kolanach, by nie skubać nerwowo
serwetki. Draco chciał złagodzić jej stres, lecz sam nie do końca
panował nad swoim
- Zamówiłem dla ciebie
lampkę wina. Może najpierw wybierzemy jedzenie, a potem
porozmawiamy? - zaproponował.
- Brzmi dobrze.
***
Przyjaźń wypływa z
wielu źródeł,
z których największy jest szacunek
Daniel Defoe
Po
zjedzeniu obiadu w przyjemnym milczeniu,udali się na spacer,podczas
którego szczerze porozmawiali.
-
Tęsknię za Harrym. - zaczęła Hermiona, gdy szli wzdłuż rzeki.-
Zawsze chciał dobrze dla wszystkich, lecz zapominał o swoim. Jego
wspaniałomyślność negatywnie na niego wpłynęła i zaczął się
staczać, a razem z nim Ron. To straszne widzieć, jak dwoje
najbliższych ci osób znika i staje się zupełnie obcymi osobami.
- Nie ma
nic stałego w życiu, wszystko się zmienia, ewoluuje. - odrzekł
filozoficznie Draco.
- wiem,
ja również stałam się inna. Pozwoliłam im oddalić się od
siebie i zaczęłam ignorować ich wołanie o pomoc. Byłam złą
przyjaciółką Draco.
- To
co się stało Potterowi, nie jest twoją winą. A za wybory Weasleya
odpowiada tylko on. W tym przypadku jesteś ofiarą.
- Pozwoliłam
mu się bić Draco, nie przerwałam tego. Brnęłam w tą sytuację
razem z nim. Więc...
-
Przestań Hermiono. - przerwał jej Draco.- Ron cię wykorzystał,
skrzywdził. Musisz sobie uświadomić, że to nie działo się z
twojej winy. Zareagowałaś i przerwałaś tę spiralę przemocy.
Jesteś teraz tu ze mną i twoje życie toczy się dalej. Wyjdziesz z
tego dołka, poradzisz sobie i zostawisz tego dupka za sobą. Nie
mogłaś nic zrobić, więc nie obwiniaj się, bo poczucie winy zje
cię od środka i nie będziesz żyła, tak naprawdę. Analizowanie
przeszłości nic nie da. Skup się na tym, co jest tu i teraz.
Hermiona
obserwowała Dracona podczas jego przemówienia i zdała sobie
sprawę, że mówi prawdę. Pierwszy raz od długiego czasu,czyjeś
słowa miały sens i były prawdziwe. Draco stał się małym
promykiem nadziei w jej szarym życiu.
- Jestem
teraz z tobą i rozmawiamy. - po tych słowach wybuchnęła śmiechem.
Śmiała się tak długo, że zaczął ją boleć brzuch. Malfoy cały
czas stał z boku i obserwował jej zmaganie się z rzeczywistością.
Sam przechodził przez ciągłe rozpamiętywanie przeszłości i nie
chciał znów zatapiać się w swoim mroku, bo jeszcze z niego nie
wyszedł do końca.
Hermiona
skończyła chichotać i dopiero wtedy zauważyła spiętą postawę
Ślizgona. Przytuliła się do niego i wyszeptała.
-
Dziękuję, że jesteś moim przewodnikiem w tym bałaganie.-
Mężczyzna mocniej do niej przywarł i trwali tak chwilę. - Chcę
zgłosić Aurorom to, co zrobił mi Weasley, ale musisz mi pomóc.
- Będę
przy tobie, gdy będziesz mnie potrzebować. - odrzekł uroczyście,
zadowolony, że ktoś taki dobry jak Hermiona pokłada w nim swoją
nadzieję.
- Wiem.
- odpowiedziała.- Lecz, co z twoimi demonami z przeszłości Draco?-
zapytała
________
Jestem okropna. Znikam na pół roku, nic nie publikuję, nie czytam i komentuję waszych prac. Ale postaram się powoli to nadrobić. Moim usprawiedliwieniem jest licencjat(straszny pożerać czasu). Kolejnej części spodziewajcie się szybciej. Tekst niezbetowano, więc przepraszam za błędy.
Mam nadzieję, że podoba się wam rozdział.
Do napisania, wasza Otka.